|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-08-2021, 20:52 | #181 |
Reputacja: 1 | Arnold stał przed ładunkiem i patrzał na niego zdumiony. Może nawet w lekkim szoku z nutą przerażenia. Spojrzał na poganiacza w kapeluszu. Na ładunek i znów na "przywódcę". Przełknął ślinę.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 15-08-2021 o 09:31. |
15-08-2021, 09:00 | #182 |
Reputacja: 1 | Jak każda wyprawa w końcu napotykała na trudności, tym razem było nią ciało – żywego lub martwego – nie za bardzo wyobrażał sobie który z ludzi mógł być na tyle głupi lub zdesperowany by wciskać się w taką szczelinę, najpewniej się zaklinował lub wykrwawił blokując teraz przejście, choć skoro był w stanie tu wejść można go było i wyciągnąć. - Żyjesz? – zapytał , miał zamiar przewiązać obie nogi delikwenta sznurem, wycofać się rakiem do tyłu po czym go wyciągnąć niezależnie od tego czy żywy czy nie. W zasadzie sam nie wiedział jak by wolał… Niemniej żywego dobijać nie zamierzał, musiał też na przyszłość nieco zmienić taktykę przesuwania i koniecznie zabrać ze sobą lampę mógł przecież czołgać się wraz z nią i ostrożnie przesuwać po kawałku , ale było to zmartwienie na potem teraz trzeba było wyciągnąć ludka i przesłuchać lub przeszukać… Jednego był pewny zamierzał wyciągnąć ludka choćby miało się to skończyć jego śmiercią - ludka oczywiście, albo ciężkim połamaniem, choćby miał zebrac więcej liny i przywiązać ją do całego tego mechanizmu kołowrotka... "Nie będzie ludek pluł nam w twarz i przejścia nam blokował" - zanucił zadowolony z pomysłu , miał tylko nadzieje że nie rozerwie przy tym ludka a co najwyżej połamie mu jakieś kości... Przy rozerwaniu musiałby później brodzić w wnętrznościach żeby przejść dalej - co niespecjalnie mu się podobało. |
15-08-2021, 20:45 | #183 |
Reputacja: 1 | Karl - Zatem walka z potworami wam również nie jest obca... - podsumowała kobieta, wpatrując się w niego z coraz większym zainteresowaniem. Była w średnim wieku, zapewne koło trzydziestki. Nie była pięknością, ale prezentowała pewien kanon klasycznej, nierzucającej się w oczy urody. Ciężko było stwierdzić, jak ciężko obeszło się z nią życie, ale z pewnością nie wyglądała na salonową paniusię. - I mieliście sprawę do mieszkającego tu rodu, być może nawet ich znaliście? - w jej oczach zabłysły odbite płomienie ogniska. - Zatem chyba naprawdę będziecie mogli nam pomóc... Słysząc to, jej towarzysze popatrzyli po sobie z nadzieją. Zapewne nikt z nich nie spodziewał się, że miast zagrożeniem, tajemniczy przybysz okaże się ostatecznie pomocą. - Miejscowi nie są do końca zgodni... - zaczęła. - Ale potwór wydaje się być zbliżony postacią do człowieka, ino dużo potężniejszy i o zdeformowanej, przygarbionej sylwetce. Ponoć po pierwszych nocnych atakach na zwierzęta i ludzi widziano, jak uciekał gdzieś w te strony. Niektórzy z plebsu twierdzą, że zniknięcia trzody zaczęły się kilka miesięcy temu, na krótko po tym, gdy zauważono krwawą łunę dochodzącą od strony tego tutaj domostwa. Spokojny kobiecy głos, którym snuta była opowieść, rozbrzmiewał głucho po zakamarkach spalonego zamku, a tymczasem za górami znikały ostatnie promienie słabego o tej porze słońca. "Jastrzębie" popatrzyli niepewnie