Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2021, 13:24   #396
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; ulica Skrybów; dorożka, Pirora

- Panie Rainer jestem tak daleko od przejmowania się że aż trudno to opisać. - Pirora odpowiedziała rejentowi z uśmiechem całkowicie nie przejmując się cenami za kamienice jakie sprezentował jej prawnik.

- Najpierw zobaczmy czy uda stań kamienicy od środka jest nadal zadowalający a potem będziemy myśleć o kolejnych krokach. - Blondynka dodała myśląc czy zdoła potroić swój mały majątek w mniej niż trzy tygodnie. Pewnie czas się pójść i płaszczyć przed Versaną by wystawiła jej parę osób do tych jej szantaży. Jak i wysłać Jamesa z szlachcianką do tych hazardowych zakamarków. Być może Kamila i jej ojciec moli by za nią poręczyć… albo i całe kółko poetyckie.

Z zamyśleń rozproszył ją her Rainer pokazując żółtą kamienice. - No no, nie oszczędzali grosza widzę. Wygląda rzeczywiście imponująco i od razu odznacza się w okolicy. - Pochwaliła kamienice słynnych w mieście van Hansenów a potem gładko przeszła do tematu charytatywności i sierocińców. - Czy miasto posiada aktualnie dużo sierocińców?

- Sierocińców? - stateczny mężczyzna zmrużył oczy i pogłaskał się po swojej zadbanej brodzie gdy pewnie analizował sytuację. - Tak. W ogóle to są. Największy prowadzą Białe Gołębice. Jest też jeden w porcie dla sierot i półsierot po marynarzach. To na to składają się sami marynarze i co jakiś czas w świątyni Mannana sa datki na tą intencje. Akademia Morska na swój sposób też jest przytułkiem ale to raczej starsze dzieci co już umieją pisać. Takie przyuczenie. No ale czasem dla takiego synka kupca czy rzemieślnika no jest to jakaś furtka do kariery. Ale co tu ukrywać, na pewno jest znacznie mniej takich przytułków niż możliwości. - rejent w końcu opowiedział co nieco o tych kilku sierocińcach jakie były w mieście i to akurat aż tak nie różniło się od sytuacji w Avernheim. I pewnie gdzie indziej też. Tych sierot i półsierot zawsze było więcej niż tych co chcieli lub mogli się nimi zajmować.

- Mhmmm, przyznam że nie znajomość tutejszych zwyczajów jeśli chodzi o podejście do tego temu stawia mnie w pewnej utrudnione sytuacji. Najchętniej odbyłbym spotkanie z kimś w ratuszu kto wie na ten temat więcej i może powiedzieć co jest potrzebne aktualnie funkcjonującym ośrodkom i przejść do współpracy bezpośrednio z nimi. - Pirora zadumała się na chwilę. - Czy ma pan wiedzę na temat czy poza datkami i pracą samych Białych Gołębic ludzie z miasta pomagają czynnie sierotą?

- Nie, nie, nie, proszę się tym w tej chwili nie kłopotać. Teraz jedziemy obejrzeć kamienicę i negocjować cenę. A resztą zajmiemy się później. To nie jest sprawa na dzisiaj, myślę, że w nadchodzących dnia uda się pogłębić ten temat lepiej. Sierociniec w tej kamienicy to oryginalny zapis a testamencie pana Augustusa no ale gdyby tak dosłownie to traktować to kupno tej posesji na cele mieszkaniowe byłoby bez sensu. Zakładam, że i Marcelus i w ratuszu też zdają sobie z tego sprawę dlatego powinna być pewna tolerancja w tej materii i pole do negocjacji. - rejent pokręcił głową i uniósł dłonie w obronnym geście aby sprostować tą sprawę charytatywności. Przejeżdżali właśnie przez środek Placu Targowego. Ale, że nie był to Marktag to dało się spokojnie przejechać.

- Skoro pan tak uważa wstrzymamy się jeszcze z sprawami pomocy sierocińcom i ich wychowankom. O już jesteśmy - malarka rozpoznała ulicę Bursztynową a chwile później dorożka zatrzymała się przed numerem siedemnacie James wyszedł pierwszy pomagając wyjści kobietą. Pan Reiner nie potrzebował pomocy. Przed wejściem do kamienicy stał też Mathias.

