09-08-2021, 17:28 | #391 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Tristan na swój sposób zaimponował Frankowi. Pobudki miał zaiste szlachetne, choć Polak już zbyt długo siedział w tym zawodzie, by ufać pierwszemu wrażeniu. Okaże się czy Francuz powiedział prawdę, czy była to tylko ubrana w piękne słowa osłona.
__________________ |
14-08-2021, 19:10 | #392 |
Reputacja: 1 | - Nie chce profesor powiedzieć swemu towarzyszowi, że chcemy tu coś schować? - Noemie przetarła zmęczoną twarz chustką. Łażenie po jaskiniach nie było czymś do czego była przyzwyczajona. No ale miejscówka i jej wydawała się być dobra. - Jak będzie trzeba to je przeniesiemy na kilka razy, trzeba by tylko się upewnić, że nikt tu za nami nie jechał i się o tym miejscu nie dowie. |
14-08-2021, 21:14 | #393 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 106 - 1940.VI.10; pn; południe; Tuluza Miejsce: Francja; pd Francja; Tuluza; hotel “Olimp” Warunki: wnętrze restauracji hotelowej, jasno, ciepło, gwar rozmów na zewnątrz jasno, pogodnie, powiew, umiarkowanie Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier) - Nie wiem jak wy ale ja będe wspominał ten wyjazd przez następny tydzień. Ale udało się! Wznieśmy za to toast! - profesor Joliot był najstarszy z całej czwórki jaka pracowała do wczoraj w jaskini ukrytej za wodospadem. Co prawda napracował się najmniej bo jakoś tak się składało, że pozostała trójka dawała mu nieco lżejsze prace jak noszenie urobku czy robienie kawy. Co pewnie drażniło dumę Francuza, zwłaszcza jak pracowała także o wiele od niego młodsza kobieta. No ale jednak zdawał sobie sprawę, że ci młodsi będą wydajniejsi od niego. A praca okazała się cięższa nawet niż chyba Tristan przypuszczał. Zwłaszcza po tym jak Noemie wpadła na pomysł aby nie zakopać wszystkiego w jednym miejscu co oznaczało wykopanie więcej niż jednej dziury. Właściwie wykucie. To kucie kilofami skały okazało się wyczerpującym zadaniem. Ciężką, fizyczną harówą. Zwłaszcza, że w jaskini było wilgotno i wydawało się, że ta wilgoć razem z potem skrapla się na skórze tworzac nieprzyjemną, śliską warstwę. W połączeniu z kurzem i grudkami ziemi i okruchami skały było to dodatkowo przykre i niewygodne. Zwłaszcza, że bytowali przy jaskini więc nawet wykąpać się za bardzo nie było jak. Ale nikt nie marudził zdając sobie sprawę z ważkości zadania jakim się zajmowali. Oraz mając w perspektywie, że to tylko jeszcze dzień i koniec. Będzie można wrócić do cywilizacji. Okazało się jednak że zeszło im z tymi kilofami i dziurami cały weekend. Tak naprawdę skończyli w niedzielę wieczorem. Jeszcze było widno ale wszyscy byli zmęczeni i brudni. Noemie zdecydowała, że spędzą tu kolejną noc i rano wrócą do Tuluzy jak cywilizowani ludzie. Te dwie noce też dały im się we znaki. Obyli się bez namiotów bo Tristan zapewniał, że jaskinia to najlepszy namiot chroniący przed deszczem i wiatrem. Przy ognisku opowiadał jak to tutaj, niedaleko w tych Pirenejach odkryto malunki naskalne ludzi pierwotnych. Właśnie w podobnej jaskini do tej w jakiej teraz byli. Spali więc na samych kocach jakie razem z jedzeniem udało im się dokupić w wiosce. Ale nawet trzy koce położone na skale i śpiwór nie pozwalały zlikwidować twardości i niewygody spania na gołej skale. Zwłaszcza rano dało się odczuć to zesztywnienie całego ciała zwłaszcza w połączeniu z całym dniem ciężkiej, fizycznej harówy. No ale koniec końców wczoraj wieczorem kanistry zostały zakopane a dziś rano cała czwórka chociaż z zakwasami to wstała i pożegnała się z wodospadem kryjącym najcenniejszą obecnie jaskinię we Francji. Z półtorej godziny później już wjeżdżali do Tuluzy gdzie znów