Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2021, 06:23   #399
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Egon biegł przez dłuższy czas, nawet będąc szybszy od Kunona. Krzyki, które dochodziły do jego uszu z okolicy dodawały mu ferworu - wreszcie czuł, że można zrobić coś konkretnego, zamiast ciągłego chodzenia w kółko w mieście, czym - jak sądził - zajmował się przez parę ostatnich dni w Neues Emskrank.

Kiedy tylko wyszedł na wzniesienie i zorientował się w sytuacji, przez głowę przebiegło mu parę szybkich myśli - Kim byli tamci? Skąd mieli konie? Czy byli to imperialni?

Kiedy jeden z wojowników zawył jak wilk, Egon pomyślał - a co, jeśli ci wojownicy byli jakimś cudem Norsmenami zaginionymi w lasach?

Wyszarpnąwszy topór zza pasa, wziął go oburącz i zaczął zbiegać ze wzniesienia, chcąc flankować wielką bestię, która była zajęta dwoma wojownikami.

Egon zaczął zbiegać ze stoku po swojej stronie wąwoz ale jednak miał jeszcze ten ostatni kawałek do przebięgnięcia. I to w śniegu po kolana co go spowalniało. Zresztą tamtych też. Też widział jak w tej śnieżnej zupie ten z toporami ugrzązł w niej po kolana. Potworowi za to sięgało może do połowy goleni to znacznie mniej ta śnieżna pułapka krępowała mu ruchy. Ale nie była w stanie przerwać walki.

Topornik natarł na bestię starając się widocznie odciągnąć jej uwagę od towarzysza. Udało mu się zaskoczyć trolla a może ten był jakiś niezdarny. Bo sieknął jednym toporem pod żebra stwora od tyłu w przód a zaraz potem poprawił drugim od przodu w tył. Bestia zawyła boleśnie gdy ciemna posoka trysnęła ze świeżych ran. Ale zaraz się zrewanżowała wojownikowi. Sieknęła go z góry tak mocno, że tym aż odrzuciło. Hełm spadł mu z głowy i wojownik został w samej opończy która raczej nie miała szans uchronić go przed ciosem potwora. Topornik zawył boleśnie i poleciał w śnieg nieco znikając nadbiegającemu gladiatorowi z widzenia. Potwór pewnie by ruszył na niego ale ten drugi wygrzebał się wreszcie spod dogorywającego wierzchowca, dobył myśliwski tasak i krzyknął bojowo na bestię.

Sądząc po krzyku to ten drugi albo był kobietą albo młodzieńcem. Miał dużą, czerwoną plamę na piersi co pewnie było jakimś herbem ale w biegu Egon nie mógł się temu przyjrzeć. Kimkolwiek był na pewno nie brakowało mu odwagi. Widząc, że towarzysz zwija się z bólu powtórzył jego wyczyn i samotnie zaatakował potwora swoim tasakiem.

Rozgrzany biegiem brodacz nie zarejestrował dokładnie kto kogo trafił pierwszy. Wszystko działo się tak szybko! A on sam jeszcze był w ruchu i wszystko mu się trzęsło przed oczami w rytm szybkich kroków. Ale potwór trafił rycerza a rycerz potwora. Widział jak szpony bestii chlasnęły z góry na dół walczącego z nim człowieka. Ten krzyknął rozdzierająco cienkim głosem jakby to jednak była kobieta. Ale zaraz z wściekłością tasak werżnął się w trollowe cielsko na jego brzuchu. Teraz potwór zaryczał z bólu. Ale żadna ze stron nie ustępowała.

