Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2021, 18:29   #124
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 42 - 2519.X.13; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; wewnętrzna twierdza; sala tronowa
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno


Anthon



- Jakich twoich ludzi? - starzec przy prawicy swojego lorda zdziwił się nie bardzo wiedząc o co chodzi. Ale wtrąciła się Inez.

- Chyba chodzi o jego kolegów z Altdorfu mistrzu. - wyjaśniła szybko patrząc z szacunkiem na starego mężczyznę.

- Z Altdorfu? - stary mag zdziwił się jeszcze bardziej. Po czym pokręcił głową i zwrócił się bezpośrednio do Anthona. - Drogi kolego. Nie mamy nic przeciwko abyś dobrał sobie współpracowników wedle uznania. Pamiętaj jednak, że za każdego odpowiadasz osobiście. No i gdzie Altdorf a gdzie my. W przyszłości jak chcesz możesz jakoś próbować ich ściągnąć ale chyba rozumiesz, że teraz mamy bardziej naglące sprawy. - starzec powiedział jakby sam warunek był dla niego do zaakceptowania. Ale nie uznawał go za możliwym do zrealizowania na tą chwilę. Sama podróż przez góry znów potrwałaby pewnie ze dwa tygodnie a potem była jeszcze cała reszta podróży przez Imperium. Zwłaszcza, że zbliżała się zima i pogoda z tygodnia na tydzień robiła się coraz surowsza. A tymczasem wróg stał już praktycznie u bram.

- Co do swojego stanowiska to żyjemy tu jak w rodzinie. Każdy ma swoje poletko do pielęgnacji i pasji. Każdy ma swobodę badań o ile nie wtrynia się to w sąsiednie poletka. Jak widzisz miejsca jest tu mnóstwo. Cały zamek, miasto a nawet okoliczne góry. Naprawdę jest tu świetne miejsce aby zacząć nowy rozdział życia i nie musimy się gnieździć w jednym pokoju przeszkadzając sobie nawzajem. - z tego co mówił szef nekromantów to brzmiało jak w przysłowiu o Tomku i domku. Póki Anthon by nie bruździł innym to inni nie powinni bruździć jemu. Zwłaszcza, że byli z innych szkół magii więc powinni mieć odmienne potrzeby i zainteresowania. Jakoś nikt z nich na maga metalu nie wyglądał. A miejskich ruin było na tyle sporo, że każdy powinien móc znaleźć dla siebie coś odpowiedniego.

- Ale co do badania Bastionu to jest on dziedzictwem lorda von Falkenhorsta. I on ma decydujący głos. To są jego włości. Wszystko jak okiem sięgnąć należy do niego. - herold swojego pana w przypadku badań nad tymi ruinami był mniej szczodry. O ile w przypadku magicznych eksperymentów zdaje się, że każdy miał wolną rękę byle nie wadził innym i wspólnemu dobru to już jakieś szperanie po ruinach należało mieć zgodę nowego pana tych ziem. To nie było aż takie dziwne. Wszędzie tak to wyglądało. Od Altdorfu po Wolfsburg.

- Czas nam się kończy. Wróg u bram. Musimy przygotować się do walki. - odezwała się ta kobieta jaka stała po lewicy tronu. Pierwszy raz odkąd Anthon wszedł do środka. Miała nieco niewidzące spojrzenie to możliwe, że mogła widzieć coś więcej niż swoimi własnymi oczami.

- No tak. Czas na pogaduszki się skończył. - starzec pokiwał w zadumie głową. O czymś pewnie myślał ale jak sam mówił czas im się kończył.

- No cóż kolego von Kurtze. Czeka cię pierwsze zadanie. Walka. Nie możemy dopuścić aby wieści o nas dotarły do kogoś z zewnątrz. Chyba wiesz jakby śledcza i jej podobni potraktowali każdego z nas. Także ciebie. - starzec uniósł brwi i pozwolił aby do Anthona dotarła ta myśl. Pod tym względem nie miał co liczyć na łaskę łowców czarownic i imperialnego wymiaru sprawiedliwości. Nekromancja i wszystkie z nim związane wątki były karane torturami i śmiercią na stosie. Tak samo jak zabicie przedstawiciela władz jakim była i śledcza a nawet Karl co przecież był wysłannikiem wolfenburskiego ratusza. Wychodziło na to, że teraz staną po przeciwnych stronach barykady. Natomiast gdyby zginęli czy zaginęli… No cóż, nie byliby pierwszymi którzy zaginęli w górach. Nadchodziła zima. W zimie jakieś ekspedycji z zewnątrz raczej nie było co się spodziewać. To by znaczyło, że do wiosny raczej nikt tu nie powinien zaglądać. Zresztą po co? Przecież jak sam sprawdzał w Lenskter albo nawet potem w górach - Bastion to była legenda. Wszyscy wiedzieli, że kiedyś był gdzieś w górach ale nikt nie wiedział gdzie i nikt nie traktował tego poważnie. Kto wie kiedy znów by kiedyś tu trafił? A ten czas mieliby aby się tu urządzić. O ile nikt nie wypaplałby władzom co tu się dzieje.