- Ach i jest i on mój tajny szukacz dziury w całym. - Pirora powitała tajemnica uśmiechem i podała mu dłoń do ucałowania jak przewidywała to etykieta.

- A witam cię moja droga. Piękny dzień na oglądanie ruder, nieprawdaż? - Mathiasowi nie zbywało na bezczelności w każdej postaci. Od uśmiechu po ton. A nawet pozycję bo się przywitał jakby byli parą albo przynajmniej bliskimi przyjaciółmi co znają się szmat czasu. Z panami przywitał się o wiele skromniej.

- O. Jedzie Marcelus. On ma klucze. - rejent pokiwał głową widząc, że od strony placu zajechała druga dorożka. Wysiadł z niej wąsaty jegomość w podobnym mu wieku. Uśmiechnęli się do siebie, podali dłonie, przywitali się i widać było, że nie spotykają się pierwszy raz i okazują sobie koleżeńską sympatię.

- To poznajcie się moi państwo. To jest panienka Pirora van Dyke, potencjalna klientka tej nieruchomości. Kawaler Mathias. A to Marcelus, rejent z zachodniej dzielnicy. Reprezentuje ratusz. - nastąpiło oficjalne poznanie się i przywitanie. Wreszcie jakiś odźwierny z kluczami podszedł do frontowych drzwi. A szukanie odpowiedniego klucza i gmeranie w zamku chyba zajęło mu więcej czasu niż Łasicy otwarcie ich wytrychami. No i nie pukał. Ale dom przecież powinien być pusty.

- No to zacznijmy! - powiedział wesoło Marcelus i zaprosił gestem gości do środka. I zaczęło się zwiedzanie tej kamienicy. Pirora już to wszystko widziała wcześniej podczas swojego włamu z niebieskowłosą koleżanką. Więc wiedziała mniej więcej czego się spodziewać. Wnętrze wydawało się nienaruszone od ich ostatniej wizyty. No i teraz po kolei obchodzili pomieszczenia od piwnic po strych a Marcelus co chwila coś notował w swoim brulionie.

Szlachcianka umiejętnie wykorzystywała nabyta wcześniej wiedzę by dopytać się w każdym pomieszczeniu w każdy “przypadkiem” zauważony niezręczny dla sprzedawcy detal jednocześnie nie ukrywanie swojej ekscytacje przy bardziej imponujących pokojach. Van Dake miała trzy tajne bronie.

Po pierwsze Irina i jej nieme komentarze w kuchni i spiżarni na temat kominów i kuchni, braku wyposażenia. Co oczywiście szlachcianka i nie omieszkała przetłumaczyć. A Mathias to podkręcił jak to tylko on potrafił.

Po drugie brak schodów i zbutwiałe belki w tajnym przejściu z łaźni służby do łaźni gościnnej.
Które Pirora miałą zamiar teatralni wykorzystać z pomocą Matiasa. Więc kiedy byli przechodzili z pokoju do pokoju pozwoliła sobie na cichą wymianę zdań.

- Herr Lange wrócił do was cały mam nadzieje? - zagadala najpierw pytając o swojego najemnika.

- Ano wrócił. Puszył się jak paw. Jest wtedy nieznośny. Ale chyba coś mu się zaczęło troić w oczach bo mówił coś o trzech dziewuszkach a przecież było was u nas dwie. - porucznik legionistów pokręcił głową ze zdegustowania na poranne maniery swojego dowódcy i kolegi. I chyba miał “troszkę” wątpliwości co do jego porannych zeznań skoro na własne oczy widział wczoraj Pirorę i Łasicę a ten tu rano opowiadał, że było ich trzy. Ale na dłuższą wymianę zdań nie mieli już okazji bo dołączyli do pozostałych dwóch towarzyszy.

- Znaleźliśmy nową koleżankę w ostatniej chwili. - Wyjaśniła Pirora posyłając Mathiasowi uśmiech potwierdzający ‘przechwałki’ her Lange. Trwało to moment bo musieli zająć się dalsza częścią sprawdzania czyli ostanim piętrem.