Herbowa wojowniczka chwiała się na nogach brodząc w śnieżnej brei i rozlanej krwi. Bestia też obserwowała ją uważnie. I po tej przerwie znów zwarli się ponownie. Człowiek i bestia. Sam na sam w śmiertelnym pojedynku. Tym razem pierwszy zaatakował troll. Machnął jakby chciał przeciąć przeciwniczkę na pół i trafił. Ale zahaczył ją tylko końcówkami pazurów przez brzuch. Ludzka posoka rozpryzgła się łukiem przez zimowe powietrze nim spadła w skopany śnieg. Kobieta krzyknęła ale mimo to skoczyła naprzód pod łapami potwora. Rąbnęła tasakiem we wnętrze uda bezwłosej istoty. Z rany chlusnęła ciemna krew. To był mocny cios jak na kogoś kto zdawał się z trudem stać na nogach. Ale Egon już dobiegał do walczących. Zostało mu z ostatni tuzin kroków. Już był na skraju tego śnieżnego osuwiska. Kobieta musiała go usłyszeć bo odwróciła głowę w jego kierunku. Ujrzał jej zachlapaną krwią twarz i białka jej oczu. Krople krwi i śliny wypluwane przy każdym, ciężkim oddechu. Po czym znów odwróciła się w stronę potwora. I zwierzęcego wycia. Troll też zdążył się odwrócić za siebie. Akurat aby zobaczyć jak coś człekokształtnego skacze wprost na niego. Egon nigdy wcześniej nie spotkał wilkołaka. Ale było o nich tyle mitów i legend, że od razu był pewien, że to to. Wilkołak! Prawdziwy wilkołak! I właśnie skakał na trolla!

Egon zwolnił nieco, ale tylko na jedną chwilę. Troll był zajęty przez wilkołaka. Wojownik zrównał się z wojowniczką i spróbował zaatakować trolla z flanki, kiedy ten był zajęty odpieraniem pazurów wilkołaka. Podbiegłszy bliżej, zamachnął się toporem w stronę trolla, próbując podciąć mu jego wielgachne nogi.

Miał tylko nadzieję, że pomysł był sensowny. Nie chciał przypadkiem znaleźć się w sytuacji, gdzie wilkołak i troll biorą go w dwa ognie - jednak to chyba miało się nie stać.

Z bestią tych rozmiarów co troll był ten problem, że gabaryty pozwalały jej razić nawet kilku wrogów na raz. Ale dzięki temu mogła być atakowana przez kilku na raz. Tak było i tym razem. Egon dołączył do nieznanej mu wojowniczki gdy wilkołak szarpał i gryzł plecy i barki przeciwnika. Troll próbował zrzucić z siebie zwierzołaka. Chciał sięgnąć za plecy i go ściągnąć co przy jego rozmiarach nie byłoby trudne. Ale wilkołak okazywał się wilczą zwinnością. Uniknął niezgrabnego ataku wielkiej łapy przeskakując na drugi bark i chlastał szponami bark i plecy potwora powodując jego dzikie ryki boleści. Zaraz potem próbował chapnąć trolla szczękami ale tym razem udało mu się to dość płytko.

Te zmagania dwóch bestii dało okazję pozostałej dwójce do bardziej standardowych ataków. Wojowniczka sieknęła stwora w biodro. Ból i utrata krwi powodowała, że miała już wyraźne trudności z koordynacją ruchów. Ale nadal nie ustępowała pola. Jej rębak trafił jednak na kość biodrową jaka była tuż pod grubą skórą przeciwnika i zadał tylko drobną rankę. Zaraz potem topór Egona trafił z impetem w udo poczwary. Ale też miał pecha jak tam zaraz pod skórą natrafił na jakąś przeszkodę i ugrzązł nie czyniąc większej szkody.

Atakowali poczwarę całą trójką. Egon i wojowniczka mniej więcej od frontu a wilkołakowi wciąż udawało się utrzymać na plecach przeciwnika. Wilczy sieknął potwora w bok szyi, rana nie wydawała się zbyt wielka ale troll zawył i zaczął się krztusić. To wykorzystała wojowniczka aby razić go rębakiem w nogę jednak rana ponownie okazała się dość symboliczna. Gladiatorowi poszło lepiej. Teraz jego topór ponownie trafił udo wroga i tym razem z rany trysnęło sporo posoki. Troll zachwiał się i krztusił kaszląc i plując jakby miał się zaraz przewrócić. Ale jednak nie przewrócił.

Egon nie zdążył jeszcze odskoczyć po ciosie gdy z przerażeniem ujrzał jak z pyska trolla wylatuje coś obrzydliwego. I chlusnęła na niego jakaś żrąca, śmierdząca ciecz obryzgując go i wżerając się w ciało. Wojowniczka walcząca z nim ramię w ramię też krzyknęła z zaskoczenia. Ale nie przerwała walki i natarła na bestię korzystając z tego, że skoncnetrowała się na obrzyganiu kogoś innego. Trafiła potwora ale bez większych rezultatów. Za to wilkołakowi udało się rozorać plecy bestii potężnym cięciem szponami.

