Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-08-2021, 10:57   #391
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Festag; wieczór; Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Dwa Kufle”, Pirora, Łasica

Obie kobiety weszły do karczmy w dobrych nastrojach i zajęły najbliższy wolny stolik. Blondynka w przebraniu rozejrzała się za znajomymi twarzami. Kelnerka przyjęła zamówienie na dwa grzane piwa.
- Popatrzmy kogo tutaj mamy. - Pirora powiedziała.

No to popatrzyły. Tutaj klientela była o wiele mniej liczna niż w “Mewie” za to o wiele bardziej dystyngowana. Było też spokojniej, nikt nie śpiewał ulicznych piosenek a i przekleństwa dało się słyszeć o wiele rzadziej.

- Nie widzę żadnej elfki. Zresztą niziołki też nie. Tam siedzi jeden ale to facet. - Łasica co prawda nie znała nowych koleżanek Pirory no ale, że nie należały do rasy ludzkiej to bardzo pomagało je odnaleźć w miejscu gdzie dominowali ludzie. A tutaj, na głównej sali tej tawerny jakoś ani Złotowłosej ani Miodowej nie było widać. No ale była nadzieja, że chociaż Alanę da się sprawdzić w jej pokoju na górze.

- Mhmm, dobra, to dopijam piwo i lecimy do “Bryzy”. A propos elfów i szemranych typów słyszałaś o najemniczce zwanej Czarna Talarią? - malarka zapytała i opowiedziała kultystce o elfiej najemniczce która zapewne jest też zabójczynią do wynajęcia. Pominęła informace o tym kto by chciał ją spotkać.

- No szkoda, szkoda… Strasznie byłam ciekawa tych twoich nowych dziewczyn… - włamywaczka rozejrzała się jeszcze raz po głównej sali ale jakoś odkąd przysiadły na chwilę przy grzańcu przyjemnie rozgrzewającym gardło i ciało to jakoś stan elfek i niziołek się nie zmienił odkąd tu weszły.

- No nic. Może następnym razem. - westchnęła robiąc dobrą minę do kiepskich kart jakie wypadły jej w tym rozdaniu. Nawet nie kończyła swojego kufla tylko trzepnęła w ramię sąsiadkę dając jej znać, że czas zwijać żagle z tej przystani.

- A Talaria tak, to jej się szuka jak chcesz komuś zgasić świeczkę. Chcesz komuś zgasić świeczkę? - zapytała gdy znów siedziały obok siebie w ciemnym i zimnym pudle dorożki. Dziewczyna z ferajny dała znać woźnicy aby wiózł je do “Bryzy”.

- Ja?! No za kogo ty mnie masz? Jestem zbyt przyjazna by komuś zagrażać… choć słyszałam plotki że jak jej wpadniesz w oko to ledwo żywą wyjdziesz z sypialni. - Pirora dodała już karecie. - Powiedzmy, że te plotki brzmiały interesująco.

- Aaaa! O to chodzi! - Łasica chyba pokiwała ze zrozumieniem głową i roześmiała się serdecznie. - Naprawdę? To nie wiedziałam o tym. Szkoda. Może bym się spróbowała jakoś zakręcić przy tej Talarii wcześniej. - powiedziała snując te przyjemne rozważania. No ale szybko przeszła do rzeczy.

- No ale to jednak ktoś od mokrej roboty. Z nimi trzeba uważać. Ja się staram z takimi nie zadawać. - dodała już poważniejszym tonem chcąc ostrzec koleżankę, że to nie to samo co zagadać do jakiejś kelnerki czy barmanki.

- Ja jej nigdy nie spotkałam. Ale możesz spróbować w “Trollu”. Tam Jaglak może coś wiedzieć jak się z nią skontaktować. Ale jak coś wyjdzie łóżkowego z tą Talarią to masz mi opowiedzieć ze wszystkimi pikantnymi szczegółami! No to może też spróbuję się z nią umówić. - dziewczyna z ferajny powiedziała gdzie jej zdaniem można zacząć szukać tej elfki. A na koniec trochę żartobliwie powiedziała swoją cenę za to pośrednictwo. Ale ten nowy wątek, kolejnej elfki, żywo jej zainteresował i chyba znów nieco zazdrościła koleżance, że ją to pewnie raczej ominie w najbliższym czasie.

- Pewnie masz racje że jesteś ostrożna. Choć przyznasz że spanie z kimś takim musi być tak samo ekscytujące jak bycie zamkniętym w klatce z dzikim wilkiem. - Pirora odpowiedziała drżącym z ekscytacji głosem. - I no nie wiem czy tak ci po prostu powiem, może będziesz musiała ze mnie wyciągnąć te informacje siłą. - Insynuowała wizytę w piwnicy dawnej pensji dla panien.

- Oh już ja z ciebie zaraz wszystko wyciągnę! - w żartobliwy sposób dziewczyna z ferajny zagroziła przebranej w zwykłą suknię szlachciance. A za słowami poszły czyny. Niebieskowłosa odwróciła się frontem do siedzącej obok blondynki łapiąc ją za nadgarstki. Po czym naparła przyszpilając jej nadgarstki i ją samą w narożnik siedziska dorożki. I zaraz potem prawie znalazła się na niej po ciemku szukając i znajdując jej usta. Tym razem całowała drapieżnie jak myśliwy pewny swojej branki. Po chwili puściła jeden nadgarstek a dłonią zaczęła po omacku przesuwać się w dół Pirory próbując podwinąć jej suknię.

Dorożka zatrzymała się po raz kolejny. I po raz kolejny obie pasażerki wysiadły na nocny śnieg. Łasica wesoło złapała za rękę Pirory i pociągnęła ją do środka. W środku było znacznie jaśniej i cieplej niż na zewnątrz. A jazda w nieogrzanej budzie dorożki niewiele pomagała na zachowanie ciepła. Nie było z tym tragedii bo przejechały tylko kawałek miasta ale ogrzane i oświetlone wnętrzne i tak wydawało się przyjemną odmianą.

- No to tak tu jest. Widzisz kogoś znajomego? - zapytała włamywaczka rozglądając się po głównej izbie karczmy. Goście, gwar i klimat wydawał się być czymś pośrednim między “Mewą” a “Kuflami”. Klientela wydawała się być pełna marynarzy ale i chyba jakiś znaczniejszych co wyglądali na szlachciców i oficerów. Nawet tu czy tam siedział ktoś z elfiej rasy. A jak tak się przeszły sprawdzając kto tu jest to w końcu Pirora dostrzegła przy jednym ze stołów czerwonych legionistów. Chociaż bez tego blondyna jakiego ostatnio gościła u siebie. Za to był Mathias i reszta towarzystwa.

- Legioniści są ale bez swojego patrona. - Powiedziała blondynka ciągnąć Łasicę do szynkwasu. - Choć zamówimy po piwie i damy mu jeszcze chwilę by się pokazać. Widzisz tamtego co gestykuluje. To Mathias, ich największa gaduła i chwalipięta. Nie lubi odmowy podobno jak się na kogoś nakręci jest nieznośny. Choć fakt że umie używać języka nie tylko do gadania. Nawet nie będę się z tobą zakładać o niego jak ostatnio bo równie dobrze mogłabym dać ci pieniądze. - Pirora zasiała się szeptem do ucha czarnulki.

- To tamci? - Łasica spojrzała ciekawie we wskazanym przez Pirorę kierunku. Obserwowała ich chwilę po czym zwróciła się z uśmiechem do grubego barmana jaki postawił przed nimi dwa kufle z parującą zawartością.

- Ale podejdziemy do nich? Przedstawisz mnie jako kogo? Mam się odzywać czy sama to załatwisz? - szybko zapytała koleżanki grzejąc sobie dłonie od ciepłego kufla. Rozglądała się ciekawie po izbie sprawdzajac drugim rzutem oka kto poza legionistami jest tutaj dzisiaj.

- O. Są jakieś elfy tam czy tu. Jedna to chyba nawet elfka. To nie ta twoja? - zapytała wskazując na przedstawicieli starszej rasy jacy siedzieli z kimś tu czy tam. Jedna rzeczywiście była elfką ale nie była to Alane. Łasica właśnie tłumaczyła, że tu chyba najłatwiej spotkać elfy poza ich elfią enklawą to nie jest aż tak zdziwiona, że jakiś tu widać. I, że sporo żołnierzy okrętowych tu przychodzi to też nie takie dziwne, że morscy legioniści tu lubili przychodzić.

- Zastanawiam się. Jestem tutaj incognito… to takie słowo na człowieka który się ukrywa pod przebraniem by go nie rozpoznano… więc możemy się zabawić ze mnie oprowadzasz po mieście czy po tawernach. Więc możemy udawać że się znamy z tego wieczoru w “Mewie”. - zaproponowała szlachcianka.

- To nie ona… a i jak coś oni wolą jak ich traktujesz normalnie. Wiesz bez żadnego "uuuu elfy są takie mroczne I tajemnicze i Och i ach" znaczy one takie są ale jak ich nie traktujesz inaczej to możesz być bardziej interesująca. - Pirora podzieliła się Łasicą odrobina swoich spostrzeżeń.

- Tak? Ooo… A ja zawsze myślałam, że oni to zadzierają nosa jacy to oni nie są wyjątkowi i lepsi od nas. Trochę jak ci ze szlachty. No ale ze szlachtą to chociaż wiadomo jak gadać. “Tak milordzie”, “Oczywiście milady”, “Tak, przyjdę z tacą jak już goście pójdą.”. - Łasica chyba była zaskoczona, że te rozmowy z elfami to żadna czarna magia. A, że humor widocznie jej dopisywał to zaczęła się wygłupiać parodiując chyba samą siebie w kontaktach z błękitnokrwistymi.

- To czekaj, to ja może podejdę i zagadam do tamtej elfki. - powiedziała zerkając przez salę na siedzącą przy jednym ze stołów elfkę. Jakby sama chciała spróbować swoich sił w kontaktach z przedstawicielami starszej rasy. A okazja się nadarzyła bo partner elfki chyba wyszedł za potrzebą czy co bo chwilowo siedziała sama. Ale ruch w innej części sali przykuł jej uwagę.

- Oho. Chyba nas ten pyskaty zobaczył. Idzie tu. - mruknęła cicho widząc, że Mathias rzeczywiście pruje prosto na nich.

- Kogóż widzą moje piękne oczy! Pirora van Dyke! Witamy, witamy w naszych skromnych progach. A kim jest twoja koleżanka? - Mathias był wesoły, bezczelny i bezpośredni jak to już przy paru innych okazjach Pirora miała okazję się przekonać. Zatrzymał się przy obu kobietach i ciekawie szacował je wzrokiem.

Pirora od razu wskoczyła w rolę zaskoczonej sarenki która właśnie zobaczyła na drodze myśliwego.
- O! - udała zaskoczenie ale szybko zagrała powrót do rozluźnionej dziewczyny.
- Mathias. Nie spodziewałam się ciebie. Moment "skromne progi"? Wy tu urzędujecie? Nie wiedziałam, Nadia… - Pirora wskazała na swoja siostrę kultu. - pokazywała mi dzisiaj ciekawe miejsca do zabawy.

- Nadia to Mathias, który najwyraźniej mimo mojego zmyślnego przebrania szarej myszki postanowił jednak mnie bezczelnie rozpoznać. Co do dalszego przedstawiania się zostawię to mu bo nie będę mu odmawiać możliwości słuchania własnego głosu. Tylko jeszcze, Mathiasie to Nadia moja przewodniczka po tych ciekawych zakątkach miasta. - Pirora uśmiechnęła się I nie omieszkała wysmagać złośliwie najemnika słowami.

- Miło mi. I znalazłyście jakieś ciekawe miejsca? To jesteś w przebraniu? - Mathias obrzucił szybkim spojrzeniem sylwetkę Pirory jakby w pierwszej chwili po prostu podszedł i zagadał niespecjalnie zwracając uwagę na resztę. Dopiero po uwadze blondynki raczył się przyjrzeć dokładniej.

- Oj tak. Aż mnie tyłek boli od tego zwiedzania. Ale było cudownie! Naprawdę polecam zwiedzanie miasta z Pirorą! - Łasica wdzięcznie weszła w wykreowaną rolę i uśmiechnęła się ciepło do ich obojga. A przy okazji objęła ramię blondynki pokazując jak dobrze się czuje w jej towarzystwie.

- Aha no to świetnie. Mam nadzieję, że nie czekacie tu na naszego blondasa? - Mathias skinął głową pewnie nie dostrzegając dwuznaczności słów niebiskowłosej w spodniach. A widząc jej spojrzenie jakim obdarzyła Pirorę i znów wróciła do niego szybko wyjaśnił.

- No on pojechał do “Mewy”. Zdaje się, że wydawało mu się, że był z tobą umówiony. Na zwiedzanie jakichś elfek czy co. Tak coś mamrotał przed odjazdem. Dlatego troszkę się zdziwiłem jak cię tu zobaczyłem. Poczubiliście się czy co? - porucznik legionistów zapytał jakby właśnie był zdziwiony tym rozdrożem swojego dowódcy i Pirory.

- … - Pirora popatrzyła na niego wielkimi ocz całkowicie zdziwiona. Nie wiedząc co powiedzieć. - Ja… właściwie nie wiem co powiedzieć teraz… - blondynka popatrzyła na Nadie potem na Mathiasa. Sięgnęła po kufel głębszych łyków.

- Nie no nie będę go teraz szukać po całym mieście. - Blondynka rozejrzała się po tawernie szukając jakiegoś chłystka co nie pogardzi szylingiem.

- W “Mewie”? Ale w “Wesołej mewie”? - Nadia zamrugała oczami słysząc podejrzanie znajomą nazwę swojej ulubionej tawerny w której przecież nie tak dawno były z Pirorą. Widząc, że legionista potwierdził ruchem głowy zrobiła minę podobną do koleżanki.

- Cholera! Byłyśmy tam! Musieliśmy się jakoś rozminąć… A dawno pojechał? - zagaiła Mathiasa a ten zaczął główkować ile temu Dirk mógł stąd wyjść. Wychodziło na to, że już jakiś czas temu więc albo się o włos rozminęli w “Mewie” albo jak pojechały do “Kufli”.

- Ojej ale ja to mam pecha dzisiaj. Nikogo nie można dziś spotkać. - Łasica nieco się stropiła gdy dowiedziała się, że już kolejna osoba z nowych znajomych Averlandki co ją miała poznać a jakoś się jednak nie udało.

Z chłystkami to tu nie było tak łatwo. Większośc klientów pewnie była marynarzami, co niektórzy nawet oficerami i większość wyglądała na zajętych zaczętym już jakiś czas temu wieczorem.

- Widzisz trzeba było się nie cofać przed swoim nemezis. - Powiedziała blondynka mając inne zmartwienia.
Nie widząc nikogo zwróciła się do karczmarza. - Gospodarzu kochany nie masz może jakiegoś chłopca na posyłki, stajennego co by nie pogardził zarobić szylinga? - Spytała się przymilają co do człowieka zza lady swoim jednym z lepszych uśmiechów chwilowo ignorując Mathasa i Nadie.

- Trzeba było nie zapraszać na poznanie nowych kolegów i koleżanek. - jęknęła Łasica też nie bardzo wiedząc co tu jeszcze można zrobić w takiej zagmatwanej sytuacji.

- No mam kogoś takiego. A co potrzeba? - karczmarz skinął głową ale odpowiedział dość zachowawczo nie wiedząc czego się spodziewać po obcej i niezbyt bogato ubranej klientce.

- Pobiec z wiadomością do Wesołej Mewy. Nic nielegalnego obiecuje. - Pirora próbowała urzec go trochę uśmiechem trochę pieniędzmi. - Inaczej same będziemy musiały jechać a wtedy nie kupimy więcej trunków.

- A, wiadomość wysłać? Do “Mewy”? A to pewnie. - karczmarz rozpogodził się słysząc o co chodzi. Powiedział coś do kelnerki, ta zniknęła na zapleczu a po chwili wyszła razem z jakimś chłopakiem może parę lat starszym od Juliusa bo był od niego wyższy. Ale dość patykowaty.

- Ta pani ma wiadomość do “Mewy”. - szef powiedział do niego i zostawił go przy obu klientkach. A chłopak stanął przy nich czekając co ma zapamiętać i komu to w “Mewie” przekazać.

Zanim chłopak się pojawił blondynka wróciła uwagą do legionisty. - Macie karty? Jak tak to zacznijcie tasować bo się stąd już nie ruszamy. Nadia pójdziesz przodem, ja wyśle wiadomość i zaraz dołącze. Matias pewnie będzie zachwycony naszym towarzystwem. - Blondynka uśmiechnęła się pewniej do

Chłopak podszedł a Pirora pokierowała go do drzwi. Wręczyła mu połowę szylinga. - Choć młody trzymaj połowę teraz drugą dostaniesz jak wrócisz. - Wiesz jak wygląda Her Lange? - Po potwierdzeniu blondynka kontynuowała. - Powinien być w “Wesołej Mewie” jak go znajdziesz to powiedz żeby wracał do “Bryzy” i że roztrzepana Averlandka przeprasza. Jakby go nie było to się upewnij u kelnerki Corri taka blondynka że go nie ma. Zrozumiałeś? - Blondynka zapytała i dała chłopakowi jeszcze garść monet na dorożkę. - I weź dorożkę będzie szybciej.

- Dobrze proszę pani. - chłopak wysłuchał z poważną miną ale spojrzenie miał bystre jak na małego ulicznika przystało. Nie gardził też szylingiem a sądząc po minie nie uważał tego za zbyt trudną robotę. Na koniec pokiwał jeszcze głową po czym szybko zniknął na zapleczu skąd przyszedł.

W tym czasie pozostała dwójka zawędrowała już do stolika legionistów gdzie Mathias przedstawił nową koleżankę kolegom. I jak Pirora się do nich dołączyła to nastąpiła druga fala powitania. Znała już tego Borysa co mówił po kislevsku i tego ponurego mięśniaka co się mało odzywał. Razem z pozostałą dwójką spotkali się już wcześniej w żaglach. Nie znała Heike co dopóki się nie dosiedli była jedyną kobietą w ich towarzystwie. Wyglądała też na jakiegoś żołnierza czy oficera podobnie jak oni. Borys już zaczął coś pytać podobnie jak wcześniej Mathias przy szynkwasie jak to, że tutaj a nie w “Mewie” no ale porucznik wyratował sytuację swoim bezczelnym tonem, że wszystko jest w porządku i idzie zgodnie z planem więc ten temat jakoś się uciął.

- Tak, to co? Partyjkę? Opowiecie co tam się u was działo jak was nie było? Aha, Pirora, na jutro z tą kamienicą to aktualne? - Mathias przejął pałeczkę rozmowy jak i talię kart. Sprawnie tasował pulę a przy okazji zagadał do Pirory aby odciągnąć uwagę od kłopotliwego tematu.

- Witam Mości Panowie. Ach nie tłumacz mnie już nie ukrywajmy że chyba dobra zabawa w towarzystwie Nadi mi całkowicie zakiełkowała w głowie i ...zapomniałam. - Pirora spuściła głowę bezceremonialnie przyznając się do winy. Choć wspominając o Nadi puściła jej oko. - Tak jeśli możesz mi nadal pomóc jutro to będę ci wdzięczna.

- W co gramy i na jakich zasadach? I czy od razu na stawki czy pierwsza dla rozgrzewki? - Pirora zapytała o zasady gry.

- Ojej to bardzo cię przepraszam Piroro. - Łasica znów weszła płynnie w rolę i moment. Objęła koleżankę jakby chciała ją utulać i przeprosić. A gdy to robiła szepnęła jej do ucha. ~ Przyjmę każdą karę i konsekwencję z pokorą i przyjemnością. I nie dygaj. Jakoś to odkręcimy. ~ powiedziała całując ją na pocieszenie w policzek. Po czym wyprostowała się, klasnęła w ręce i zatarła je gotowa do gry.

- Dobra to jutro będę. Tam na placu albo już pod Bursztynową. Jaki to był numer? - zapytał porucznik rozdając karty wszystkim graczom. Co było dość ciekawe bo większość gier była policzona na czwórkę grających.

- Siedemnaście. - Powiedziała Pirora i zatopiła się trochę w grę “Drużynową”. Gdyż pod stołem dawałą nóżką znaki Łasicy zawsze kiedy czuła że ma dobre karty. Było to jedyne oszustwo na jakie mogła sobie pozwolić. James trochę ją uczył ale potrzebowała więcej wprawy. Rozegrali parę partyjek i zamówili parę kolejek Pirora co jakiś czas zerkałą w stronę drzwi. Małe pogaduszki i czasem przekomarzania się z Matiasem, parę żartów Łasicy i czas jakoś mijał.

Czas jakoś mijał. Gra w jaką grali była nowa dla obu kultystek. Ale legioniści chętnie tłumaczyli zasady. Przy okazji wyszło, że przynajmniej według Heike dobrze, że grali z jakimiś początkującymi i to z paniami bo jak grała z nimi sama to zawsze ją ogrywali. Na co Mathias się zrewanżował, że po prostu słabo gra w karty. I tak to szło przy miodzie, piwie i winie aż wrócił ten chłopak posłany do “Mewy”.

- Znalazłem Herr Lange. Przekazałem mu wiadomość. Powiedział, że umówił się w “Mewie” i tam zamierza skończyć wieczór. Ale zaprasza do siebie. Będzie jakaś odpowiedź? - chłopak jakby wyrecytował z pamięci to co usłyszał od adresata i czekał teraz na reakcję drugiej strony.
 
Obca jest offline  
Stary 13-08-2021, 10:59   #392
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Festag; wieczór; Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Wesoła Mewa”, Pirora, Łasica

Popatrzyła na Nadię ta wróciła jej zwrok. - Tak ale już ją osobiście dostanie. - Powiedziała. I dała chłopakowi resztę szylinga. - Dobra Mathias dzięki za grę. Jadę do tej Mewy skoro mam pewność że się znowu nie miniemy bez sensu. Do jutra.- Pirora pociągnęła Nadie za sobą.
- Ten Festag jest...dosyć chaotyczny nie uważasz? Ale przynajmniej nie jest nudno - Powiedziała z lekkim niedowierzaniem wsiadając do dorożki. - Do Mewy ino żwawo.

- No. Za każdym razem kogoś nie ma albo jest gdzie indziej. - Łasica pokiwała swoją niebieską głową zgadzając się z koleżanką. Tak jej się ta wiadomość od posłańca spodobała, że też mu dała monetę za takie dobre wieści.

- Ale mówię ci, że niech się dzieje co chce. Ostatni raz gdzieś dzisiaj jadę. - powiedziała do Averlandki gdy sadowiły się na tyle dorożki. Tym razem bez ceregieli i przygód ruszyły do przodu. Mathias z kolegami i koleżanką pożegnali się z nimi miło śmiejąc się trochę pod nosem z tego zamieszania. Ale wydawali się raczej życzliwi niż złośliwi. Niedługo potem dorożka zatrzymała się i obie pasażerki mogły po raz kolejny wysiąść przed znajomym frontem “Mewy”. Nadia bez wahania wkroczyła do środka i od razu skierowała wzrok na szynkwas posyłając Cori pytające spojrzenie. Ta chyba domyślała się co je tu ściągnęło bo wskazała palcem na jeden ze stołów. Przy nim rozpoznały Dirka który na całego dobrze się bawił flirtując z Burgund.



- Widzisz? Mówiłam ci, że jest wredna. - mruknęła zdegustowana Nadia jakby Dirk kompletnie nie miał gustu, że zdecydował się na długonogą, zabawną brunetkę na ten wieczór. - To cho. Nie ma co się szczypać. - trąciła w ramię Pirory dając znać, że jest gotowa tam podejść.

- Wiesz jak to mówią z braku laku i kit dobry… - blondynka powiedziała nieco rozbawiona. - No i wiesz to nie to że on jest mój a my oddaliśmy karczmę kapitulacją. Chcesz tam podchodzić? Może ja to zrobię sama i w ogóle się spytam czy ma w ogóle ochotę na trójkącik? Jak pogardzi to proponuje wymknąć się do tej kotłowni o której wspominałaś i poznać jej zakamarki we dwie. -

- Cori polej kielicha - Czekając na decyzje Łasicy poprosiła o kufelek dla siebie i dla niej.

- Ano tak, kotłownia! W ogóle o niej zapomniałam z tego wszystkiego. A miałam ci pokazać jak to sobie z Cori wymyśliłyśmy. - wspomnienie o jednym z piwnicznych pomieszczeń rzeczywiście pomogło włamywaczce odwrócić chociaż na chwilę uwagę od jej wrednej i podstępnej nemezis. Pacnęła się w czoło jak jej Averlandka o tym przypomniała. Cori zaś postawiła przed nimi dwa kufle i oparła się szeroko po swojej stronie szynkwasu.

- No to widzicie jak wygląda sytuacja. No powiem wam, że jak zwinęłyście żagle a wasz kolega przybił do brzegu no to Burgund nie miała tu zbyt wielkiej konkurencji. Zresztą coś mi się wydaje, że oboje przyszli tu właśnie w takim celu. Dobrze, że przysłałyście tego chłopaka bo tak to już by pewnie zwiedzali sobie pięterko. - barmanka pokiwała w zadumie swoją jasno blond głową rzucając spojrzenie na siedzącą przy stole parę.

- Wiesz co Pirora? Zrób mi przysługę. I umów się z Burgund kiedyś tam. A potem użyj na nich tych wszystkich kajdan i tak dalej. Daj cholerze wycisk. Tak chociaż dla mojej skromnej satysfakcji. - mruknęła Nadia słysząc te wszystkie wieści i dodając sobie resztę dwa do dwóch z tego co sama widziała co się dzieje. - To lepiej go znasz to idź pogadaj. No wiesz, że ja to się piszę na każdy układ. Ale boję się, że jak do niej podejdę to znów mnie cholera weźmie. - dała w końcu wolne koleżance chyba nie bardzo wierząc w swoje opanowanie gdyby miała stanąć twarzą w twarz ze swoją konkurentką.

- Tak, wspaniale, dobra Idę. Nadia… jak coś rzucaj w nią celnie nożem. - Blondynka puściła oko złodziejce mówiąc na głos pewnie jakieś jej skryte pragnienie o pozbyciu się rywalki. Choć pewnie ta nigdy nie zrobiła tego...przy ludziach.

Blondynka poszła do stolika pewnym krokiem z kuflem w ręku i bezceremonialnie dosiadła się do stolika koło herr Lange.

- Przepraszam że przez moje roztrzepanie zrobiło się zamieszanie. Oszczędzę ci nudnych szczegółów po prostu przepraszam. Choć jeśli masz już plany na wieczór to mogę okazać skruchę i jak mi przykro innym razem. - Pirora powiedziała bez ogródek, niczym letnia burza która pojawia się znikąd, robi zamieszanie i nagle się uspokaja, gdzieś tam wtrąciła całus w policzek Dirka a teraz dała mu się wypowiedzieć, nawet z grzeczności kiwneła głowa w tronę Burgund z uśmiechem by zaznaczyć że ją zauważa i nie ma do niej żadnych złośliwych skłonności.

- Dobry wieczór Piroro. Cieszę się, że postanowiłaś w końcu do nas dołączyć. - mężczyzna zareagował na jej przybycie z łagodnym uśmiechem. Wcale nie wyglądał na zagniewanego ani nie robił wyrzutów. Burgund też powitała blondynkę równie sympatycznym uśmiechem z jakim się nie tak dawno żegnały przy szynkwasie. Oboje już musieli być po jednym wspólnym kuflu i rozognione spojrzenia oraz rumieńce na twarzy wskazywały, że są gotowi sfinalizować nową znajomość raczej prędzej niż później.

- Przyznam, że twoja nieobecność troszkę mnie zaskoczyła. Ale jak widzisz Burgund okazała się uroczą przewodniczką. Opowiada mi istne cuda jakie tu mają pokoje na pięterku. A zwłaszcza łóżka. No grzech byłoby tego nie sprawdzić. A wieczór jak widzisz mroźny i późny, szkoda wyłazić na zewnątrz. Jak myślisz Piroro? Może dołączysz do nas i byśmy razem sprawdzili jak się sprawy mają z tymi pokojami i łóżkami. Co ty na to? - blondyn popatrzył na blondynkę i dało się wyczuć, że chętnie by spróbował sił we trójkę. Burgund też nie wydawała się mieć coś przeciwko takiemu zakończenia wieczoru.