Po trzecie, “szczury”. A dokładniej szczury w materacu, w wcześniejszych pokojach nie omieszkali zwrócić uwagi na szczurze i mysie bobki. No i charakterystyczny zapach gryzoniowi uryny. Ale Avelradka wiedziała, że fala uciekających szczurów to jedna z większych kart przetargowych. Pirorze gryzonie nie były obce, co parę lat w Averlandzie następowały dość duże infestacje tych szkodników więc po pierwsze się ich nie bała bo drugie wiedziała jakich argumentów użyć by przedstawić sprawę na poważniejsza niż jest.

- Czy ten materac się poruszył? - Zastanowiła się na głos Pirora a potem dała Jamesowi znak by wbił szpadę w materac. Po chwili stado spanikowanych szczurów zaczęło wydostawać się z wielkiego łoża na podłogę i rozbiegać się po kątach. Pirrora i Irina zrobiły trzy kroki do tyłu pod ścianę. Podnosząc lekko suknie w górę by żaden gryzoń nie wpadł w panice na pomysł by wspiąć się na ludzi. No i łatwiej było by nadepnąć na takiego w ostateczności.
- Ech straszne taka ilość w jednym materacu na pewno jest też ich pełno w ścianach.- Powiedział z lekkim zaniepokojeniem dając Mathiasowi znak by zaczął swoją magię.

- Proszę panią, szczury są w każdym domu. To normalne. - Marcelus pokiwał głową z dobrotliwym uśmiechem. Miał sporo racji. Te małe szkodniki były powszechne w miastach. Chociaż zwykle ograniczały się do życia w jakichś spokojnych i mniej uczęszczanych zakamarkach.

- Ale nie takie! - legionista wybuchnął pretensją wskazując na uciekające przy ścianie szczury jakby było w nich coś wyjątkowo złowieszczego. Chociaż na oko Pirory wyglądały jak zwykłe szczury. Z drugiej strony były w ruchu to trudno było im się przyjrzeć dokładniej.

- Czyli jakie? - wysłannik ratusza próbował przez okulary zogniskować wzrok na spłoszonym gryzoniu. Widząc to Mathias wyjął zza pasa nóż, uniósł go do tyłu, mierzył chwilę po czym cisnął go przez pokój. Rozległ się stuk, pisk i coś tam się zakotłowało pod ścianą. Gryzoń przewrócił się i przebierał łapkami. Pozostałe dwa bez żalu zostawiły rannego kamrata ratując własne życie. Porucznik zaś szybko podszedł do ściany, schylił się po nóż i jeszcze raz dźgnął gryzonia. Tym razem bezlitośnie nabijając go na ostrze. Po czym wrócił do obu rejentów i zademonstrował im go z bliska.

- O takie. - powiedział z mściwą satysfakcją dyndając krwawiącym i jeszcze dogorywającym szczurem przed twarzą Marcelusa. Łysy rejent chyba nie spodziewał się takiego zagrania bo odruchowo cofnął się o krok i spojrzał na siebie czy nic go nie ochlapało. Heinz też chyba nie był przyzwyczajony do takich numerów bo patrzył na to wszystko z szeroko otwartymi oczami.

- Ja znam takie szczury. Przyłażą ze statków. Żrą drewno jak głupie i plenią się jeszcze bardziej. Trudno je wytępić trzeba ściągnąć Tileańczyka. - mówił płynnie jakby już wielokrotnie miał do czynienia z takimi przypadkami.

- Tileańczyka? - niepewnie zapytał łysy rejent chyba obawiając się czy ten krewki porucznik znów do niego nie podejdzie z tą szczurzą padliną. Ten jednak nie miał takiego zamiaru.

- Tak, Tileańczyka. Tileańczycy znają się na szczurach. Wiedzą jak sobie z nimi radzić. To trzeba takiego z fujarą. On z nimi zagra jak trzeba. No chyba, ze ratusz ma takiego Tileańca z dobrą fujarą? No to wtedy byśmy byli uratowani. - Mathias widocznie nie na darmo był prawą reką Lange i to tym od gadania. Nawijał bez mrugnięcia okiem jakby szczerze chciał pomóc z tymi szczurami. No ale obaj rejenci spojrzeli na siebie i zaczerwienili się nieco na ten dwuznaczny język legionisty. Ale pokręcili głowami, że ratusz nie dysponuje “Tileańcem z dobrą fujarą”.