Egon warknął i zaryczał, kiedy fala żrącego kwasu rozlała się na nim. Na szczęście, nieco z tego zostało zahamowane przez pancerz, jednak nadal spora część zdążyła go zranić.

- Waaaaaagh! - zaryczał wojownik.

Egon okrążył ponownie trolla, starając zająć pozycję za nim. Życie (ani śmierć) wojowniczki niewiele go obchodziły, powinna załapać, że powinna się wycofać. Wilkołak i Egon powinni być w stanie domknąć sprawę w miarę szybko.

Ponownie, zaatakował wściekle toporem, widząc, że bestia już była u kresu swoich sił.

Bestia dostała mocne cięgi od tych połączonych ataków. Ale wciąż nie padała na glebię. A jak o tym szybko osobiście przekonał się Egon nadal potrafiła się mocno odgryźć. Zaraz potem jak go obrzygała tą cuchnącą wydzieliną zaatakował ją ponownie. Ale znów jego topór zagłębił się bardzo płytko gdy natrafił na coś twardego przy skórze stwora. Zdążył wyszarpać broń gdy dojrzał zbliżającą się szponiastą łapę która trzasnęła go na odlew rozorując pancerz jak zwykłe płótno. Egon krzyknął z bólu a krwawa, parująca posoka zrosiła śniezne pobojowisko. Wojowniczka z zakrwawioną twarzą też miała kłopot z przebiciem się do trzewi stwora aby coś mu tam wreszcie oderwać i odciąć. Jej razy wydawały się nie działać na bestię zbyt poważnie. Wilkołak niczym żywy, machający szponami garb monstrum nadal szarpał mu co się tylko dało. Postępy jednak były dość powolne. Nie było pewne kto pierwszy padnie czy bestia czy ktoś z pozostałej trójki.

Egonowi udało się wreszcie wrażyć topór w bebech potwora. Topór z impetem zanurzył się się w tkankę rozbryzgując ciemną, parującą poskę dookoła. Coś chlapnęło nawet na twarz gladiatora ale nie zwracał na to uwagi. Wyszarpał topór aby zaatakować ponownie ale troll chociaż już się chwiał to zrewanżował mu się kolejnym trafieniem. Tym razem cios spadł z góry. Pięść trolla gruchnęła go od góry trafiając w bark jakby młotek próbujący wbić gwóźdź. Bolało! Gladiator czuł, że od tych trafień słabnie i też zaczyna się chwiać. Jego towarzyszka wraz z wilkołakiem wciąż napierali na bestię i wszyscy zdawali się zbliżać do kresu swoich możliwości. Tylko wciąż nie było pewne kto padnie pierwszy.

Egon splunął - ile w tym było jego śliny, a ile krwi, nie wiedział. Czuł żelazisty posmak w ustach i czuł, że oprócz obrzydliwego smaku krwi trolla i błota była też w nim jego własna krew. Troll zdawał się już być w tym stanie, gdzie jeszcze bronił się i jego razy uderzały bardziej przypadkiem. Był mniej mocny technicznie, ale miał za to za sobą brutalną siłę.

Był wdzięczny dla swoich kompanów - oczywiście, walka jeszcze nie zakończyła się, ale gdyby tylko było jednego mniej, to jasne było, że bestia przemogłaby ich.

Egon zamachnął się raz jeszcze, ignorując coraz bardziej nieznośny ból.

Gladiatorowi szybko trafiła się okazja aby zrewanżować się potworowi. Ten też już się słaniał na nogach i może dlatego powoli zdawał się ulegać tym masowym atakom z każdej strony. Był odporny, masywny i potężny. Ale ataków było zbyt wiele aby zdołał się przed każdym obronić. I nawet tak masywna istota zaczynała coraz wyraźniej słabnąć.