I tak oto malarka została postawiona w sytuacji wyboru. Wystawić swojego mężczyznę po raz drugi i być lojalną wobec swojej siostry. Wystawić swoją siostrę kultu dla mężczyzny i jej nemezis.
Trwało to chwilę choć w umyśle malarki nastąpiła gwałtowna nawałnica myśli oraz argumentów za i przeciw. Skończyło się na pocałowaniu żarliwie Dirka. I na słowach.
- Cóż jeszcze tego o mnie nie wiedziałeś ale ja nie boję się przyznać do błędu i spróbować go naprawić, toteż moja obecność tutaj niech cię tak nie dziwi. Zwłaszcza że Mathias nie jest tak dobrym towarzystwem. Niestety z uwagi na lokalne dramy, twoja nowa koleżanka to nemezis mojej plus jeden. Toteż pozostaje mi życzyć ci owocnej nocy a samej dokończyć zdobywanie zapomnianych skarbów miasta. Będę musiała ci wynagrodzić tą noc innego dnia. - Powiedziała powoli wstając od stołu dając mu jeszcze czas na reakcje.

- Chwila, jaka koleżanka? Jaka nemezis? - Dirk zmrużył oczy łapiąc nadgarstek Averlandki jakby się właśnie zorientował, że coś tu się rozgrywa o czym nie wie. Spojrzał pytająco na blondynkę jaką pociągnął z powrotem na swoje miejsce i brunetkę jaka siedziała po jego drugiej stronie.

- Ona. - Burgund wskazała mu na czekającą przy szynkwasie Łasicę. Ta patrzyła w ich stronę i chyba obie z Cori czekały na wynik tych negocjacji.

- Rany Piroro ja naprawdę nic do niej nie mam. Uczepiła się jak rzep, że musimy być konkurentkami i ona musi być najlepsza. Ja się z nią chętnie pogodzę byle już przestała się tak rzucać. Jak wam nie przeszkadza to ja mogę ją dołączyć do nas. Albo nawet sobie pójdę i się zabawcie sami. Ale niech ona już przestanie się tak zgrywać. - druga z włamywaczek sapnęła ale jak się odezwała to brzmiała autentycznie. Jakby była gotowa zakopać z Łasicą topór wojenny. O ile ta by była gotowa na taką ugodę.

Blondynka popatrzyła na brunetkę i opowiedziała.
- Nawet nie wiem jakie to macie między sobą niesnaski. Ale jeśli uważasz że zdołasz ją udobruchać do końca mojego kufla to możemy i w czwórkę iść na górę. I pielęgnować te zakopanie topora. Niemniej My… - Powiedziała o sobie i o Dirku - chyba wolimy być z dala latających noży, kufli i krzeseł jak by się jednak nie udało. - Wewnątrz siebie poklepała się po ramieniu i teraz czekała na ruch brunedki.

- Ona? Tak na trzecią? No nie wygląda tak najgorzej. Może nie jakaś twoja elfka no ale nie wygląda najgorzej. - Dirk przysłuchiwał się tej rozmowie ale widać było, że jest jeszcze mniej zorientowany o co chodzi w tym sporze niż Pirora. Więc pozwolił sobie obejrzeć siedzącą przy szynkwasie niebieskowłosą w skórzanych spodniach. A jedna jego dłoń bawiła się kolanem Pirory a druga Burgund. Brunetka zaś nie zwlekała dłużej i przywołała gestem obserwującą ich Łasicę. Ta chwilę się wahała, powiedziała coś chyba do Cori ale zeszła ze stołka i ruszyła w ich stronę. Za jej plecami barmanka uniosła do góry uniesione kciuki życząc im niemo powodzenia. A kultystka zdążyła podejść do stołu i nawet się uśmiechnęła do siedzących.

- Dobry wieczór. - przywitałą się raczej z Dirkiem bo jego spotykała z bliska po raz pierwszy i na niego patrzyła jak to mówiła. Jak podchodziła sądowała jednak wzrokiem Pirorę i chyba Burgund pewnie próbując się domyślić na co się zanosi.

- Siadaj. Miło mi cię poznać. Dirk jestem. Tu dziewczyny mówią ciekawe rzeczy to myślę, że sprawa jest do omówienia. - blondyn niczym pan stołu i pełnokrwisty gospodarz zaprosił ją do stołu. Skoro oba boki miał flankowane przez pozostałe dwie kobiety to ta trzecia usiadła naprzeciwko.

- Spodoba ci się. Bo to łóżkowa sprawa. Właśnie omawiamy w jakim składzie zwiedzić sobie pięterko. - Burgund wskazała palcem na sufit gdzie były pokoje do wynajęcia. A brwi jej rywalki uniosły się do góry. Ale jednak dało się dojrzeć zainteresowanie.

- Znaczy razem? We czwórkę? - Nadia powiodła palcem po wspomnianej czwórce i chyba nie przewidziała takiego obrotu sprawy.

- Tak, właśnie tak. Tylko widzisz no ja bym się chciał tam na pięterku z wami zabawić. Może zobaczyć jak to się ze sobą zabawiacie. Ale bez jakiegoś podrzynania gardeł, syków i targania za kudły. Bo wypieprzę za drzwi na zbity pysk i się skończy znajomość. Rozumiemy się? - blondyn widocznie miał ochotę na te pięterko a nie na jakieś babskie burdy nad głową. I popatrzył na obie rywalki siedzące po przeciwnej stronie stołu. Brunetka od razu pokiwała głową na znak zgody. Niebieskowłosa chwilę się wahała, przygryzła wargę jakby biła się z emocjami ale w końcu się roześmiała i też skinęła głową.

- Dobra a co mi tam! Raz niech będzie! Pirora mi tyle naopowiadała o tobie, że jestem strasznie ciekawa! - zawołała wesoło Łasica dając upust swoim trzymanym do tej pory na wodzy nerwom.

- No, no, nawet nie wiedziałam że z ciebie taki mediator herr Lange. - Pirora odezwała się z podziwem. - Mamy już pokój?

Zebranie się na piętro, zorganizowanie dwóch flaszeczek wina nie trwało długo a zabaw aw bliższe poznawanie się zaczęła się już na korytarzu przed pokojem. Łasica nadal lekko trzymała dystans od swojej rywalki ale Dirk i Pirora chwilowo przejęli tę wymianę na siebie. W końcu Burgund była dla niej nowym smakiem, a blondyn nie znał Łasicy więc mogli się wymienić na chwilę partnerkami.
No może na dłuższą chwilę bo Pirora szybko przejęła inicjatywę w swojej parze robią przed tamtymi niezły rozbierany pokaz na umieszczonym w pokoju stoliku. Z jednej storny bo chciała poznać tą rywalkę z drugiej wiedziała że jeśli Łasice dobrze się nakręci i zmęczy to kiedy z Dirkiem w końcu trafią na siebie to duża szansa że tamte się nie pozabijają.
- To jakie są twoje gusta intymne? - zapytala blondynka pieszcząc odkrytą szyje Burgund pozwbawiajac ją o kolejne warstwy ubrań.

- No właśnie takie. Lubię poznawać nowe smaki. - wyszeptała nowa kochanka Pirory przyciągając ją do siebie i pozwalając przejąć inicjatywę. W miarę jak Averlandka pozbawiała ją ubrań ukazywały się całkiem przyjemne widoki. To co było tak interesująco zarysowane pod ubraniem teraz ukazało się w pełni. I panna van Dyke miała to jak na wyciągnięcie dłoni. Burgund okazała się dobrze zbudowaną kobietą i nie było się co dziwić, że przykuwała nie tylko męskie spojrzenia.

- Oh, nie bądź taka skromna. Lubi miętolenie cycków i wpychać się komuś do tyłka. - Łasica skorzystała z okazji aby pochwalić się swoją wiedzą w tym temacie.

- Naprawdę? No popatrz jak się ciekawie składa. - Dirk przerwał na chwilę rozbieranie swojej partnerki aby spojrzeć na tą którą zajmowała się Pirora. Widocznie podobało mu się zarówno to co usłyszał jak i to co zobaczył.

- A ją jak się okaże trochę charakteru to właściwie zgadza się na wszystko. - Burgund zrewanżowała się Łasicy podobnym wyznaniem. Teraz więc Dirk spojrzał na niebieskowłosą z nową porcją zainteresowania.

- Naprawdę? No popatrz jak się nam układa Pirora. - blondyn cmoknął z zadowolenia słysząc takie rzeczy. Już wcześniej na dole nieźle się zapowiadało jak podeszli do Cori aby zamówić ten pokój i butelki. Cori też cieszyła się ich szczęściem ale okazała też “troszkę” ograniczonego zaufania prosząc aby obie dziewczyny z ferajny zostawiły u niej swoje noże. Tak na wszelki wypadek. Obie dziewczyny z ferajny popatrzyły na nią z urazą na taką prośbę okazując zaskakująco zbieżną reakcję. Ale Dirk uznał, że to świetny pomysł i poparł barmankę. Więc ostentacyjnie powyciągały swoje ostrza i zostawiły na szynkwasie. W nagrodę każda przechodząca obok Dirka dostała klapsa w tyłek co jakoś z miejsca każdej przywróciło dobry humor. Nawet Cori się roześmiała i pomachała im jeszcze na pożegnanie. No ale teraz byli już na tym zwiedzaniu pięterka i wyglądało na to, że żądze oraz ciekawość dość dobrze przykryły niesnaski i rywalizację obu włamywaczek.

- Grzeczniej bo obie dostaniecie po tyłkach w ramach małej lekcji dyscypliny. - Malarka powiedziała władczo ale nadal w tonie dobrej zabawy przygryzając lekko sutek na odsłoniętej piersi złodziejki.

W końcu obie były już tylko w niewiele okrywającej podomce. Dobrze wychowana szlachcianka postanowiła dać pierwszeństwo ekstazy kochance i powoli acz zdecydowanie budowała w niej to uczucie. Patrzyła i słuchała reakcji które mówiły jej wiele na temat upodobań kobiety. Kiedy na chwilę Zmieniła swój język na palce nie omieszkała zerknąć jak bawi się pozostałą dwójka.

- O tak! No właśnie! - słowa Pirory jakby o czymś przypomniały Łasicy. Ale Dirk akurat ją przewalił na łóżko bo jak zdjął z niej już górę to się zaczęły zmagania ze zdjęciem jej skórzanych spodni. Świetnie podkreślały jej kształty i pozwalały wyróżnić się w tłumie ale jednak nie były proste ani do nakładania ani do zdejmowania. Więc na blondyna teraz spadło ich zdjęcie ale dzielnie walczył z tym problemem.

- O. Masz tatuaż? Tutaj? - zdziwił się widząc co ukazało się po ściągnięciu góry skórzanych spodni. Teraz tatuaż rozwiniętego węża na podbrzuszu Łasicy ukazał się w całej okazałości. A Pirora odkryła, że Burgund ma taki sam. Sama zaś Burgund poddawała się pieszczotom partnerki na razie oddając jej inicjatywę. A jej młode i jędrne ciało, tak już pobudzone i chętne na takie zabawy zwiedzało się całkiem przyjemnie. Takie serwowane zabawy sprawiały jej widocznie mnóstwo przyjemności jak dało się poznać po jej twarzy czy przyspieszonym oddechu. Wreszcie jednak pociągnęła Averlandkę na siebie aby pocałować jej usta a jednocześnie spróbowała z niej zdjąć to co jeszcze ta miała na sobie. Ale znów odgłosy z sąsiedniego łóżka zaczeły przykuwać uwagę.

- O. A co ci się stało? - nieco zaspany Lange wreszcie pozbył się spodni i mógł obejrzeć nową kochankę w całości. Wtedy jednak odkrył podejrzane pręgi i zaczerwienienia na jej ciele.

- A nic takiego. Byłam troszkę niegrzeczna i pewna dobra pani musiała mnie nakierować na właściwy kierunek. A w ogóle to właśnie o tym mówiłam. - leżąca na plecach włamywaczka pomachała szybko ręką aby dać znać, że nic jej nie jest i nie ma się czym przejmować. Sama zaś rozglądała się po podłodze gdzie rzuciła swoje rzeczy jakby chciała coś tam znaleźć.

- Widzisz? Mówiłam wam. Ona lubi takie zabawy. - brunetka jaka leżała pod blondynką też spojrzała w bok i prychnęła z rozbawieniem. W przeciwieństwie do mężczyzny wcale nie zdawała się być zdziwiona takim odkryciem.

- Ona też! - Łasica momentalnie się jej zrewanżowała trochę dziecinnym tonem jakby skarżyła na niedobrą koleżankę.

Pirora czknęła rozbawiona tym dziecinnym przekomarzaniem aby jednak zwrócić uwagę Burgund na siebie uszczypnęła ją mocno i powiedziała. - Tak szczekacie na siebie twoje usta naprawdę mogły robić teraz coś lepszego. - I pchnęła brunetkę w dół by zajęła się dawaniem szlachciance przyjemność zamiast interesowaniem się co tam się dzieje na łóżku.
Złodziejka wróciła uwagą do mniejszej choć umiejącej domagać się uwagi blondynki. Dirk chyba również w końcu okiełznał Łasicę bo przez kolejne dwie godziny z ich gardeł wydobywały się głównie jęki i pokrzykiwania ekstazy.

Nawet teraz, kiedy “zabawki” zdobyczne z piwnicy rozkoszy pani Holz, zostały wyjęte i odziane w nie złodziejki prezentowały swój pokaz umiejętności Dirkowi i siedzącej na jego kolanach Pirorze dało się słyszeć głównie naturalne odgłosy dwóch nagich kobiet zabawiających się ze sobą niż z drobnymi docinkami. Może była to kwestia rozkręcenia towarzystwa przez malarkę i dowódcę a może siła bata jaki leżała na stole koło wina gotowy do użycia w każdej chwili.

- Myślisz że mogę śmiało uznać że mimo zawirowań spowodowanych moim roztrzepaniem to wieczór uznajesz za udany mimo braku elfek? - Pirora zapytała szeptem do ucha her Lange nie chcąc przeszkadzać dziewczyną w przedstawieniu co jakiś czas patrzyła w ich stronę ale głównie wykorzystywała czas by mieć mężczyznę tylko dla siebie jak i nie musiała koordynować czy balansować złodziejkami. Jego szorstka silna ręka głaskała jej plecy a druga spoczywała na jej udzie.

- Hmm… Niech pomyślę… - po serii ekscesów najpierw z Łasicą a później z Pirorą siedzący na łóżku mężczyzna miał etap przyjemnego, słodkiego rozleniwienia. Gdy tak jedna naga blondynka siedziała tuż przy nim a pozostałe dwie brunetki dostarczały im atrakcji zabawiając się ze sobą.

Nie było dziwne, że Łasica i pewnie nie tylko ona uważała Burgund za konkurentkę. Brunetka okazała się szczupłą kobietą jaka potrafiła używać swoich atutów. Gładka buzia, zgrabna sylwetka, pełne piersi i długie nogi. Przez te długie nogi była o palcec czy dwa wyższa od Łasicy więc na oko wydawała się nieco szczuplejsza. Chociaż w gruncie rzeczy były do siebie podobne. A piersi rzeczywiście miała modelowe więc gdyby z jakichś powodów Beno odpadła z roli modelki to malarka pewnie by mogła skorzystać z Burgund. Co więcej okazało się, że Łasica nie żartowała i brunetka bardzo ładnie reagowała na wszelkie zabawy tymi piersiami. Podobnie jak na ten worek prezentów do jakiego w pewnym momencie wreszcie dorwała się Łasica.

- Zabrałyście takie rzeczy ze sobą? - Dirk się zdziwił gdy zobaczył co włamywaczka wysypała z tego worka na fanty. Ale chyba raczej go to rozbawiło. Obejrzał to i owo podobnie jak Burgund. Zaś Łasica bardzo chętnie zademonstrowała na niedawnej rywalce czego się i jak używa. Wyglądało jakby ta co zazwyczaj lubiła być posłuszna i uległa teraz powodowana chęcią odwetu pokazała swoją bardziej dominującą i drapieżną naturę. Jakby chciała sobie na Burgund powetować te wszystkie wcześniejsze straty jakie przez nią miała. Chociaż tylko wobec niej miała takie zapędy bo dla pozostałej pary nadal była słodka i posłuszna.

Dirk zaś jakoś nie czuł się skrępowany obecnością trójki kobiet. Ani nie miał skrupułów by sobie na którejś nie poużywać. Najpierw z Łasicą a potem z Burgund. Wciąż był silny, zdecydowany i nastawiony na to, że to partnerki są tu dla jego przyjemności a nie na odwrót. Ale w tej chwili jednak potrzebował przerwy więc pozwolił sobie na leniwe wodzenie palcami po ciele Averlandki i obserwację co porabia druga dwójka.

- No w sumie… No ostatecznie… Ale jednak spóźniłaś się… Przyznam, że troszkę mnie to ubodło. Nawet mi przyszło do głowy, że wystawiłaś mnie do wiatru. I widzisz? Ile przyjemnych rzeczy by cię ominęło? - wznowił temat wskazując na obie dziewczyny z ferajny gdzie właśnie Łasica przełożyła Burgund przez kolano i wymierzała jej razy na goły tyłek.

- No i mimo wszystko wisisz mi tą elfkę. Bo umawialiśmy się na jakąś elfkę. Ale jednak w zaistniałej sytuacji mogę ci pójść na rękę. I umówić się na tą elfkę w innym terminie. - w końcu pokiwał głową kończąc ten negocjacyjny ton z którego wynikało niezbicie jakie to Pirora ma szczęście, że się może z nim spotykać i tak zabawiać. Umiał się droczyć nie mniej niż ona bo ani przez chwilę nie można było przegapić, że tak spędzony wieczór przypadł mu do gustu.

- Ktoś tu brał lekcje z rozbujanego ego od Mathiasa. - Powiedziała cicho kąsając ucho mężczyzny. - No trudno będę musiała to jakoś odpokutować. Choć na moją obronę mam tylko że szukanie ukrytych porzucanych skarbów nas wciągnęło. - Wskazała na przyniesione zabawki. - Zwłaszcza że to tylko cześć… nie spodziewałam się że miasto skrywa takie sekrety w swoich ścianach. - Dodała spoglądając jak radzą sobie dziewczyny.

- A potem przez przypadek trafiliśmy Do “Morskiej Bryzy”... gdzie nawet miałyśmy spróbować swoich sił nowa długoucha ale pojawił się Mathias I mi uświadomił gdzie poszedłeś się ze mną spotkać. Przy okazji dowiedziałam się gdzie mieszka Czerwony Legion, jakoś nie wspominałeś mi gdzie można ci się naprzykrzać. - Palce Pirory wtopiły się w gęste włosy mężczyzny w intymnym geście.

- Nie? Musiałem przegapić. - Dirk uniósł brew i spojrzał gdzieś ponad łóżko jakby próbował sobie przypomnieć co tam było z tym mówieniem. Ale chyba w końcu sobie darował bo atmosfera rozleniwienia i przyjemności jakoś niezbyt sprzyjała precyzyjnemu i logicznemu myśleniu.

- A ja myślałam że to specjalnie, byś był niedostapnym tajemniczym dowodcą… - Zaśmiałą się blondyneczka.

A na drugim łóżku Łasica nie ustawała aby dać Burgund moresu. Zrzuciła ją z kolan na podłogę i kazała zadbać jej o swoje stopy. Chętnie wodząc nimi po nagim ciele rywalki. Tej to jakoś jednak nie przeszkadzało i w tej roli też sprawdzała się całkiem nieźle. Niebieskowłosa zaś złapała spojrzenie drugiej pary bo uśmiechnęła się do nich wesoło.

- No i z nią to tak trzeba. Krótko i na temat. - powiedziała wesołym chociaż nieco przemądrzałym tonem. Wyglądała jakby ta możliwość sponiewierania przeciwniczki dawała jej mnóstwo satysfakcji.

- Z nią też. - Burgund mimo wszystko też tak lekko nie potrafiła odpuścić aby nie wbić szpili konkurentce. Nawet jak leżała naga u jej stóp.

- Tak. Cieszę się, że mogłem wam pomóc dojść do porozumienia. - Dirk łaskawie skinął głowa niczym udzielny książe rozstrzygający sprawy swoich poddanych. Po czym odwrócił się do swojej partnerki gładząc chropawymi palcami jej ramię. - Tak, mimo pewnych peturbacji myślę, że wieczór mógłbym uznać za raczej udany. - oznajmił jej jakby była mistrzem ceremonii wydanej na jego cześć i mądrze do tego pokiwał swoją blond głową.

- To w takim razie może jak odsapniesz to znajdziesz motywację do jeszcze małego wysiłku bym mogla cię dzisiaj mieć bardziej aktywnie niż tylko siedzenie ci na kolanach? - Pirora bezceremonialnie wypowiedziała swoje oczekiwania. A dodatkowo jej dłoń powędrowała po torsie mężczyzny by ująć jego przyrodzenie w pieszczotliwym geście. Herr Lange nie raz mówił jej że lubi jej bezpośredniość i brak oporów moralnych więc nie bała się być aż nadto śmiała wobec niego.

- No ludzie i bogowie, patrzcie jaka skrajna niewdzięczność! - Dirk przybrał dramatyczny ton. Ale nieco przesadny więc wyszła raczej groteska. Zwrócił jednak uwagę dwóch pozostałych kobiet na to co się u nich dzieje bo jedna z łóżka a druga z podłogi spojrzały z zainteresowaniem w ich stronę. I roześmiały się widząc co tam się wyrabia.

- Tyle serca, tyle wysiłku, pracy, czasu, urabiam sobie ręcę po łokcie a ona mi mówi, że nie jestem aktywny. - blondyn przybrał ton i pozę jakiegoś lamentującego ojca, męża czy nawet starca jaki spotyka się z niewdzięcznością kobiety albo w ogóle młodszego pokolenia. Ale jak jednak z bliska Pirora trzymała rękę na pulsie to chyba jednak raczej nie miał powodów do narzekań a nawet mu się podobało to co wyczyniała.

- Och. Nie wiedziałam że tak cię wykończyliśmy. - Powiedziała skruszona ale z jawnym dźgnięciem w jego męską ambicje. - Może powinnam cię utulić do snu, co byś wypoczął porządnie przed tymi sprawami co cię czekają jutro? - Prowokujące i bezczelne stwierdzenie.

- No nie chcę nic mówić Dirk z tą aktywnością. Ale właściwie to tylko siedzisz. - Łasica co w samej obroży siedziała na drugim łóżku podniosła do góry palec i pozwoliła sobie na pewną dozę wątpliwości co do zasadności tego męskiego lamenty. Brunetka, w drugiej obroży, co leżała u jej stóp też miała chyba z tych odegranych ról ubaw po pachy bo uśmiechała się i pokiwała twierdząco głową na znak, że zgadza się z koleżanką.

- Taakk? - jedyny mężczyzna w tym pokoju uniósł do góry brwi jakby rozważał te słowa swoich kobiet. Popatrzył po kolei na każdą z nich a w międzyczasie blondynka mogła z bliska zorientować się, że znów był zdolny do działania.

- Widzę, że nic nie wiecie o mężczyznach z Czerwonego Legionu. - odparł nonszalanckim tonem jakby miał zamiar dać im lekcję i pokaz. Jaki to się pierwsza miała okazję przekonać Pirora gdy złapał ją za biodra i nakierował na właściwą pozycję. Wyglądało trochę jakby się zamienili rolami i teraz oni mieli dać pokaz dziewczynom na drugim łóżku.

- Och! - Pirora wydała z siebie uroczy okrzyk zaskoczenia, kiedy Dirk przejął rolę dowódcy i oboje znaleźli się na drugim łóżku. Kochanek nie tracił czasu i sam skosztował kwiat jej kobiecości sprawnie z każdą mijającą chwilą szykował Pirorę do jej głównej formy zabawy od tyłu. Blondynka nie szczędziła mu słów i jęków pochwalnych. W jej finale musiała zamknąć oczy więc nie widziała jak głodne spojrzenia dwóch kochanek chłona calą scenę ktore nie byla nigdzie w pobliżu końca.

Odwrócona na brzuch uniosła się opierając na dłoniach i kolanach by dać kochankowi lepszą pozycję kiedy przygotował ją do zabawy z dziurką między pośladkami. Jej koleżanki również miały ciekawe widoki gdyż teraz blondynka widziała te zaciekawione, pożądliwe spojrzenia jakie im rzucały. Kultyska boga rozkoszy nie omieszkała jęknąć rokosznie kiedy kochanek wszedł w nią i pociągnął w górę.

[media]http://i.pinimg.com/236x/5b/53/f9/5b53f982c10f42f3dfca5f5b6b3cc964.jpg[/media]

Obnażona przed złodziejkami brana od tyłu przez jej najlepszego kochanka w mieście blondynka zatraciła się w przyjemności. Przemknęło jej przez myśl, że powinni to zrobić przed lustrem ciekawiło ją jak to wygląda dla widowni. jej małe gładkie mlode cialo na tle jego dobrze zbudowanej najemniczej sylwetki. Nie wiedziała ile czasu minęło, dla jej libido pewnie mało ale w końcu trzy mocne chaotyczne ruchy zapowiedziały chwilowy koniec “włóczni wojownika”. Pirora odchyliła się w tył i przyciągnęła jego głowę do podzięko walnego pocałunku. Dopiero wtedy spojrzała na resztę towarzystwa.

Sądząc po spojrzeniach obu dziewczyn w obrożach to Pirora mogła być pewna dwóch rzeczy. Każdej z nich podobał się ten pokaz damsko - męskiej galopady i każda z nich zazdrościła jej, że nie jest na jej miejscu. Co zresztą szybko potwierdziły ich słowa.

- Wiesz Dick, ale jakby co to ja też lubię w kuperek. - Łasica pomachała rączką aby zwrócić na siebie uwagę mężczyzny który właśnie wyszedł ze swojej partnerki, pocałował ją jeszcze raz i pozwolił sobie zalec na łóżku.

- Ja też! - Burgund też podchwyciła ton rywalki nie chcąc być od niej gorsza i też zamachała rączkami. Chociaż z powodu skórzanych kajdan jakie jej wcześniej założyła koleżanka nie wyszło jej to tak zgrabnie jak jej.

- Mhm. - oficer legionistów uprzejmie skinął głową i wyciągnął się jak długi na łóżku. Wyglądało na to, że zaczyna zbierać mu się na sen po tych wieczornych aktywnościach.

- No i jakbyś chciał jakąś służebną, pokojówkę, łaziebną albo kelnerkę, taką osobistą i do wykonywania wszelkich poleceń to wiesz, ja bardzo chętnie. Znaczy nie musi być teraz tylko w ogóle jakbyś kiedyś chciał. - niebieskowłosa widząc, że ich mężczyzna zdaje się być u kresu sił i zanosi się na to, że już im odpadnie na dobre a nie tylko na przerwę chciała chyba sobie wyrobić u niego dobrą markę chociaż tak na przyszłość.

- No ja też! Ja to przechodzę specjalny trening u takiej jednej pani. Uczy mnie chodzić na smyczy i przy nodze. I ma dużo takich zabawek. Więc no ja też bym tak mogła. - Burgund znów wyszła z kontrofertą w stosunku do koleżanki prezentując swoje walory i talenty. Uniosła skute nadgarstki aby zaprezentować jakie zabawki ma ta jej znajoma ale Dirk tylko znów coś mruknął twierdząco odpływając z każdą chwilą coraz bardziej w objęcia Morra.

- Przypomnijcie mu o tym jutro rano na pewno będzie zachwycony takim porankiem. - Powiedziała do dziewczyn usadawiając się wzdłuż mężczyzny głaszcząc jego klatę. - Zostawię cię z nimi z rana, sama powinnam wracać skoro świt. Nie mogę jutro zaspać inaczej cały dzień mi się posypie. A mam to spotkanie z kamienicą. - Powiedziała cicho uspokajający oddech łapiąc ostatnie ‘miłe’ chwile.

Kobiety czekały na odpowiedź mężczyzny ale ten coś jeszcze zamamrotał, pokiwał głową ale budziło wątpliwości czy coś tam do niego dotarło. A jak jeszcze przez chwilę nic się nie działo to odezwała się Łasica.

- Mnie rano nie będzie. Zrywam się przed świtem do roboty. Jak chcesz to cię mogę obudzić. Zresztą gdzie ty teraz chcesz iść w środku nocy? - niebieskowłosa wzruszyła nagimi ramionami i popatrzyła na blondynkę składając jej propozycję.

 
Obca jest offline  
Stary 13-08-2021, 11:02   #393
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Festag; wieczór; Nordland; Neues Emskrank; port; pokój w tawernie “Wesoła Mewa”, Pirora, Łasica, Burgund, herr Lange


- Będę zobowiązana Nadio. No nic nasz ogier odpadł w tych wyścigach przesuńcie łóżko jak chcecie spać razem z nami. - Pirora zaproponowała nie wiedząc czy dziewczyny są na takim etapie żeby poszły razem spać czy jednak ona i Dirk powinni być między nimi.
- Pomóc wam? - Blondynka zapytała wstając na chwilę z łóżka I idąc jeszcze się napić łyka wina.

- Burgund naprawdę jest ktoś w mieście kto bawi się z tobą w takie rzeczy? - Pirora zapytała ciekawa co usłyszy.