wokół siebie, dostrzegając z wyraźnym niepokojem mrok okrywający wszystko wokół nich poza bijącym od ogniska okręgiem światła. Wampir oczywiście widział wszystko niemal jak za dnia. - Powiada się w okolicy, że pod zamkiem ciągnęły się nieskończone korytarze piwnic, a same góry tutaj są podziurawione niczym ser, niezliczonymi prastarymi sztolniami, które głęboko w trzewiach ziemi łączą się z piwnicami. Jeśli naprawdę tak jest, to każda bestia znalazłaby tu bez problemu dogodne leże. Cóż, Karl oczywiście znał i zamkowe piwnice i stare tunele w pobliskich górach i teoria ta miała jakiś sens, choć oczywiście ani piwnice, ani tunele nie były aż tak imponujące jak w chłopskich opowieściach, a wyczerpane kopalniane sztolnie już od dawna były w większości zaplombowane i dało się wejść jedynie do ich wyższych poziomów. Gothard przekonywanie d20(-5 wcześniejsza porażka)= 2 sukces Gothard Paru z mieszkańców spuściło w zawstydzeniu głowy, gdy napomknął o braku wiary, jednak nie wydawało się, by ostatecznie zmieniło to ogólny "wyrok", który tam zapadł. Tak samo wspomnienie o walce z dzikiem co prawda zdziwiło sołtysa, bo zapewne o całej potyczce jeszcze nie słyszał, ale spojrzał on ino zdziwiony na łuczników, nie za bardzo wiedząc najwyraźniej, co z tą wiedzą miał począć. Wściekłej miny Gregora, który właśnie dowiedział się o utracie brata i oskarżeniach pod jego adresem oczywiście nic odmienić nie zdołało. Z wyraźną ledwością opierał się, by nie rzucić się w gniewie na Gotharda, pocieszenie odnajdując zapewne tylko w tym, iż znienawidzony przez niego kapłan w końcu został "wygnany", nawet jeśli zrobiono to w bardzo grzeczny sposób. Valko pomógł iść i Gothardowi i Nielsowi. Drugi z braci miał wyraźne problemy z utrzymaniem równowagi, choć spod bandaży okalających jego głowę przynajmniej nie sączyła się już krew. U wyjścia z wioski ujrzeli małą grupkę mieszkańców, wśród których przeważać zdawały się starsze osoby. Ciężko było powiedzieć, czy byli to ludzie, do których trafiły argumenty kapłana, takich, którzy widzieli jego dokonania w walce, czy być może po prostu wierzących, iż duchownemu należał się szacunek niezależnie od jego czynów i słów. Obdarzyli ich małymi podarkami na pożegnanie. Wśród nich zdawały się przeważać skromne ilości jedzenia i lecznicze zioła. Chwilę później podjechał tam też i Gunther z wozem. Po krótkiej wymianie zdań z ochroniarzami złapał się za głowę. - Cóż to się porobiło w naszym kochanym Imperium... - stwierdził tylko, kiwając z niedowierzaniem głową i zabierając się za porządkowanie towarów na wozie, by zrobić tam miejsce dla rannych "towarzyszy". Gdy Gothard rozdział się ze zbroi i kupiec zobaczył, jak miała się sprawa z odniesionymi przez niego obrażeniami, boleśnie zmarszczył czoło. - Valko mówiąc, że mogę was obandażować, nie kłamał... Jednak te wasze rany... Ja mogę spróbować, wszak trochę się na tym znam, ale nie wiem, czy w wiosce by was jednak nie lepiej... - spojrzał na kapłana przepraszająco, wyraźnie niepewny swoich umiejętności. Cały czas stali jeszcze u wylotu drogi z wioski. W oddali silny wiatr smagał korony drzew starożytnego Martwego Lasu. |
15-08-2021, 22:21 | #184 |