Troll zamachnął się wciąż atakując brodacza. Sieknął go na odlew ale tym razem kiepsko wymierzył i szpony rozorały tylko powietrze przed twarzą Egona. To dało mu okazję walnąć toporem w odkryty bok potwora. Coś nie okazał się jakoś szczególnie potężny ale zaskakujący. Potwór zaryczał wściekle gdy na torsie pojawiła się kolejna krwawa szrama. Wojowniczka skorzystała z zamiesznia i dźgneła go czubkiem tasaka w drugi bok. Ostrze zagłębiło się ale dość płytko. Wilkołak zeskoczył na śnieg i chlasną krzyż poczwary obryzgując śnieg krwawą posoką. Troll zaryczał chcąc się pozbyć natrętów odwrócił się w ich stronę co pozwolił brodaczowi trzasnąć go jeszcze raz toporem. Ostrze nie weszło zbyt głęboko ale dorzuciło kolejną ranę do kolekcji.

Poczwara zawyła boleśnie ale trójka wojowników okrążyła ją nie dając uciec. A w ten sposób zawsze któreś z nich miało okazję dźgnąć potwora. Troll niespodziewanie nachylił się i zamiast sieknąć łapą jak do tej pory capnął swoimi szczękami zamykając je na barku Egona. Na szczęście dla niego zahaczył o niego tylko swoimi kłami, rozorał kolczugę jak papier ale brak koordynacji sprawił, że mimo wszystko rana była dość powierzchowna. Skorzystała z tego wojowniczka rąbiąc tasakem w odkryty nagle grzbiet potwora. Ostrze ześlizgnęło się po żebrach ale zadało jakąś ranę. Podobnie wilkołak ponownie wskoczył na plecy i raz po raz szarpał kark poczwary. To sprawiło, że ta nie zdołała wystarczająco szybko wrócić do pionu gdy spadł na nią topór Egona. Tym razem cios okazał się potężny. Ostrze wbiło się głęboko w nasadę paskudnej szyi. I gry brodacz je wyszarpnął chlusnęła z tej rany krwawa posoka. Troll nie tyle zawył co zachrypiał. Powstał, bez trudu zwalając z siebie wilkołaka i przyciskając łapy do rozerwanej szyi. Chwiejnie przeszedł jeszcze kilka kroków jakby był pijany nim jeszcze raz zawył, zakręcił się i z trzaskiem przewalił się w śnieg jak ścięte drzewo.

Wojowniczka z tasakiem była cała we krwi i dyszała ciężko jak po maratonie. Albo ciężkiej walce. Wpatrywała się uważnie w powalone cielsko. Wilkołak węszył i stroszył uszy obserwując powalonego przeciwnika. Wreszcie wyszczerzył kły, zawarczał i jednym susem dopadł powalonego. Zaczął w jakimś szale szarpać i rozrywać ciało w krwawych strumieniach. Wyrzucał ochłapy mięsa i kości gdzie popadnie jakby chciał się dokopać do gołej ziemi przez to cielsko. To podziałało też na wojowniczkę. Krzyknęła jakby bój się miał zacząć na nowo i rzuciła się biegiem ku tej scenie. Dołączyła do wilkołaka rozszarpując tasakiem ciało trolla na krwiste kawałki.

Egon już z trudem wcześniej hamował warknięcia i ryki, które jakoś same uchodziły z jego gardła wcześniej. Jednak w momencie, kiedy potężny strumień juchy wytrysnął z szyi, Egon wydał ze swoich uwalanych krwią i rzygowinami piersi przeszywający ryk, który odbił się echem wokół drzew i leśnych ostoi. Egon w wariackim szale porwał topór i zaczął siekać mięso powalonego trupa na kawałki razem z wilkołakiem i wojowniczką przy akompaniamencie nieludzkich warknięć, nawoływań i wrzasków. Egon, siekając ciało martwego trolla, wskoczył w środek tego wszystkiego i zaczął wywijać młyńca swoim toporem, jakimś cudem nie zemdlawszy z powodu otrzymanych wcześniej ran.