zameldowali się w hotelu “Olimp”. I wreszcie znów mogli wziąć kąpiel, ubrać się w czyste ubrania i zjeść obiad przy czystym obrusie podanym na ładnych, czystych talerzach. Siedzieli wśród innych hotelowych gości. Tu też było gwarno i część z nich to pewnie byli uchodźcy z północy. Humory chyba dopisywały wszystkim. Przynajmniej póki nie przeczytali w gazecie co się działo na froncie. A nie działo się dobrze. Na północy wojska niemieckie przełamały francuską obronę i sunęły na południe. Podobno byli już niecałe 100 kilometrów od Paryża! Po wycofaniu się ostatnich sił alianckich z Narviku a generał Dietl ponownie zajął miasto i salutował tam niemieckiej fladze. Norwegia dzisiaj skapitulowała ostatecznie wpadając w niemieckie ręce. A na domiar złego Mussolini dołączył do wojny po stronie Hitlera. Nie było więc powodów do radości, wszystko zaczynało się chwiać i walić. - Może być nam trudno wygrać tą wojnę. - powiedział Tristan odkładając zmęczonym ruchem gazetę na stół. - Dobrze, że udało nam się z tą jaskinią. Niemcom na pewno nie przyjdzie do głowy szukać właśnie tam. - Frederic cmoknął z niezadowolenia. Ale próbował znaleźć jakieś pozytywy w tej sytuacji. Była nadzieja, że skoro udało im się ukryć ciężką wodę to chociaż jej Niemcy nie zdobędą nawet jeśli mieliby pokonać Francję. Na co się zanosiło coraz bardziej. - Miło was było poznać. Gdybyście mnie jeszcze potrzebowali to wiecie gdzie mnie szukać. I zapraszam na wspólną wspinaczkę jak ta zawierucha się skończy! Alpy i Pireneje są piękne o każdej porze roku! - młodszy z chemików uśmiechnął się i pożegnał każdego z pozostałej trójki. Uściskali się, poklepali po ramieniu i uścisnęli dłonie. A potem wyszedł mijając w przejściu granatowego policjanta jaki dla odmiany wchodził do wewnątrz. A za nim trzech innych. Rozeszli się pomiędzy stołami rozglądając się po gościach jakby sprawdzając kto tu jest. Gdzieś tam z sali Noemie wyłapała waloński akcent. Możliwe, że wśród tych gości ktoś też pochodził z Belgii. - A wy jak się czujecie? Dacie radę wrócić do Clermont czy wolicie jeszcze odpocząć? W razie potrzeby mogę być kierowcą. - Frederic usiadł z powrotem po odejściu młodszego i żwawszego kolegi. Zdawał sobie sprawę, że po dwóch dniach ciężkich robót kilofem pozostała dwójka jest pewnie bardziej zmęczona od niego. Dlatego zaoferował się w roli kierowcy. Ale czekał co powiedzą agenci. Ci faktycznie czuli to machanie kilofami. I pomysł aby odpocząć choćby leżąc na tylnej kanapie samochodu wydawał się kuszący. Naukowiec spojrzał na jednego z policjantów jaki zbliżał się do ich stolika bo wyglądało jakby teraz była ich kolej na to oglądanie przez władze. Kilka kroków za nim szedł jego kolega co lustrował gości po drugiej stronie stolikowej alei. - Przepraszam czy mogę prosić pańskie dokumenty? - policjant zatrzymał się przy ich stoliki i grzecznie zwrócił się do Joliota. Profesor trochę się zdziwił ale sięgnął do kieszeni i wyjął swój dowód podając go policjantowi. Ten wlepił w nie wzrok a w międzyczasie ten kolega co szedł zanim zatrzymał się przy nim też spoglądając na ten dokument i na trójkę siedzących przy stole klientów. Agenci dostrzegli, że położył dłonie na biodrach. A przy okazji miał dłoń w pobliżu swojej kabury. A kaburę miał odpiętą chociaż jeszcze zamkniętą. Druga para policjantów jakoś tak się złożyło, że była z drugiej strony alejki ze trzy stoły dalej. I też obserwowała swoich kolegów. Wydawało się to naturalne skoro ci sprawdzali komuś dokumenty. Ale jednocześnie byli tak jakby chcieli odciąć drogę ucieczki przez główne wejście jakim niedawno sami weszli do restauracji. Jeden z nich spojrzał w stronę Noemie a gdy spotkali się spojrzeniem szybko spojrzał gdzieś indziej. - Frederic Joliot? - przeczytał żandarm w stopniu sierżanta i chyba porównywał zdjęcie w dokumencie z twarzą jaką widział na żywo. - Tak. Coś nie tak? - naukowiec potwierdził swoje dane i pytał raczej naturalnym tonem jaki ludzie mają gdy nie wiedzą jeszcze dlaczego wzbudzili zainteresowanie stójkowego.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