- No właśnie! Opowiadaj! To ktoś kogo znam? - Nadia w swojej wielkim miłosierdziu pozwoliła wstać niedawnej rywalce i też podeszła do stołu z winem tak jak Pirora. Burgund zaś podniosła się wreszcie z podłogi i po chwili już nagie i wesołe mogły we trzy zwilżyć winem gardło. Obie włamywaczki uśmiechnęły się wesoło gdy od pozostawionego samotnie Dirka doszło pierwsze ciche pochrapywanie.

- No nie wiem czy ją znasz. Ja ją poznałam dość niedawno. Przez przypadek. Szukałam takich zabawek no i trafiłam w końcu na nią. I się okazało, że ona nie tylko ma i robi ale też używa! No i od tej pory jak mogę to ją odwiedzam. Myślę, że tobie by się spodobała. Umie trenować takie niegrzeczne suczki jak my. - Burgund uśmiechnęła się wesoło i chyba była dumna, że ma taką koleżankę bo po twarzy Łasicy widać było, że z miejsca jej zazdrości i jest ciekawa kogoś takiego.

- Bardzo ciekawe i mówisz że to jakaś czeladniczka? Zgaduję bo jak sama robi to wyposażenie to powinna mieć fach w rękach. - blondynka oparła podbródek na splecionych palcach. - Chwilowo muszę załatwić inne sprawy ale może byłoby dobrze poszerzyć swoje znajomości. Spytałbyś przy kolejnej lekcji czy twoja Pani miałaby ochotę popracować z inną parą?

- Myślę, że tak, pewnie tak. Ona lubi nowych niewolników. Zwłaszcza nowe suczki. Prowadzać je na smyczy, poniewierać, pomiatać i w ogóle źle traktować. Jak jest ze mnie zadowolona to pozwala mi całować swoje stopy albo nawet tyłek. Ale zwykle to najwyżej buty. A buty ma śliczne, skórzane i takie władcze, że ho ho. Resztę stroju zresztą też. - Burgund chyba zdawała sobie sprawę jak te słowa wpłyną na niebieskowłosą w obroży bo ta miała minę jakby słyszała o jakiejś najpiękniejszej księżniczce. Co prawie na pewno druga włamywaczka zrobiła celowo.

- Gadaj kto to jest! Ale już! - prychnęła zniecierpliwiona Nadia jakby chciała już przy pierwszej okazji odwiedzić ową znajomą Burgund.

- A co mi dacie jak wam powiem? - włamywaczka w skórzanych pętach popatrzyła wesoło na jedną starą i drugą nową koleżankę jakby rozważała dobicie jakiegoś targu. Albo się tylko tak droczyła. Nadia spojrzała pytająco na Pirorę naradzając się z nią spojrzeniem. Widać było, że połknęła haczyk w całości na taką dominującą osobowość o jakiej opowiadała druga z dziewczyn z ferajny.

- Cóż myślę że twoja pani po pierwsze może być bardzo zadowolona z nowych uczestniczek zabaw. A po drugie … - Pirora wzięła bat w rękę i podsunęła Burgund pod podbródek by unieść trochę jej głowę. - ...będziesz miała z kim się bawić kiedy twoja pani nie będzie mieć dla ciebie czasu. To chyba dobry początek miłych rzeczy jakie zaczną iść w twoim kierunku jak będziemy trzymać się razem? - końcówka skórzanego bata wędrowała powoli w dół ciała złodziejki. Skórzane narzędzie obiecywało zarówno ból jak i przyjemność. - W końcu czy dzisiejszy wieczór nie był przyjemny? Aż żal byłoby tego nie powtórzyć.

Szlachcianka trochę uwodziła trochę wabiła rywalkę Łasicy do współpracy najlepiej jak umiała.

- No? Widzisz? I jak chcesz by następnym razem Dirk zapiął cię w kuper to musisz trzymać się z nami. Poza tym ukatrupię cię jak mi nie powiesz kto to jest. - Łasica szybko poparła słowa blondynki kiwaniem głowy. I trochę nie było do końca pewne czy tylko żartuje ale pewne było, że zżera ją ciekawość i zniecierpliwienie. Burgund zaś dała unieść sobie brodę końcówką bata a potem jak zahipnotyzowana patrzyła gdy przesuwa się on w dół po jej nagim ciele. Wyglądało, że rzeczywiście lubi takie zabawy i Pirora trafiła w sedno.

- No dobra. Powiem wam. - brunetka uśmiechnęła się wesoło do obu partnerek i chyba jednak mimo wszystko czuła satysfakcję, że poznała kogoś kto dla nich jest także interesujący.

- Wiecie gdzie jest sklep Grubsona? Koło Placu Targowego. - dziewczyna w skórzanej obroży i kajdanach zaczęła tłumaczyć co i jak. Łasica chyba trochę się zdziwiła gdy padła znajoma nazwa ale pokiwała głową, że zna ten adres.

- No to tam. Oksana. Jest tam krawcową. To ona. Takie dwukolorowe włosy ma. Z początku brunetka a potem przechodzą w blond. - Burgund wyjaśniła tak po prostu o kogo chodzi i opisała kto jest jej panią. Łasica wytrzeszczyła oczy ze zdumienia i nawet otwarła buzię i zamrugała oczami. W końcu popatrzyła na Pirorę czy ta też słyszy to samo. Pirora może nie znała miasta tak dobrze jak każda z nich ale akurat ten sklep i krawcową kojarzyła. Nawet kupowała u niej materiały na suknie dla dziewcząt. Pracownica sklepu miała mocno nietypową barwę włosów, właśnie takie cieniowane od brązu po blond przez co było ją dość łatwo rozpoznać przy opisie.

- Mhmmm w mojej głowie właśnie rodzi się pewien pomysł. Powiedz jeszcze jesteś jedynym jej zwierzątkiem czy podejrzewasz że jest ich więcej i czy Oksana spotyka się z nimi w celu tresury po tawernach czy może ma jakieś jedno miejsce? - Pirora wstała w czasie tych pytań i stanęła za Burgund, jej dłonie głaskały jej barki i szyje jakby faktycznie kobieta była teraz zwierzątkiem. W przeciwieństwie do Łasicy blondynka nie uważała że musi rzucać groźby by zdobyć to co chce.

- Bo tak sobie myśle jak miło by było gdyby można by spotkać się w miejscu zapewniającym takim jak my anonimowość ale również prywatność podczas korzystania z wszystkich zabawek jakie weszły ostatnio w moje i Nadi posiadanie. Myślisz że twoja Madame byłaby zainteresowana czymś takim? - Mówiąc to ręce blondynki zsunęły się na piersi kobiety i mocno je ścisnął. W głowie blondynki urodził się plan, piętro w kamienicy pokoje obłożone miękkim materiałem i poustawiane w nich narzędzia pani Holz. Grupka ludzi w maskach by ukryć swoją pozycję przed innymi.

- Był to chyba pierwszy raz od czasu jej treningu w enklawie w Averlandzie kiedy wyciągała z kogoś w ten sposób informacje. Przy okazji popatrzyła na Łasicę, nie wiedziała czy prawa ręka podziwia jej taktyki i czy przy najblizszym zborze pozachwyca się przed pierwszym umiejętnościami Pirory w wyciąganiu informacji. Dobre słowo na pewno jej się przyda.

Piersi chyba rzeczywiście były bardzo wrażliwym miejscem w anatomii Burgund. Bo najpierw zafascynowana dawała się tam dotykać i głaskać co widocznie sprawiało jej przyjemność. A do dotykania też było to całkiem przyjemne miejsce. A gdy Pirora je nagle ścisnęła dziewczyna sapnęła tłumiąc okrzyk bólu. Ale też widocznie sprawiło jej to przyjemność. Podniecenie tą bliskością i zabiegami Averlandki znów zdawało się z wolna powracać na scenę. Nadia na razie ograniczyła się do obserwacji czekając z zaciekawieniem co z tego wyjdzie.

- Wiem, że ma innych bo mi mówiła. Nawet się chwaliła wręcz. Ale nie wiem kogo. Można się jednak z nią umówić na wizytę. Mnie nie przeszkadza przychodzić do niej do domu to tam się zwykle umawiamy. I wtedy jesteśmy tylko we dwie. A jakie zabawki mówisz, że macie? - brunetka odpowiedziała całkiem chętnie i bez oporów. Na koniec odwróciła głowę za siebie na ile dała aby spojrzeć chociaż kątem oka na stojącą za nią blondynkę gdy zaciekawił ją wątek nowych zabawek.

- Coż… - Pirora zatopiła jedna ze swoich dłoni w czuprynie brunetki i stanowczo acz powoli, w końcu chodziło o połączenie bólu i przyjemności a nie szarpanie się jak zwykle ulicznice podczas bójki. - … powiedzmy że Nadia miała dzisiaj przyjemność poczuć jak wiele rzeczy można doświadczyć podczas bycia zakutym w dyby… a to co przyniosłysmy ze soba to tylko drobna część tego co znajduje się w naszym loszku. Więc jak zaintrygowana? - Blondynka mówiła cicho wprost do ucha Burgund muskając swoimi wargami płatek ucha kobiety.

- Macie prywatny loszek? I dyby? - wyglądało na to, że Burgund chętnie ulega takiemu klimatowi zabawy jaki zaczęła Pirora i podoba jej się takie coś. Ale wieści jakimi się z nią podzieliła uznała chyba za tak wyjątkowe, że aż otworzyła oczy i nimi zamrugała. W końcu spojrzała pytająco na swoją dawną partnerkę szukając w niej potwierdzenia.

- Tak jest! Mamy prywatny loszek, dyby, krzyżaki, łańcuchy, pejcze, obroże, kajdany nawet chyba jakaś klatka i ławeczka tam były! A jakie to wszystko śliczne! O, sama zobacz. Tu mi trochę dzisiaj obtarło nadgarstki w tych dybach. - Łasica jak tylko zyskała okazję aby zrobić wrażenie na rywalce to nie omieszkała. Nawet wesoło podstawiła jej pod twarz swoją dłoń i pokazała lekkie zaczerwienienie przy nadgarstku.

- A co? Oksana ma dyby i prywatny loszek i resztę? - zapytała patrząc pytająco na brunetkę obrabianą przez blondynkę.

- No ma… Dużo rzeczy… No ale dybów nie ma… - Burgund wyglądała na tak zaciekawioną tym loszkiem jak nieco wcześniej jej kamratka gdy ta opowiadała o swojej pani. A słysząc to Łasica klasnęła w ręce ciesząc się, że nawet taka zawodowa domina jak Oksana nie ma u siebie wszystkiego.

- Zastanówmy się… Wallentag, Aubentag, Marktag... Burgund ponieważ Nadia niestety nie ma czasu by mi pomóc w poczynienie pewnych przygotowań na przyjęcie Oksany… właśnie ona tak normalnie mówi o sobie Oksana i nie ukrywa że jest szwaczką czy używa jakiegoś aliasu? Czyli przezwiska jak na przykład Madame albo Baronowa, być może podczas spotkań nosi maski? - Przerwała swoją przemowę zastanawiając się czy szwaczka ukrywa bycie szwaczką.

- Nie wiem. Mówię ci, że jak do niej chodzę to jesteśmy same. Nie wiem jak to robi z innymi. Ja tak trochę dostałam cynk, że ona ma na sprzedaż różne takie ciekawe zabawki to tam do nich poszłam i zagadałam. No i się dogadałyśmy na mały pokaz w praktyce. Więc od początku wiedziałam, że ona jest krawcową u Grubsona. Ale z innymi to nie wiem. I nie nosi maski jak się spotykamy. Ale na początku mnie pytała przed pierwszym spotkaniem co lubię i jak, czy czegoś nie lubię. Jak to z zostawianiem śladów. No prawdziwa profesjonalistka. - Burgund odparła chętnie i sporo dzieląc się z koleżankami jak to wyglądało jej pierwsze spotkanie z dominą i jak to bywało potem.

- Rozumiem. Do rzeczy Nadia nie może mi pomóc przygotować loszku na takie małe przyjęcie zapoznawcze, więc ty mi pomożesz. - Nie było to pytanie to był rozkaz. - Przyjdź o której możesz do “Pod Pełnymi Żaglami” Jutro wieczorem albo w Aubentag przed wieczorem. Powiem ci czego nam potrzeba a jak się uwiniemy szybko to może w kolejny Festag Oksana i ty przyjdziecie pozwiedzać loszek? Może ty i wcześniej skoro mi pomagasz i jakaś nagroda by się należała. Co ty na to? - Pirora wróciła bolesnymi pieszczotami pieszczotami do piersi kobiety.

- Dobra. Mogę przyjść. Ale najpierw chcę zobaczyć ten loszek. Jak on rzeczywiście jest i mi się tam spodoba to mogę was nawet zapoznać z Oxy. - Burgund syknęła gdy Pirora wznowiła bolesne pieszczoty ale jednak nie broniła się przed nimi. - A czemu ty nie możesz? - znów podniosła wzrok ze swoich molestowanych pierso na stojącą naprzeciwko koleżankę.

- Na robocie jestem. - Łasica skrzywiła się nieco kwaśno świadoma, że przez te kazamaty znów ją ominie tyle przedniej zabawy.

- Nie bocz się znowu nic cię nie ominie. Ja i Burgund pójdziemy jutro wieczorem do loszku myślę, że potrafię zapewnić jej tyle zabawy by jej się spodobało na tyle by dała się zaprosić z Oksaną na oficjalne przyjęcie. - Pirora skończyła gryząc złodziejce miejsce gdzie szyja łączy się z ciałem.

- To co? Ostatnia zabawa w trójkę zanim pójdziemy spać? - Pirora zaproponowała czując że brunetka troszkę się nakręciła, sądząc po spojrzeniach Łasicy ona też chętnie by zrobiła to jeszcze raz.

- Pirora tam jest pusto. Nie wiadomo co tam się gnieździ po norach. Lepiej pojedźcie tam w dzień. - Łasica pozwoliła sobie na jedną uwagę co do planów powrotu do pokoju wychowawczego pani Holtz.

- A co do zabawy to myślę, że jak ktoś tu jest taką puszczalską ladacznicą to chętnie obsłuży swoje dwie najlepsze koleżanki prawda? - podeszła do włamywaczki w obroży i skórzanych kajdanach na nadgarstkach. A ta zdominowana przez jedną i drugą wskazywała, że chęci na zabawę zwiększają się z każdą chwilą. Zwłaszcza jak Łasica złapała ją za włosy i przyciągnęła do siebie bez ceregieli.

- A czekaj… - niebieskowłosa nagle zatrzymała się i zmrużyła oczy jakby o czymś sobie przypomniała. - A jesteś jakoś z nią umówiona na następny raz? - zapytała unosząc brwi i czekając na odpowiedź.

- Tak. W Bezahltag wieczorem jak skończy pracę. U niej w domu. - Burgund znów okazała pełną współpracę przyznając się bez oporów do kolejnego spotkania ze swoją dominą. Łasica uniosła wzrok ponad jej ramię aby spojrzeć pytająco na Pirorę jak to zmienia ich plany.

- No to mamy cztery dni by przekonać naszą koleżankę jaki loszek jest fajny i by przygotować prezencik zaproszeniowy dla Oksany by Burgund mogła go zanieść na kolejne ich spotkanie. W końcu dobre pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. - Pirora uśmiechnęła się w stronę Łasicy zapewniając ją że ma plan i wszystko chwilowo jest w porządku.

Niebieskowłosa kultystka stała naga w samej obroży i stukała się palcem po brodzie zastanawiając się nad tym wszystkim. - Właściwie jak coś jakimś wieczorem to też bym mogła. Na takie zabawy to bym się szarpnęła. - pokiwała głowa zgadzając się ze swoimi myślami. Po czym niespodziewanie złapała za nadgarstek Pirory i odciągnęła ją pod okno kilka kroków od stołu i Burgund.

- Powiem ci Pirora, że miałam nosa! Do tej Oxy. Miałam się nią zająć po robocie ale nie wiedziałam gdzie mieszka. A kończymy podobnie to nie miałam szans jej złapać. Ale czułam, że coś może być na rzeczy! - szeptała szybko do blond koleżanki dając upust emocjom. Burgund widząc, że chcą pogadać same została przy stole i spokojnie rozlewała wino do trzech kieliszków.

- A, żeby było śmiesznie jutro… Właściwie to już pewnie dzisiaj wieczór ta Oxy ma przyjść do Ver. Też mam tam być. Ma przynieść gotową dla mnie suknię i mam ją przymierzać. Ale do tej pory nie wiedziałam, że taki z niej numer. - poinformowała współwyznawczynię, że mogą się spotkać z krawcową prędzej niż to mogłoby się wydawać. - Tylko teraz trochę straciłam równowagę. - przyznała, że to odkrycie podwójnego życia spokojnej krawcowej mocno zaburzyło jej spokój ducha.

- Wstrzymaj się z rozpowiadaniem się o tych rewelacjach. Sztuka jaką praktykuje Oksana jest … bardzo niszowa i nie należy takich ludzi pchać do wychodzenia przed innymi na światło dzienne. Potraktuj to jak pierwszą lekcje dyscypliny “Trzymamy język za zębami do kolejnego Festag”. Zaufaj mi w tym a nagroda będzie noc w loszku z nami czterema i poznanie jak Oxana trenuje swoje ulubienicę. - malarka miała obawy że Łasica wygada wszystko Versanie a ta bezceremonialnie zepsuje całe niuanse podchodów dla swojej korzyści i zepsuje wszystko. Niestety nie mogła powiedzieć tego wprost. Toteż postanowiła przedstawić to jako grę dla Łasicy.

- To mam dzisiaj udawać głupiutką służkę pani van Drasen i nic nikomu nie mówić? - niebieskowłosa zastanawiała się chwilę znów uderzając palcami po brodzie. - No dobra. Zróbmy po twojemu. Ale w Festag w tym loszku to chcę za to pełną obsługę. Z dybami, pejczykiem, knebelkiem i tak dalej. Pogniewałabym się troszkę na was jakby wszystko co najlepsze spadło na Burgund. Aha no i sama widzisz co się dzieje. Nie wiem czy wytrzymam do Festag to nie zdziw się jak się nawiedzę któregoś wieczoru albo w nocy. I nie pogniewam się jakbyś ty tutaj czasem wpadła. - powiedziała godząc się na warunki Pirory chociaż myśl, że do następnego Festag jest cały tydzień musiała być dla niej istną torturą dla żądzy i cierpliwości. Ubrała go jednak w dość pogodny i żartobliwy ton.

- Moje okno nie stanowi dla ciebie żadnej przeszkody więc przychodź, oprócz Aubentag mam spotkanie z pewnym oficerem marynarki kto wie gdzie wylądujemy z Benoną. - Pirora powiedziała i jeszcze pogłaskała Łasice po policzku. - I na pewno wytrzymasz w końcu twarda jesteś. A teraz dosyć rozmów pojęczmy trochę… - Pirora odwróciła się do Burgund i przywołała ją do łóżka..

- O! I z Beno i z jakimś oficerem? No to nie będę wam przeszkadzać i na pewno będziecie się świetnie bawić! - Łasica roześmiała się wesoło i pocałowała krótko usta blond koleżanki życzą jej powodzenia w jej planach. Po czym też ponagliła Burgund aby ich obsłużyła jak należy. I przy okazji przyniosła wino skoro już i tak rozlała je do kieliszków.

Dziewczyny pobawiły się jeszcze trochę w trójkę znowu wypełniając pokój odgłosami bardzo nieprzyzwoitych czynności. Choć ta zabawa miała na celu rozluźnienie ich wszystkich po emocjach jakie zawisły nad nimi po ich rozmowach o lochach i narzędziach tortur. Po Burgund i Łasia musiały dzielić jedno łóżko a Pirora wróciła do herr, Lange. W końcu skoro mało miejsca to wolała pokazać kto ma pierwszeństwo u boku najemnika. Przytuliła się do ciepłego śpiącego ciała i sama też zasnęła szybko łapiąc cenne godziny krótkiego snu zanim Łasica obudzi ją wychodząc i będzie musiała pędzić do swojej tawerny, wziac kapiel przebrać się w coś co przystoi jej rodowodowi, zjeść śniadanie i nie spóźnić się z James i resztą służby na wycenę.

Do tego miala później spotkanie w południe z elfka dowiedzieć się czy jej organizm reaguje na tą miksturę przywracająca jej dowód ‘nietykalności’ no i spotkanie z Burgund które w końcu przesunęły na zaawansowane popołudnie. A skoro szykuje się zapoznanie tutejszą “Madame Domine” musi poprosić Irinę o cztery maski, dwie dla niej i Łasicy i dwie dla Burgund i Oksany. To że Madame nie używa masek przy Burgund nie znaczy, że nie będzie chciała zachować anonimowości podczas spotkania.
 
Obca jest offline  
Stary 14-08-2021, 14:37   #394
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 64 - 2519.02.09; wlt (1/8); przedpołudnie

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; leśna głusza; wyprawa odwetowa
Czas: 2519.02.09; Wellentag (1/8); przedpołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno, krzyki i ryki, pogodnie, łag.wiatr, b.mroźno (-20)


Egon


Zdyszany gladiator nie był pewien czy ktokolwiek z tej wyprawy odwetowej na tałatajstwo pętające się w lasach przewidywał taki zaskakujący przebieg wypadków. Trudno było sądzić, że będzie biegł samotnie rozbryzgując niekończący się śnieg jak wodę. Biegło się też ciężko jak przez wodę po kolana. A z początku zaczynało się tak niewinnie i spokojnie!

Wczoraj po walce wieczoru popili sobie z Kuno ale bez przesady. W sam raz aby sobie przebalować ten skromny zarobek na pierwszej, kilkuosobowej widowni. To trochę jakby się tłukli za piwo. Przynamniej Kuno miał takie skojarzenia. Potem się rozstali i spotkali się ponownie rano przed ratuszem.

Ranek okazał się spokojny chociaż mroźny i pochmurny. Zebrało się całkiem sporo tej kupy swawolnej. O różnorodnym autoramencie. Jedni to wyglądali jak chłopi czy miejskie cwaniaczki co złapali co było pod ręką i tak chcieli iść. Część z nich była zmotywowana bo zdaje się naprawdę byli węglarzami i chłopami co mieszkali za murami miasta. I przyszli niejako we własnym interesie. A część wyglądała jak strażnicy miejscy, marynarze, najemnicy i żołnierze. Byli także myśliwi i tropiciele, niektórzy z psami. Zebrało się tego całkiem sporo. Dwójka mocarzy zwracała na siebie uwagę nie tylko posturą ale wyglądem. Po wczorajszych zmaganiach dziś rano wyglądali jak ofiary pobicia. Co im miało zsinieć, spuchnąć czy zaczerwienieć to było właśnie w pełni. Nawet w członkach i tam gdzie trafiły mocniejsze ciosy też to jeszcze czuli.

Pierwsi wykruszyli się ci cwaniacy co przyszli się nażreć. Bowiem ratusz fundował dla ochotników gorącą, polewkę z bobu i kawałkami kiełbasy. Przyjemnie rozgrzewała od środka i dodawała sił. Ale właśni ci co przyszli się nażreć to już dali dyla jeszcze w mieście. Mimo to kilka wozów zbrojnych się zebrało. Każdy dostał swojego dowódcę w randze sierżanta który miał zawiadywać tą zbieraniną.

Łatwy kawałek skończył się akurat jak się przejaśniło i wyszło słońce. Byli już głęboko w lesie i śniegu jak wozy z zamocowanymi płozami zatrzymały się i była zbiórka, dzielenie na oddziały i zadania. Mieli iść na zwierzoludzi co ponoć właśnie na dniach napadli tego nieszczęśnika na drodze pod miastem.

Duet gladiatorów trafił do jednej z takich grup. Z początku szli po prostu przez te śnieżne, słoneczne zaspy. Jedni z ich towarzyszy byli spokojni, inni podekscytowani, jeszcze inni nerwowi albo przestraszeni. Każdy reagował po swojemu. Śnieg skrzypiał pod butami, trzeba było każdą nogę wkładać a potem wyciągać z zaspy aż było wręcz nudno. Ale się skończyło. I zaczęło się dziać bardzo szybko i naraz.

Usłyszeli odgłosy. Z początku nie było wiadomo o co chodzi. Tyle, że to gdzieś przed nimi. Teren się wznosił łagodnym garbem czy wzniesieniem porośniętym lasem. Sierżant był pewien, że to któraś z sąsiednich grup musiała natrafić na zwierzoludzi i podjęła z nimi walkę. Nakazał przyspieszenie marszu. Ale tutaj las był gęsty a pod śniegiem kryły się jakieś pnącza co jeszcze bardziej rozproszyły ich grupkę. Ale coraz wyraźniej słyszeli odgłosy walki. Zbliżali się.

Sierżant kazał biec na szczyt garbu aby z niego zorientować się co jest grane. To wszyscy zaczęli biec. Ale chyba mało kto mógł sprostać dwóm mięśniakom w przedzieraniu się przez ten śnieg i zarośla bo oni dwaj dość szybko odstawili resztę. Tyle, że Kuno zaczepił o jedne z tych pnączy albo korzeń i wyrżnął jak długi. Klnąc powstał ale kilka kroków dalej sytuacja powtórzyła się. Ale został wyraźnie z tyłu za Egonem. Więc ostatecznie zwycięzca w tym biegu przełajowy był tylko jeden.

A wygrał niezłe widowisko. To widocznie nie było jakieś wzniesienie tylko jakiś parów czy dolina rzeczki. Teraz i tak wszystko zawalone było śniegiem. A po przeciwnej stronie dostrzegł jakiegoś wielkiego stwora. Jak niedźwiedź stojący na dwóch, tylnych łapach. Zdyszany nie mógł widzieć wyraźnie, zwłaszcza, że stworzenie było na przeciwległym, wyższym brzegu wąwozu i tyłem do gladiatora. To to coś tak ryczało wściekle na cały las aż ciarki przechodziły po plecach. Ale coś było pierwotnego w tej walce. Co sprawiało, że krew tętniła w żyłach a dłoń sama chciała sięgnąć po broń.

Stworzenie toczyło walkę z dwoma jeźdźcami uzbrojonymi we włócznie czy coś podobnego. To na pewno nie był nikt z tej ekspedycji odwetowej bo tam prawie nie było konnych a ci co byli mieli inne kaftany. Egon musiał patrzeć nieco od dołu i był po drugiej stronie doliny. Jeden z jeźdźców wbił swoją włócznię w cielsko ryczącego stwora a ten spróbował się zamachnąć na niego ale jego sekate łapy były zbyt wolne. Drugi z jeźdźców próbował podobnego czynu. Może próbowali zepchnąć potwora z urwiska a może nie. Grunt, że w pewnym momencie ten grunt wraz ze śniegiem i całą trójką osunął im się spod nóg. Cała śnieżna lawina zjechała na dół. Powstał jeden, wielki rumor i chmura wzbitego śnieżnego pyłu. Widocznie ci jeźdźcy nie byli samo bo jeszcze unosiła się na dole ta śnieżna zasłona a na górze pojawili się kolejni jeźdźcy i piesi. Krzyczeli w dół i nawoływali, próbowali dojrzeć co tam się dzieje ale było zbyt stromo aby mogli zobaczyć to co brodaty gladiator na przeciwległym brzegu.




https://static.wikia.nocookie.net/wa...20190212172454


Troll przeżył. Nie było dziwne, wąwóz po tamtej stronie był dość stromy ale niezbyt wysoki. Może tak na drugie albo trzecie piętro. Do tego na dole była śnieżna pierzyna. W rzednącej zasłonie bieli wyłoniła się masywna, sylwetka. I zaryczała przeraźliwie ogłaszając światu, że wciąż jest żywa i wściekła. I złakniona ludzkiego mięsa i krwi. Aż ciarki go przeszły po plecach. Ale ostatecznie jednak dał radę się opanować. Co więcej tam na dole nie tylko ta kłapiąca szczękami bestia przeżyła upadek. Ze śniegu wygramoliła się jedna z postaci w pancerzu i już bez hełmu. Chociaż wciąż w opończy. Drugi z jeźdźców był w poważniejszych tarapatach. Przygniótł go spadający koń który teraz ugrzązł w miękkiej, śnieżnej melasie. Troll właśnie naparł na nich. Śnieżna breja mniej go blokowała niż drobniejszych wojowników więc dopadł uwięzionych w śniegu. Rozległ się przeraźliwy ryk i kwik konia gdy potężne szczęki zacisnęły się na boku wierzchowca łamiąc kości i wyrywając śmiertelną ranę. Mimo zamieszania Egon wyraźnie widział jak na biały śnieg chlusnęła parująca, czerwona posoka. Jaka wciąż tryskała z paszczy potwora. Jeździec desperacko wyciągnął miecz z pochwy gotów się bronić do ostatka a troll miał zamiar zaserwować mu ten ostatek gdy przez wąwóz przeszło przenikliwe, wilcze wycie. Ten wojownik jaki miał więcej szczęścia przy upadku aby już stanąć na własnych nogach zawył jak prawdziwy wilk. Po czym samotnie, z toporem w każdym ręku rzucił się na potwora przykuwając jego uwagę. W tym wyciu było jakies wilcze wezwanie do boju jakie szarpało strunę każdego wilka i wojownika. Towarzysze tych dwóch nie chcąc ryzykowac skoku i upadku w nieznane ruszyli wzdłuż skarpy chcąc ją objechać i znaleźć łągodniejsze zejście aby dołączyć do dwóch walczących z bestią ale musiało minąć nieco krytycznego czasu nim zrobią ten objazd. W porównaniu do nich Egon miał znacznie bliżej. Wystarczyło zbiec na dół. Bo Kuno i reszta z jego grupy zostali mocno w tyle to też by potrwało zanim by do niego dobiegli i ogarnęli sytuację.