Przeciwnie: rany na ciele Egona jątrzyły furię, która zbierała się w nim wcześniej. Skrawki mięsa i krople krwi rozbryzgiwały się niczym makabryczny deszcz. Egon, już nie uwalany, a całkowicie skąpany w krwi i wnętrznościach trolla, wyglądał, jak dzikus, szczególnie z jego ranami i włosami sklejonymi krwią. Wykroiwszy kawał wątroby i rozpruwszy całkowicie jelita, Egon, nadal wrzeszcząc jak opętaniec, zbierał żniwo toporem. W zasadzie, nawet nie zastanawiał się, co tam z Kuno i czy wsparcie nadchodzi i czy może będzie jeszcze jakieś wsparcie. Znacznie bardziej interesujący był kolor krwi trolla i wzory, jakie robił na ostrzu topora.

Krwawa mgła zdawała się wreszcie ustępować. A może po prostu brakło już tchu w piersiach. Egon jak się rozejrzał to jakby przebudził się ze snu. Dalej stał u stóp tego urwiska i przy truchle rozsiekanego trolla. To było bardzo rozczłonkowane truchło. Szponami i ostrzami. A przy nim stała trójka, zakrwawionych wojowników. Resztki krwi i trzewi parowały w zimnym, słonecznym dniu a oni dyszeli ciężko. Ale wreszcie spojrzenia wydawały się przytomniejsze jak ta czerwona mgła ustąpiła.

- Jak… Jak cię zwą? - zapytała wojowniczka Egona. Pierwszy raz słyszał jak mówi ludzkim głosem. Wcześniej nie miał za bardzo okazji jej słuchać czy obserwować. Albo biegł do nich albo walczył. Ona też walczyła. A walka nie sprzyjała pogawędkom. Dopiero teraz jak było po. Po tym wszystkim wydawało się aż dziwne, że mogą ze sobą rozmawiać. Zorientował się też, że chociaż jej pancerz był uwalany krwią, resztkami i poszarpany przez szpony trolla to wyglądał na drogi. Musiała być bogata. Na piersi pysznił się jakiś herb ze słońcem w roli głównej. W oryginale był złoty ale obecnie przez juchę własną i trollową wydawało się czerwone. Krwisto czerwone. Wilkołak zaś stał na ugiętych nogach węsząc i nasłuchując. Czy to Egona, czy tą wojowniczkę o blond włosach czy może jeszcze czegoś innego.

- Egon - sapął, z trudem biorąc wdech i wydech.

Wylazł z brzucha potwora. Stwierdził, że jest mokry od krwi, która kapała z niego jak pot. Zrobił kroków, zostawiając czerwone ślady.

- Mieliście sporo szczęścia, kurwa - rzekł. - Może twój wilczy przyjaciel zdołałby go usiec, ale na szczęście bestia nia skoncentrowała uwagi na ciebie, bo ja wszedłem.

- Posłali mnie tutaj rajcy miejscy z odwetem przeciwko goblinom. To miał być to, co po co przyszedłem? - Egon kopnął znieruchomiały łeb trolla.

- Cieszy mnie, że przyszedłeś nam w sukurs Egonie. Ale pohamuj swój język. Jestem Froya van Hansen. - kobieta miała twarz zbryzganą we krwi a słowa wojownika uznała chyba za po części za zabawne. Nazwisko nie było gladiatorowi obce. Rozmawiał z przedstawicielką jednego z najznaczniejszych rodów miasta. Co tłumaczyło konia, eskortę i bogaty strój.

- A to jest moja partnerka. Norma to Axe. Kobieta pełna niespodzianek. - blondynka wskazała na wilkołaka. Ten zaczął węszyć i nasłuchiwać. Teraz jak się uspokoiło Egon dostrzegł na ciele zwierzołaka resztki rozerwanych ubrań. Ten nagle podskoczył, dał kroka i coś się z nim zaczęło dziać. Wydawało się jakby zaczął się rozpadać. Van Hansen też wydawała się zaskoczona i niepewna co się dzieje. Ale zmiana następowała szybko. Dwunożny wilk zmniejszał się, nogi się prostowały, coś tam w nim trzeszczało gdy wył z bólu ale z każdą chwilą upodabniał się do człowieka. Do kobiety. Chwilę potem stała w tym miejscu myszata blondynka z włosami uplecionymi w liczne warkoczyki przylegające do czaszki. W rozdartym ubraniu przez jakie tu i tam prześwitywało jej ciało. Tak samo zdyszana i zakrwawiona jak pozostała dwójka. Ale Egon nie miał kłopotu jej rozpoznać. To była Norma to Axe. Gladiatorka z areny i ta o jakiej ostatnio mówiło się na zborze. Powiedziała coś po swojemu. Szlachcianka skinęła głową i spojrzała wzdłuż wąwozu.