- Aha. No to trzeba będzie sprowadzić. No ale teraz zima no a to kosztuje. Weź tu wyślij teraz statek na południe. Jakie to pieniądze! No a ile czasu by trzeba czekać a ty chyba nie każemy panience czekać na taką dobrą fujarę panowie co? Przecież widzicie, że jest jej potrzebna. Sami widzicie co tu się dzieje. - Mathias gadał zupełnie jakby był kompletnie nieświadom jak można zrozumieć te jego aluzje. Za to obaj starsi panowie widocznie zrozumieli bo poczerwienieli jeszcze bardziej niż przed chwilą. Milczeli w zakłopotaniu po czym Marcelus wreszcie odchrząknął.

- No tak. To może być pewien kłopot. A jak miał pan już kontakt z tymi szczurami to jak sobie z nimi radziliście? Bo coś takiego zdaje się pan mówił. - przypomniał mu wysłannik ratusza próbując jak najszybciej wyjść z tej niezręcznej sytuacji.

- Ano tak, tak. No mam takiego jedną znajomą, to jest specjalistka od dobrych, tileańskich fujar. Brała nauki u najlepszych. No zwykle sobie radziła ale tu jest poważna sytuacja no nie wiem jak będzie ale sami panowie rozumieją, że wynajęcie specjalistki tej klasy to będzie drogo kosztować panienkę Pirorę gdyby sie zdecydowała na kupno tej ruiny. - wygadany porucznik nie dał innym dojść do słowa aż nie skończył wskazując dłonią najpierw na stojącą obok blondynkę a potem obiema dłońmi na tą ruinę w jakiej się znajdowali.

- Tak, tak, tak, oczywiście proszę pana, rozumiemy to. - łysy rejent szybko pokiwał głową jakby chciał jak najszybciej przerwać ten potok zanim poczerwienieje aż po samą łysinę.

- Cieszy mnie to. Ona mi zawsze tłumaczyła, że z tymi fujarami to najważniejsza jest praca ustami i językiem. Oraz idealnie się trzeba zgrać z ruchami palców. - Mathias wydawał się gadać jakby był jakimś wiejskim głupkiem co gada jak najęty kompletnie nie zdając sobie sprawy jak to mogą usłyszeć i zrozumieć ci co głupkami nie są.

- Tak, rozumiemy pana! Niech pan już skończy! - Marcelus przerwał mu podnoszac głos i przeczesując palcami swoją łysinę dla uspokojenie skołatanych nerwów. Mathias wyczuł moment, że lepiej nie przeciągać już struny bo uśmiechnął się grzecznie dając znać, że już skończył.

- Tak… No cóż… Skoro ta sprawa z tymi szczurami rzeczywiście jest taka… - człowiek ratusza zaczął gdy odzyskał głos ale urwał szukając słowa jakby obawiał się, że porucznika znów to sprowokuje do potoku słów.

- Skomplikowana. - uprzejmie podpowiedział mu kolega po fachu. Co ten przyjął z wdzięcznością.

- Właśnie! No to cóż, skoro panienka miałaby ponieść takie koszty no może rzeczywiście nieco obniżymy cenę o te koszty. - powiedział dając znak, że może mieć to na uwadze przy ostatecznej wycenie tej kamienicy. Mathias spojrzał triumfująco na Averlandkę i posłał jej oczko.

- A jeszcze tamte schody. - przypomniał Rainer pokazując na korytarz gdzie w końcu były te nieco zdekompletowane schody.

- No tak, te schody, też na to możemy trochę opuścić. Ale w mieście mamy mnóstwo cieśli i stolarzy to na pewno będzie można wybrać najlepszych w najlepszej cenie. Z drewnem u nas to żaden kłopot. - przyznał łysy wąsacz zgadzając się na upust z tej okazji. No ale braki umeblowania czy wyposażenia kuchni to już nie uznał. To był majątek ruchomy i już nie wpływało w zasięg jego zainteresowania i ceny. Poza tym może brakowało garnków czy patelni no ale chociaż zakurzone i poprzewracane to jednak sporo stołów, szaf, krzeseł było. Jakby ktoś się uparł można by było wprowadzać się teraz. Tylko trzeba by posprzątać oczywiście ale jako całość budynek był w całkiem dobrym stanie.

