Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2021, 21:14   #393
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 106 - 1940.VI.10; pn; południe; Tuluza

Miejsce: Francja; pd Francja; Tuluza; hotel “Olimp”
Warunki: wnętrze restauracji hotelowej, jasno, ciepło, gwar rozmów na zewnątrz jasno, pogodnie, powiew, umiarkowanie



Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier)



- Nie wiem jak wy ale ja będe wspominał ten wyjazd przez następny tydzień. Ale udało się! Wznieśmy za to toast! - profesor Joliot był najstarszy z całej czwórki jaka pracowała do wczoraj w jaskini ukrytej za wodospadem. Co prawda napracował się najmniej bo jakoś tak się składało, że pozostała trójka dawała mu nieco lżejsze prace jak noszenie urobku czy robienie kawy. Co pewnie drażniło dumę Francuza, zwłaszcza jak pracowała także o wiele od niego młodsza kobieta. No ale jednak zdawał sobie sprawę, że ci młodsi będą wydajniejsi od niego. A praca okazała się cięższa nawet niż chyba Tristan przypuszczał. Zwłaszcza po tym jak Noemie wpadła na pomysł aby nie zakopać wszystkiego w jednym miejscu co oznaczało wykopanie więcej niż jednej dziury.

Właściwie wykucie. To kucie kilofami skały okazało się wyczerpującym zadaniem. Ciężką, fizyczną harówą. Zwłaszcza, że w jaskini było wilgotno i wydawało się, że ta wilgoć razem z potem skrapla się na skórze tworzac nieprzyjemną, śliską warstwę. W połączeniu z kurzem i grudkami ziemi i okruchami skały było to dodatkowo przykre i niewygodne. Zwłaszcza, że bytowali przy jaskini więc nawet wykąpać się za bardzo nie było jak. Ale nikt nie marudził zdając sobie sprawę z ważkości zadania jakim się zajmowali. Oraz mając w perspektywie, że to tylko jeszcze dzień i koniec. Będzie można wrócić do cywilizacji.

Okazało się jednak że zeszło im z tymi kilofami i dziurami cały weekend. Tak naprawdę skończyli w niedzielę wieczorem. Jeszcze było widno ale wszyscy byli zmęczeni i brudni. Noemie zdecydowała, że spędzą tu kolejną noc i rano wrócą do Tuluzy jak cywilizowani ludzie. Te dwie noce też dały im się we znaki. Obyli się bez namiotów bo Tristan zapewniał, że jaskinia to najlepszy namiot chroniący przed deszczem i wiatrem. Przy ognisku opowiadał jak to tutaj, niedaleko w tych Pirenejach odkryto malunki naskalne ludzi pierwotnych. Właśnie w podobnej jaskini do tej w jakiej teraz byli. Spali więc na samych kocach jakie razem z jedzeniem udało im się dokupić w wiosce. Ale nawet trzy koce położone na skale i śpiwór nie pozwalały zlikwidować twardości i niewygody spania na gołej skale. Zwłaszcza rano dało się odczuć to zesztywnienie całego ciała zwłaszcza w połączeniu z całym dniem ciężkiej, fizycznej harówy. No ale koniec końców wczoraj wieczorem kanistry zostały zakopane a dziś rano cała czwórka chociaż z zakwasami to wstała i pożegnała się z wodospadem kryjącym najcenniejszą obecnie jaskinię we Francji.

Z półtorej godziny później już wjeżdżali do Tuluzy gdzie znów zameldowali się w hotelu “Olimp”. I wreszcie znów mogli wziąć kąpiel, ubrać się w czyste ubrania i zjeść obiad przy czystym obrusie podanym na ładnych, czystych talerzach. Siedzieli wśród innych hotelowych gości. Tu też było gwarno i część z nich to pewnie byli uchodźcy z północy. Humory chyba dopisywały wszystkim. Przynajmniej póki nie przeczytali w gazecie co się działo na froncie. A nie działo się dobrze.