- Zaraz tu będą. - rzuciła krótko a gladiatorowi też wydawało się, że widzi konnych jacy pędzą tu z odsieczą. A na łagodniejszym stoku pojawiła się jakaś sylwetka. Może Kuno a może ktoś z jego grupy. Z tej odległości i z rozkołysanym oddechem ciężko było dojrzeć szczegóły.

Egon poczuł, jak rany dają o sobie znać po raz kolejny. Nieznośny ból odzywał się, sprawiając, że mimowolnie zaciskał zęby, a jego twarz układała się w groźny wyraz.

Co do Froyi van Hansen, niewiele o niej wiedział poza nazwiskiem, które kojarzył raczej z ulicy i plotek, które zasłyszał co do kobiety. Wcześniej myślał o niej jako jeszcze jednej szlachciance, która wybiła się na niczym innym, jak na skrzydłach swojej rodziny. Pieniądze w Imperium potrafiły zrobić całkiem dużo - nawet zamienić bojaźliwą dziewczynkę w pewną siebie pannę. Egon zastanowił się, jak bardzo pewna siebie byłaby ta kobieta, jeśli tylko nie miałaby swojej wilczej eskorty i jedyne, co strzegłoby ją, był jej miecz.

Poniechał jednak, ugryzł się w język. Czy tego chciała, czy nie, dziewczyna widziała, jak macha toporem i ujrzała nieco, jak się krwi bestiom upuszcza. Kto wie, jeśli nie on, to jak długo utrzymałaby się na nogach?

- Ano, będą - wysapał Egon, który potrzebował, żeby ktoś doglądał jego rany. Wśród tłumu młokosów i idiotów żądnych wrażeń, nie spodziewał się, że jakiś okaże się felczerem. Zapewne czekał go trudny marsz do Neues Emskrank.

Egon wsparł się na stylisku topora i starł krew z powiek oczu, próbując się przyjrzeć, kto nadbiega.

- Nadeszliście z drugiej strony - rzekł. - Tropiliście go wcześniej? Odchodzicie, czy czekacie na nich?

- Dobre łowy to były - rzekł Egon. - Dołączyłbym się do takich łowów, jeśli w takich gustują twoi kompanioni.

- Tak. To były dobre łowy. - zgodziła się z tym szlachcianka w rozdartym pancerzu. Z satysfakcją popatrzyła na rozczłonkowane truchło bestii.

- Możesz wracać z nami jeśli chcesz. O ile umiesz jeździć konno. - zaoferowała wracając spojrzeniem do topornika. Wszyscy byli wykończeni tą walką i nie było co liczyć, że będą zdolni do jakichś aktywności jak zejdzie z nich bitewna gorączka.

- Panienko! Panienko co z panienką! - w międzyczasie dojechali pędzący galopem jeźdźcy z eskorty van Hansen. Otoczyli całe pobojowisko i wydawali się wystraszeni tym co zobaczyli. Nie było się co dziwić. Leżało tu zmasakrowane truchlo trolla a trójka wojowników stała słaniając się na nogach, ciężko dysząc i plując krwią. I cali byli zbryzgani krwią.

- Nic mi nie jest. - odparła szlachcianka władczo i spokojnie. Jakby nie działo się nic niezwykłego. Z konia pozeskakiwał ten i tamten biegnąc przede wszystkim w stronę swojej pani. Jeden z nich niósł torbę i jak się okazało musiał to być jakiś cyrulik bo poprosił aby usiadła i zaczął przemywać jej twarz z tej krwi. Z tej warstwy brudu ukazywała się całkiem ładna twarz młodej kobiety.