---


Mecha 64

Egon, test strachu: troll; (SW 30); rzut: Roll(1d100)+0: 13,+0 Total:13 > 30-13=17 > ma.suk = nie ma żartów ale bierze się w garść

---




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; leśna głusza; kryjówka Strupasa
Czas: 2519.02.09; Wellentag (1/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, cicho, ciepło (0), na zewnątrz jasno, pogodnie, łag.wiatr, b.mroźno (-20)


Strupas



Jak się wczoraj nałaził po tym mrozie po zmroku to nieźle zmarzł. Jak wrócił do swojego barłogu u siebie to się pospał. No to spał aż się wyspał. Jak wstał to już był raczej późny niż wczesny ranek ale za to całkiem spokojny i słoneczny. I pewnie bardzo mroźny sądząc po tym jak się przez noc chałupa wychłodziła. Ale przez to wszystko jak garbus zaczął się rozglądać czym by tu można zapchać babzun to mógł sobie wszystko jeszcze raz poukładać i przemyśleć w swojej brzydkiej głowie.

Na początek to trochę się różnych plotek nasłuchał. A to, że ponoć niedługo gołębice miały się przejechać z chlebem do portu i go rozdawać. Wiadomo darmowy chleb w połowie zimy to nie było coś do pogardzenia dla porządnego żebraka. Aha i Ulryk zabrał kolejnego z nich. Tego bez ręki. Rano znaleźli zamarzniętego trupa. Oby pijany umarł! To by chociaż śmierć miał lżejsza niż życie!

I ten Becker to chyba mieszka na Gzymsowej. Bo jak wychodził z biura gildii no to właśnie tam kończył. Bez schadzek i podejrzanych spotkań. Jak na porządnego ojca i męża przystało. Na wszelki wypadek znajomej garbusa łaził tak za nim dwa czy trzy dni ale nudna robota. Rano do gildii a przed zmrokiem z gildii. I tyle go widzieli. W takiej ładnej, futrzanej czapie z piórkiem na przodzie chodził. Ładna czapka. Wygląda na ciepłą. W sam raz na zimę.

I syrena jest do złowienia. Nie chcesz Strupas zapolować na półrybę? Nagrodę płacą w ratuszu. Już sporo popakowało się na łodzie płynąc tam to tu jakby to każdy jeden miał pomysł gdzie można dorwać takiego stwora. Albo rozleźli się po brzegu jakby miało ją wywalić gdzieś na brzeg czy co. No na razie chyba nikomu nic nie wyszło bo nagroda nadal czeka.

Z Apke było gorzej. Kamień w wodę. Nikt nic nie wie albo udaje, że nie wie albo nie chce wiedzieć. Szef straży z kazamat. No to nie był ktoś do kogo się garnęli chłopcy z ulicy. Zwłaszcza, że ponoć krzepki i twardy był a i zdzielić umiał. To nie. Zdecydowanie nie. Nie bardzo ktoś tam chciał się kręcić w pobliżu kogoś takiego.

I właściwie to jutro… Czyli jak dla Strupasa to już właściwie było dzisiaj. No to dzisiaj rano. Mieli się ruszyć hurmem za miasto aby spuścić manto tałatajstwu co się pęta po lasach i ludzi napada. Krwawe gnaty tylko zostawia i ochłapy. No to nie była robota dla szanującego się nędzarza. Ale rano ponoć zupę czy cóś dawali każdemu kto przyjdzie. Gorącą! No to znajomej Strupasa miał nadzieję, że się tam jakoś do tej zupy przemknie albo chociaż któryś się zlituje i chociaż jej chlipnie raz czy dwa.

A najwięcej to było o tym czymś z portu. To mu powiedziało ze trzech czy czterech co mogło coś widzieć. I nawet po ciemku robiło wrażenie wielkiego. Większe niż człowiek! Na pewno większe! Pryskneło z ulicy wprost do wód portu! Tylko wielki chlust był! I na tyle go widzieli ten jeden czy dwóch. No ale drudzy z innej części portu widzieli dokładnie coś odwrotnego. Jak coś wielkiego i ociekającego wodą wyskoczyło z wody a potem sus do kanału! Tego tam co kraty się już dawno posypały to można było wchodzić. Tylko po co? Ani tam szamy ani ciepła nie było. A to coś pewnie tam zamarzło. Bo jak inaczej? Woda taka lodowata a mróz jak widać… Na mur musiał zamarznąć. Ale co to mogło być to nikt nie miał pojęcia i nie chciał mieć pojęcia. I to mogło być tamtej nocy co kultyści mieli wymianę z Axelem i już z niej wracali. Potem na zborze też coś takiego podobnego mówili o tamtym wydarzeniu.

Dzisiaj cały pochmurny ranek spędził na łażeniu po mieście i zostawianiu wiadomości, że go nie będzie albo czego się dowiedział od znajomków wczoraj. Już się zaczynało tak robić w połowie między rankiem a południem jak się wyrobił. Z tych najważniejszych to nie zastał ani Starszego ani Karlika. No ale na “Adele” jak zwykle dyżurował Kurt.

- No rób jak uważasz stary. Jeden dzień jak sobie zrobisz przerwę to chyba nic nie będzie. Ale jak dłużej to miej jakoś rękę na pulsie dobra? Wracaj na noc albo rano czy co. Tak na wszelki wypadek. Sam widzisz ile się ostatnio dzieje. Sytuacja się zmienia z dnia na dzień. - Kuternoga nie czuł się władny w swoim imieniu coś rozkazywać komuś a i nie bardzo miał taką naturę. No chyba, że wykonywał polecenia Starszego albo Karlika. Więc tylko tak życzliwie doradził garbusowi jak kolega koledze. No i obiecał przekazać reszcie, że Strupas zamierza się ulotnić.




https://static.wikia.nocookie.net/wa...20190212172454


A gdy już dotarł w południe do swojej samotni i mógł się zająć swoimi pasjami to miał okazję wspomnieć rozmowę jaką odbył z mistrzem jak pytał go swego czasu o służbę. Wspomniał o masowym grobie pomoru na jaki natknięto się przy budowie miasta te kilkadziesiąt lat temu. No ale tylko wiadomo, że gdzieś przy zachodnim brzegu. Ale nie wiadomo dokładnie gdzie. Grób prędko z powrotem zakopano, pobłogasławiono i tak dalej. I zapomniano. Ale dalej gdzieś tam musiał być o ile owe zapiski były poprawne. Tyle, że trzeba było ich poszukać czy to po jakichś archiwach czy jakoś inaczej. Problemem było to, że śmierdzieli i obdartusów to raczej już przeganiano u progu takich urzędów więc dostać się tam nie było mu tak łatwo.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica Rzemieślników; gabinet Inka
Czas: 2519.02.09; Wellentag (1/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, cicho, ciepło (0), na zewnątrz jasno, pogodnie, łag.wiatr, b.mroźno (-20)


Versana



Poranek się okazał pochmurny i bardzo mroźny. Ale spokojny. Co raczej było dobrą pogodą na polowanie. W zimie każda pogoda co nie było zadymki albo coś nie padało to właściwie można ją było uznać za dobrą pogodę. Przy śniadaniu było za to ciepło i wesoło. Po wczorajszych zabawach integracyjnych między chłopcami i dziewczętami dzisiaj obie panny co brały w nich udział były w świetnych humorach. Aż ćwierkały radośnie niczym wesołe, poranne ptaszyny. Blanka słuchała ich z przyjemnością ale coś chyba jednak nadal wolała nie przebywać w pobliżu norskiej wojowniczki. Albo ona albo po prostu cała jej nacja wywoływały w niej lęk. Zanim jednak wyszła z domu poprzez pośrednictwo Breny dostała krótki, elegancki liścik z ładnym pismem i podpisem Kamili. Nie miał jednak dobrych wieści. Widocznie córka kapitana portu nie okazała się gołosłowna i nie zapomniała o obietnicy danej wczoraj pod świątynią ale jak informowała w liście papa się nie zgodził na firmowanie swoim nazwiskiem wizyty osób z zewnątrz w wewnętrznych sektorach Akademii.

Druga wiadomość była od Strupasa. Garbus donosił czego się udało dowiedzieć o Buldogu i Beckerze. O tym pierwszym właściwie to skromnie. Ale u Beckera coś pojawił się chociaż jakiś adres na Gzymsowej. Pewności do końca nie było ale prawdopodobnie tam mieszkał sądząc po porach w jakich wychodził stamtąd a potem wracał przez ostatnie dwa czy trzy dni.

A jak wyszła z domu to w kapitanacie portu czekało ją rozczarowanie. Po pierwsze nie zajmowali się jakimiś magazynami. Mieli schematyczną mapę całego miasta w biurze. Na jakiej były nie tyle poszczególne budynki co raczej linie ulic i to chyba tych ważniejszych a nie wszystkich. A domki były symbolicznym zaznaczeniem, że tam są budynki właśnie. Pozwalało to na całkiem niezłą orientację w terenie ale nie było raczej co liczyć, że poza paroma budynkami jak ratusz czy świątynie to reszta rzeczywiście oznacza jeden budynek. Jak znalazła nawet Kupiecką na jakiej mieszkała to tam były narysowane trzy domki. A jak wiedziała to było ich tam znacznie więcej. Więc do jej celów raczej taka mapa raczej była mało przydatna. Ale urzędnik coś jej jednak powiedział na ten temat.

- Takie dokładniejsze plany budynków to powinni mieć w ratuszu. Ale to raczej na własne potrzeby, wątpliwe aby ci co tam mieszkają mieli do nich dostęp. - mógł mieć rację. W końcu pani van Drasen odkąd zamieszkała z mężem u kupieckiej nie widziała planów własnej kamienicy, sklepu ani magazynu. Znała je na pamięć ale na papierze nigdy ich nie widziała. Z ratusza zaś mogło ich nie być tak łatwo wyciągnąć. W końcu co to by było jakby jakiś pierwszy lepszy z ulicy przyszedł, że chce plany sklepu czy kamienicy van Drasenów? Dopiero by była heca jakby można było na zawołanie oglądać takie dokumenty. Ta wizyta w kapitanacie uzmysłowiła Versanie, że do papierów z ratusza może nie być tak łatwo się dostać jak to się jej z początku wydawało.



https://i.pinimg.com/originals/ea/a7...8fb57cb73c.jpg


A teraz była u miejskiego mistrza tatuażu aby zaczął jej robić kolejny tatuaż. Więc ślęczał nad nią i robił. Igła cierpliwie raz za razem wbijała się w skórę wprowadzając tam barwnik. I kropka po kropce powstawał nowy wizerunek. Za oknami zrobiło się całkiem ładnie i słonecznie odkąd tu weszła. Jak na zimowy dzień to był całkiem ładny dzień. Jeszcze początek chociaż miała wiele planów z nim związanych. Wieczorem sprawy się komplikowały bo miała do kamienicy przyjść i Łasica i Oksana. Jedna aby przymierzyć suknię druga aby zmierzyć dziewczyny na ich suknie. Ale na 9-ty dzwon to już wdowa powinna być u Trójhaka albo przynajmniej wychodzić aby sprawdzić się na wycieczce po kanałach co sprawiało, że grafik robił się napięty.



Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica Skrybów; gabinet rejenta Rainera
Czas: 2519.02.09; Wellentag (1/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, cicho, ciepło (0), na zewnątrz jasno, pogodnie, łag.wiatr, b.mroźno (-20)


Pirora





https://cdnb.artstation.com/p/assets...jpg?1561742624


- Proszę się nie przejmować, wszystko będzie dobrze. - brodaty rejent siedzący w dorożce obok swojej młodszej klientki uśmiechnął się pokrzepiająco. Ale właściwie odkąd wsiedli do dorożki to milczał. Podobnie jak dwuosobowa obstawa panny van Dyke. Wcześniej w biurze się nagadał a teraz dał czas przemyśleć to wszystko. Dla łatwiejszej orientacji spisał jej to wszystko na kartce w zgrabną listę aby miała wszystko pod ręką.


Cytat:
kamienica felerna (na uboczu lub kiepski stan) = 3 000 PZ
standardowa kamienica = 6 000 PZ
kamienica w centrum (Plac) 12 000 PZ
przeklęta kamienica -25% = 9 000 PZ
od ręki do zapłaty dla kogoś nowego 30% = 2 700 PZ
od ręki do zapłaty dla kogoś z małym nazwiskiem lub poręczeniem 20-25% = 1800-2250 PZ
od ręki do zapłaty kogoś z dużym nazwiskiem lub poręczeniem 10-15% = 900-1350 PZ

Wartość kamienicy szacował na tuzin tysiąców. Od 10 do 15 chodziły kamienice w podobnej okolicy. Ale z powodu pechowej reputacji na starcie już była spora obniżka w przypadku Bursztynowej 17. Co i tak dawało prawie dyszkę. No ale z tego może coś się uda zbić. Właśnie po to teraz tam jechali spotkać się z Marcelusem. Kolegą po fachu z którym Rainer się dobrze znał.

Tak czy inaczej Heinz uprzedził jeszcze w biurze, że Pirora, jako ktoś nowy w mieście, bez powiązań i wyrobionego nazwiska będzie miała pod górkę. Bo trzeba będzie zapłacić pewnie ok 30% wartości nieruchomości. Dopiero po tej spłacie stanie się oficjalnie właścicielką i będzie mogła się legalnie wprowadzić. Co znów oznaczało sumę powyżej 2 000 karli. Chociaż nie było presji na termin. Póki tego nie ureguluje właścicielem włości nadal będzie ratusz.

No chyba, żeby ktoś za nią poręczył. Jakieś ładne, szanowane, znane nazwisko jakie przewijały się u pań i panien podczas wieczorku poetyckiego to było duże nazwisko. Takie co gwarantowało spłatę w razie kłopotów. Wówczas ratusz powinien zejść do 10, może 15% wartości. Mniejsze ale dalej szanowane nazwiska jakiejś drobnej szlachty albo kupców co by nie mieli zadłużeń i kłopotów z prawem no też mogły pomóc coś przy wpłacie tej pierwszej raty. No a resztę tej sumy Pirora już musiałaby negocjować. Zwykle spłacało się to w ciągu roku.

Jechali tak w dorożce w milczeniu co sprzyjało planowaniu i wspominaniu w zadumie. Jak choćby dzisiejszy przebiegany poranek. Tak naprawdę w siedzeniu wciąż czuła szaleństwa ostatniej nocy. Ale rano jak miała okazję pogadać chwilę z jedną i drugą dziewczyną z ferajny bo Dirk nadal spał jak zabity, to żadna nie wydawała się żałować nieprzespanej nocy.

Łasica tak jak obiecała obudziła ją rano. Sama już była ubrana i gotowa do wyjścia. Między innymi dlatego ją obudziła aby zamknęła za nią drzwi. Poradziła aby Pirora umówiła się z Burgund na Bezahltag. - Zobaczymy jak ta ladacznica wygląda i co powie po spotkaniu ze swoją panią. - powiedziała z takim złośliwym uśmieszkiem pełnym jednak grzesznej nadziei i planów. Dlatego miała nadzieję, że uda jej się wpaść do Pirory właśnie w ten wieczór. No chyba, że Starszy znów gdzieś ją wyśle albo wezwie. Obiecała też trzymać gębę na kłódkę w sprawie loszku no ale po Festag to jednak uważała, że trzeba by powiedzieć Ver co znalazły jak już będą coś wiedzieć z Oxy i resztą. W końcu ona latała w sprawie Grubsona i tym co z nim związane to coś o jego krawcowej mogło jej się przydać.

- I strasznie ci dziękuję za wczoraj! Dawno się tak dobrze nie bawiłam! W ogóle zapomniałam o tych cholernych kazamatach! - zaśmiała się na koniec już stojąc przy drzwiach i objęła mocno blondynkę w tym czułym podziękowaniu.

Potem schemat się powtórzył chociaż w nieco innej konfiguracji. To Pirora się ubierała a Burgund ją żegnała dopytując się jeszcze kiedy ma się stawić do “Żagli”. W Żaglach okazało się, że Kerstin znalazła faceta z wypchaną sową ale musiały rozmawiać prawie w biegu szykując kąpiel dla swojej pani. Potem przy śniadaniu na jakie już zeszły dziewczyny Rosy było spokojniej. W sam raz aby zjeść, porozmawiać i pożegnać się aby wsiąć do dorożki jaka zawiozła ich do rejenta Rainera. Beno była po przyjacielsku ciekawa gdzie się Pirora podziewała cały Festag i z samego rana znów gdzieś się wybiera.

- A to ta kamienica van Hansenów co pani mówiłem w biurze. Ta żółta. - wskazał palcem ku jednej z kamienic przy Placu Targowym. Faktycznie była słonecznie żółta co ładnie komponowało się ze złotymi kolorami słonecznego śniegu gdy pokazało się słońce. Mówił wcześniej, że ci możni nabyli ją w lecie za 14 tysięcy.

- A z tą charytatywnością to tak jak mówiłem. Może być cokolwiek ale dobrze aby coś im dać. - skoro już przerwał to milczenie wspomniał o tym co mogło być ich albo wielkim atutem albo zawadą w negocjacjach. I to nie tyle z Marcelusem co potem w ratuszu. Bo w testamencie pana Augustusa było, że dom ma być przeznaczony na cele charytatywne. Najlepiej sierociniec. No i ratusz nie mógł tego zapisu zingrować. No ale było pewne pole manewru jakby nowy nabywca zobowiązał się do czegoś charytatywnego. No najlepiej na Bursztynowej 17 no ale ostatecznie niekoniecznie. Najlepiej objąć jakiś patronat albo otworzyć sierociniec, szkołę no najlepiej właśnie coś dla młodego pokolenia aby było najbliższe ostatniej woli zmarłego.



Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; magazyny; magazyn Gergievów
Czas: 2519.02.09; Wellentag (1/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, cicho, ciepło (0), na zewnątrz jasno, pogodnie, łag.wiatr, b.mroźno (-20)


Vasilij





https://i.ytimg.com/vi/DOApIRMUvmQ/maxresdefault.jpg


Śnieg chrzęścił pod nogami. Tutaj był znacznie mniej rozchodzony niż na bardziej uczęszczanych ulicach. Ale jednak i tędy przechodnie chodzili a wozy jeździły. Po prostu mniej niż gdzie indziej. Przynamniej się ładna pogoda się zrobiła jak słońce wyszło chociaż dalej było bardzo mroźno. Ale bez wiatru to spokojnie. Szli przez rejon gdzie dominowały magazyny. Starszy przysłał Silnego aby Cichy pokazał mu te znalezione miejsca na nową kryjówkę zboru. Tam gdzie zapewne miała schronić się wyrocznia jak ją uda się wydostać z kazamat. Magazyn nie przypadł Silnemu do gustu.

- I co z tego, że dużo miejsca. Pozamarzamy tu. - kręcił głową z niezadowoleniem. Miejsca było sporo. Podobnie jak w magazynie Giergievów i pewnie każdym innym. Ale to był magazyn a nie mieszkanie czy kamienica. Więc do bytowania warunki były kiepskie. Zwłaszcza zimą jak mróz nicował trzewia budynków. Jedynie w tej części biurowej było w miarę znośnie no ale to były pojedyncze, małe gabinety na biura właśnie. Trudno było w nich zmieścić cały zbór przez cały wieczór czy co. A z kolei w przestrzeni magazynowej no miejsca aż za dużo no ale zimnica straszna, brak kominków i ogrzewania, trzeba by przy jakichś ogniskach i koksownikach siedzieć ani to przyjemne ani wygodne. No i teraz szli do kolejnej kryjówki znalezionej przez ludzi Vasilija aby Silny mógł ją obejrzeć. A, że nie należał do zbyt rozmownych typów to była okazja zająć się swoimi myślami.

Na ostatnim zbocze Starszy pochwalił go, że znalazł te miejsca na kryjówki. I mówił, że przyśle kogoś aby je obejrzał. No jak mówił przedwczoraj wieczorem tak dzisiaj przyszedł Silny aby zrealizować te słowa w praktyce.

Na ostatnim zborze sporo się działo. Mieli tą nową, Pirorę van Dyke co do nich dołączyła. Przedstawiła się ładnie i zgrabnie ale przez zdecydowaną większość spotkania prawie się nie odzywała. Najwięcej gadało się o kazamatach. Łasicy udało się tam zakamuflować i w ogniu dyskusji dumali jaki powinien być następny krok. No a dzisiaj wieczór mieli się spotkać u Trójhaka aby sprawdzić to jego przejście. Większość kultystów złożyła się na zapłatę dla niego a kasę zabrała Versana co miała mu ją wręczyć. No ale do wieczora to był jeszcze cały dzień.

A dziś przy śniadaniu chłopaki dyskutowali bo podobno Szybkiego i jego bandę przeniesiono do kazamat. Zastanawiali się czy to za to co go przymknęli na Żelaznej czy za jakieś wcześniejsze numery. Chodziły ploty, że prawie miał tego co kroi ludzi po nocy i już na Żelaznej go prawie miał parę dni temu. No ale coś poszło nie tak, zjawiła się straż, przymknęła ich no i nie wiadomo czy to on ze swoimi nie kroił tych ludzi po nocy. Może i lepiej? Tak to by zgarnął nagrodę od Czarnego no a jak go zwinęli to wciąż jeszcze jest szansa. Podobno ją podniósł do 6 dyszek. Piechotą nie chodziło. A jeszcze swoją dole oferowali kupcy i gospodarze tawern i lokali co też zrzucili się na swoją nagrodę. Ale na razie to szli z małomównym Silnym obejrzeć kolejnego kandydata na kryjówkę.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 14-08-2021 o 19:08. Powód: Dodanie jpg do adresów obrazków.
Pipboy79 jest offline  
Stary 15-08-2021, 07:06   #395
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; pokój w Wesołej Mewie Pirora i Burgund

Pirora pożegnała Łasicę całusem i słowami zapewniającymi trochę pokój ducha.
- Nie martw się Nadia będzie dobrze. W kolejny Festag możliwe że przeżyjesz coś niesamowitego a jak pójdzie dobrze będzie to coś naszego. Może nawet da się na tym zarobić co powinno się spodobać Versanie. -

- No oby! Jakby się udało tak z tą Oxy i jeszcze ją z tym loszkiem to ojeja jej! Będę trzymała za was kciuki! - Łasica roześmiała się wesoło. I pokazała jak mocno będzie trzymać kciuki. Zaś już teraz w mrocznym jeszcze progu drzwi i nowego tygodnia zdradzała wielkie emocje i nadzieje na to obiecujące spotkanie za tydzień w pewnym starym, porzuconym pensjonacie. Potem pomachała jeszcze stojącej w progu Pirorze, posłała jej całusa, odwróciła się i ruszyła ciemnym korytarzem.

Blondynka klepnęła Łasicę w tyłek na dobry początek dnia a jak tylko zamknęła drzwi zaczęła się szybko ubierać. Plusy ubrania służebnych były takie że łatwo się je zdejmowano i zakładało, Jej porządne ładne ubranie nie było tak łatwe w obsłudze. Kiedy była gotowa obudziła Burgund.

- Hej, sekutnico, musisz zamknąć za mną drzwi…- Blondynka lekko potrząsnęła ramię kobiety.

- A to ty… To Łasica już poszła? - brunetka przesunęła dłonią po oczach i twarzy. Uniosła ją i rozejrzała się po wynajętym pokoju jakby próbowała sobie przypomnieć jak i z kim się tu znalazła. - Aha, no tak, drzwi. - pokiwała głową siadając nago na łóżku jakby dopiero do niej docierało o co się rozchodzi. - A widziałaś może gdzieś kluczyk? - zapytała podnosząc swoje wciąż spętane skórzanymi kajdanami nadgarstki. Wyglądało na to, że dochodzi do siebie coraz bardziej.

- Mhmm, dobre pytanie, zaraz pomogę ci szukać. Trzymaj napij się. - Pirora najpierw podała kobiecie otwartą butelkę z resztką wina zaczęła rozglądać się za kluczykiem. Stół, okolicę łóżka by w końcu poszukać we własnej torbie gdzie wcześniej schowała resztę skarbów.
- To co będziesz miała dzisiaj czas po południu na szybką wyprawę ze mną w celu inspekcji lochu? - Zapytała Pirora opróżniając zawartość torby na stół by usłyszeć też charakterystyczny brzdęk klucza o blat stołu. A właściwie trzech bo jeden był to jej klucz od pokoju pod Żaglami, drugi od lochu a trzeci od od kajdanek. Podeszła do złodziejki by ją oswobodzić.

- Dzięki. - Burgund z wdzięcznością przyjęła wino i chętnie zwilżyła gardło gasząc pragnienie. To jej chyba pomogło zacząć przytomnie nowy dzień. Jak i temat jaki zaczęła nowa koleżanka.

- A wy naprawdę macie loszek z dybami i całą resztą? - zapytała bez skrępowania zdradzając swoje zaciekawienie, wręcz fascynację tym tematem. - To pewnie, że przyjdę! Tam do “Żagli” tak? Do “Pełnych żagli”? A gdzie mam przyjść? Gdzieś na dole do stołu czy do jakiegoś pokoju? - zapytała wesoło jakby już cieszyła się na taką nową przygodę. A w międzyczasie przy świetle świecy Pirora znalazła kluczyk do jej kajdan. Leżał blisko tej świecy to mogła teraz uwolnić naguskę.

- Naprawdę mamy loszek. Chwilowo jest w pustostanie ale jeśli Oksana przyjęłaby moją propozycję, myślę że przeniosły byśmy go innego miejsca i daly jej nieograniczony dostęp. Myślę że mogłaby tak zdziałać coś niesamowitego. - malarka odpowiedziała tak samo bez skrępowania i szczerze. - Tak, w “Pod pełnymi Żaglami”. Po południu powinnam być już z powrotem, mam dzisiaj trochę napięty terminarz. Jakbym jednak miała jakieś opóźnienie zapytaj w karczmie o Juliusa. Zaopiekuje się tobą. - Malarka nie mówiła Burgund, że Julius to mały chłopiec, gdyż nie uważała to za zabawne jeśli złodziejka przekona się o tym sama.

- Też się zrywasz z nami czy zostajesz odsypiać? - Spytała upewniając się ile brunedka ma czasu. Malarka chciałą ją do czegoś naklonić w imie dalszych przeprosin herr Lange ale wolała to zrobić podstępem.

- Chciałam pospać. Poza tym no wiesz, nie wiem czy by się na nas nie wkurzył jak wstanie a żadnej z nas nie będzie. - powiedziała lekko się uśmiechając na blondyna pochrapującego na przeciwległym łóżku.

- A co? Jestem ci do czegoś potrzebna? - zapytała wracając spojrzeniem do ubierającej się blondyki. Teraz znów miała wesołe i psotne spojrzenie dając znać, że senność już z niej uleciała.

- A co chcesz zaproponować Oskanie? - zapytała jeszcze zaciekawiona pomysłem nowej koleżanki.

- Myślę że tak duży chłopiec poradzi sobie z pobudką i ubraniem się bez naszego chuchania na niego. - blondynka zaśmiała się nieco z najemnika i własnego żartu i przeszła do knowań sugerując by kobieta wykorzystała że ma najemnika dla siebie. - z ciekawości pytam, po jego lewej pościel powinna być jeszcze ciepła po mnie. A i… - Zbliżyła się do twarzy nocnej kochanki a dokładniej do jej ucha by ukryć nieprzyzwoitość. - ...śmiem twierdzić że jak Dirk obudzi się z twoimi ustami na jego stojącym na baczność żołnierzu to spokojnie doprosić się o taką atrakcję jaką ja miałam na koniec.

- Cóż jak wspominałam wczoraj szkoda żeby te wszystkie dyby i krzyże i klatki i cała reszta stały i się kurzyły. Może Oksana będzie chciała mieć nieograniczony dostęp dla siebie i swoich zwierzątek? Tylko wolałabym jej to zaproponować sama w Festag jeśli przyjmie zaproszenie.

- Tak myślisz? - Burgund skorzystała z okazji i objęła nachylającą się nad nią blondynkę. Aż w końcu tej było łatwiej usiąść jej na kolanach.