20-08-2021, 09:30 | #394 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Franek z ulgą wyprostował się. Krzyż bolał go niemiłosiernie, był cały mokry od potu, ale zadowolony. Już dawno nie miał okazji poczuć tej miłej satysfakcji po ciężkiej, fizycznej harówie. Ćwiczenia na poligonie takich nie dawały, a jego późniejsza kariera wojskowa ograniczyła nawet to. Pamięcią sięgnął więc aż do czasów dziecięcych i wakacji spędzanych u dziadków na wsi kilkadziesiąt kilometrów od Poznania, gdzie zawsze znalazło się coś do zrobienia. Najbardziej lubił okres żniw. Wtedy wieczorem padał ze zmęczenia na łóżko, a zasypiał chyba jeszcze zanim głowa dotknęła poduszki.
__________________ |
21-08-2021, 20:45 | #395 |
Reputacja: 1 | Noemie z ulgą łapała oddech po pracy, której doświadczyła w ostatnich dniach. Niby fizyczne zajęcia nie były dla niej niczym nowym, a jednak… cieszyło ją wygodne krzesełko i kawa w restauracji. Cieszyły niemal tak bardzo jak niepokoiła ta ilość policji. Widząc jak jeden z policjantów legitymuje profesora, wysunęła w jego kierunku swoją książeczkę wojskową. |
22-08-2021, 01:15 | #396 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 107 - 1940.VI.10; pn; południe; Tuluza Czas: 1940.VI.10; pn; południe; godz. 11:55 Miejsce: Francja; pd Francja; Tuluza; hotel “Olimp” Warunki: wnętrze restauracji hotelowej, jasno, ciepło, gwar rozmów na zewnątrz jasno, pogodnie, powiew, umiarkowanie Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier) Spokojna i gwarna dotąd atmosfera w hotelowej restauracji została nagle przerwana przez interwencję policjantów. Co prawda wszyscy pewnie zauważyli, że czterech mundurowych weszło do środka i rozglądają się jakby kogoś albo czegoś szukali ale w tych wojennych czasach zdarzały się o wiele gorsze rzeczy więc ludzie dość szybko przeszli nad tym do porządku dziennego. Zerkali na nich gdy któryś z policjantów ich mijał ale gdy minął wracali do swoich spraw. Nawet gdy jeden z nich poprosił dość wysokiego i dystyngowanego mężczyznę o dokumenty to nie zwróciło to większej uwagi gości niż zwykła, nieco wścibska ciekawość czy coś się zacznie dziać, czy ten legitymowany czymś podpadł czy to może tylko rutynowa kontrola i nie ma czego oglądać. Więc nagłe krzyki spokojnych dotąd policjantów zaskoczyły chyba wszystkich gości. Najbardziej zaskoczony był chyba sam Joliot. Ten policjant co sprawdzał jego dokumenty pokiwał głową, trzepnął jeszcze kilka razy dokumentami profesora o dłoń ale wyciągnął ją jakby chciał mu je oddać. Ale gdy fizyk nuklearny sięgnął po nie dłonią żandarm niespodziewanie złapał go za nadgarstek i szarpnął brutalnie do siebie. - Policja! Aresztować ich! - krzyknął na swoich ludzi a sam złapał kompletnie zaskoczonego Frederika. Ten gliniarz który stał przy nim sięgnął po pistolet i wycelował go w dwójkę agentów. Podobnie jak jego dwaj koledzy kilka stolików dalej. Ludzie słysząc te krzyki i widząc wyciągnięte gnaty sami zaczęli krzyczeć. - Niech nikt się nie rusza! Wszyscy mają zostać na swoich miejscach! - krzyczał ten starszy z gliniarzy który stał trochę dalej ale nadal celował z kolegami do dwójki jaka została przy stole. - Panie profesorze! Niech pan się nie boi! Już jest pan bezpieczny, uratujemy pana! - sierżant jaki