- Zbierajcie się. Czas ruszać. Anthon pójdziesz z Inez i Petrą. Nie mogą dotrzeć do dziedzińca. Wtedy mogą zorientować się co się dzieje. Spróbujcie ich zatrzymać. - starszy mężczyzna mówił przydzielając zadania. Wskazał na Inez i na kobietę jaka przyszła tu już po Anthonie.

- No to chodź zakapiorze. - Petra śmiało ruszyła ze schodów tronu w stronę Anthona przyzywając go do siebie gestem. Była pewnie podobnie młoda jak Inez ale w przeciwieństwie do niej i większości kobiet, chodziła w spodniach. Zatrzymała się przy stole z jakiego nie skorzystał i poczęstowała się zamiast niego. Łapała słodkie, owoce w syropie i konfitury połykając je szybko aż sok ściekał jej z ładnych ust. Zdecydowanie nie zachowywała się jak szlachcianka czy inna dama z odpowiednim wykształceniem i wychowaniem. Inez dołączyła do niej dostojniej i nie połasiła się na ten stół chociaż zatrzymała na nim wzrok. A koleżankę obdarzyła zdegustowanym spojrzeniem.



https://i.pinimg.com/originals/c1/8d...6107ceaa8d.jpg


- Dobra idziemy. Nie ma ich zbyt wielu. Puścimy na nich zdechlaków. I zajmiemy się tymi co przeżyją. Jak jakiś ucieknie to nie problem. Dorwiemy ich później. No ale żaden nie może wrócić do Imperium bo dopiero przyślą nam tu tłumek z czymś więcej niż grabie i pochodnie. - Petra mówiła trochę niewyraźnie bo jeszcze przełykała ostatnie konfitury gdy ruszyła z powrotem do wyjścia z sali tronowej. Jak przełknęła otarła szybko usta rękawem nie bawiąc się w jakieś maniery i grzeczności. Widząc karcące spojrzenie koleżanki posłała jej słodkiego całusa na co ta zareagowała uniesieniem brwi i pokręceniem głową.

- A w ogóle co umiesz Anthon? Na co możemy liczyć? - Petra zapytała patrząc z zaciekawieniem na idącego obok mięśniaka. Sytuacja sprawiła, że musieli poznawać się w biegu gdy przeciwnik zdawał się już być za kolejnym rogiem. Był wyższy i masywniejszy od każdej z nich. A i one obie wydawały się ulepione z całkiem innej gliny. Petra miała maniery ulicznika bez skrupułów a Inez raczej jak jakaś uczona albo szlachcianka. Rapier i nóż przy pasie oraz kusza w rekach sugerowały, że umie się nimi posługiwać. Inez zaś wydawała się typowym magiem polegającym na opanowaniu mocy i wiedzy. Niemniej teraz ich wszystkich czekała walka. Petra wzięła ze stołu lekką kuszę jaką widocznie tu zostawiła wcześniej bo kołczan z bełtami miała u pasa.

- Przede wszystkim musimy zabić śledczą. Jak się jej pozbędziemy to złamie ich morale. - powiedziała młoda nekromantka dla odmiany obracając się czy te kilka żywych trupów podąża za nimi. Podążali.




Miejsce: G.Środkowe; opustoszałe miasto; okolice wewnętrznego muru
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno



Karl



- Kobieta? Jedna? Tylko jedna? I rozmawiała z tobą? I mówiła o jakimś jej panie? A mówiła co to za jeden? - śledcza upewniła się czy dobrze zrozumiała to co powiedział Karl. Wysłanniczka od tamtych nie pochwaliła się jakiemu panu służy więc i młody szlachcice nie mógł odpowiedzieć Deacher na to pytanie. Ona sama sprawdziła jeden a potem drugi pistolet. Wyglądały na gotowe bo wsadziła je oba za pas. - No zobaczymy jeszcze kto tu kogo pozabija. - powiedziała z zawadiackim uśmiechem który dodał otuchy pozostałym. Zapytała czy jeszcze ktoś kogoś spotkał ale pozostali pokręcili przecząco głowami.