- No na pewno zawsze jest lepiej dla miasta z ekonomicznego punktu widzenia jak pieniądze idą do lokalnych interesów a nie gdzieś poza. - Pirora przyznała ni to do siebie ni to reszty. O stwierdzenie oczywistości. - Rozumiem, że został jeszcze ostatnie dwa pokoje i spotkanie tutaj kończymy. - Kiedy przemieszczali się do kolejnych dwóch pokojów znowu odezwała się do Mathiasa. - Piękne zagranie, jak się uda może zostanie mi na parę beczek piwa dla was jak przyjdziecie na tańce z szczurami. - Powiedziała cicho.

- I nie zapomnij o dobrych, tileańskich fujarach. Pamiętaj, to symfonia współpracy ust, palców i języka. - odparł jej cicho ironicznie uśmiechnięty porucznik i wydawał się być w świetnym humorze. Ale musieli iść dalej chociaż już niewiele im zostało do oglądania. Jak wyszli na strych panowie się troszkę zdziwili jak odkryli na zakurzonej podłodze ślady. Bose jakby ktoś tu biegał bez butów no i butów z wyraźnie zaznaczonym obcasem co sugerowało jakiś kobiecy trzewik. Akurat Pirora mogła wyjaśnić tą zagwostkę bo przecież gdzieś tu na strychu raziła klapsami Łasicę z widokiem na zaśnieżone dachy. Ale jej dzisiejsi towarzysze o tym nie wiedzieli więc uznali, że to pewnie jacyś przygodni szabrownicy. Tylko nie bardzo mogli zrozumieć dlaczego zdejmowali buty.

- No sami panowie widzą, łazi tu kto chce no jak tu taka młoda panienka ma się czuć bezpiecznie sama. - Mathias znalazł w tym jednak okazję aby znów wykazać jak ten budynek jest zaniedbany i kiepsko chroniony. Ale wreszcie zeszli na dół i znów znaleźli się na parterze. Obchód budynku się skończył i czas było na jakieś podsumowanie. Marcelus zerkał do swojego brulionu na notatki jakie sporządził w ciągu tych kilku pacierzy zwiedzania kamienicy zmarłego pana Augustusa. Zastanawiał się sporo stukając piórem o papier. Ale wreszcie wydał werdykt.

- No tak, przyznam, że budynek może rzeczywiście wymaga troszkę większych remontów niż to wyglądało z początku. Myślę, że można uznać, że koszty jakie zostaną poniesione mogą nieco obniżyć początkową wartość nieruchomości. No ale skoro panienka van Dyke mimo to zdecydowałaby się ją nabyć w najbliższym czasie a w końcu jest to nieruchomość w samym centrum no to możemy obniżyć tą wartość. - powiedział zerkając na pozostałą trójkę. Dokończył szybko jakby chciał uprzedzić słowa porucznika gdyby tego znów naszło na gadki o szczurach i fujarach. W końcu zgodził się na obniżenie początkowej wartości o prawie ⅓.

- Oczywiście panienka ma czas do namysłu. Ja w ciągu paru dni będę musiał zdać raport ze swojej wyceny w ratuszu. No a resztę to chyba kolega Heinz chętnie wyjaśni. Chyba, że jest coś co by panienka chciała zapytać. - łysy, wąsaty rejent widocznie był gotów zakończyć ten obchód. Reiner pokiwał swoją głową na znak, że jest do dyspozycji swojej klientki z tymi pytaniami i poradami. Ale spotkanie wydawało się dobiegać końca. *

- Ach nie chce już panów trzymać na pewno macie jeszcze inne sprawy do załatwienia. Bardzo dziękuje mosci panowie że poświęciliście dla mnie dzisiaj swój czas. Panie Rainer wydaje mi się, że możemy postępować z dalszą papierologią którą zostawiam panu. Prosze mnie informować na bierząco. - Powiedziała blondyneczka jednocześnie żegnając się ze swoim prawnikiem i pracownikiem ratusza.