Na północy wojska niemieckie przełamały francuską obronę i sunęły na południe. Podobno byli już niecałe 100 kilometrów od Paryża! Po wycofaniu się ostatnich sił alianckich z Narviku a generał Dietl ponownie zajął miasto i salutował tam niemieckiej fladze. Norwegia dzisiaj skapitulowała ostatecznie wpadając w niemieckie ręce. A na domiar złego Mussolini dołączył do wojny po stronie Hitlera. Nie było więc powodów do radości, wszystko zaczynało się chwiać i walić.

- Może być nam trudno wygrać tą wojnę. - powiedział Tristan odkładając zmęczonym ruchem gazetę na stół.

- Dobrze, że udało nam się z tą jaskinią. Niemcom na pewno nie przyjdzie do głowy szukać właśnie tam. - Frederic cmoknął z niezadowolenia. Ale próbował znaleźć jakieś pozytywy w tej sytuacji. Była nadzieja, że skoro udało im się ukryć ciężką wodę to chociaż jej Niemcy nie zdobędą nawet jeśli mieliby pokonać Francję. Na co się zanosiło coraz bardziej.

- Miło was było poznać. Gdybyście mnie jeszcze potrzebowali to wiecie gdzie mnie szukać. I zapraszam na wspólną wspinaczkę jak ta zawierucha się skończy! Alpy i Pireneje są piękne o każdej porze roku! - młodszy z chemików uśmiechnął się i pożegnał każdego z pozostałej trójki. Uściskali się, poklepali po ramieniu i uścisnęli dłonie. A potem wyszedł mijając w przejściu granatowego policjanta jaki dla odmiany wchodził do wewnątrz. A za nim trzech innych. Rozeszli się pomiędzy stołami rozglądając się po gościach jakby sprawdzając kto tu jest. Gdzieś tam z sali Noemie wyłapała waloński akcent. Możliwe, że wśród tych gości ktoś też pochodził z Belgii.

- A wy jak się czujecie? Dacie radę wrócić do Clermont czy wolicie jeszcze odpocząć? W razie potrzeby mogę być kierowcą. - Frederic usiadł z powrotem po odejściu młodszego i żwawszego kolegi. Zdawał sobie sprawę, że po dwóch dniach ciężkich robót kilofem pozostała dwójka jest pewnie bardziej zmęczona od niego. Dlatego zaoferował się w roli kierowcy. Ale czekał co powiedzą agenci. Ci faktycznie czuli to machanie kilofami. I pomysł aby odpocząć choćby leżąc na tylnej kanapie samochodu wydawał się kuszący. Naukowiec spojrzał na jednego z policjantów jaki zbliżał się do ich stolika bo wyglądało jakby teraz była ich kolej na to oglądanie przez władze. Kilka kroków za nim szedł jego kolega co lustrował gości po drugiej stronie stolikowej alei.

- Przepraszam czy mogę prosić pańskie dokumenty? - policjant zatrzymał się przy ich stoliki i grzecznie zwrócił się do Joliota. Profesor trochę się zdziwił ale sięgnął do kieszeni i wyjął swój dowód podając go policjantowi. Ten wlepił w nie wzrok a w międzyczasie ten kolega co szedł zanim zatrzymał się przy nim też spoglądając na ten dokument i na trójkę siedzących przy stole klientów. Agenci dostrzegli, że położył dłonie na biodrach. A przy okazji miał dłoń w pobliżu swojej kabury. A kaburę miał odpiętą chociaż jeszcze zamkniętą. Druga para policjantów jakoś tak się złożyło, że była z drugiej strony alejki ze trzy stoły dalej. I też obserwowała swoich kolegów. Wydawało się to naturalne skoro ci sprawdzali komuś dokumenty. Ale jednocześnie byli tak jakby chcieli odciąć drogę ucieczki przez główne wejście jakim niedawno sami weszli do restauracji. Jeden z nich spojrzał w stronę Noemie a gdy spotkali się spojrzeniem szybko spojrzał gdzieś indziej.

- Frederic Joliot? - przeczytał żandarm w stopniu sierżanta i chyba porównywał zdjęcie w dokumencie z twarzą jaką widział na żywo.

- Tak. Coś nie tak? - naukowiec potwierdził swoje dane i pytał raczej naturalnym tonem jaki ludzie mają gdy nie wiedzą jeszcze dlaczego wzbudzili zainteresowanie stójkowego.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online