Reputacja: 1 | Wlokąc się noga za nogą, Gothard podążał z Valko. W obecnej chwili nic nie zdawało się trudniejsze, niż chodzenie. „Czy tak wygląda starość?” Absurdalne w kontekście do wydarzeń pytanie przemknęło przez umysł kapłana. Do tej pory nie myślał o tak odległej przyszłości. Czy to Sigmar dawał znać, że pora się zbierać z tego świata? Ze wzruszeniem spojrzał na zgromadzoną grupkę ludzi. Zainicjował krótką modlitwę i błogosławieństwo. Jednak wioska ta nie do końca była stracona. |Uroczystość była krótka, bo kręciło mu się w głowie, dobrze, że wspierał go Valko i mógł oprzeć się na młocie. Mina kupca potwierdziła jego najgorsze przypuszczenia. -Wolę oddać się w twoje ręce, panie Volbrau, niż pozostać w wiosce, gdzie większość ludzi to bezbożnicy – powiedział do kupca. – W najbliższym siole jednak was opuszczę, by oddać się rekonwalescencji – uśmiechnął się, ale po chwili ten gest zmienił się w bolesny grymas. – Bandażujcie. Spojrzał na odwieczny las i pomyślał: „Póki co wygrałeś bitwę, ale wojna trwa”. |
16-08-2021, 18:01 | #185 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Icarius : 16-08-2021 o 19:12. |
16-08-2021, 20:16 | #186 |
Reputacja: 1 | Tupik Ciało nie odpowiedziało ludzkim głosem, choć nie zdawało się być też do końca martwe. Na początku nie dawało żadnych oznak życia, ale po kilku mocniejszych szarpnięciach przy wiązaniu nóg poruszyło się nieznacznie i zajęczało boleśnie, bardzo zmęczonym i zachrypniętym głosem. Sądząc po posturze, mógł to być jakiś chudy, niewysoki człowiek o niewiadomym wieku. W końcu wszystko było gotowe i wystarczyło jedynie pociągnąć z wyczuciem... Sprawność d20=15 porażka Z dziury dobiegł cichy bolesny syk, ale nie wydawało się, by poza tym były z tego jakieś wymierne efekty. Niziołek próbował jeszcze kilka razy, aż w końcu sam opadł z sił i musiał zrobić sobie dłuższą przerwę. Godzinę później zrealizował plan alternatywny. Lina, z jednej strony przymocowana do nieszczęśnika, a z drugiej do potężnego kołowrotu musiała przebyć całkiem sporą drogę między tymi dwoma punktami. Nakombinował się niemało, by przy tym nie przetarła się na jakimś ostrym fragmencie ściany, czy nie zerwała którejś z podpór, które utrzymywały pokruszony tunel w jednym kawałku. Cóż, a przynajmniej miał nadzieję zminimalizować to ryzyko. Gdy wszystko było gotowe, zdjął blokadę i zakręcił wielką, mokrą od zimnego deszczu, korbą. Wydawało się, że nawet pies na moment wstrzymał szczekanie, ciekawy efektu tego karkołomnego planu. 1-15 umiera 16-25 ranny 26-50 uszkodzenie liny 51-70 uszkodzenie konstrukcji 71-100 pełny sukces d100= 93 sukces Cóż, nie powinien być zaskoczony, wszak takiego efektu się chyba spodziewał. Ale... Faktycznie się udało. Wyciągnięty z zakleszczenia chuderlawy młodzieniec faktycznie wydawał się być w jednym kawałku. I choć jego proste odzienie i skóra były mocno poszarpane i przetarte, to jednak nie wydawało się, by odniósł jakiekolwiek poważniejsze rany. Pozbawiony był jednak przytomności, czy to z powodu bólu, czy wycieńczenia wynikającego zapewne z długiej walki, którą wcześniej sam stoczył, by się stamtąd wydostać. Arnold przekonywanie d20(-8 b. niska kwota +2 byłe sukcesy)= 14 porażka Arnold Poganiacz prychnął mu w twarz brzydkim, chrapliwym śmiechem. - A jużem przez