- Tak, proszę się spodziewać wiadomości ode mnie w ciągu najbliższych paru dni. Bardzo możliwe też, że coś z ratusza do pani przyślą. A póki co miłego dnia życzę. - Marcelus pożegnał się grzecznie, skłonił się, uściskał jeszcze dłoń obu mężczyznom po czym wsiadł do swojej dorożki i odjechał. Heinz dyskretnie oddalił się wracajac do tej jaką przyjechali tu z jego biura pozwalając aby młoda para miała czas i okazję się rozmówić na koniec tej wizyty.

- No panie poruczniku już wiem dlaczego herr Lange cię trzyma. - Zaśmiała się podchodząc na ostatnie parę zdań z Mathiasem. Zaprosiłabym cię w podziękowaniu na piwo ale Dirk wspominał, że masz być na czas w gdzieś indziej.

- Widzisz ile pieniędzy dla ciebie dzisiaj zarobiłem? Chyba zasługuję na coś więcej niż tam jakieś nędzne piwo czy dwa? - porucznik był bezczelny do końca. I nie zapomniał przypomnieć kobiecie jaki jest sprytny i wyjątkowy. A ton i spojrzenie dość jednoznacznie sugerowały, że w tej euforii po właśnie odniesionym zwycięstwie miałby ochotę na coś więcej niż tylko piwo z Pirorą.

- To gdzie i kiedy opijamy twoją nową hacjendę? - zapytał jakby to była tylko formalność na takie spotkanie.

- Oficjalnie jak tylko dostanę klucze w kamienicy, Tileańczycy pozbywają się szczurów fujarkami a Averlandczycy robią przyjęcia by tupaniem wypłoszyć z domu jak największą liczbę. Albo podpalamy budynek jak nie widzimy ratunku dla niego, choć to głównie w czasie plag szczurów, wątpie by się ona zdarzały na północy nikt nie robi takich zbiorów jak moje księstwo. - Zaśmiała się szlachcianka.

- Co do specjalnych podziękowań… daj mi parę dni coś wymyślę. Choć raczej pogódź się na towarzystwo herr Lange w końcu to on mi cię wypożyczył. - Blondynka dodała kokieteryjnie i pocałowała porucznika w policzek. - Może dołączą do nas moje koleżanki na pewno je polubisz większość jest w twoich gustach.

- Naprawdę? A umieją zadbać o dobre, tileańskie fujary? - Mathias wydawał się usatysfakcjonowany taką obietnicą wspólnego spotkania w najbliższej przyszłości. A wzmianka, że mogą tam być jakieś fajne koleżanki rozmówczyni całkiem go zaciekawiła.

- Ach o to będziesz musiał sam się przekonać już kiedy do tego dojdzie. A wy co dzisiaj wyprawiacie że cię ciągną po jakiś ważnych zadaniach? - Zagadała niby w pogawędce, James i Irina zbliżali się do dorożki, więc nie słyszeli dalszej części rozmowy.

- Interesy moja droga. No i właściwie ja też muszę lecieć. Dirk się strasznie gubi jak mnie nie ma w pobliżu, muszę go pilnować aby znów nie palnął jakiegoś głupstwa. - Mathias uśmiechnął się z łobuzerskim uśmiechem amanta z powieści. Ujął zgrabnie dłoń szlachcianki, pocałował ją na pożegnanie po czym odwrócił się i ruszył przez rozchodzony śnieg zalegający na ulicy.

~A niech to! ~ Dziewczyna trochę zgrzytnęła zębami na ten brak informacji. Idąc do dorożki, teraz musiała jechać do swojej medyczki.

---

Mecha 64

Pirora; targowanie się o Bursztynową 17; (OGŁ + Targowanie vs OGŁ + Targowanie); 65+10+20+10-15=90 vs 50+20+20-10=80; 50+90-80=60; rzut: 1k100:8; 60-8=52 > du.suk = obniżka ceny o 30% (9000-30%=6300 PZ)

 
Obca jest offline