- Myślę, że się ucieszy. - powiedziała trochę nie bardzo wiadomo kogo mając na myśli. Bo patrzyła na przeciwległe łóżko ale rozmawiały też o Oksanie.

- Myślę, że to dobry układ. Wy się podzielicie ze mną tym loszkiem a ja z wami moją panią. A jak mnie nie bujacie co tam jest w tym loszku no to chyba Oxy też powinna się ucieszyć. Chciałabym zobaczyć jak z Łasicą robi porządek. - brunetka mówiła zapatrzona gdzieś w ścianę jak chyba próbowała sobie wyobrazić co może powiedzieć krawcowa Grubsona ale chyba już uwierzyła, że stara i nowa koleżanka jej nie bujają w tej sprawie. Zaśmiała się cicho ale złośliwie gdy wspomniała jak jej pani mogłaby oćwiczyć jej niedawną rywalkę w tym loszku i nie tylko.

- No dobrze, przekonałaś mnie. Cel jest zaszczytny to co będę mogła to wam pomogę. - obiecała całując policzek blondynki. Nie odsuneła jednak głowy i tak obie mogły razem spojrzeć na drugie łóżko przed nimi.

- A przyznam ci się też o tym myślałam. Dlatego chciałam zostać. Mam nadzieję, że będzie miał ochotę na poranny numerek. Strasznie mi się podobało co wyczynialiście w nocy. To mówisz przywitać go gorąco ustami z samego rana? Mhm. No brzmi nieźle. Chcesz popatrzeć czy musisz już lecieć? - zapytała cicho wchodząc w ten spiskowy ton na niczego się nie spodziewającym kochanku który dalej spał pewnym, spokojnym snem niewinnego.

- Niestety - Powiedziala calkowicie zrezygnowana malarka tonem jakby wcale nia chciała wychodzić. - Mam dzisiaj pierwsze spotkanie by zapewnić sobie własne cztery ściany do bycia w ich obrębie nie przyzwoitym i muszę się przygotować. - Ale możesz wspomnieć że “Zapewniam cię że mu się spodoba pobudka”. A jak się zobaczymy możesz opowiedzieć na co jeszcze go namówiłaś. - blondynka puściła oko do kochanki i w końcu ruszyła do drzwi. - Dobra idę biegnę bo czas nie czeka nawet dla imperatora.

Nordland; Neues Emskrank; Tawerna Pod Pełnymi Żaglami; Pirora i reszta

Malarka wpadła do do tawerny i od razu szybkim krokiem poszła na górę przy drzwiach spotkała Irine i Juliusa którzy nie zadając pytań wysłuchali jej poleceń.
- Julius śniadanie coś pożywnego i ciepłego. Jak pojawi się Kerstin niech do nas dołączy w łaźni jeśli jeszcze nie skończymy. Irina biegnij przygotować kąpiel, ja zaraz zejdę tylko wybiorę ubranie. - Mówiąc to wpadla do pokoju i zaraz dobrała coś strojnego, ciepłego i egzotycznego dla Nordlandczyków.

Spotkała się z Kerstin na dole w drodze do łaźni i podała jej zestaw ubrań. Woda w bali była letnia nawet chłodna ale takie sa minusu robienia wszystkiego rano na wariata w biegu. Irina pomogła szorować szlachciankę zmywając pozostałości po nocnych igraszkach a chłodna woda była najlepszym środkiem pobudzającym.

- Wypchana? - upewniła się malarka nie będąc przekonana do tego. Martwe zwierzęta nie miały tej iskry w oczach. - No nie wiem popytaj jeszcze.

Przy śniadaniu w którym uczestniczył też James i Irina szlachcianka określiła swoje przygody poprzedniego wieczora jako:

- Razem z Nadią szukałyśmy po mieście zaginionych skarbów. i Faktycznie coś znalazłysmy ale opowiem pewnie jutro dokładniej, dzisiaj jestem dosłownie w biegu. Aaaaa! Irina jak po powrocie zabierzesz się znowu z dziewczynami za suknie to mam zadnie specjalnie. Potrzebuje czterech masek wiesz takie jak ja i ojciec nosiliśmy na bale w stolicy. Dwie bardziej strojne i dwie takie standardowe zwykłe. Pewnie starczy wam materiałów ze skrawków jakie zostały. Do strojnych możesz wykorzystać elementy z brązowej szkatułki może coś będzie pasować. - Irina przytaknęła a James popatrzył na wzmianki o balach maskowych z ojcem znacząco na szlachciankę. Wiedział jakiego typu są to bale bo zawsze ich eskortował na nie. Blondynka spojrzała na niego twierdząco “Tak znalazłam w mieście jaskinie nieprzyzwoitości, tak będziesz mnie eskortował na te zabawy.”.

- Julius być może przyjdzie dzisiaj do mnie kobieta o imieniu Burgund jeśli bym jeszcze nie wróciła poproś by poczekała, Zagadaj ją oczaruj wiesz tak jak ty potrafisz. - blondyka zwrocila się do swojego ulubieńca a ten zasalutował jej przyjmując polecenie.

Irina chyba trochę zdziwiła się tym zamówieniem na maski balowe. Ale pokiwała głową, że rozumie o co chodzi. I to tak, że nie powinno to stanowić dla niej kłopotu. Jej brat zaś uśmiechnął się dumnie podnosząc głowę na dorosłych z jakimi siedział jakby uważał, że dostał najważniejsze i najbardziej odpowiedzialne zadanie.

- A ta Burgund ma pistolety? - zapytał Pirorę. A tej coś się wydawało, że odkąd pani kapitan dała mu przez chwilę potrzymać swój to od tej pory zrobiła się jego bożyszczem i w ogóle. I teraz Julius zdawał się dzielić na tych lepszych, z pistoletami no i tych co ich nie mieli.

- Jak panienka chce to my też możemy dotrzymać jej towarzystwa. - zaproponowała Benona nadal chyba ciekawa tych wieści od Averlandki. Ale nie dopytywała się o nie. Kerstin zaś na razie nie czuła się coś na siłach aby prowadzić rozmowę więc tylko pokiwała głową na znak, że jeszcze się rozejrzy za jakimś kolejnym ptakiem dla swojej nowej pani.

- Z tego co wiem to nie, na takie atrakcje musisz poczekać aż pani kapitan wróci do miasta. - Pirora powiedziała nie ukrywając takiego samego rozczarowania z braku pistoletów. - Ale z drugiej strony mogę się mylić więc może sam ja zapytasz jak się pojawi. Ma o ciebie pytać jak coś. Benono dziękuje to bardzo miło z waszej strony, możecie co jakiś czas dotrzymać towarzystwa Juliusowi bo trochę nas nie będzie, choć liczę że wieczorem już wrócę na pewno. A tyyyy, to mi jutro towarzyszysz na wyjściu z panem Kellerem więc mam nadzieje ze twoja nowa suknia wisi gotowa. - malarka uśmiechnęła się do rudej.

- Z kawalerem Kellerem?! Z tym z cukierni!? Ojej naprawdę? Oh dziękuję panience! - wyglądało na to, że blondynce udało się zrobić służce Rose niemałą niespodziankę bo z niedowierzaniem wytrzeszczyła oczy i dopytywała się czy chodzi o tego czarnego lwa jaki od początku zrobił na niej takie wrażenie. Aż w końcu z tej radości i ekscytacji mocno objęła Pirorę.

- Nie znasz się. On nie chodzi z pistoletem. - Julius pokręcił zdegustowany głową, że te płocha kobietka mdlała prawie na myśl o kimś kto nawet pistoletu nie miał.

- Dobrze Rora. Zajmę się tą Burgund. Nawet jak nie ma pistoletu. - oświadczył dumnie i ambitnie dając znać, że dla Pirory może się zająć nawet takim patałachem co nie chodzi z prawdziwym pistoletem. Przez co wyglądał dość groteskowo i zabawnie ale siedzący przy stole dorośli nie śmieli mu o tym powiedzieć.

- A czy ja mam panience towarzyszyć? - Jamesa interesowało co innego. Co prawda wczoraj panienka poradziła sobie bez niego ale wolał zapytać jakie ma plany na dzisiaj.

- Wiesz co… tak dzisiaj bym prosiła cię o eskortę. Jeszcze się zastanowię co do popołudnia ale po kamienicy jedziemy do Adriel Morska Bryza by spotkać się z pewną elfką. - Pirora przytaknęła i spojrzała na porę dnia kończąc swoją jajecznicę. - Dobrze drodzy państwo zbierajmy się do swoich zajęć. Aaaa Julius ty dzisiaj czytanie ćwiczysz! Możesz Benone wiersze miłosne poczytać. - Chłopak przytaknął na polecenie i przypomnienie swoich obowiązków szkolnych ale skrzywił się na słowa “Miłosne” bo w końcu to dla bab a nie dla chłopców z ważnymi zadaniami.

I tak obie grupki się rozeszły do swoich spraw. Pirora, Irina i James trochę szybciej bo byli umówieni na spotkanie na które nie wypadało się spóźnić.

 
Obca jest offline  
Stary 15-08-2021, 13:24   #396
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; ulica Skrybów; dorożka, Pirora

- Panie Rainer jestem tak daleko od przejmowania się że aż trudno to opisać. - Pirora odpowiedziała rejentowi z uśmiechem całkowicie nie przejmując się cenami za kamienice jakie sprezentował jej prawnik.

- Najpierw zobaczmy czy uda stań kamienicy od środka jest nadal zadowalający a potem będziemy myśleć o kolejnych krokach. - Blondynka dodała myśląc czy zdoła potroić swój mały majątek w mniej niż trzy tygodnie. Pewnie czas się pójść i płaszczyć przed Versaną by wystawiła jej parę osób do tych jej szantaży. Jak i wysłać Jamesa z szlachcianką do tych hazardowych zakamarków. Być może Kamila i jej ojciec moli by za nią poręczyć… albo i całe kółko poetyckie.

Z zamyśleń rozproszył ją her Rainer pokazując żółtą kamienice. - No no, nie oszczędzali grosza widzę. Wygląda rzeczywiście imponująco i od razu odznacza się w okolicy. - Pochwaliła kamienice słynnych w mieście van Hansenów a potem gładko przeszła do tematu charytatywności i sierocińców. - Czy miasto posiada aktualnie dużo sierocińców?

- Sierocińców? - stateczny mężczyzna zmrużył oczy i pogłaskał się po swojej zadbanej brodzie gdy pewnie analizował sytuację. - Tak. W ogóle to są. Największy prowadzą Białe Gołębice. Jest też jeden w porcie dla sierot i półsierot po marynarzach. To na to składają się sami marynarze i co jakiś czas w świątyni Mannana sa datki na tą intencje. Akademia Morska na swój sposób też jest przytułkiem ale to raczej starsze dzieci co już umieją pisać. Takie przyuczenie. No ale czasem dla takiego synka kupca czy rzemieślnika no jest to jakaś furtka do kariery. Ale co tu ukrywać, na pewno jest znacznie mniej takich przytułków niż możliwości. - rejent w końcu opowiedział co nieco o tych kilku sierocińcach jakie były w mieście i to akurat aż tak nie różniło się od sytuacji w Avernheim. I pewnie gdzie indziej też. Tych sierot i półsierot zawsze było więcej niż tych co chcieli lub mogli się nimi zajmować.

- Mhmmm, przyznam że nie znajomość tutejszych zwyczajów jeśli chodzi o podejście do tego temu stawia mnie w pewnej utrudnione sytuacji. Najchętniej odbyłbym spotkanie z kimś w ratuszu kto wie na ten temat więcej i może powiedzieć co jest potrzebne aktualnie funkcjonującym ośrodkom i przejść do współpracy bezpośrednio z nimi. - Pirora zadumała się na chwilę. - Czy ma pan wiedzę na temat czy poza datkami i pracą samych Białych Gołębic ludzie z miasta pomagają czynnie sierotą?

- Nie, nie, nie, proszę się tym w tej chwili nie kłopotać. Teraz jedziemy obejrzeć kamienicę i negocjować cenę. A resztą zajmiemy się później. To nie jest sprawa na dzisiaj, myślę, że w nadchodzących dnia uda się pogłębić ten temat lepiej. Sierociniec w tej kamienicy to oryginalny zapis a testamencie pana Augustusa no ale gdyby tak dosłownie to traktować to kupno tej posesji na cele mieszkaniowe byłoby bez sensu. Zakładam, że i Marcelus i w ratuszu też zdają sobie z tego sprawę dlatego powinna być pewna tolerancja w tej materii i pole do negocjacji. - rejent pokręcił głową i uniósł dłonie w obronnym geście aby sprostować tą sprawę charytatywności. Przejeżdżali właśnie przez środek Placu Targowego. Ale, że nie był to Marktag to dało się spokojnie przejechać.

- Skoro pan tak uważa wstrzymamy się jeszcze z sprawami pomocy sierocińcom i ich wychowankom. O już jesteśmy - malarka rozpoznała ulicę Bursztynową a chwile później dorożka zatrzymała się przed numerem siedemnacie James wyszedł pierwszy pomagając wyjści kobietą. Pan Reiner nie potrzebował pomocy. Przed wejściem do kamienicy stał też Mathias.

- Ach i jest i on mój tajny szukacz dziury w całym. - Pirora powitała tajemnica uśmiechem i podała mu dłoń do ucałowania jak przewidywała to etykieta.

- A witam cię moja droga. Piękny dzień na oglądanie ruder, nieprawdaż? - Mathiasowi nie zbywało na bezczelności w każdej postaci. Od uśmiechu po ton. A nawet pozycję bo się przywitał jakby byli parą albo przynajmniej bliskimi przyjaciółmi co znają się szmat czasu. Z panami przywitał się o wiele skromniej.

- O. Jedzie Marcelus. On ma klucze. - rejent pokiwał głową widząc, że od strony placu zajechała druga dorożka. Wysiadł z niej wąsaty jegomość w podobnym mu wieku. Uśmiechnęli się do siebie, podali dłonie, przywitali się i widać było, że nie spotykają się pierwszy raz i okazują sobie koleżeńską sympatię.

- To poznajcie się moi państwo. To jest panienka Pirora van Dyke, potencjalna klientka tej nieruchomości. Kawaler Mathias. A to Marcelus, rejent z zachodniej dzielnicy. Reprezentuje ratusz. - nastąpiło oficjalne poznanie się i przywitanie. Wreszcie jakiś odźwierny z kluczami podszedł do frontowych drzwi. A szukanie odpowiedniego klucza i gmeranie w zamku chyba zajęło mu więcej czasu niż Łasicy otwarcie ich wytrychami. No i nie pukał. Ale dom przecież powinien być pusty.

- No to zacznijmy! - powiedział wesoło Marcelus i zaprosił gestem gości do środka. I zaczęło się zwiedzanie tej kamienicy. Pirora już to wszystko widziała wcześniej podczas swojego włamu z niebieskowłosą koleżanką. Więc wiedziała mniej więcej czego się spodziewać. Wnętrze wydawało się nienaruszone od ich ostatniej wizyty. No i teraz po kolei obchodzili pomieszczenia od piwnic po strych a Marcelus co chwila coś notował w swoim brulionie.

Szlachcianka umiejętnie wykorzystywała nabyta wcześniej wiedzę by dopytać się w każdym pomieszczeniu w każdy “przypadkiem” zauważony niezręczny dla sprzedawcy detal jednocześnie nie ukrywanie swojej ekscytacje przy bardziej imponujących pokojach. Van Dake miała trzy tajne bronie.

Po pierwsze Irina i jej nieme komentarze w kuchni i spiżarni na temat kominów i kuchni, braku wyposażenia. Co oczywiście szlachcianka i nie omieszkała przetłumaczyć. A Mathias to podkręcił jak to tylko on potrafił.

Po drugie brak schodów i zbutwiałe belki w tajnym przejściu z łaźni służby do łaźni gościnnej.
Które Pirora miałą zamiar teatralni wykorzystać z pomocą Matiasa. Więc kiedy byli przechodzili z pokoju do pokoju pozwoliła sobie na cichą wymianę zdań.

- Herr Lange wrócił do was cały mam nadzieje? - zagadala najpierw pytając o swojego najemnika.

- Ano wrócił. Puszył się jak paw. Jest wtedy nieznośny. Ale chyba coś mu się zaczęło troić w oczach bo mówił coś o trzech dziewuszkach a przecież było was u nas dwie. - porucznik legionistów pokręcił głową ze zdegustowania na poranne maniery swojego dowódcy i kolegi. I chyba miał “troszkę” wątpliwości co do jego porannych zeznań skoro na własne oczy widział wczoraj Pirorę i Łasicę a ten tu rano opowiadał, że było ich trzy. Ale na dłuższą wymianę zdań nie mieli już okazji bo dołączyli do pozostałych dwóch towarzyszy.

- Znaleźliśmy nową koleżankę w ostatniej chwili. - Wyjaśniła Pirora posyłając Mathiasowi uśmiech potwierdzający ‘przechwałki’ her Lange. Trwało to moment bo musieli zająć się dalsza częścią sprawdzania czyli ostanim piętrem.

Po trzecie, “szczury”. A dokładniej szczury w materacu, w wcześniejszych pokojach nie omieszkali zwrócić uwagi na szczurze i mysie bobki. No i charakterystyczny zapach gryzoniowi uryny. Ale Avelradka wiedziała, że fala uciekających szczurów to jedna z większych kart przetargowych. Pirorze gryzonie nie były obce, co parę lat w Averlandzie następowały dość duże infestacje tych szkodników więc po pierwsze się ich nie bała bo drugie wiedziała jakich argumentów użyć by przedstawić sprawę na poważniejsza niż jest.

- Czy ten materac się poruszył? - Zastanowiła się na głos Pirora a potem dała Jamesowi znak by wbił szpadę w materac. Po chwili stado spanikowanych szczurów zaczęło wydostawać się z wielkiego łoża na podłogę i rozbiegać się po kątach. Pirrora i Irina zrobiły trzy kroki do tyłu pod ścianę. Podnosząc lekko suknie w górę by żaden gryzoń nie wpadł w panice na pomysł by wspiąć się na ludzi. No i łatwiej było by nadepnąć na takiego w ostateczności.
- Ech straszne taka ilość w jednym materacu na pewno jest też ich pełno w ścianach.- Powiedział z lekkim zaniepokojeniem dając Mathiasowi znak by zaczął swoją magię.

- Proszę panią, szczury są w każdym domu. To normalne. - Marcelus pokiwał głową z dobrotliwym uśmiechem. Miał sporo racji. Te małe szkodniki były powszechne w miastach. Chociaż zwykle ograniczały się do życia w jakichś spokojnych i mniej uczęszczanych zakamarkach.

- Ale nie takie! - legionista wybuchnął pretensją wskazując na uciekające przy ścianie szczury jakby było w nich coś wyjątkowo złowieszczego. Chociaż na oko Pirory wyglądały jak zwykłe szczury. Z drugiej strony były w ruchu to trudno było im się przyjrzeć dokładniej.

- Czyli jakie? - wysłannik ratusza próbował przez okulary zogniskować wzrok na spłoszonym gryzoniu. Widząc to Mathias wyjął zza pasa nóż, uniósł go do tyłu, mierzył chwilę po czym cisnął go przez pokój. Rozległ się stuk, pisk i coś tam się zakotłowało pod ścianą. Gryzoń przewrócił się i przebierał łapkami. Pozostałe dwa bez żalu zostawiły rannego kamrata ratując własne życie. Porucznik zaś szybko podszedł do ściany, schylił się po nóż i jeszcze raz dźgnął gryzonia. Tym razem bezlitośnie nabijając go na ostrze. Po czym wrócił do obu rejentów i zademonstrował im go z bliska.

- O takie. - powiedział z mściwą satysfakcją dyndając krwawiącym i jeszcze dogorywającym szczurem przed twarzą Marcelusa. Łysy rejent chyba nie spodziewał się takiego zagrania bo odruchowo cofnął się o krok i spojrzał na siebie czy nic go nie ochlapało. Heinz też chyba nie był przyzwyczajony do takich numerów bo patrzył na to wszystko z szeroko otwartymi oczami.

- Ja znam takie szczury. Przyłażą ze statków. Żrą drewno jak głupie i plenią się jeszcze bardziej. Trudno je wytępić trzeba ściągnąć Tileańczyka. - mówił płynnie jakby już wielokrotnie miał do czynienia z takimi przypadkami.

- Tileańczyka? - niepewnie zapytał łysy rejent chyba obawiając się czy ten krewki porucznik znów do niego nie podejdzie z tą szczurzą padliną. Ten jednak nie miał takiego zamiaru.

- Tak, Tileańczyka. Tileańczycy znają się na szczurach. Wiedzą jak sobie z nimi radzić. To trzeba takiego z fujarą. On z nimi zagra jak trzeba. No chyba, ze ratusz ma takiego Tileańca z dobrą fujarą? No to wtedy byśmy byli uratowani. - Mathias widocznie nie na darmo był prawą reką Lange i to tym od gadania. Nawijał bez mrugnięcia okiem jakby szczerze chciał pomóc z tymi szczurami. No ale obaj rejenci spojrzeli na siebie i zaczerwienili się nieco na ten dwuznaczny język legionisty. Ale pokręcili głowami, że ratusz nie dysponuje “Tileańcem z dobrą fujarą”.

- Aha. No to trzeba będzie sprowadzić. No ale teraz zima no a to kosztuje. Weź tu wyślij teraz statek na południe. Jakie to pieniądze! No a ile czasu by trzeba czekać a ty chyba nie każemy panience czekać na taką dobrą fujarę panowie co? Przecież widzicie, że jest jej potrzebna. Sami widzicie co tu się dzieje. - Mathias gadał zupełnie jakby był kompletnie nieświadom jak można zrozumieć te jego aluzje. Za to obaj starsi panowie widocznie zrozumieli bo poczerwienieli jeszcze bardziej niż przed chwilą. Milczeli w zakłopotaniu po czym Marcelus wreszcie odchrząknął.

- No tak. To może być pewien kłopot. A jak miał pan już kontakt z tymi szczurami to jak sobie z nimi radziliście? Bo coś takiego zdaje się pan mówił. - przypomniał mu wysłannik ratusza próbując jak najszybciej wyjść z tej niezręcznej sytuacji.

- Ano tak, tak. No mam takiego jedną znajomą, to jest specjalistka od dobrych, tileańskich fujar. Brała nauki u najlepszych. No zwykle sobie radziła ale tu jest poważna sytuacja no nie wiem jak będzie ale sami panowie rozumieją, że wynajęcie specjalistki tej klasy to będzie drogo kosztować panienkę Pirorę gdyby sie zdecydowała na kupno tej ruiny. - wygadany porucznik nie dał innym dojść do słowa aż nie skończył wskazując dłonią najpierw na stojącą obok blondynkę a potem obiema dłońmi na tą ruinę w jakiej się znajdowali.

- Tak, tak, tak, oczywiście proszę pana, rozumiemy to. - łysy rejent szybko pokiwał głową jakby chciał jak najszybciej przerwać ten potok zanim poczerwienieje aż po samą łysinę.

- Cieszy mnie to. Ona mi zawsze tłumaczyła, że z tymi fujarami to najważniejsza jest praca ustami i językiem. Oraz idealnie się trzeba zgrać z ruchami palców. - Mathias wydawał się gadać jakby był jakimś wiejskim głupkiem co gada jak najęty kompletnie nie zdając sobie sprawy jak to mogą usłyszeć i zrozumieć ci co głupkami nie są.

- Tak, rozumiemy pana! Niech pan już skończy! - Marcelus przerwał mu podnoszac głos i przeczesując palcami swoją łysinę dla uspokojenie skołatanych nerwów. Mathias wyczuł moment, że lepiej nie przeciągać już struny bo uśmiechnął się grzecznie dając znać, że już skończył.

- Tak… No cóż… Skoro ta sprawa z tymi szczurami rzeczywiście jest taka… - człowiek ratusza zaczął gdy odzyskał głos ale urwał szukając słowa jakby obawiał się, że porucznika znów to sprowokuje do potoku słów.

- Skomplikowana. - uprzejmie podpowiedział mu kolega po fachu. Co ten przyjął z wdzięcznością.

- Właśnie! No to cóż, skoro panienka miałaby ponieść takie koszty no może rzeczywiście nieco obniżymy cenę o te koszty. - powiedział dając znak, że może mieć to na uwadze przy ostatecznej wycenie tej kamienicy. Mathias spojrzał triumfująco na Averlandkę i posłał jej oczko.

- A jeszcze tamte schody. - przypomniał Rainer pokazując na korytarz gdzie w końcu były te nieco zdekompletowane schody.

- No tak, te schody, też na to możemy trochę opuścić. Ale w mieście mamy mnóstwo cieśli i stolarzy to na pewno będzie można wybrać najlepszych w najlepszej cenie. Z drewnem u nas to żaden kłopot. - przyznał łysy wąsacz zgadzając się na upust z tej okazji. No ale braki umeblowania czy wyposażenia kuchni to już nie uznał. To był majątek ruchomy i już nie wpływało w zasięg jego zainteresowania i ceny. Poza tym może brakowało garnków czy patelni no ale chociaż zakurzone i poprzewracane to jednak sporo stołów, szaf, krzeseł było. Jakby ktoś się uparł można by było wprowadzać się teraz. Tylko trzeba by posprzątać oczywiście ale jako całość budynek był w całkiem dobrym stanie.

- No na pewno zawsze jest lepiej dla miasta z ekonomicznego punktu widzenia jak pieniądze idą do lokalnych interesów a nie gdzieś poza. - Pirora przyznała ni to do siebie ni to reszty. O stwierdzenie oczywistości. - Rozumiem, że został jeszcze ostatnie dwa pokoje i spotkanie tutaj kończymy. - Kiedy przemieszczali się do kolejnych dwóch pokojów znowu odezwała się do Mathiasa. - Piękne zagranie, jak się uda może zostanie mi na parę beczek piwa dla was jak przyjdziecie na tańce z szczurami. - Powiedziała cicho.

- I nie zapomnij o dobrych, tileańskich fujarach. Pamiętaj, to symfonia współpracy ust, palców i języka. - odparł jej cicho ironicznie uśmiechnięty porucznik i wydawał się być w świetnym humorze. Ale musieli iść dalej chociaż już niewiele im zostało do oglądania. Jak wyszli na strych panowie się troszkę zdziwili jak odkryli na zakurzonej podłodze ślady. Bose jakby ktoś tu biegał bez butów no i butów z wyraźnie zaznaczonym obcasem co sugerowało jakiś kobiecy trzewik. Akurat Pirora mogła wyjaśnić tą zagwostkę bo przecież gdzieś tu na strychu raziła klapsami Łasicę z widokiem na zaśnieżone dachy. Ale jej dzisiejsi towarzysze o tym nie wiedzieli więc uznali, że to pewnie jacyś przygodni szabrownicy. Tylko nie bardzo mogli zrozumieć dlaczego zdejmowali buty.

- No sami panowie widzą, łazi tu kto chce no jak tu taka młoda panienka ma się czuć bezpiecznie sama. - Mathias znalazł w tym jednak okazję aby znów wykazać jak ten budynek jest zaniedbany i kiepsko chroniony. Ale wreszcie zeszli na dół i znów znaleźli się na parterze. Obchód budynku się skończył i czas było na jakieś podsumowanie. Marcelus zerkał do swojego brulionu na notatki jakie sporządził w ciągu tych kilku pacierzy zwiedzania kamienicy zmarłego pana Augustusa. Zastanawiał się sporo stukając piórem o papier. Ale wreszcie wydał werdykt.

- No tak, przyznam, że budynek może rzeczywiście wymaga troszkę większych remontów niż to wyglądało z początku. Myślę, że można uznać, że koszty jakie zostaną poniesione mogą nieco obniżyć początkową wartość nieruchomości. No ale skoro panienka van Dyke mimo to zdecydowałaby się ją nabyć w najbliższym czasie a w końcu jest to nieruchomość w samym centrum no to możemy obniżyć tą wartość. - powiedział zerkając na pozostałą trójkę. Dokończył szybko jakby chciał uprzedzić słowa porucznika gdyby tego znów naszło na gadki o szczurach i fujarach. W końcu zgodził się na obniżenie początkowej wartości o prawie ⅓.

- Oczywiście panienka ma czas do namysłu. Ja w ciągu paru dni będę musiał zdać raport ze swojej wyceny w ratuszu. No a resztę to chyba kolega Heinz chętnie wyjaśni. Chyba, że jest coś co by panienka chciała zapytać. - łysy, wąsaty rejent widocznie był gotów zakończyć ten obchód. Reiner pokiwał swoją głową na znak, że jest do dyspozycji swojej klientki z tymi pytaniami i poradami. Ale spotkanie wydawało się dobiegać końca. *

- Ach nie chce już panów trzymać na pewno macie jeszcze inne sprawy do załatwienia. Bardzo dziękuje mosci panowie że poświęciliście dla mnie dzisiaj swój czas. Panie Rainer wydaje mi się, że możemy postępować z dalszą papierologią którą zostawiam panu. Prosze mnie informować na bierząco. - Powiedziała blondyneczka jednocześnie żegnając się ze swoim prawnikiem i pracownikiem ratusza.