chwilę uwierzył, żeście faktycznie tym, za kogo się podajecie, a widzę, że z was jakieś podstępne biedaczysko, co mnie i towarzyszy wystrychnąć chce na dudka jakimiś bajeczkami! - wskazał go oskarżycielsko paluchem, nadal śmiejąc się nieładnie i powodując, że rechot podchwycili i jego towarzysze. - A Idźcie pre... - Obozowicze średnia percepcja d20(-2 noc, wiatr)=14 porażka Nie dokończył, zamiast tego zmarszczył czoło przebiegle i uśmiechnął się brzydko. - ...ale wpierw zostawicie nam ten swój mieszek jako odszkodowanie za marnowanie naszego czasu i straszenie nas po nocy... Bo cosik mi się widzi, że ci wasi towarzysze co to niby po krzakach siedzą tako samo zmyśleni, jako i te wasze dyrdymały i nikt wam dwóm z pomocą nie przyjdzie! Wydawało się, że jego towarzysze wahali się chwile, jakby zupełnie nieprzywykli do rozboju, ale w końcu sięgnęli w stronę broni i zaczęli zbliżać się do niego i topornika. Cóż, mimo sekretnego wsparcia, kupiec i topornik sami nie byli w najkorzystniejszym położeniu, bo nadal stali przy wyjściu z ładowni, bez dobrej drogi ucieczki. |
16-08-2021, 20:51 | #187 |
Reputacja: 1 | Arnold patrzał spokojny i niewzruszony na zbira unosząc lekko dłoń dając Hansowi znak by jeszcze, jeszcze! ...się wstrzymał. Nie mieli szans w końcu. Prychnął w pogardliwym rozbawieniu i niebezpiecznie blisko się zbliżył niezłomnie utrzymując kontakt stalowych, zimnych oczu na poganiczu. Mężczyzna mógł praktycznie czuć oddech kupca na swojej twarzy.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 16-08-2021 o 20:57. |
16-08-2021, 21:06 | #188 |
Reputacja: 1 | Tupik z zadowoleniem przyjął efekty swoich działań, w końcu nie od dziś musiał nadrabiać braki fizyczne wytężonym wysiłkiem umysłowym. Nie przebierając w podstępach i będąc na takowe wyczulonym. Dlatego tez nie rozwiązał chłopaka od razu – a wręcz przeciwnie, związał mu jeszcze z tyłu ręce a na koniec powiązał ręcę wraz z nogami, no i oczywiście dokładnie przeszukał. W zanadrzu uszykował też knebel na wypadek gdyby młodzieniec był bardziej wrzaskliwy niż gadatliwy.Dopiero po wszystkim próbował ocucić chłopaka polewając go deszczówką – oczywiście tak by się nie zakrztusił, przypuszczał też że jest spragniony zamierzał więc dać mu się nieco napić gdyby tylko oprzytomniał. Sam wykorzystał tez chwilę przerwy by w końcu zapalić fajkę – była całkiem ładna, rzeźbiona , stylizowana na głowę smoka , nie pamiętał już od jak dawna nosił ją ze sobą i kopcił z niej – chyba od zawsze, była niemym świadkiem wielu odpoczynków Tupika – zwłaszcza karczemnych . - Psia jego mać ! Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałem ! - Tupik zerwał się na równe nogi po czym szybko zanurkował w plecaku by wyjąć z niego kawał kiełbasy chleba i pieczone udko. Z tego wszystkiego stracił już rachubę czy był to obiad, poobiednia przekąska czy przedkolacja ! Niemniej zanurzył zębiska w smażonych pysznościach z karczmy , zupełnie nie przejmując się lezącymi nieopodal zwłokami. „Niemal jak w domu” – pomyślał rzucając okiem na zwłoki i przez chwilę zamyślił się nad starymi czasami. Cały czas obserwował jednak bacznie baleron – to znaczy zwiazanego jak baleron młodzieńca. Czekał aż się ocknie by go właściwie przywitać : - No jak tam ? Żyjesz? Nie mało trudu włożyłem żeby cie uratować – powiedział z dużą dozą dumy w głosie , mając wrażenie że chłopak się wybudza. Szturchał młodzieńca i czekał, miał nadzieje że nie będzie musiał się uciekać do tortur, baleron przypuszczalnie był miejscowym górnikiem lub synem górnika który uciekł gdy wywiązała się walka – niemniej Tupik musiał być pewien wszystkiego nim zaryzykuje wypuszczenie baleronu na wolność. |