złapał profesora prowadził go szybkim krokiem pomiędzy stołami. Ale nie chcąc wchodzić pod lufy swoim kolegom musieli iść na okrągło. - Co?! - Frederik wciąż nie mógł wyjść z szoku. Chociaż był z pół głowy wyższy od policjanta jaki go prowadził dał mu się prowadzić jak dziecko. - Tak, niech pan już się nie boi, może im się udało porwać pana z zaskoczenia ale teraz już pana uwolniliśmy a oni trafią do ciupy! - sierżant kiwał głową i mówił z mściwą satysfakcją jakby udało mu się oswobodzić francuskiego bohatera narodowego z rąk porywaczy. Do Joliota też to chyba wreszcie dotarło bo wreszcie zaczął działać. - Nonsens! Co też pan opowiada! Nikt mnie nie porwał! Sam z nimi wsiadłem! - profesor odzyskał głos i zaprotestował stanowczym głosem. - Nie, spokojnie panie profesorze. My wszystko wiemy. Porwali pańską żonę na zakładnika ale to też się tym zajmiemy a na razie niech pan się nie obawia. Teraz może nam pan powiedzieć prawdę. Pojedziemy do komisariatu. - już zdążyli obejść większość sali i zbliżali się do wyjścia.Wyglądało jakby sierżantowi bardzo zależało na wyprowadzeniu profesora z dala od niebezpieczeństwa bo cały czas nerwowo zerkał na sytuację przy stole. - Co?! Co pan mówi!? Irene została porwana?! Puść mnie pan wreszcie! - wieść o porwanej żonie wytrąciła chemika z równowagi bo ze złością wyrwał się policjantowi. Ten nie spodziewał się takiego ruchu z jego strony i puścił go. A w efekcie obaj się zatrzymali. - No tak. Przecież pana zmusili do współpracy i dlatego pan z nimi wsiadł. Ale prosze się nie martwić, już jest pan wolny. A jak pojedziemy do komisariatu to będziemy mogli się zastanowić jak uwolnić pańską żonę. - policjant chyba był zaskoczony reakcją naukowca bo zaczął mówić wolniej jakby sądził, że ten wciąż jest w szoku czy coś podobnego. Ale dalej mówił pewnym siebie głosem. Co spowodowało, że ten się na moment zawahał. - Nikt mnie nie porwał panie oficerze. Sam z nimi wsiadłem. A jak coś się stało mojej Irene to… - Joliot mówił zdecydowanym chociaz zdenerwowanym głosem. Zaciął się gdy pewnie przyszło mu na myśl, że jego żonie naprawdę ktoś, mógł zrobić coś złego. Sierżant patrzył na niego sceptycznie. Jego koledzy wciąż celowali do pary siedzącej przy stole ale widać było, że nerwy mają napięte jak postronki tą przedłużającą się i niepewną sytuacją. W końcu Joliot nachylił się do sierżanta i powiedział coś do niego. Teraz ten zrobił naprawdę zdziwioną minę i spojrzał z niedowierzaniem na Noemie i Franciszka. Chwilę to trwało w końcu się na coś zdecydował. - Proszę tu poczekać profesorze. - poprosił go tak samo grzecznie jak na początku prosił go o okazanie dokumentów. Po czym przeszedł przez salę, minął swoich dwóch ludzi, coś im szepnął co sprawiło, że ci też spojrzeli na siebie chyba nie bardzo wiedząc co teraz o tym myśleć a sierżant znów wrócił do stolika dwójki agentów. - Pan profesor mówi, że macie jakieś dokumenty. Legitymacje. Czy mógłbym je zobaczyć? - zapytał dość grzecznie chociaż z wyraźną nutą podejrzliwości. Jakby niedowierzał w taką możliwość ale jednak na wszelki wypadek postanowił ją sprawdzić. Trudno było odmówić prośbie jak trzech jego kolegów wciąż celowało do pary siedzącej przy stole.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
27-08-2021, 19:56 | #397 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Franek nie miałby szans zareagować, nawet gdyby chciał. Koniec końców, nie wstał nawet z krzesła. Ograniczył się jedynie do chwycenia Belli za rękę, na wypadek gdyby znów postanowiła zignorować jego ostrzeżenie. Tym razem nie miał zamiaru dać jej się ruszyć. Trzy wycelowane w ich stronę pistolety nie dały wielkiego pola manewru.