- Tak, proszę się spodziewać wiadomości ode mnie w ciągu najbliższych paru dni. Bardzo możliwe też, że coś z ratusza do pani przyślą. A póki co miłego dnia życzę. - Marcelus pożegnał się grzecznie, skłonił się, uściskał jeszcze dłoń obu mężczyznom po czym wsiadł do swojej dorożki i odjechał. Heinz dyskretnie oddalił się wracajac do tej jaką przyjechali tu z jego biura pozwalając aby młoda para miała czas i okazję się rozmówić na koniec tej wizyty.

- No panie poruczniku już wiem dlaczego herr Lange cię trzyma. - Zaśmiała się podchodząc na ostatnie parę zdań z Mathiasem. Zaprosiłabym cię w podziękowaniu na piwo ale Dirk wspominał, że masz być na czas w gdzieś indziej.

- Widzisz ile pieniędzy dla ciebie dzisiaj zarobiłem? Chyba zasługuję na coś więcej niż tam jakieś nędzne piwo czy dwa? - porucznik był bezczelny do końca. I nie zapomniał przypomnieć kobiecie jaki jest sprytny i wyjątkowy. A ton i spojrzenie dość jednoznacznie sugerowały, że w tej euforii po właśnie odniesionym zwycięstwie miałby ochotę na coś więcej niż tylko piwo z Pirorą.

- To gdzie i kiedy opijamy twoją nową hacjendę? - zapytał jakby to była tylko formalność na takie spotkanie.

- Oficjalnie jak tylko dostanę klucze w kamienicy, Tileańczycy pozbywają się szczurów fujarkami a Averlandczycy robią przyjęcia by tupaniem wypłoszyć z domu jak największą liczbę. Albo podpalamy budynek jak nie widzimy ratunku dla niego, choć to głównie w czasie plag szczurów, wątpie by się ona zdarzały na północy nikt nie robi takich zbiorów jak moje księstwo. - Zaśmiała się szlachcianka.

- Co do specjalnych podziękowań… daj mi parę dni coś wymyślę. Choć raczej pogódź się na towarzystwo herr Lange w końcu to on mi cię wypożyczył. - Blondynka dodała kokieteryjnie i pocałowała porucznika w policzek. - Może dołączą do nas moje koleżanki na pewno je polubisz większość jest w twoich gustach.

- Naprawdę? A umieją zadbać o dobre, tileańskie fujary? - Mathias wydawał się usatysfakcjonowany taką obietnicą wspólnego spotkania w najbliższej przyszłości. A wzmianka, że mogą tam być jakieś fajne koleżanki rozmówczyni całkiem go zaciekawiła.

- Ach o to będziesz musiał sam się przekonać już kiedy do tego dojdzie. A wy co dzisiaj wyprawiacie że cię ciągną po jakiś ważnych zadaniach? - Zagadała niby w pogawędce, James i Irina zbliżali się do dorożki, więc nie słyszeli dalszej części rozmowy.

- Interesy moja droga. No i właściwie ja też muszę lecieć. Dirk się strasznie gubi jak mnie nie ma w pobliżu, muszę go pilnować aby znów nie palnął jakiegoś głupstwa. - Mathias uśmiechnął się z łobuzerskim uśmiechem amanta z powieści. Ujął zgrabnie dłoń szlachcianki, pocałował ją na pożegnanie po czym odwrócił się i ruszył przez rozchodzony śnieg zalegający na ulicy.

~A niech to! ~ Dziewczyna trochę zgrzytnęła zębami na ten brak informacji. Idąc do dorożki, teraz musiała jechać do swojej medyczki.

---

Mecha 64

Pirora; targowanie się o Bursztynową 17; (OGŁ + Targowanie vs OGŁ + Targowanie); 65+10+20+10-15=90 vs 50+20+20-10=80; 50+90-80=60; rzut: 1k100:8; 60-8=52 > du.suk = obniżka ceny o 30% (9000-30%=6300 PZ)

 
Obca jest offline  
Stary 15-08-2021, 14:35   #397
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; Ardiel Morska Bryza; gabinet znachorki Ilsalerie, Pirora

Po odesłaniu Iriny do tawerny Pirora i James udali się na spotkanie u elfiej znachorki. Pióra udała się do miejsca gdzie Ilsaleria miała swój ‘gabinet’. Wcześniej jednak zostali zatrzymani przez elfich strażników. Gdy blondynka była tu wcześniej z Alane też tu stali ale wówczas po prostu ich minęły. Tym razem jednak strażnicy grzecznie ich zatrzymali i zapytali czego tu szukają. Ale gdy Pirora się przedstawiła i powiedziała do kogo idzie skinęli głowami i pozwolili im iść dalej.

- Poczekasz na zewnątrz to jednak prywatna kobieca wizyta. - Pirora poprosiła swojego ochroniarza by poczekał a sama zapukała do drzwi. - Lady Ilsalerio mogę wejść?

- Proszę! - z wnętrza usłyszała zaproszenie od gospodyni. Jak otworzyła drzwi zastała ją jak wychodziła na jej spotkanie.

- Dzień dobry Piroro. To widzę, że jednak przyszłaś wcześniej niż później. Usiądź proszę. Napijesz się czegoś? - czarnowłosa elfka w zielonej sukni przywitała się przyjaźnie. I początek wizyty wyglądał podobnie jak przy ostatnim razie tylko teraz nie było z nimi Alane. Ilsalriel poczęstowała gościa winem i obie usiadły przy stole.

- Nie będę cię dłużej trzymać w niepewności bo widzę, że ci zależy. - powiedziała z uśmiechem elfia znachorka. - Wynik badania wyszedł pozytywny. Czyli nie ma medycznych przeciwwskazań aby użyć tego eliksiru. Ale mam nadzieję, że pamiętasz o tym, że to nie oznacza 100% skuteczności. Niemniej szanse na sukces powinny być dość spore. - oznajmiła łagodnym i pogodnym głosem okraszając to wesołym uśmiechem jakby przyjemność sprawiało jej przynoszenie dobrych wieści.

- Uuuu lubię dzisiejszy dzień same dobre wiadomości idą w moją stronę. - blondynka ucieszyła się z kolejnej dobrej wiadomości tego dnia. A i tak była w dobrym humorze bo obniżka na kamienicy teraz zapowiedź jednej całkowicie szalonej nocy bez żadnych zasad. Wszystko układało się po jej myśli chociaż musiała jeszcze znaleźć szybko dodatkowe środki na zadatek oraz nakłonić swoje koleżanki w pomocy przy poręczeniu.

- Dziekuje bardzo za pomoc, przypomnisz ile czasu zajmuje przygotowanie eliksiru? Wydaje mi się że mówiłaś coś o dwóch tygodniach. - Blondynka zapytała zbierając jeszcze raz odpowiednie informacje.

- Właściwie to myślę, że wyrobiłabym się w tydzień. Ale to trochę elastyczna sprawa. Po prostu wszystko ma swój rytm jak musi odstać, dojrzeć, przemacerować się i tak dalej. Trochę jak z gotowaniem w kuchni. Ale na oko to mniej więcej tydzień. Jednak jak już będzie gotowy no nie powinien stać zbyt długo. Zasada im prędzej tym lepiej. No i z użyciem to chyba najlepiej jakbyś przyszła z tym do mnie. No ale nie ma pośpiechu. Jak powiesz, że ci potrzebny to mogę go zacząć przygotowywać. Nie musi być dzisiaj czy za tydzień. Może być za miesiąc czy za pół roku. No wtedy jak byś była gotowa. - elfia uzdrowicielka mówiła szybkim i pewnym siebie głosem. Chociaż była przy tym ciepła i łagodna. Chyba nie chciała zestresować pacjentki i sprawić by ta działała pochopnie.

- Dobrze, muszę przemyśleć i jakoś ułożyć w czasie właściwie otworzyliście mi taką możliwość której nigdy nie brałam pod uwagę. Więc teraz moj pierwszy “tradycyjny” raz stał się jakby bardziej ekscytujący. Właściwie nigdy też nie mówiliśmy chyba o cenie, w końcu nawet jeśli po części robisz to z uwagi na znajomość a Alane to zużywasz swoje środki na to. - Pirora potrąciła też temat zapłaty. Upiła łyk wina czekając na odpowiedź.

- Owszem. I to prawda, zgodziłam się ciebie przyjąć bo mnie Alane o to poprosiła. - przyznała czarnowłosa uzdrowicielka zgadzając się, że domysły blondynki są chociaż częściowo słuszne.

- Jednak ja tego typu przypadki traktuję jako misję edukacyjną. Naprawdę jak czasem słyszę czy widzę jakie zabobony u was królują, zwłaszcza na temat tych spraw kobiecych to chce mi się płakać. Więc co mogę to staram się to jakoś naprawić. Kiedyś pomagałam kobiecie która wierzyła, że większe są szanse na zajście w ciąże jak ktoś się jej dobierze do tego tylnego wejścia. No straszne zabobony. - uzdrowicielka pokręciła głową jakby była nauczycielką i rozpaczała nad odpornym na wiedzę materiale jaki trafił jej się do klasy.

- W każdym razie nie wezmę od ciebie za usługę i robociznę. Jedynie za materiały. To będzie 5 monet. A jeśli masz jeszcze jakieś pytania z tym eliksirem albo miałabyś inne dolegliwości albo coś do porozmawiania to mnie odwiedź. - powiedziała z przyjemnym uśmiechem dając znać, że blondynka siedząca po drugiej stronie stołu i teraz i później jest mile widziana.

- Tylko czy w jest to w dobrym tonie jednak obdarować cię prezentem w podzięce za pomoc skoro jesteś kobietą z misją i chcesz tylko zapłaty za materiały. - Pirora uśmiechnęła się i zapytała sprawdzając grunt pod ewentualnie rozwijanie tej znajomości w bardziej przyjazne strony.

- Prezenty zawsze są w dobrym tonie. O ile to nie jest łapówka. Chociaż w tej sytuacji tego chyba nie musimy się obawiać. Po prostu cieszę się, że mogę ci pomóc w potrzebie. No i Alane też zdaje się ciebie lubić. - uzdrowicielka znów się wesoło roześmiała i odezwała się w żartobliwym tonie. Mówiła jakby nie chciała sprawiać rozmówczyni kłopotu z jakimiś próbami odwdzięczenia się skoro jej sprawiało przyjemność pomaganie w potrzebie.

- Nawet nie wiem dlaczego miałabym cię przekupiać do czegokolwiek ale cieszę się że prezenty będa mile widziane. - szlachcianka odpowiedziała również w wesołym tonie - Z Alaną powiedzmy że dosyć szybko się zaprzyjaźniłyśmy choć nadal nie znamy się zbyt dobrze. - dodała i nie zapomniała się uroczo zarumienić by dać podpowiedź na czym polega jej znajomość z Alane.

- Oj tak, opowiadała mi. Bardzo cię polubiła. A to ugryzienie! - uzdrowicielka machnęła dłonią dając znać, że Pirora nie powinna się obawiać o swoje relacje z jej blondwłosą koleżanką. A gdy wspomniała o ugryzieniu trzepnęła się gdzieś w ramie gdzie poprzednio rzeczywiście panna van Dyke zostawiła Złotowłosej pamiątkę na kilka następnych dni.

- No to mi się chwaliła jakby order dostała. Także myślę, idealnie się jej wstrzeliłaś w jej gusta z taką niespodzianką. Myślę, że to kolejny powód dla jakiego cię tak polubiła. - przyznała śmiejąc się wesoło jakby miło wspominała swoją rozmowę z Alane a i podzielała chociaż w części jej poglądy. Lub zwyczajnie potrafiła się cieszyć szczęściem koleżanki.

- Co właściwie przypomina mi że powinnam ją odwiedzić niedługo. - Pirora zaśmiała się już pewniej. - No dobrze ja muszę biec dalej, dzisiejszy dzień jeszcze się nie skończył a ja mam dwie ważne sprawy do załatwienia. Jak już będę miała plany co do eliksiru to pewnie przyjdę osobiście. Do tego czasu życze ci zrowia i pomyślności. - szlachcianka wstała po wypiciu wina i skłoniła się elegancko i ruszyła do drzwi.
 
Obca jest offline  
Stary 15-08-2021, 17:30   #398
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; Tawerna pod Pełnymi Żaglami; główna sala, Julius.

Julius siedział w głównej sali z Benoną i Ajnur. Zgodnie z poleceniem ćwiczył czytanie na tomiku wierszy. Jak to młody chłopak najpier literował słowo, potem je mówił całe i tak z całą linijką by w końcu powiedzieć cały wers. Niektóre słowa już rozpoznawał więc szło szybciej ale jednak nauka czytania była trudna i przez to nie było to tak imponujące jak recytacja wiersza z pamięci przez jakiegoś dobrego minstrella.

- Bardzo mądry z ciebie chłopiec Juliusie. Umiesz już czytać więcej niż ja. Dla mnie to za trudne. - pochwaliła go ciemnowłosa służka pani kapitan. Co prawda trudno było powiedzieć, że chłopiec już czyta. Raczej z trudem składa literki w wyrazy a te w zdania i sprawiało mu to wyraźny wysiłek. No ale na upartego już coś tam miał szansę przeczytać jak miał czas i ochotę. No i nic zbędnego go nie dekoncentrowało. Jak teraz gdy do ich stołu podeszła jakaś młoda brunetka.

- Cześć. Jestem Burgund. Miałam się spotkać z jakimś Juliusem. Ale chyba jeszcze go nie ma co? - brunetka zapytała obdarzając chłopca krytycznym spojrzeniem i chyba nie biorąc go na poważnie pod uwagę bo mówiła do dorosłych kobiet jakie z nim siedziały.

- Panno Burgund. Miło mi poznać, Panienka Pirora poprosiłabym umilił pani czas jeśli nie zgrałybyście się do końca w czasie. - Julius wstał i skłonił się jak mały dżentelmen jakim był. Chłopak umiał oczarować swoim dziecięcym urokiem ale też posiadał na tyle znajomość etykiety by w miarę godnie reprezentować szlachciankę przed interesantami. No i znał na pamięć co trzeba robić. - Zapraszam do nas oto Panny Benona i Ajnur, pracują dla Kapitan de la Vegi ale pod jej nieobecność są cześcią świty paniennki van Dake. Czy życzy sobie panna by jej coś zamówić? Wino a może coś mocniejszego?

- To ty jesteś Julius? - Burgund nie ukrywała swojego zaskoczenia. Zamrugała oczami i pytająco spojrzała na pannę Benonę i Ajnur. Ta pierwsza dyskretnie się uśmiechała rozbawiona tym poważnie dziecięcym tonem i zaskoczeniem ich gościa. Przytaknęła ruchem głowy na potwierdzenie, że malec się nie wygłupia i jest jak mówi.

- No dobrze. To poczekamy razem na panienkę Pirorę. - włamywaczka roześmiała się cicho i dosiadła się naprzeciwko całej trójki. - Może być wino. - powiedziała już siedząc skoro pytano ją o poczęstunek.

- Proszę chwilę poczekać zajmę się tym. - Julius uśmiechnął się do złodziejki pełen dziecięcego szczęścia i poleciał do szynkwasu zamówić karafkę wina dla stolika, w końcu Benona i Ajnur nie będą patrzyły jak nowa koleżanka Rory pije sama.

- Zaraz będzie. Panno Burgund czy mogę być tak śmiały zadać pytanie? - Julius wrócił i usiadł koło złodziejki całkowicie skupiając na nią swoją uwagę.

- Aż się boję o co chcesz mnie zapytać. No ale pytaj. - wyglądało jakby gość już oswoił się z dzieciecym urokiem Juliusa. Teraz Burgund traktowała go jak spora część dorosłych gdy są trochę rozbawieni a trochę zaciekawieni co mały brzdąc w ich otoczeniu powie albo zmaluje tym razem. Benona i Ajnut też obserwowały tą rozmowę z zaciekawionymi uśmiechami. Na chwilę przerwała im Magda która przyszła z tacą i zamówioną butelką wina.

- No, to panienka Rora powiedziała, że nie wie czy używasz pistoletów, ale pozwoliła mi się zapytać. Panno Burgund czy umie pani strzelać z pistoletów? Ma może pani pistolety? Pani kapitan ma nawet dała mi jeden potrzymać. Jest pani bardzo ładna czy dziewczyny też będa szyć dla pani suknie? Dobrze się pani zna z Rorą? - Dzieciak zalał złodziejkę mała lawiną pytań od chłopaka który w końcu zaczął wyczekiwać odpowiedzi.

- Oh… - włamywaczka chyba nie spodziewała się takiego potoku bo żachnęła się i przeniosła wzrok na dwie siedzące obok chłopca kobiety. Beno wzruszyła ramionami i rozłożyła przy tym ręce z zabawną miną, że nic na to nie poradzi i to nie jest u Juliusa nic niezwykłego. Burgund więc wzięła się w garść poczęstowała się winem i zaczeła odpowiadać na te pytania.

- Strasznie ciekawski z ciebie młody człowiek. - pozwoliła sobie na pochwałę. Chociaż w uszach dorosłych mogło to zabrzmieć jak docinek za nadmierne wścibstwo.

- Pistoletów nie mam i nie używam. Są drogie i głośne. I mówisz, że pani kapitan ma taki? Aha, nawet dwa? No to jest pewnie bogata. No i jest kapitanem czyli oficerem. Oni lubią pistolety. - brunetka ruszyła z odpowiedziami i nieco je skorygowała gdy Beno niemo pokazała na dwa palce gdy mowa była o pistoletach de la Vegi. Ale jak już zaczęła mówić to nawet się rozkręciła i mówiła coraz szybciej.

- I dziękuję za komplement. Twoje koleżanki też są bardzo ładne a ty mi wyglądasz na kogoś kto wyrośnie na przystojnego mężczyznę. - wróciła do tego krótkiego komplementu jaki w chaosie szybkiej wypowiedzi chłopiec zdołał wcisnąć jakby zamiast kropki czy przecinka. To włamywaczka zrewanżowała się i jemu i jego towarzyszkom.

- A jak poznałaś panienkę Pirorę? - Beno zapytała o to samo co Julius obdarzając rozmówczynię kpiarskim uśmieszkiem. Włamywaczka odparła jej tym samym.

- Okazało się, że mamy wspólną znajomą. Ona nas poznała ze sobą. No i jakoś tak się zgadałyśmy jeszcze na dzisiaj no to jestem. - Burgund odparła z naturalnym wdziękiem nie zdradzając szczegółów tego poznawania się z averlandzką panną.

- No tak, Rora też tak uważa, w sensie że jak dorosnę to będę miał dużo przyjaciółek. I zawsze mówi że dlatego powinien się nauczyć jak dobrze traktować dziewczyny bo inaczej będę miał trudne życie. Ale nie dokońca wiem o co jej chodzi i nie wiem dlaczego miałbym mieć więcej koleżanek niż kolegów. No ale jak Rora mówi żeby dobrze traktować was to jej słucham bo ona się rzadko myli. - Julius powtórzył na głos pewne rzeczy jakie znał od podszewki a przynajmniej to o byciu kiedyś przystojnym, nawet jeśli nie rozumiał dalszych insynuacji. I sprowadził je do dziecięcego naiwnego rozumowania. - No i tak panienka wspominała że znacie się z panienką Nadią. Jej dawno nie było podobno pracuje ciężko.

- Tak, znamy się z Nadią. Ale jakoś drogi nam się rozeszły i dopiero wczoraj się spotkałyśmy. No a Nadia była z panienką Pirorą i tak się poznałyśmy. - ciemnowłosa włamywaczka kiwnęła głową, że zna Łasicę no i wyjaśniła jak to dzięki niej się poznały.

- To czyli wczoraj spędzałyście czas razem? Ty, panienka i Nadia? - Beno uniosła brwi ze zrozumieniem uśmiechając się do Burgund wesoło jakby zaczynała się domyślać jak takie wczorajsze spotkanie mogło wyglądać.

- Tak, myślę, że można tak powiedzieć. Udało mi się odświeżyć znajomość z Nadią no i bliżej poznać waszą panią. Bardzo ciekawa osoba muszę powiedzieć. Świetnie się razem bawiłyśmy. A to mam rozumieć, że też się tak znacie z panienką? - włamywaczka spojrzała na chłopca zastanawiając się jak tu ubrać w słowa swoją odpowiedź przy tym małym kawalerze. W końcu jednak wybrnęła i sama była zaciekawiona znajomości tej trójki między sobą no i z panienką.

- Tak, myślę, że można tak powiedzieć. Bardzo sympatyczna kobieta. Mimo, że szlachcianka. No a Nadii szkoda, że ma tyle pracy. Dawno nas nie odwiedzała. Lubię jak przychodzi, jest bardzo zabawna. - Beno potwierdziła swoją znajomość z obiema wczorajszymi towarzyszkami zabaw włamywaczki i brzmiało jakby one wywarły na niej podobne wrażenie.

- Ciekawie się sprawy układają. - roześmiała się rozluźniona Burgund. - A ty kawalerze? Mówisz, że jak będziesz duży to będziesz miał wiele koleżanek. A teraz masz już jakieś? - brunetka na razie wróciła do rozmowy z chłopcem a jego towarzyszki też spojrzały ciekawie na niego jak odpowie na to pytanie.

- Nie ma tutaj zbyt wielu osób w moim wieku. W Festag po mszy siostra pozwala mi się bawić trochę z tymi co przyszli do świątyni Mannam, ale tak to też nie mamy czasu bo muszę pilnować spraw Rory. - Powiedział jakby ciężar wszechświata spoczął na jego barkach. - Pirora mówi, że będzie łatwiej jak już kupi tę kamienicę i będziemy mieli własny kąt….o Pirora wróciła.

Faktycznie do tawerny weszła blondnka w sukni i w towarzystwie przystojnego mężczyzny. Szybko zauważyła siedzących przy stoliku pani kapitan ludzi i podeszła.

- Ach witajcie przepraszam cię za te małe spóźnienie daj mi się jeszcze przebrać w coś bardziej mobilnego i możemy ruszać. Julius mam nadzieje że się spisał w i zajął wami odpowiednio na poziomie. - zapytała jeszcze swoje znajome ściągając płaszcz i stojąc już w bardzo eleganckiej sukience.

Uwaga o kupnie kamienicy wywołała lekki grymas zdziwienia na twarzy włamywaczki ale jak padła wieść o powrocie szlachcianki to odwróciła się aby samej spojrzeć na resztę sali. Uśmiechnęła się do nadchodzącej unosząc dłoń na powitanie w przyjacielskim geście a i pozostała trójka przywitała się z nią ciepło.

- Tak, tak ten mały dżentelmen zadbał o wszystkie moje zachcianki. A panienki Benona i Ajnur wdzięcznie dotrzymały nam towarzystwa. - brunetka pokiwała głową, że blondynka nie musi się wstydzić gościnności swoich podwładnych.

- Oczywiście panno Piroro, proszę się przygotować jak panienka uzna za stosowne. Ja tu sobie grzecznie poczekam. No chyba, że panienka mnie potrzebuje na górze to oczywiście służę pomocą. - Burgund dała znać, że się dostosuje do tempa Averlandki i nie zamierza jej tu grymasić czy popędzać. A ugodowy i słodki ton jaki przy tym przyjęła wskazywał, że myślami już może być przy owym obiecanym loszku o jakim tyle się nasłuchała rano i w nocy.

- Oczywiście dziękuję za wyrozumiałość… choć jeszcze jedno myślę że możemy zabrać ze soba jedna osobę tylko czy mam nam zabrać kogoś do pilnowania drzwi? - Pirora wskazała na Bretończyka który podszedł do szynkwasu. - Czy może kogoś kto może będzie się z nami dobrze bawił? - Pirora spojrzała w tym momencie na Benonę.

Ponieważ Bretończyk chwilowo wyszedł poza zasięg swobodnej rozmowy przy stole to nie wiedział, że stał się tematem rozważań tych co przy nim zostali. Za to wśród obu brunetek jakie słuchały Pirory nastąpiło poruszenie. Benonie brwi skoczyły do góry jakby niespodziewanie usłyszała coś bardzo interesującego. Ale nie wiedział co z czym się je to się tylko przysłuchiwała. Burgund za to posłała ciekawe spojrzenie przez salę na ochroniarza szlachcianki jaki czekał chyba na grzańca przy szynkwasie i równie ciekawe na służkę pani kapitan siedzącą po przeciwnej stronie stołu.

- No ja nie wiem gdzie to jest i jak tam jest. To nie wiem jak to z tym pilnowaniem. Jak ktoś by nam miał przeszkadzać, włazić i w ogóle to chyba lepiej kogoś wziąć. - powiedziała trochę niepewnie skoro nic nie wiedziała o tym gdzie mają jechać i co tam zastaną.

- A jak panna Benona by się z nami dobrze bawiła w takich zabawach to ja oczywiście bardzo chętnie. Nie mam nic przeciwko. - tutaj włamywaczka była dużo pewniejsza swego i widocznie podczas tej krótkiej rozmowy ciemnowłosa służka zrobiła na niej raczej pozytywne wrażenie. Chociaż tu też nie znając jej osobiście zostawiła decyzję pannie z Averlandu.

- A to o jakieś zabawy chodzi? - zapytała zaciekawiona Beno patrząc na Burgund i na Pirorę prosząc o nieco więcej wypowiedzi w tym temacie.

- Chodzi o poszerzanie swoich horyzontów Beno, szykuj się, Ajnur może zostać z Juliusem i Iriną. Julius biegnij po jakąś dorożkę dla nas. - Powiedziała blondynka i skierowała się na górę zatrzymując się przy Jamesie by mu tylko dać znać że ona Benona i Burgund poradzą sobie bez niego.

Przebranie się w sukienkę z wczoraj nie zajęło długo, szlachcianka rozpuściła też starannie ułożoną fryzurę i smyla makijaż. Oczywiście pamiętać aby zabrać klucz do drzwi w piwnicy i parę świec. Znowu wyglądała jak prosta dziewczyna, ładna ale prosta dziewczyna. Zeszła na dół gdzie Benona i Burgund już czekały. Dorożka też czekała, Pirora powiedziała woźnicy gdzie je wieźć i wszystkie trzy wpakowaly się do środka.

- Mamy jeszcze chwilę to mogę was wprowadzić w szczegóły. Z Nadią zwiedzaliśmy pustostan pensjonatu pani Holz. Burgund jest z tych stron więc może o niej słyszała. Powiedzmy że owa madam miała pewne metody wychowawcze które uderzają w gusta Nadi jak i Burgund. Pani dyrektor pozostawiła po sobie cały pokój do tego typu zabaw. - mówiła w czasie jazdy dorożką. - Więc plan jest taki by z niego zacząć korzystać i może w pewnym momencie przenieść go gdzieś gdzie mógłby służyć szerszej społeczności. Dlatego dzisiaj zaprosiłam Burgund by mogła przetestować nasz mały loszek a My musimy pomyśleć jak go przygotować do pewnej ważnej prezentacji w kolejny Festag. - blondynka wyjaśniła Benonie o co się rozchodzi.

- Ah no tak! Pensjonat pani Holtz! - siedząca naprzeciwko pozostałej dwójki Burgund pacnęła się w czoło gdy usłyszała dokąd jadą. Tak jakby teraz nagle wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsce i prezentowały całość układanki.

- To coś tam jeszcze po niej zostało? Nawet cały pokój? Nie rozkradli tego ani nie zniszczyli? A! To dlatego Nadia miała cały tyłek w pręgach! No tak, teraz to wszystko jasne! Oj to nie mogę się doczekać aż tam dojedziemy! - wybuch radosnej ekscytacji włamywaczki na chwilę przytłoczył pozostałą dwójkę. Za to można było odnieść wrażenie, że Burgund jeśli miała jeszcze jakieś wątpliwości co do istnienia tego miejsca to straciła je teraz zupełnie. I cieszyła się jak mała dziewczynka co ma zaraz wrócić do domu i odpakować prezenty urodzinowe.

- Jaka pani Holtz? Co za pensjonat? - Beno uśmiechała się delikatnie ale nie znała miasta i była najmniej wtajemniczona w całą sprawę. Wydawała się jednak zaciekawiona słowami swojej pani i reakcji brunetki siedzącej naprzeciwko.

- Teraz to już żadna bo się wyniosła z miasta parę lat temu. Ale jak była to prowadziła pensjonat dla dziewcząt z dobrych domów. Chociaż nie tylko. Miałam koleżankę co tam jakiś czas chodziła chociaż była tylko córką karczmarza. No ale wybuchła afera, że jakieś zaciążone te jej panienki i nagle zrobiła się niedobra i niewygodna. Ciekawe czy to tak naprawdę z tymi ciążami i czy tylko dwie czy po prostu akurat wpadła na tych dwóch. - Burgund szybko wyjaśniła chociaż ogólnie o co chodzi z tym pensjonatem i w sporej mierze mówiła podobnie jak wcześniej Łasica.