17-08-2021, 17:56 | #189 |
Reputacja: 1 | Gothard Kupiec, słysząc wyłożone mu plany kapłana, tylko pokiwał głową. - Zrobicie, co uznacie za słuszne. W tej okolicy jeszcze co najmniej dwie wioski odwiedzimy, w których moglibyście znaleźć schronienie. Ale ja wam radziłbym pozostać z nami jeszcze trochę dłużej i udać się do Burgenhofu, miast szczęścia po tych małych siołach szukać. To większa mieścina, taka co ją nawet po mapach rysują. Jak tam zbrojni będą, to pewnikiem też lepiej wyszkoleni i wyposażeni niż wiejska milicja. Zdarza się od święta, że tam nawet zbrojni margrabiego stacjonują. Ale póki co nam trzeba zabrać się do roboty... - wyłożył obok przygotowane przyrządy do szycia, otrzymane od miejscowych zioła, jego flaszkę do dezynfekcji i bandaże. - Polecałbym najpierw pociągnąć łyka, albo przynajmniej zęby gdzieś zacisnąć... No i zaczął. Z bardzo niepewną miną i drżącymi rękoma. Gunther medycyna d20(+1 za zioła)= 16 Cóż, kupiec starał się jak mógł i widać było, że nie była to dla niego zupełnie pierwszyzna, ale rany były naprawdę poważne. Z pewnością nie działał też delikatnie i z wyczuciem. Kapłanowi wielokrotnie aż poczerniało przed oczami z bólu, gdy domorosły medyk niezbyt zręcznie dłubał w jego ranach. Ostatecznie wszystko zostało jednak zabandażowane i wypadało mieć nadzieję, że silny organizm kapłana z bożą łaską poradzi sobie z odniesionymi obrażeniami. Położyli go na wozie koło Nielsa, któremu najwyraźniej było już trochę lepiej, choć zbyt szybkie ruchy nadal wywoływały u niego zawroty głowy. Po zwróceniu wieśniakom ciała i przytroczeniu do wozu rannego konia ruszyli w drogę. - Widziałem, coście tam czynili... Z tym waszym młotem... - zagadał go po paru długich chwilach siedzący obok niego młody ochroniarz. - Nigdym nie widział takich cudów!- rzekł z przejęciem. - Jak to jest być wybrańcem samego Młotodzierżcy? Co odczuwacie? Czy słyszycie Jego głos w głowie? - wyraźnie był zafascynowany tematem i szczęśliwy, że przyszło mu poznać tak wyjątkowego człowieka. Karl przekonywanie d20(+1 podobno zna teren)= 14 porażka Karl - Zaraz, zaraz! - kobieta skrzywiła się, słysząc wszystkie szczegóły jego propozycji. - Chybaście się jednak trochę zagalopowali! Jastrzębiami dowodzić będę ja i tylko ja. - stwierdziła zdecydowanie, a jej towarzysze potwierdzili to entuzjastycznymi skinieniami głów. Wyczuł jej przyspieszone tempo wywołane jego słowami. Niemal słyszał, jak serce biło jej w piersi. Cóż, już od dłuższego czasu nie pił ludzkiej krwi i bestia w nim łaknęła krwawego posiłku, wyostrzając czasem jego zmysły. - Nie znaczy to jednak, że nie docenimy pomocy, skoro, tak jak twierdzicie, ani okolica, ani monstra nie są wam obce. - dodała pojednawczo, odsuwając jego myśli od natarczywych wizji. - Co zaś tyczy się podziału rzekomej