__________________ |
28-08-2021, 08:41 | #398 |
Reputacja: 1 | Noemie spojrzała nieco zaskoczona na Franka, a dokładnie na jego dłoń. Chwilę trwała tak wsłuchując się w wymianę zdań nim jej wzrok potoczył się po celujących w nią policjantach. Niby… tylko trzech, ale nie widziała sensu na strzelaninę w tym miejscu. Tym bardziej że porwano żonę profesora. |
31-08-2021, 20:48 | #399 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 108 - 1940.VI.10; pn; południe; Tuluza Czas: 1940.VI.10; pn; południe; godz. 12:05 Miejsce: Francja; pd Francja; Tuluza; hotel “Olimp” Warunki: wnętrze restauracji hotelowej, jasno, ciepło, gwar rozmów na zewnątrz jasno, pogodnie, powiew, umiarkowanie Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier) - Tak, tak… - sierżant policji minę miał nie tęgą. Jakby ktoś mu nasypał piasku do misternego planu. Przeglądał jedną i drugą książeczkę po czym je zamykał, trzepał o otwartą dłoń i znów zaglądał do jednej lub drugiej. Studiował je bardzo pilnie ale bez specjalistycznego sprzętu to nawet agenci jacy ich używali pewnie by nie dali rozpoznać ich fałszerstwa. Ci po prostu wiedzieli, że są lipne. Ale wiedzieli też, że sprokurowali je najlepsi fachowcy i do tej pory sprawdzały się znakomicie. Pod tym względem najbardziej podatny na wykrycie wydawał się element ludzki czyli sami agenci jacy używali tych dokumentów. Nie mieli jednak wpływu na to co sobie pomyśli i postanowi ktoś kto czytał te dokumenty. Tak jak właśnie to robił sierżant Doiron gdy gorączkowo myślał co teraz powinien postąpić. Ta tłusta ryba jaką już złapał i trzymał nagle zaczęła mu się wymykać. A sława bohatera ratującego światowej sławy uczonego z opresji też jakby zrobiła się odleglejsza. - Dobrze. Nie ma co przedłużać sprawy. Wyjaśnimy to na komisariacie. Zatrzymam wasze legitymację. I proszę o oddanie broni. Pan profesor pojedzie z nami. A wy w drugim radiowozie. - w końcu wobec tak niejasnej i zagmatwanej sytuacji sierżant Doiron postanowił posłużyć się znajomymi procedurami oraz kompromisem. Brzmiało jakby zatrzymywał dwójkę podejrzanych do wyjaśnienia. Ale ich nie aresztował więc obyłoby się bez zakuwania w kajdanki. Nie krzyczał też na całą restaurację co wyczytał w legitymacjach. Jego ludzie wciąż trzymali pistolety w dłoniach ale z powodu przedłużającej się sytuacji już tak wyraźnie nie celowali do siedzącej przy stole dwójki. Nadal jednak mieli broń w pogotowiu. - Proszę się zgodzić. To na pewno jakieś nieporozumienie jakie da się łatwo wyjaśnić i pojedziemy dalej. A z komisariatu będę mógł zadzwonić do Irene. - Frederic odkąd dowiedział się o porwaniu żony zrobił się bardzo nerwowy. Miał najwięcej swobody bo policjanci raczej pilnowali dwójki przy stole ale jednak nie oddalał się a w końcu zdenerwowany przedłużającą się niepewną sytuacją podszedł do stolika z jakiego niedawno go tak bezceremonialnie ratowano i poprosił wszystkich o załagodzenie sporu.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
03-09-2021, 20:26 | #400 |
Reputacja: 1 | - Panowie… - Noemie obserwowała policjanta nieco zdziwiona. Nigdy nie widział książeczki wojskowej? - Właśnie informują mnie Panowie o porwaniu żony profesora, podczas gdy ja mam go ochraniać i każą mi oddać broń i się z nim rozdzielić. Może dla panów ma to sens ale dla mnie to niedorzeczne. |