- Aha! Z tego wszystkiego zapomniałam się pochwalić! - nagle włamywaczka klepnęła się w kolano przypominając sobie o czymś. - Bardzo ci Piroro dziękuję za tą metodę budzenia na porannego żołnierzyka! No mówię ci zadziałało jak marzenie! - pochwaliła się patrząc na siedzącą naprzeciwko Averlandkę.

- Tak, słyszałam że Dirk wrócił do swoich bardzo zadowolony. - Pirora przytaknęła jakby nie spodziewała się żadnej innej odpowiedzi. - Jego oficer pomagał mi dzisiaj ze zdobyciem mojego nowego domu. Straszna z niego gaduła i wielki zazdrośnik o doświadczenia swojego dowódcy. Do tego jest bezczelny jak mało kto więc bezceremonialnie domaga się podziękowań w podobnej formie jak nasza wczorajsza noc.

- O. Domagał się takiej nocy jak ostatnia? - brwi Burgund powędrowały do góry gdy roześmiała się wesoło. Jakoś nie wyglądała aby ta informacja ją speszyła albo wzburzyła. Raczej rozbawiła i zaciekawiła.

- No nie znam go. Ale jakby się sprawdził jak Dirk to myślę, że chętnie mogłabym się umówić z nim albo z wami na taką noc jak wczoraj. W ogóle chętnie bym się z wami umawiała na takie zabawy jak wczoraj. - złodziejka machnęła ręką i wydawała się podobna do swojej niebieskowłosej rywalki gdy chodziło o okazję do dobrej zabawy i poznawnia nowych osób.

- A to opowiecie w końcu co robiłyście wczoraj? To może też bym się dołączyła. - Benona zdecydowała się w końcu poprosić o więcej szczegółów skoro rozmawiały bez świadków i na tematy jakie ona też przecież lubiła.

- No po pierwsze ja zapomniałam, że umówiłam się z Herr Lange w “Wesołej Mewie”... więc musiałam jakoś odpokutować ta potwarz dla jego ego. Na szczęście Burgund nie pozwoliła mu się nudzić i zajęła się nim do czasu aż ja i Nadia znowu tam dotarliśmy. I tak od słowa do słowa wszyscy czworo wylądowaliśmy w jednym pokoju. Nadia i Burgund mogły nacieszyć się zabawkami jakie wynieśliśmy z miejsca gdzie jedziemy. - Pirora zaczęła opowiadać wdając się w coraz bardziej soczyste szczegóły i używając coraz bardziej rynsztokowego języka pobudzając wyobraźnię Beno. - No i pan Lange poległ po sprawieniu mi tej przyjemności więc do użytku był dopiero rano dla Burgund.

Streszczenie wydarzeń z wczoraj przyjemnie pobudziło obie brunetki. Jedna jak sobie przypominała i dopowiadała coś od siebie a druga jak z fascynacją słuchała i czasem coś się dopytywała kto, jak i z kim. Już od tych opowieści zaczynało się robić jakoś cieplej nawet jak jechały w nieogrzanej budzie dorożki.

- Ojej, szkoda, że mnie z wami nie było. - powiedziała w pewnym momencie służka pani kapitan kładąc dłoń na kolanie panny van Dyke.

- Nie szkodzi, pewnie jeszcze będzie okazja. - Burgund wydawała się nawiązywać coraz szerszą nić sympatii z Benoną chociaż dopiero co się poznały.

- No a rano przyznam się czułam troszkę niedoceniona przez Dirka. Bo wczoraj już nie chciałam się wpychać na siłę i dopominać ale tylko o mnie nie zadbał. No ale to nic! Odbiłam sobie dzisiaj rano jak pojechałyście! - odparła wesoło brunetka dając znać, że nie ma żalu o to no i zaczynając opowiadać co się działo w “Mewie” po wyjściu Pirory.

- Ja naprawdę próbowałam zasnąć jeszcze raz jak poszłaś. No naprawdę! Ale jakoś nie mogłam. Już się widno zrobiło. To tak sobie pomyślałam, że ja leżę goła pod kołdrą, on leży goły pod tą samą kołdrą, Pirora sama mówiła jak można by zacząć znajomość na nowo a widno to pewnie zaraz się i tak obudzi a mnie spać się jakoś nie chce. - Burgund zaczęła opowieść tonem niewiniątka. Takim co to nie można mieć do niej pretensji jak się schyli po złoty krążek leżący na ulicy bo jak leży to przecież jest niczyj. To co szkodzi go podnieść? No a, że ktoś mógł troszkę pomóc znaleźć się takiemu pieniążkowi na ulicy no to cóż…

- I co? - zapytała zaciekawiona Beno chłonąc każde słowo tej relacji.

- No tak jak radziła mi Pirora wzięłam do buzi jego żołnierzyka. No on się w końcu obudził, patrzy na mnie. Uśmiecha się i mówi mi “No jak już zaczęłaś to dokończ”. No to już się nie szczypałam i zaczęłam go robić na całego! A potem jak już się rozbuchało to tylko łóżko skrzypiało! - złodziejka roześmiała się mając widocznie przyjemne wspomnienia z dzisiejszego poranka dzielonego z Dirkiem.

- Ha ha ha no brzmi jak on… Dirk lubi bezpruderyjność i prostolinijność w sprawach intymnych. - Pirora powiedziała z taką pewnością jakby on a i Dirk byli wieloletnimi kochankami i doskonale wiedziała jakie są gusta najemnika. - I oczywiście jest bezczelny jak to najemnik.

- No tak, coś kojarzę. - Beno z uśmiechem pokiwała głową zgadzając się z takimi wnioskami. - Myślę, że nie byłoby mi przykro jakby znów do nas zawitał i zabawił. - dodała od siebie.

- Zaraz będziemy na miejscu. To już niedaleko. - konkurentka Łasicy pokiwała głową ale gdy wyjrzała za okno musiała rozpoznać okolicę bo dała o tym znać.

- Coś wymyślimy by było to szybciej niż później Beno. Choć nie ukrywam że zamierzam mieć her Lange też egoistycznie tylko dla siebie. - Pirora uśmiechnęła się do obu panien i czekała aż w końcu się zatrzymają.
 
Obca jest offline  
Stary 16-08-2021, 06:23   #399
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Egon biegł przez dłuższy czas, nawet będąc szybszy od Kunona. Krzyki, które dochodziły do jego uszu z okolicy dodawały mu ferworu - wreszcie czuł, że można zrobić coś konkretnego, zamiast ciągłego chodzenia w kółko w mieście, czym - jak sądził - zajmował się przez parę ostatnich dni w Neues Emskrank.

Kiedy tylko wyszedł na wzniesienie i zorientował się w sytuacji, przez głowę przebiegło mu parę szybkich myśli - Kim byli tamci? Skąd mieli konie? Czy byli to imperialni?

Kiedy jeden z wojowników zawył jak wilk, Egon pomyślał - a co, jeśli ci wojownicy byli jakimś cudem Norsmenami zaginionymi w lasach?

Wyszarpnąwszy topór zza pasa, wziął go oburącz i zaczął zbiegać ze wzniesienia, chcąc flankować wielką bestię, która była zajęta dwoma wojownikami.

Egon zaczął zbiegać ze stoku po swojej stronie wąwoz ale jednak miał jeszcze ten ostatni kawałek do przebięgnięcia. I to w śniegu po kolana co go spowalniało. Zresztą tamtych też. Też widział jak w tej śnieżnej zupie ten z toporami ugrzązł w niej po kolana. Potworowi za to sięgało może do połowy goleni to znacznie mniej ta śnieżna pułapka krępowała mu ruchy. Ale nie była w stanie przerwać walki.

Topornik natarł na bestię starając się widocznie odciągnąć jej uwagę od towarzysza. Udało mu się zaskoczyć trolla a może ten był jakiś niezdarny. Bo sieknął jednym toporem pod żebra stwora od tyłu w przód a zaraz potem poprawił drugim od przodu w tył. Bestia zawyła boleśnie gdy ciemna posoka trysnęła ze świeżych ran. Ale zaraz się zrewanżowała wojownikowi. Sieknęła go z góry tak mocno, że tym aż odrzuciło. Hełm spadł mu z głowy i wojownik został w samej opończy która raczej nie miała szans uchronić go przed ciosem potwora. Topornik zawył boleśnie i poleciał w śnieg nieco znikając nadbiegającemu gladiatorowi z widzenia. Potwór pewnie by ruszył na niego ale ten drugi wygrzebał się wreszcie spod dogorywającego wierzchowca, dobył myśliwski tasak i krzyknął bojowo na bestię.

Sądząc po krzyku to ten drugi albo był kobietą albo młodzieńcem. Miał dużą, czerwoną plamę na piersi co pewnie było jakimś herbem ale w biegu Egon nie mógł się temu przyjrzeć. Kimkolwiek był na pewno nie brakowało mu odwagi. Widząc, że towarzysz zwija się z bólu powtórzył jego wyczyn i samotnie zaatakował potwora swoim tasakiem.

Rozgrzany biegiem brodacz nie zarejestrował dokładnie kto kogo trafił pierwszy. Wszystko działo się tak szybko! A on sam jeszcze był w ruchu i wszystko mu się trzęsło przed oczami w rytm szybkich kroków. Ale potwór trafił rycerza a rycerz potwora. Widział jak szpony bestii chlasnęły z góry na dół walczącego z nim człowieka. Ten krzyknął rozdzierająco cienkim głosem jakby to jednak była kobieta. Ale zaraz z wściekłością tasak werżnął się w trollowe cielsko na jego brzuchu. Teraz potwór zaryczał z bólu. Ale żadna ze stron nie ustępowała.

Herbowa wojowniczka chwiała się na nogach brodząc w śnieżnej brei i rozlanej krwi. Bestia też obserwowała ją uważnie. I po tej przerwie znów zwarli się ponownie. Człowiek i bestia. Sam na sam w śmiertelnym pojedynku. Tym razem pierwszy zaatakował troll. Machnął jakby chciał przeciąć przeciwniczkę na pół i trafił. Ale zahaczył ją tylko końcówkami pazurów przez brzuch. Ludzka posoka rozpryzgła się łukiem przez zimowe powietrze nim spadła w skopany śnieg. Kobieta krzyknęła ale mimo to skoczyła naprzód pod łapami potwora. Rąbnęła tasakiem we wnętrze uda bezwłosej istoty. Z rany chlusnęła ciemna krew. To był mocny cios jak na kogoś kto zdawał się z trudem stać na nogach. Ale Egon już dobiegał do walczących. Zostało mu z ostatni tuzin kroków. Już był na skraju tego śnieżnego osuwiska. Kobieta musiała go usłyszeć bo odwróciła głowę w jego kierunku. Ujrzał jej zachlapaną krwią twarz i białka jej oczu. Krople krwi i śliny wypluwane przy każdym, ciężkim oddechu. Po czym znów odwróciła się w stronę potwora. I zwierzęcego wycia. Troll też zdążył się odwrócić za siebie. Akurat aby zobaczyć jak coś człekokształtnego skacze wprost na niego. Egon nigdy wcześniej nie spotkał wilkołaka. Ale było o nich tyle mitów i legend, że od razu był pewien, że to to. Wilkołak! Prawdziwy wilkołak! I właśnie skakał na trolla!

Egon zwolnił nieco, ale tylko na jedną chwilę. Troll był zajęty przez wilkołaka. Wojownik zrównał się z wojowniczką i spróbował zaatakować trolla z flanki, kiedy ten był zajęty odpieraniem pazurów wilkołaka. Podbiegłszy bliżej, zamachnął się toporem w stronę trolla, próbując podciąć mu jego wielgachne nogi.

Miał tylko nadzieję, że pomysł był sensowny. Nie chciał przypadkiem znaleźć się w sytuacji, gdzie wilkołak i troll biorą go w dwa ognie - jednak to chyba miało się nie stać.

Z bestią tych rozmiarów co troll był ten problem, że gabaryty pozwalały jej razić nawet kilku wrogów na raz. Ale dzięki temu mogła być atakowana przez kilku na raz. Tak było i tym razem. Egon dołączył do nieznanej mu wojowniczki gdy wilkołak szarpał i gryzł plecy i barki przeciwnika. Troll próbował zrzucić z siebie zwierzołaka. Chciał sięgnąć za plecy i go ściągnąć co przy jego rozmiarach nie byłoby trudne. Ale wilkołak okazywał się wilczą zwinnością. Uniknął niezgrabnego ataku wielkiej łapy przeskakując na drugi bark i chlastał szponami bark i plecy potwora powodując jego dzikie ryki boleści. Zaraz potem próbował chapnąć trolla szczękami ale tym razem udało mu się to dość płytko.

Te zmagania dwóch bestii dało okazję pozostałej dwójce do bardziej standardowych ataków. Wojowniczka sieknęła stwora w biodro. Ból i utrata krwi powodowała, że miała już wyraźne trudności z koordynacją ruchów. Ale nadal nie ustępowała pola. Jej rębak trafił jednak na kość biodrową jaka była tuż pod grubą skórą przeciwnika i zadał tylko drobną rankę. Zaraz potem topór Egona trafił z impetem w udo poczwary. Ale też miał pecha jak tam zaraz pod skórą natrafił na jakąś przeszkodę i ugrzązł nie czyniąc większej szkody.

Atakowali poczwarę całą trójką. Egon i wojowniczka mniej więcej od frontu a wilkołakowi wciąż udawało się utrzymać na plecach przeciwnika. Wilczy sieknął potwora w bok szyi, rana nie wydawała się zbyt wielka ale troll zawył i zaczął się krztusić. To wykorzystała wojowniczka aby razić go rębakiem w nogę jednak rana ponownie okazała się dość symboliczna. Gladiatorowi poszło lepiej. Teraz jego topór ponownie trafił udo wroga i tym razem z rany trysnęło sporo posoki. Troll zachwiał się i krztusił kaszląc i plując jakby miał się zaraz przewrócić. Ale jednak nie przewrócił.

Egon nie zdążył jeszcze odskoczyć po ciosie gdy z przerażeniem ujrzał jak z pyska trolla wylatuje coś obrzydliwego. I chlusnęła na niego jakaś żrąca, śmierdząca ciecz obryzgując go i wżerając się w ciało. Wojowniczka walcząca z nim ramię w ramię też krzyknęła z zaskoczenia. Ale nie przerwała walki i natarła na bestię korzystając z tego, że skoncnetrowała się na obrzyganiu kogoś innego. Trafiła potwora ale bez większych rezultatów. Za to wilkołakowi udało się rozorać plecy bestii potężnym cięciem szponami.

Egon warknął i zaryczał, kiedy fala żrącego kwasu rozlała się na nim. Na szczęście, nieco z tego zostało zahamowane przez pancerz, jednak nadal spora część zdążyła go zranić.

- Waaaaaagh! - zaryczał wojownik.

Egon okrążył ponownie trolla, starając zająć pozycję za nim. Życie (ani śmierć) wojowniczki niewiele go obchodziły, powinna załapać, że powinna się wycofać. Wilkołak i Egon powinni być w stanie domknąć sprawę w miarę szybko.

Ponownie, zaatakował wściekle toporem, widząc, że bestia już była u kresu swoich sił.

Bestia dostała mocne cięgi od tych połączonych ataków. Ale wciąż nie padała na glebię. A jak o tym szybko osobiście przekonał się Egon nadal potrafiła się mocno odgryźć. Zaraz potem jak go obrzygała tą cuchnącą wydzieliną zaatakował ją ponownie. Ale znów jego topór zagłębił się bardzo płytko gdy natrafił na coś twardego przy skórze stwora. Zdążył wyszarpać broń gdy dojrzał zbliżającą się szponiastą łapę która trzasnęła go na odlew rozorując pancerz jak zwykłe płótno. Egon krzyknął z bólu a krwawa, parująca posoka zrosiła śniezne pobojowisko. Wojowniczka z zakrwawioną twarzą też miała kłopot z przebiciem się do trzewi stwora aby coś mu tam wreszcie oderwać i odciąć. Jej razy wydawały się nie działać na bestię zbyt poważnie. Wilkołak niczym żywy, machający szponami garb monstrum nadal szarpał mu co się tylko dało. Postępy jednak były dość powolne. Nie było pewne kto pierwszy padnie czy bestia czy ktoś z pozostałej trójki.

Egonowi udało się wreszcie wrażyć topór w bebech potwora. Topór z impetem zanurzył się się w tkankę rozbryzgując ciemną, parującą poskę dookoła. Coś chlapnęło nawet na twarz gladiatora ale nie zwracał na to uwagi. Wyszarpał topór aby zaatakować ponownie ale troll chociaż już się chwiał to zrewanżował mu się kolejnym trafieniem. Tym razem cios spadł z góry. Pięść trolla gruchnęła go od góry trafiając w bark jakby młotek próbujący wbić gwóźdź. Bolało! Gladiator czuł, że od tych trafień słabnie i też zaczyna się chwiać. Jego towarzyszka wraz z wilkołakiem wciąż napierali na bestię i wszyscy zdawali się zbliżać do kresu swoich możliwości. Tylko wciąż nie było pewne kto padnie pierwszy.

Egon splunął - ile w tym było jego śliny, a ile krwi, nie wiedział. Czuł żelazisty posmak w ustach i czuł, że oprócz obrzydliwego smaku krwi trolla i błota była też w nim jego własna krew. Troll zdawał się już być w tym stanie, gdzie jeszcze bronił się i jego razy uderzały bardziej przypadkiem. Był mniej mocny technicznie, ale miał za to za sobą brutalną siłę.

Był wdzięczny dla swoich kompanów - oczywiście, walka jeszcze nie zakończyła się, ale gdyby tylko było jednego mniej, to jasne było, że bestia przemogłaby ich.

Egon zamachnął się raz jeszcze, ignorując coraz bardziej nieznośny ból.

Gladiatorowi szybko trafiła się okazja aby zrewanżować się potworowi. Ten też już się słaniał na nogach i może dlatego powoli zdawał się ulegać tym masowym atakom z każdej strony. Był odporny, masywny i potężny. Ale ataków było zbyt wiele aby zdołał się przed każdym obronić. I nawet tak masywna istota zaczynała coraz wyraźniej słabnąć.

Troll zamachnął się wciąż atakując brodacza. Sieknął go na odlew ale tym razem kiepsko wymierzył i szpony rozorały tylko powietrze przed twarzą Egona. To dało mu okazję walnąć toporem w odkryty bok potwora. Coś nie okazał się jakoś szczególnie potężny ale zaskakujący. Potwór zaryczał wściekle gdy na torsie pojawiła się kolejna krwawa szrama. Wojowniczka skorzystała z zamiesznia i dźgneła go czubkiem tasaka w drugi bok. Ostrze zagłębiło się ale dość płytko. Wilkołak zeskoczył na śnieg i chlasną krzyż poczwary obryzgując śnieg krwawą posoką. Troll zaryczał chcąc się pozbyć natrętów odwrócił się w ich stronę co pozwolił brodaczowi trzasnąć go jeszcze raz toporem. Ostrze nie weszło zbyt głęboko ale dorzuciło kolejną ranę do kolekcji.

Poczwara zawyła boleśnie ale trójka wojowników okrążyła ją nie dając uciec. A w ten sposób zawsze któreś z nich miało okazję dźgnąć potwora. Troll niespodziewanie nachylił się i zamiast sieknąć łapą jak do tej pory capnął swoimi szczękami zamykając je na barku Egona. Na szczęście dla niego zahaczył o niego tylko swoimi kłami, rozorał kolczugę jak papier ale brak koordynacji sprawił, że mimo wszystko rana była dość powierzchowna. Skorzystała z tego wojowniczka rąbiąc tasakem w odkryty nagle grzbiet potwora. Ostrze ześlizgnęło się po żebrach ale zadało jakąś ranę. Podobnie wilkołak ponownie wskoczył na plecy i raz po raz szarpał kark poczwary. To sprawiło, że ta nie zdołała wystarczająco szybko wrócić do pionu gdy spadł na nią topór Egona. Tym razem cios okazał się potężny. Ostrze wbiło się głęboko w nasadę paskudnej szyi. I gry brodacz je wyszarpnął chlusnęła z tej rany krwawa posoka. Troll nie tyle zawył co zachrypiał. Powstał, bez trudu zwalając z siebie wilkołaka i przyciskając łapy do rozerwanej szyi. Chwiejnie przeszedł jeszcze kilka kroków jakby był pijany nim jeszcze raz zawył, zakręcił się i z trzaskiem przewalił się w śnieg jak ścięte drzewo.

Wojowniczka z tasakiem była cała we krwi i dyszała ciężko jak po maratonie. Albo ciężkiej walce. Wpatrywała się uważnie w powalone cielsko. Wilkołak węszył i stroszył uszy obserwując powalonego przeciwnika. Wreszcie wyszczerzył kły, zawarczał i jednym susem dopadł powalonego. Zaczął w jakimś szale szarpać i rozrywać ciało w krwawych strumieniach. Wyrzucał ochłapy mięsa i kości gdzie popadnie jakby chciał się dokopać do gołej ziemi przez to cielsko. To podziałało też na wojowniczkę. Krzyknęła jakby bój się miał zacząć na nowo i rzuciła się biegiem ku tej scenie. Dołączyła do wilkołaka rozszarpując tasakiem ciało trolla na krwiste kawałki.

Egon już z trudem wcześniej hamował warknięcia i ryki, które jakoś same uchodziły z jego gardła wcześniej. Jednak w momencie, kiedy potężny strumień juchy wytrysnął z szyi, Egon wydał ze swoich uwalanych krwią i rzygowinami piersi przeszywający ryk, który odbił się echem wokół drzew i leśnych ostoi. Egon w wariackim szale porwał topór i zaczął siekać mięso powalonego trupa na kawałki razem z wilkołakiem i wojowniczką przy akompaniamencie nieludzkich warknięć, nawoływań i wrzasków. Egon, siekając ciało martwego trolla, wskoczył w środek tego wszystkiego i zaczął wywijać młyńca swoim toporem, jakimś cudem nie zemdlawszy z powodu otrzymanych wcześniej ran.

Przeciwnie: rany na ciele Egona jątrzyły furię, która zbierała się w nim wcześniej. Skrawki mięsa i krople krwi rozbryzgiwały się niczym makabryczny deszcz. Egon, już nie uwalany, a całkowicie skąpany w krwi i wnętrznościach trolla, wyglądał, jak dzikus, szczególnie z jego ranami i włosami sklejonymi krwią. Wykroiwszy kawał wątroby i rozpruwszy całkowicie jelita, Egon, nadal wrzeszcząc jak opętaniec, zbierał żniwo toporem. W zasadzie, nawet nie zastanawiał się, co tam z Kuno i czy wsparcie nadchodzi i czy może będzie jeszcze jakieś wsparcie. Znacznie bardziej interesujący był kolor krwi trolla i wzory, jakie robił na ostrzu topora.

Krwawa mgła zdawała się wreszcie ustępować. A może po prostu brakło już tchu w piersiach. Egon jak się rozejrzał to jakby przebudził się ze snu. Dalej stał u stóp tego urwiska i przy truchle rozsiekanego trolla. To było bardzo rozczłonkowane truchło. Szponami i ostrzami. A przy nim stała trójka, zakrwawionych wojowników. Resztki krwi i trzewi parowały w zimnym, słonecznym dniu a oni dyszeli ciężko. Ale wreszcie spojrzenia wydawały się przytomniejsze jak ta czerwona mgła ustąpiła.

- Jak… Jak cię zwą? - zapytała wojowniczka Egona. Pierwszy raz słyszał jak mówi ludzkim głosem. Wcześniej nie miał za bardzo okazji jej słuchać czy obserwować. Albo biegł do nich albo walczył. Ona też walczyła. A walka nie sprzyjała pogawędkom. Dopiero teraz jak było po. Po tym wszystkim wydawało się aż dziwne, że mogą ze sobą rozmawiać. Zorientował się też, że chociaż jej pancerz był uwalany krwią, resztkami i poszarpany przez szpony trolla to wyglądał na drogi. Musiała być bogata. Na piersi pysznił się jakiś herb ze słońcem w roli głównej. W oryginale był złoty ale obecnie przez juchę własną i trollową wydawało się czerwone. Krwisto czerwone. Wilkołak zaś stał na ugiętych nogach węsząc i nasłuchując. Czy to Egona, czy tą wojowniczkę o blond włosach czy może jeszcze czegoś innego.

- Egon - sapął, z trudem biorąc wdech i wydech.

Wylazł z brzucha potwora. Stwierdził, że jest mokry od krwi, która kapała z niego jak pot. Zrobił kroków, zostawiając czerwone ślady.

- Mieliście sporo szczęścia, kurwa - rzekł. - Może twój wilczy przyjaciel zdołałby go usiec, ale na szczęście bestia nia skoncentrowała uwagi na ciebie, bo ja wszedłem.

- Posłali mnie tutaj rajcy miejscy z odwetem przeciwko goblinom. To miał być to, co po co przyszedłem? - Egon kopnął znieruchomiały łeb trolla.

- Cieszy mnie, że przyszedłeś nam w sukurs Egonie. Ale pohamuj swój język. Jestem Froya van Hansen. - kobieta miała twarz zbryzganą we krwi a słowa wojownika uznała chyba za po części za zabawne. Nazwisko nie było gladiatorowi obce. Rozmawiał z przedstawicielką jednego z najznaczniejszych rodów miasta. Co tłumaczyło konia, eskortę i bogaty strój.

- A to jest moja partnerka. Norma to Axe. Kobieta pełna niespodzianek. - blondynka wskazała na wilkołaka. Ten zaczął węszyć i nasłuchiwać. Teraz jak się uspokoiło Egon dostrzegł na ciele zwierzołaka resztki rozerwanych ubrań. Ten nagle podskoczył, dał kroka i coś się z nim zaczęło dziać. Wydawało się jakby zaczął się rozpadać. Van Hansen też wydawała się zaskoczona i niepewna co się dzieje. Ale zmiana następowała szybko. Dwunożny wilk zmniejszał się, nogi się prostowały, coś tam w nim trzeszczało gdy wył z bólu ale z każdą chwilą upodabniał się do człowieka. Do kobiety. Chwilę potem stała w tym miejscu myszata blondynka z włosami uplecionymi w liczne warkoczyki przylegające do czaszki. W rozdartym ubraniu przez jakie tu i tam prześwitywało jej ciało. Tak samo zdyszana i zakrwawiona jak pozostała dwójka. Ale Egon nie miał kłopotu jej rozpoznać. To była Norma to Axe. Gladiatorka z areny i ta o jakiej ostatnio mówiło się na zborze. Powiedziała coś po swojemu. Szlachcianka skinęła głową i spojrzała wzdłuż wąwozu.

- Zaraz tu będą. - rzuciła krótko a gladiatorowi też wydawało się, że widzi konnych jacy pędzą tu z odsieczą. A na łagodniejszym stoku pojawiła się jakaś sylwetka. Może Kuno a może ktoś z jego grupy. Z tej odległości i z rozkołysanym oddechem ciężko było dojrzeć szczegóły.

Egon poczuł, jak rany dają o sobie znać po raz kolejny. Nieznośny ból odzywał się, sprawiając, że mimowolnie zaciskał zęby, a jego twarz układała się w groźny wyraz.

Co do Froyi van Hansen, niewiele o niej wiedział poza nazwiskiem, które kojarzył raczej z ulicy i plotek, które zasłyszał co do kobiety. Wcześniej myślał o niej jako jeszcze jednej szlachciance, która wybiła się na niczym innym, jak na skrzydłach swojej rodziny. Pieniądze w Imperium potrafiły zrobić całkiem dużo - nawet zamienić bojaźliwą dziewczynkę w pewną siebie pannę. Egon zastanowił się, jak bardzo pewna siebie byłaby ta kobieta, jeśli tylko nie miałaby swojej wilczej eskorty i jedyne, co strzegłoby ją, był jej miecz.

Poniechał jednak, ugryzł się w język. Czy tego chciała, czy nie, dziewczyna widziała, jak macha toporem i ujrzała nieco, jak się krwi bestiom upuszcza. Kto wie, jeśli nie on, to jak długo utrzymałaby się na nogach?

- Ano, będą - wysapał Egon, który potrzebował, żeby ktoś doglądał jego rany. Wśród tłumu młokosów i idiotów żądnych wrażeń, nie spodziewał się, że jakiś okaże się felczerem. Zapewne czekał go trudny marsz do Neues Emskrank.

Egon wsparł się na stylisku topora i starł krew z powiek oczu, próbując się przyjrzeć, kto nadbiega.

- Nadeszliście z drugiej strony - rzekł. - Tropiliście go wcześniej? Odchodzicie, czy czekacie na nich?

- Dobre łowy to były - rzekł Egon. - Dołączyłbym się do takich łowów, jeśli w takich gustują twoi kompanioni.

- Tak. To były dobre łowy. - zgodziła się z tym szlachcianka w rozdartym pancerzu. Z satysfakcją popatrzyła na rozczłonkowane truchło bestii.

- Możesz wracać z nami jeśli chcesz. O ile umiesz jeździć konno. - zaoferowała wracając spojrzeniem do topornika. Wszyscy byli wykończeni tą walką i nie było co liczyć, że będą zdolni do jakichś aktywności jak zejdzie z nich bitewna gorączka.

- Panienko! Panienko co z panienką! - w międzyczasie dojechali pędzący galopem jeźdźcy z eskorty van Hansen. Otoczyli całe pobojowisko i wydawali się wystraszeni tym co zobaczyli. Nie było się co dziwić. Leżało tu zmasakrowane truchlo trolla a trójka wojowników stała słaniając się na nogach, ciężko dysząc i plując krwią. I cali byli zbryzgani krwią.

- Nic mi nie jest. - odparła szlachcianka władczo i spokojnie. Jakby nie działo się nic niezwykłego. Z konia pozeskakiwał ten i tamten biegnąc przede wszystkim w stronę swojej pani. Jeden z nich niósł torbę i jak się okazało musiał to być jakiś cyrulik bo poprosił aby usiadła i zaczął przemywać jej twarz z tej krwi. Z tej warstwy brudu ukazywała się całkiem ładna twarz młodej kobiety.

- Potrzebujemy koni. I jak skończysz zajmij się nimi. - panna van Hansen widocznie nawykła była do wydawania rozkazów. Zwróciła się do kogoś kto tu chyba po niej był najwyższy szarżą wskazując na Normę i Egona. I do cyrulika jaki się nią zajmował. Obaj rzucili wzrokiem na pozostałą dwójkę toporników i skinęli posłusznie głowami. Egon zaś dostrzegł, że na szczycie wzgórza z jakiego zbiegł zebrała się już chyba cała grupka do jakiej pierwotnie należał. Ale na razie nikt z nich nie kwapił się tu na dół.

- Niech będzie - zgodził się Egon, wiedząc, że cyrulik na usługach szlachcianki będzie o niebo lepszy niż cokolwiek, co mogło go czekać w drodze powrotnej do Neues Emskrank.

Stąd też zamierzał przyjąć tą pomoc. Była po prostu lepsza niż to, do czego miał dostęp u siebie. Druga sprawa - interesująca sprawa, Norma na usługach van Hansen? Interesujące, doprawdy. Ostatnim razem przypomniał sobie, że Norma mieszkała w skromnej chacie węglarzy. Ciekawe, co mogło się zdarzyć po drodze. I jaka była rola van Hansen w tym wszystkim. Protektorka, zapewne. Ale jakie były jej motywy?

“Do diabła z Kuno” - pomyślał, zastanawiając się, dlaczego do nich jeszcze nie dołączył - “ile jeszcze czasu, zanim przytroczy tutaj swoją dupę?”.

Postanowi, póki co, zostawić sprawę wyprawy z Kuno - po pierwsze, walczyć już za bardzo nie mógł, a po drugie, chyba kroiło się coś poważniejszego. Mieli być wynagrodzeni za głowę, ale jak załadować wielki łeb trolla i tachać go aż do miasta?

Postanowił poczekać na rozwój wypadków. Jeśli miało się okazać, że sam łba trolla nie przyniesie, to miał nadzieję, że Kuno odpali mu później parę groszy - choć kłócić się nie chciał, ostatecznie ten uczestniczył w walkach i Egonowi zależało na jego współpracy.

Czekał więc na cyrulika i na to, aż ktoś z ich wesołej drużyny tutaj raczy przyjść.

Okazało się, że jest całe zamieszanie. W eskorcie szlachcianki jechało z tuzin jeźdźców. Tacy typowi wojacy, inni co wyglądali na strzelców, myśliwych i tropicieli. No i ze dwóch czy trzech co nie wyglądało na nie wiadomo kogo. Jak ten medyk co się zajmował rannymi. Wszyscy oni kręcili się po pobojowisku, oglądali z przejęciem truchło no i samych walczących z nim wojowników. Bez trudu dało się wyczuć, że to właśnie van Hansen jest tu najważniejsza. Jeśli nie pracowali dla niej to musiała ich wynająć albo przynajmniej czuli respekt przed jej władzą i pozycją. Wystarczyło jedno jej słowo i zajęli się także Normą a nawet Egonem chociaż przecież wcale z nimi nie jechał ani nic. Ponieważ zamieszanie przeciągało się to dwóch czy trzech pieszych zeszło z góry na dół aby zobaczyć co się dzieje. Wśród nich był także ten gruby sierżant co dowodził ich grupką no i obity Kuno. Jeźdźcy jednak zdawali się ich ledwo zauważać i dość wymownie potraktowali ich jak przygodnych gapiów. Ci zaś nie bardzo mieli śmiałości jawnie zadzierać ze szlachtą więc stali na uboczu próbując odgadnąć co się tu wydarzyło.

Cyrulik w końcu skończył opatrywać swoją panią i mógł się zająć pozostałą dwójką. Najpierw Normą a potem Egonem. W międzyczasie któryś z jeźdźców przyprowadził trzy luzaki. Gdy panna van Hansen dosiadła swojego to wyglądała na nim jak wojownik wracający z krwawego boju. Dumnie jak szlachcianka ale żadna damulka z salonów. Tylko wojownik pełną gębą. Zresztą wszyscy zdawali się być gotowi spełnić każdy jej rozkaz ale ona okazała się dość oszczędna w słowach.

- Pani, tu musi być coś jeszcze. Tu są jakieś ślady. Jakiegoś dużego wilka tylko takie dziwne bo… - widząc, że szefowa jest już jako tako w pionie i na siodle jeden z tropicieli zainteresował się śladami które nie pasowały mu ani do trolla ani do ludzi. A na zdeptanym śniegu było ich mnóstwo.

- Widzisz tu jakiegoś wilka? Albo jego truchło? No przypatrz się uważnie. Widzisz? - szlachcianka spojrzała na niego z góry unosząc brew we władczym geście. Nawet nie podniosła głosu ale ton jasno sugerował odpowiedź. Tropiciel zawahał się. Spojrzał na nią a potem jeszcze raz na te liczne ślady wilka jakie wszyscy co tu byli musieli przecież widzieć. Stali tuż obok nich! Ale widząc co się święci ostrożnie pokręcił głową.

- Więc przestań robić zbędny zamęt i zajmij się swoimi sprawami. - odparła van Hansen wracając do nie zwracania uwagi na nieistotne sprawy i personel. Tropiciel pokiwał głową i skończył temat. A w międzyczasie cyrulik skończył czyścić i opatrywać Egona. Któremu jak zeszła już z niego ta bitewna gorączka zrobiło się bardzo ciężko z chodzeniem, staniem, siedzeniem a w ogóle najchętniej to by się gdzieś położył i przespał. Ale podprowadzono mu konia, tego luzaka co był przeznaczony dla niego. Wojowniczka z północy już na swoim siedziała więc został jako jeden z ostatnich co jeszcze nie siedzieli w siodle.

Egon stęknął i ostatecznie wgramolił się na siodło. Uwaga cyrulika była potrzebna jak najbardziej - był przecież tym, który oberwał najbardziej, stąd był wdzięczny, że polecono mu jego.

Co do wilkołaczej towarzyszki van Hansen, mógł się tylko domyślać. Wiadomo było, że nie mogli o tym mówić otwarcie, jednak Egon nie zdziwił się, jeśli szlachcianka miała później okazać się wiedźmą lub chociaż niewiastą przelotnie zainteresowaną arkanami magicznymi.

Pozostało wracać. Sprawę ze ścierwem trolla zamierzał zostawić Kuno, któremu opowie całą historię później.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 16-08-2021, 15:07   #400
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; Piwnica w pustostanie; główna sala, Pirora, Benona i Burgund.


Pirora odesłała dorożkę gdyż wiedziała że trochę im to zajmie. Przeprowadziła ich drogą jaką pokazała jej Łasica. Prosząc Burgund by z uwagi na jej talenty pilnowała troszeczkę ich bezpieczeństwa. Nawet napomniała, że sama Nadia wspomniała że jest dobra w te klocki i to było przed tym jak miały zawieszenie broni na jedną noc.

- Dziś wejdziemy oknem ale może trzeba będzie otworzyć tylne wejście i wchodzić tamtędy zwłaszcza jak zaczniemy się tu wykradać wcześniej - Powiedziała pomagając Benonie wejść oknem i zaraz sama przez nie przechodzac.

Upewniły się że nikogo nie ma i skierowały się do piwnicy. Każda miała po jednej świecy a gdy w końcu stanęły przed drzwiami Pirora wyjęła klucz.
- Gotowe na wejście do skarbca Pani Holz? -

- To wasze ślady? Bo wyglądają na dość świeże. - Burgund wskazała na ślady butów na piwnicznych schodach i korytarzu. Pirora nie była tak do końca pewna czy to ich ale przynajmniej jej trzewiki pasowały do tych znalezionych śladów. Więc drugie mogła zostawić Łasica. Zresztą budynek był pusty i cichy tak samo jak wczoraj. Te ślady w ogrodzie przed domem w nocy zasypał świeży śnieg. Dzisiaj więc brnęły przez dziewiczą gładź tak samo jak to Pirora wczoraj robiła z Łasicą. Ale właśnie wenątrz budynku ślady butów zachowały się lepiej.

- No na razie może być oknem. A potem się pomyśli. Też nie ma co robić szerokiego zaproszenia bo zaraz ktoś tu się przypęta węszyć. - brunetka zgodziła się z pomysłem na wygodniejsze wejście ale bez przesady. Tym oknem na parterze dozorcy aż tak trudno się nie wchodziło. No a potem jak po sznurku Pirora zaprowadziła je do tych najważniejszych drzwi w piwnicy.

- A co tu pisze? - zapytała Benona dostrzegając tabliczkę z jakimś napisem na zamkniętych drzwiach.

- Oj nieważne! Pirora otwieraj już bo się zaraz posikam ze zniecierpliwienia! - będąc tak blisko skarbu włamywaczka okazywała już szczytową fazę ekscytacji i niecierpliwości.

- No tak a takie zachowania to na tylko w dybach… - zaśmiała się Pirora przekręcając klucz i wpuszczając Burgund pierwszą a potem Benone na końcu siebie zamykając za sobą drzwi na klucz.

- Będziemy musiały przynieść więcej świec. A napis mówił “Pokój Wychowawczy” - Powiedziała ustawiając swoja na podlodze i wyjmojac inne i zaczynając rozstawiać je po pomieszczeniu w strategicznych miejscach. Jednocześnie oglądała jak Burgund cieszyla się oglądając kazde narzedzie w pokoju. Ale bardziej ciekawiły ją reakcje Benony. TO co oferował ten pokój nie był dla każdego, niektórzy woleli zwykłe igraszki pod pierzynką, ale Pirora miała nadzieje, że ruda jest bardziej otwarta na poznawanie nowych rzeczy.

- Ojej! To naprawdę istnieje! - reakcja Burgund była podobna do tego jak wczoraj Łasica zareagowała na ten widok. Euforyczny zachwyt! Włamywaczka przez dobre pierwsze kilka chwil po prostu biegała od jednej atrakcji do drugiej dotykając, stukając, podnosząc, oglądając i po prostu ciesząc się tym całym dobytkiem. Jej zachwyt był zaraźliwy i nawet zabawny bo wyglądała jak mała dziewczynka w sklepie z zabawkami. Co aż nie wie za co się złapać z tego nadmiaru szczęścia.

- Ale to wygląda jak sala tortur. - powiedziała cicho Benona która okazała wiekszą wstrzemięźliwość. Wciąż jakby nie do końca zdecydowana czy powinna uciec stąd z wrzaskiem czy zostać i się rozgościć. Chociaż ta biegająca i dotykająca wszystkiego nowa koleżanka wywoływała w niej delikatny uśmiech rozbawienia.

- O i klatki są. I wysoka i niska. I ile tego jest! Zobaczcie! Jej aż nie wiem którą wybrać! - Burgund ochłonęła na tyle, że zaprosiła gestem koleżanki do stołu na jaki postawiła jakąś niewielką skrzyneczkę. A jak co chwila w niej nurkowała dłońmi i wyjmowała to musiały tam być smycze, obroże i kajdany. W całym asortymencie i metalowe i skórzane, i z ćwiekowane i zwykłe aż się biedna brunetka nie wiedziała za co brać.

- Beno czasem granica między bólem a rozkoszą potrafi być bardzo wąska i jeśli ktoś potrafi na niej balansować potrafi sprawić swojemu partnerowi lub partnerce wiele przyjemności. - Pirora przyjęła mentorski ton. - Myślę że ja i Burgund możemy pokazać ci jak to wyglada. - Blondynka zaszła Burgund od tyłu i złapała za jej piersi ściskając. Nadal pamiętała miejsca jakie działały na złodziejkę.

- Prawda Burgund? Na pewno mamy wystarczająco dużo czasu żeby zrobić Beno mały pokaz? Nadia wczoraj odswiezyla dyby może ty masz ochotę wsiąść na kozła? - Pirora zasugerowała mebel który miał przymocowane kajdany na ręce i nogi.

Złodziejka zamruczała z zadowolenia gdy Pirora zaczęła bawić się jej piersiami. Nawet przez ubranie było to dla niej tak przyjemne, że aż odkręciła ramię na ile mogła aby przytulić blondynkę do siebie.

- Oj Pirora ja to bym tutaj miała ochotę wsiąść na wszystko i spróbować wszystkiego! - roześmiała się z bezczelną lubieżnością. Mokre ogniki w spojrzeniu wskazywały, że jest już nieźle rozochocona na te zabawy.

- A Beno nie bój się. To całkiem podniecające. Widziałam wczoraj po Łasicy jak ją to nakręciło. Szalała potem całą noc. Zapytaj Pirory. - wskazała ruchem głowy na stojącą za nią Averlandkę.

- No dobrze. Troszkę się boję ale myślę, że może być ciekawie. - kapitańska służka skinęła głową i uśmiechnęła się ostrożnie. Podeszła jednak do nich bliżej i zerknęła ciekawie na pudło z narzędziami do unieruchamiania i wymuszania posłuszeństwa.

- Używałaś kiedyś czegoś takiego? - włamywaczka wskazała palcem na pudło z akcesoriami do ostrych zabaw.

- Tak. Ale tylko raz czy dwa. Czasem dawałam się przywiązywać do łóżka ale bez kadjan i takich rzeczy. Było całkiem ciekawie. - przyznała Beno uśmiechając się lekko.

- Na razie możesz tylko patrzeć a jak będziesz chciała spróbować tylko powiedź. Zaczniemy powoli. A no i najważniejsze prawdziwe mistrzynie sztuki zawsze pytają cię czego oczekujesz i ustalacie słowo które przerywa zabawę gdy ktoś nie czuje się już bezpiecznie. - Pirora wyjaśniła trochę podstaw w przystępny dla byłej niewolnicy sposób. - Burgund jakie jest twoje słowo? - Pirora zapytała odstępując od złodziejki i ściągając płaszcz i sukienkę.

- “Przestań!” - Burgund zademonstrowała krótki okrzyk jaki brzmiał przekonywująco. Taki wzywający do opamiętania się gdyby ktoś się zapomniał i zabawa poszła za daleko. Beno obserwowała to wszystko z ciekawością ale na razie nie odzywała się.

- Moja pani mówi, że zabawa zaczyna się od odpowiedniego ubioru. I tu mówi, że jest kilka zasad. Niewolnica musi być oznaczona, że jest niewolnicą i by było to jasne. I najlepsze są do tego obroże. Tylko tu jest ich tyle, że nie mogę się zdecydować. No i moja pani jeszcze mówi, że nie wypada, po prostu nie wypada, aby niewolnica była bardziej ubrana od swojej pani. No i powinna być boso bo buty są oznaką władzy. No takie jak ona ma to na pewno! Uwielbiam jak pozwala mi się nimi bawić! - Burgund mówiła wesoło jakby zdradzała nowym koleżankom gdzie kupić w mieście najlepsze pierniczki czy podobne błahe sprawy. Sama zaś wyjmowała na stół kolejne obroże, kajdany i smycze oglądając je sprawdzając i chyba próbując jakąś wybrać dla siebie na te zaczynające się zabawy.

- Mhmmm, wszystko brzmi jakby twoja pani znała się na rzeczy. Choć wybór słowa trochę mnie dziwi zazwyczaj unikamy słów jakie mogły być użyte w przypływie dobrej zabawy. Częściej spotykałam się z wyborem słowa którego nie użyłabym w scenariuszu gdzie ktoś mnie biczuje pejczem zakuta w dyby jak ‘Perła” czy “Pudding’. No cóż nie jestem twoją panią ale spróbuję wykazać jakiś porządny poziom. - szlachcianka podeszła i wybrała jedną z obroży wskazując zaczęcie zabawy. - I wydaje mi się że masz zdecydowanie więcej ubrań niż taka suczka jak ty mieć powinna. I wydaje mi się że przynosisz teraz straszny wstyd swojej pani. - szlachcianka przybrała strasznie zawiedziona minę.

- Ojej bardzo panią przepraszam! Już staram się to naprawić! - Burgund zawołała jeszcze wesoło, jakby jeszcze sobie żartowała z koleżanką. Ale już dało się wyczuć, że ładnie zaczyna wchodzić w rolę niewolnicy. Złapała obrożę wybraną przez jej nową panią, bez wahania nałożyła sobie na szyję i tylko poprosiła Beno aby ta jej ją zapięła. Gdy to było gotowe szybko i bez ceregieli zaczęła z siebie zdejmować suknię, halkę, kalesony i bieliznę. Aż wreszcie stanęła nago w samej obroży.

- Jestem gotowa do służby proszę panią. - zaćwierkała zdradzając ekscytację i skromnie składając ręcę na podołku. Gdyby była w ubraniu była to poza w sam raz dla pokojówki czy służącej. Beno stała nieco z boku i z ciekawością obserwowała to zaczynające się widowisko.

- W końcu! Długo kazałaś na siebie czekać. Masz szczęście że jestem miłościwa i dam ci ostatnią szansę. Pokażmi jakie postepy poczyniłaś od lekcji ze swoją pierwsza panią. - Pirora powiedział gniewnie zapinając skórzana smycz do obroży Burgund. - Wydaje mi się że uczyliście się chodzenia przy nodzę. - malarka powiedziała i wzięła do ręki jedną ze szpryc do ‘korygowania’ postawy złodziejki podczas spaceru dookoła pomieszczenia.

- Tak proszę panią. Już służę. - odparła brunetka z pokorą i jak Pirora jej zapinała smycz przy obroży to z bliska widziała, że Burgund zdaje się być w siódmym niebie i ledwo panuje nad swoją ekscytacją. Beno też z fascynacją obserwowała co się tu zaczyna dziać.

- Moja pani mówi, że to jest postawa zasadnicza. I jak nie mam innych poleceń to taką powinnam przy niej przyjmować słuchając rozkazów albo czekając na nie. - brzmiało trochę tak jakby włamywaczka całkiem chętnie chwaliła się co tam wyrabiała dotąd ze swoją panią. Uklękła i zademonstrowała tą postawę zasadniczą. A gdy Pirora ją pociągnęła za smycz dała się prowadzić przy jej nodze. Czworaczyła tak jak prawdziwy pies u boku swojego pana.

- Naprawdę chodzisz przy nodze! - zawołała radośnie Beno jakby mimo wszystko miała ciche wątpliwości czy nowa koleżanka się na to zdobędzie.

- Pewnie! Chodź do nas, wiesz jak fajnie!? - odparła jej wesoło Burgund tonem koleżanki zapraszającej do świetnej zabawy.

- Możesz sama ją prowadzić jak chcesz. - Zaproponowała Pirora proponując jej przejęcie smyczy. Być może Beno bardziej wolała być tą z kontrolą niż ta kontrolowana. - Możesz myśleć o niej jak o takim małym piesku który umie robić sztuczki. Wydać jej parę poleceń. - szlachcianka zachęciła rudą - A jak nie będzie się słuchać… no cóż będzie musiała zostać ukarana adekwatnie. - dodała spoglądając w stronę kozła i łańcuchów.

Beno jeszcze przez moment się wahała patrząc to na tą stojącą kobietę w ubraniu to na tą nagą u jej stóp. Ale jak obie ją tak przyjemnie zachęcały i się uśmiechały to dała im się przekonać. Z uśmiechem ekscytacji gdy próbuje się czegoś nowego a co zapowiada się na niezłą zabawę podeszła do nich i wzięła smycz od blondynki. Popatrzyła z góry na twarz Burgund ta wesoło popatrzyła na nią z dołu ale pokojówka chyba trochę nie wiedziała co powinna teraz zrobić dalej.

- Too… Teraz jesteś moim pieskiem? - zapytała klęczącą kobietę. Ta spojrzała na swój podołek, obserwowała go chwilę uważnie po czym uniosła znów do góry głowę i pokręciła nią w przeczącym geście.

- Bardzo mi przykro proszę pani ale to niestety jest anatomicznie niemożliwe. Ale z przyjemnością będą pani suczką jeśli by miała pani na to ochotę. - Burgund odparła pokornie jakby służka pani kapitan była prawdziwą damą, szlachcianką i w ogóle panią a ona niestety nie mogła spełnić jej życzenia ale próbowała jej dać coś zastępczego.

- No dobrze, niech będzie! - zawołała Beno którą to chyba rozbawiło ale i pomogło się przełamać. - Jeszcze nigdy nie miałam swojej suczki. Na pewno nie tak ładnej i gołej. - zwróciła się ze śmiechem do Pirory po czym ruszyła slalomem między tymi dybami, klatkami i krzyżakami prowadząc na smyczy swoją nową zabawkę.

Pirora obserwowała z uwagą jak Beno radzi sobie w tej nowej sytuacji, dobrze że był tam ktoś jak Burgund w roli ‘niewolnika’ kto zna zasady więc rudzik miała gładkie i lekkie wprowadzenie do nowego rodzaju przyjemności i zabaw.

Szlachcianka co jakiś czas poprawiała “postawę” dziewczyn przy pomocy bata. Dzięki swoim upodobaniom i jawnym zadowoleniu Burgund pokazała Beno że to wszystko część “pokazu” i nic się nie dzieje złego. W końcu po paru sztuczkach i ‘spacerach” Pirora uczepiła się jakieś niedociągnięcia i zaciągnęła złodziejkę ku jej wielkiemu zadowoleniu na kozła. I wymierzyła jej ‘sroga karę’. Ale na tym nie skończyła a wykorzystała Benone do kolejnego pomysłu na zabawę. Kazała Rudzikowi stanąć nad twarzą złodziejki.

- Teraz jedyny sposób Burgund żeby wyjść dzisiaj stąd jest doprowadzenie Beno do krzyku samymi ustami. Ach ale żeby nie było ci tak łatwo musisz to zrobić sama nie osiągając ekstazy. - szlachcianka oczywiście zadbała by złodziejka musiała się mocno postarać. Żądanie by ktoś wstrzymał własny szczyt przyjemności do czasu aż zaspokoi inna osobę potrafi być bardzo trudne zwłaszcza jak osoby trzecie robią wiele by ci ta przyjemność dostarczyć. Kultystka postanowiła jednak być łaskaw a i nie przesadzić i używać bata na ciele spętanej by ją co jakiś czas uziemiać.

Blondynka żałowała że są tylko we trzy, marzyła jej się teraz widownia usadowiona na welurowych fotelach chłonąca ten pokaz umiejętności kultystki Slaanesha. Tak jak w domu. W końcu Burgund się udało zaspokoić Beno która ledwo ustała podczas tego aktu na wyprostowanych nogach.

Teraz zaczęły się prośby, słodkie błagania o uwolnienie, oczywiście to metaforyczne. Pirora kazała nazywać się księżniką w tych błaganiach co brunedka po paru smagnieciach batem podchwyciła i po pełnej poprawnej prośbie malarka w końcu pozwoliła jej skończyć. Jej zgrabne palce pracowały w kobiecości złodziejki a jej usta instruowany Beno jak ta ma się “pobawić” piersiami ich spętanej. Oczywiście nie oszczędzając zębów.

Trudno było powiedzieć kiedy ostatni raz ściany pokoju widziały tak godne użycie sprzętu i technik. Po wszystkiem Burgund została uwolniona i Pirora usiadła z nią na koźle przykrywając ją płaszczem w opiekuńczym geście i przytulając aż emocje z doświadczenia nie opuszczą.

- Jak się czujesz? Wszystko w porządku? - Używała troskliwego łagodnego głosu. Wprawdzie tym razem nie poniżała swojej partnerki aż tak by zapewnienia i duża dawka komfortu by wrócić do rzeczywistości były potrzebne to jednak tak została nauczona i trudno jej było to pominąć.

Benona usiadła koło nich z pytającym spojrzeniem i Pirora dodała. - Czasami ktoś czerpie największa przyjemność z bycia ‘upokorzonym’ czy ‘skrzywdzonym’ nawet jeśli taka osoba nie użyje swojego słowa to po wszystkim zawsze powinno się zapewnić partnerowi komfort i chwile by mógł się na nowo zbalansować zanim wyjdzie na świat. Nie jestem pewna czy Oksana robi to samo.

- Zimno mi. Będziemy musiały gdzieś zajść i wziąć gorącą kąpiel. Powiem wam dziewczyny, że było cudownie ale kurde za zimno tu latać w samej obroży. Jak nie chcecie tego przenieść do jakiegoś ogrzanego miejsca to chociaż tu koksowniki by trzeba wstawić i przyjść wcześniej aby się rozgrzało. Bo zimno. - powiedziała okryta płaszczem Burgund. Rzeczywiście broda jej się już trzęsła od jakiegoś czasu. A tu była nie ogrzana piwnica. Było niewiele cieplej niż w krainie śniegu i mrozu za ścianą. To jak ktoś był tu bez ubrania to nawet podczas intensywnych zabaw w końcu wygrywało zimno. Ale na szczęście wystarczyło sił Burgund aby dokończyć zabawę. Chociaż teraz wyglądała dość nędznie. Zwłaszcza jak Beno siedziała obok niej i Pirora mogła je porównać.

Obie były młode i szczupłe. Burgund była nieco wyższa przez co wydawała się szczuplejsza. Ale w tej chwili na tym podobieństwa się kończyły. W porównaniu do Beno to Burgund wyglądała mizernie. Brudna i utytłana w ziemi i kurzu jaki przylepił się do jej spoconej skóry podczas zabawy. Z zaciekami po łzach jakie pociekły jej w trakcie orgii przemocy i przyjemności. Naga, brudna i zmarznięta wyglądała jak jakaś ofiara gwałtu i przemocy. A jednak nawet w takim stanie potrafiła się teraz uśmiechać i wdzięczyć do swoich “oprawczyń”. Musiała lubić takie zabawy nie mniej niż Łasica. Pod tym względem obie wydawały się do siebie podobne. Beno za to wydawała się nowa w takich zabawach. Chociaż było jej o tyle łatwiej, że miała już doświadczenia z dziewczynami no a przynajmniej Pirorę znała wcześniej pod takim kątem. I zdawała się ją lubić i ufać na tyle by dać jej poprowadzić to przedstawienie po swojemu. Wciąż wydawała się zbyt “zielona” aby samej próbować sił jako domina. Chociaż przynajmniej na razie wydawała się niezłym materiałem na asystentkę. A to prowadzanie Burgund na smyczy i ta zabawa na koźle jak na dole złodziejka próbowała ją zadowolić ustami a sama widziała jak Pirora z nią dokazuje gdzie indziej podnieciło ją na całego. Nie kwapiła się za bardzo do używania bata i wymierzania razów. Może na to było jeszcze dla niej za wcześnie a może nie miała takich słonności. Po pierwszym razie jeszcze trudno to było ocenić.

- Ale było! Jej dziewczyny, musimy to powtórzyć! I to koniecznie! I jak najszybciej! Macie jakieś plany na wieczór? - Burgund na tyle się ogrzała od płaszcza i złapała oddech po tej katordze jaką właśnie przeszła, że objęła każdym ramieniem jedną z koleżanek i patrzyła na nie z nieukrywaną radością. Nie było wątpliwości, że tak spędzony wspólnie czas bardzo jej się podobał i miała ochotę na powtórkę. Chociaż może nie tutaj i nie tak od razu.

- Na razie się ubieraj bo faktycznie zmarzniesz ty nienasycona demonico. Posprzątajmy tutaj i może idźmy do jakiejś tawerny się ogrzać. - Pirora powiedziała i sama zaczęła zakładać ubrania na siebie.
 
Obca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172