nagrody, to chyba też dzielicie tu skórę na niedźwiedziu. Miejscowi może i coś tam skromnie sypną z wdzięczności, ale nie ma żadnej oficjalnej nagrody i wątpię, byście byli szczęśliwi z tym, co dostaniecie, jeśli złoto ma być waszą jedyną motywacją... Popatrzyła po swoich towarzyszach i wampir na ich twarzach zobaczył coś, czego na ponurych szlakach Imperium nie widział od dłuższego czasu. Prawdziwe poczucie misji. - Jastrzębie nie robią tego dla pieniędzy. - dodała, choć w tej sytuacji nie trzeba było już słów, by to zrozumieć. - Możemy jednak dowiedzieć się u miejscowych tego, co wam jest potrzebne, jeśli w zamian wspomożecie nas w obecnych poszukiwaniach. - zaproponowała. Wskazała mu po kolei mężczyzn stojących wokół niej. - To cichy niczym kot Rudiger - chudy człek o szczurkowatej twarzy pokłonił się aż po pas. - A to Kurt i Udo, mężowie o wielu talentach, które na pierwszy rzut oka mogą nie być oczywiste. - dwójka osiłków uśmiechnęła się kącikami ust. Nie naprawiło to jednak specjalnie ich tępej aparycji. - Decydujcie więc, czy z tymi warunkami jest wam z nami po drodze. - rzuciła mu zdecydowane, ale zarazem pełne nadziei spojrzenie. Mannslieb nieśmiało wychylił się zza idących szybko po niebie, poszarpanych wiatrem chmur. Ostatnio edytowane przez Tadeus : 17-08-2021 o 20:56. |
17-08-2021, 20:38 | #190 |
Reputacja: 1 | - Nie zdążyłem podziękować… gdyby nie wy, zostałbym w tej opuszczonej przez Sigmara wiosce, która mnie mierzi. Jak ona się nazywa? Umilkł, łapiąc oddech z boleścią. - A i dobrze prawicie, panie Volbrau. Samemu niewiele zdziałam, powinienem przyłączyć się do oddziału zwalczającego zwierzoludzi. Prędzej go znajdę w mieście… A co to za margrabia tam panuje? Wiecie może, czy rezyduje tam kapłan bitewny? Kapłan zaczynał powoli odpływać w sen, gdy młodzik zaczął zadawać mu pytania. -Wybrańcem… to zaszczyt, ale niesie za sobą niewiele uznania, a wiele obowiązków. Trzeba dobrowolnie zgodzić się na to brzemię, które jest jednocześnie najpiękniejszą czynnością, jaką może podjąć człowiek. A przyjść może na to pora w każdym miejscu i każdym czasie. Mnie to ogarnęło w połowie życia, w Arabii. Długo myślałem, czy je przyjąć, bo tylko akt wolnej woli może doprowadzić do przekroczenia swego człowieczeństwa ku Bogu. To, co się wtedy dzieje w duszy człowieka… to nieopisywalne. Poprawił się na leżu. -Czy rozmawiam z Sigmarem? Zbyt skromny ze mnie pyłek na takie zaszczyty. Modlę się o jasny osąd sytuacji, o znaki, o błogosławieństwo sprawnego rozumu i pewnej ręki, ale czasem jestem za głupi, by pojąć zamiary Sigmara. Tak, jak uczysz się robić mieczem, tak ja ciągle uczę się wiary. Czasem, jak widziałeś w wiosce, Sigmar odpowiada na moje modlitwy. Wielka jest to łaska. -Co do odczuć…. Jestem kamieniem rzuconym przez Niego na szaniec broniący Imperium, w tym ludzi, którzy je tworzą. Zgadzam się na to z sercem pełnym pokory i radości. Jestem prostym człowiekiem i zgrubnie przekazuję nauki Sigmara. Lepiej ci to wytłumaczą kazania. Uczęszczaj na nie, gdy tylko będziesz mógł. I pamiętaj, że modlitwa to także walka z wrogami Imperium. Ale mądra walka, nie chodzi o to, by zginąć wskutek złej oceny pola bitwy. Ostatnio edytowane przez Reinhard : 17-08-2021 o 20:40. |