- Idziemy ostrożnie. Jensen i Karl na szpicy. Bądźcie ostrożni. Uważajcie na pułapki. Oni mieli wystarczająco wiele czasu aby przygotować się na nasze przybycie nie tylko przy zewnętrznej bramie. I pewnie wiedzą, że jesteśmy gdzieś tutaj. Musimy się zorientować o co tu chodzi i co oni knują. Myślę, że nie ma ich zbyt wielu bo już by się nami zajęli. - pewność siebie jaką prezentowała ta kobieta udzieliła się i pozostałym. Pokiwali głowami ale Jensen jeszcze wkładając wycior pod lufę arkebuza zapytał dokąd mają tak właściwie iść. Przecież byli tu pierwszy raz a nikogo tu jakoś nie było widać w tych pradawnych, ponurych ruinach.

- Do centrum. - odparła krótko Deacher pokazując dłonią kierunek. Tam gdzieś kierowała się ulica i chyba sąsiednie. Przynajmniej nie powinni się zgubić. Arkebuzer klepnął łucznika i obaj ruszyli w tamtą stronę. A kilka kroków dalej śledcza razem z resztą żołnierzy.

Z początku szli prawie po omacku. Po prostu przed siebie, mniej więcej w kierunku centrum. Ale w pewnej chwili pierwsza dwójka natrafiła na ślady w błocie zalegające na pradawnym bruku. Od wieków nikt nie sprzątał ulic więc gruba warstwa brudu pokrywała ulice i wszelkie ślady wyraźnie się na nim odciskały. Ponieważ Karl i reszta byli tu pierwszy raz mogli być pewni, że ślady nie zostawił nikt z ich grupy.

- Na bosaka ktoś tu lata? W taki ziąb? - arkebuzer się zdziwił bo śladów było sporo. Musiał ktoś tędy często przechodzić albo przeszła tędy spora grupka. Część śladów była od butów, część jakby tylko w jakiś skarpetach, onucach czy bandażach ale właśnie było też nieco śladów palców czy nawet całych stóp. Jakby przeszli tędy jacyś biedacy i żebracy których nie stać na porządne obuwie. Śledcza jak oglądała te ślady też nie bardzo wiedziała co o tym myśleć. A, że nikt chyba nie wiedział to po prostu poszli po tej nitce dalej. Aż dotarli do czegoś co mogło być kłębkiem.



https://i.pinimg.com/originals/ef/26...c4b13e07f6.jpg


Wyglądało to jak wejście do jakiegoś kompleksu świątynnego czy pałacowego. Oczywiście tak samo zrujnowane jak cała reszta okolicy. Mur popękał i w paru miejscach się obsypał. Widać było jednak dziury i ubytki.

- To może być pułapka. - mruknął cicho Olaf patrząc na krótkie schody prowadzące do rozwalonego wejścia.

- Tak, może. Ale i tak musimy sprawdzić co jest w środku. - potwierdziła czarnowłosa oficer patrząc uważnie na tą okolicę. Oprócz tego głównego wejścia mury i budynki wydawały się nadal solidne. Ale miały tyle pęknieć, że chyba powinno dać się po nich wspiąć albo nawet przejść przez którąś z dziur.

- Może poczekamy aż do nas wyjdą? - zaproponował łysy właściciel dwuręcznego miecza wskazując brodą na główne wejście.

- A jak nie wyjdą? Będziemy czekać na nic. Poza tym czas ucieka. Noc będzie sprzyjać im a nie nam. - czarnowłosa głowa z grubym bandażem pod kapeluszem pokręciła się na znak, że pomysł może nie wydaje jej się zły sam w sobie ale nie w obecnej sytuacji.

- Jensen weźmiesz Karla i spróbujcie znaleźć jakieś wejście do środka. To nie może być zbyt wielkie. Spotkamy się w środku. Kierujcie się na wrzaski i walkę. A jeśli się nie spotkamy… No cóż. Będziecie musieli działać na własną rękę. Trzeba się dowiedzieć co się da i wrócić do Lenskter. Jeśli okażą się zbyt potężni wrócimy z większymi siłami i wypalimy to gniazdo heretyków. - śledcza mówiła szybkim, silnym i zdecydowanym głosem. Podjęła decyzję i zdawała się być zdeterminowana aby ją zrealizować. Nawet jeśli brała pod uwagę możliwość rozbicia ich niezbyt licznej grupki. Dalej nie wiedzieli ani po co były te spaczeniowe nagrobki ani kto je zwędził i wiózł tu taki kawał przez górskie pustkowia. Trudno było zgadnąć kto może być ich przeciwnikiem. Mocarz w pancerzu z jakim walczyli w nocy zginął w walce ale nie wiadomo było czy jest tu takich więcej. Dla odmiany ci banici jacy mu pomagali nie okazali się zbyt wielkim wyzwaniem i woleli zwiać niż zginąć. Co jeszcze mogło się kryć w trzewiach tej pradawnej twierdzy tego nie było wiadomo.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline