Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2021, 20:45   #183
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Karl
- Zatem walka z potworami wam również nie jest obca... - podsumowała kobieta, wpatrując się w niego z coraz większym zainteresowaniem. Była w średnim wieku, zapewne koło trzydziestki. Nie była pięknością, ale prezentowała pewien kanon klasycznej, nierzucającej się w oczy urody. Ciężko było stwierdzić, jak ciężko obeszło się z nią życie, ale z pewnością nie wyglądała na salonową paniusię.
- I mieliście sprawę do mieszkającego tu rodu, być może nawet ich znaliście? - w jej oczach zabłysły odbite płomienie ogniska. - Zatem chyba naprawdę będziecie mogli nam pomóc...

Słysząc to, jej towarzysze popatrzyli po sobie z nadzieją. Zapewne nikt z nich nie spodziewał się, że miast zagrożeniem, tajemniczy przybysz okaże się ostatecznie pomocą.
- Miejscowi nie są do końca zgodni... - zaczęła. - Ale potwór wydaje się być zbliżony postacią do człowieka, ino dużo potężniejszy i o zdeformowanej, przygarbionej sylwetce. Ponoć po pierwszych nocnych atakach na zwierzęta i ludzi widziano, jak uciekał gdzieś w te strony. Niektórzy z plebsu twierdzą, że zniknięcia trzody zaczęły się kilka miesięcy temu, na krótko po tym, gdy zauważono krwawą łunę dochodzącą od strony tego tutaj domostwa.

Spokojny kobiecy głos, którym snuta była opowieść, rozbrzmiewał głucho po zakamarkach spalonego zamku, a tymczasem za górami znikały ostatnie promienie słabego o tej porze słońca. "Jastrzębie" popatrzyli niepewnie wokół siebie, dostrzegając z wyraźnym niepokojem mrok okrywający wszystko wokół nich poza bijącym od ogniska okręgiem światła. Wampir oczywiście widział wszystko niemal jak za dnia.

- Powiada się w okolicy, że pod zamkiem ciągnęły się nieskończone korytarze piwnic, a same góry tutaj są podziurawione niczym ser, niezliczonymi prastarymi sztolniami, które głęboko w trzewiach ziemi łączą się z piwnicami. Jeśli naprawdę tak jest, to każda bestia znalazłaby tu bez problemu dogodne leże.

Cóż, Karl oczywiście znał i zamkowe piwnice i stare tunele w pobliskich górach i teoria ta miała jakiś sens, choć oczywiście ani piwnice, ani tunele nie były aż tak imponujące jak w chłopskich opowieściach, a wyczerpane kopalniane sztolnie już od dawna były w większości zaplombowane i dało się wejść jedynie do ich wyższych poziomów.


Gothard przekonywanie d20(-5 wcześniejsza porażka)= 2 sukces


Gothard
Paru z mieszkańców spuściło w zawstydzeniu głowy, gdy napomknął o braku wiary, jednak nie wydawało się, by ostatecznie zmieniło to ogólny "wyrok", który tam zapadł. Tak samo wspomnienie o walce z dzikiem co prawda zdziwiło sołtysa, bo zapewne o całej potyczce jeszcze nie słyszał, ale spojrzał on ino zdziwiony na łuczników, nie za bardzo wiedząc najwyraźniej, co z tą wiedzą miał począć.

Wściekłej miny Gregora, który właśnie dowiedział się o utracie brata i oskarżeniach pod jego adresem oczywiście nic odmienić nie zdołało. Z wyraźną ledwością opierał się, by nie rzucić się w gniewie na Gotharda, pocieszenie odnajdując zapewne tylko w tym, iż znienawidzony przez niego kapłan w końcu został "wygnany", nawet jeśli zrobiono to w bardzo grzeczny sposób.

Valko pomógł iść i Gothardowi i Nielsowi. Drugi z braci miał wyraźne problemy z utrzymaniem równowagi, choć spod bandaży okalających jego głowę przynajmniej nie sączyła się już krew. U wyjścia z wioski ujrzeli małą grupkę mieszkańców, wśród których przeważać zdawały się starsze osoby. Ciężko było powiedzieć, czy byli to ludzie, do których trafiły argumenty kapłana, takich, którzy widzieli jego dokonania w walce, czy być może po prostu wierzących, iż duchownemu należał się szacunek niezależnie od jego czynów i słów. Obdarzyli ich małymi podarkami na pożegnanie. Wśród nich zdawały się przeważać skromne ilości jedzenia i lecznicze zioła.

Chwilę później podjechał tam też i Gunther z wozem. Po krótkiej wymianie zdań z ochroniarzami złapał się za głowę.
- Cóż to się porobiło w naszym kochanym Imperium... - stwierdził tylko, kiwając z niedowierzaniem głową i zabierając się za porządkowanie towarów na wozie, by zrobić tam miejsce dla rannych "towarzyszy".

Gdy Gothard rozdział się ze zbroi i kupiec zobaczył, jak miała się sprawa z odniesionymi przez niego obrażeniami, boleśnie zmarszczył czoło.
- Valko mówiąc, że mogę was obandażować, nie kłamał... Jednak te wasze rany... Ja mogę spróbować, wszak trochę się na tym znam, ale nie wiem, czy w wiosce by was jednak nie lepiej... - spojrzał na kapłana przepraszająco, wyraźnie niepewny swoich umiejętności. Cały czas stali jeszcze u wylotu drogi z wioski.

W oddali silny wiatr smagał korony drzew starożytnego Martwego Lasu.
 
Tadeus jest offline