- Potrzebujemy koni. I jak skończysz zajmij się nimi. - panna van Hansen widocznie nawykła była do wydawania rozkazów. Zwróciła się do kogoś kto tu chyba po niej był najwyższy szarżą wskazując na Normę i Egona. I do cyrulika jaki się nią zajmował. Obaj rzucili wzrokiem na pozostałą dwójkę toporników i skinęli posłusznie głowami. Egon zaś dostrzegł, że na szczycie wzgórza z jakiego zbiegł zebrała się już chyba cała grupka do jakiej pierwotnie należał. Ale na razie nikt z nich nie kwapił się tu na dół.

- Niech będzie - zgodził się Egon, wiedząc, że cyrulik na usługach szlachcianki będzie o niebo lepszy niż cokolwiek, co mogło go czekać w drodze powrotnej do Neues Emskrank.

Stąd też zamierzał przyjąć tą pomoc. Była po prostu lepsza niż to, do czego miał dostęp u siebie. Druga sprawa - interesująca sprawa, Norma na usługach van Hansen? Interesujące, doprawdy. Ostatnim razem przypomniał sobie, że Norma mieszkała w skromnej chacie węglarzy. Ciekawe, co mogło się zdarzyć po drodze. I jaka była rola van Hansen w tym wszystkim. Protektorka, zapewne. Ale jakie były jej motywy?

“Do diabła z Kuno” - pomyślał, zastanawiając się, dlaczego do nich jeszcze nie dołączył - “ile jeszcze czasu, zanim przytroczy tutaj swoją dupę?”.

Postanowi, póki co, zostawić sprawę wyprawy z Kuno - po pierwsze, walczyć już za bardzo nie mógł, a po drugie, chyba kroiło się coś poważniejszego. Mieli być wynagrodzeni za głowę, ale jak załadować wielki łeb trolla i tachać go aż do miasta?

Postanowił poczekać na rozwój wypadków. Jeśli miało się okazać, że sam łba trolla nie przyniesie, to miał nadzieję, że Kuno odpali mu później parę groszy - choć kłócić się nie chciał, ostatecznie ten uczestniczył w walkach i Egonowi zależało na jego współpracy.

Czekał więc na cyrulika i na to, aż ktoś z ich wesołej drużyny tutaj raczy przyjść.

Okazało się, że jest całe zamieszanie. W eskorcie szlachcianki jechało z tuzin jeźdźców. Tacy typowi wojacy, inni co wyglądali na strzelców, myśliwych i tropicieli. No i ze dwóch czy trzech co nie wyglądało na nie wiadomo kogo. Jak ten medyk co się zajmował rannymi. Wszyscy oni kręcili się po pobojowisku, oglądali z przejęciem truchło no i samych walczących z nim wojowników. Bez trudu dało się wyczuć, że to właśnie van Hansen jest tu najważniejsza. Jeśli nie pracowali dla niej to musiała ich wynająć albo przynajmniej czuli respekt przed jej władzą i pozycją. Wystarczyło jedno jej słowo i zajęli się także Normą a nawet Egonem chociaż przecież wcale z nimi nie jechał ani nic. Ponieważ zamieszanie przeciągało się to dwóch czy trzech pieszych zeszło z góry na dół aby zobaczyć co się dzieje. Wśród nich był także ten gruby sierżant co dowodził ich grupką no i obity Kuno. Jeźdźcy jednak zdawali się ich ledwo zauważać i dość wymownie potraktowali ich jak przygodnych gapiów. Ci zaś nie bardzo mieli śmiałości jawnie zadzierać ze szlachtą więc stali na uboczu próbując odgadnąć co się tu wydarzyło.

Cyrulik w końcu skończył opatrywać swoją panią i mógł się zająć pozostałą dwójką. Najpierw Normą a potem Egonem. W międzyczasie któryś z jeźdźców przyprowadził trzy luzaki. Gdy panna van Hansen dosiadła swojego to wyglądała na nim jak wojownik wracający z krwawego boju. Dumnie jak szlachcianka ale żadna damulka z salonów. Tylko wojownik pełną gębą. Zresztą wszyscy zdawali się być gotowi spełnić każdy jej rozkaz ale ona okazała się dość oszczędna w słowach.

- Pani, tu musi być coś jeszcze. Tu są jakieś ślady. Jakiegoś dużego wilka tylko takie dziwne bo… - widząc, że szefowa jest już jako tako w pionie i na siodle jeden z tropicieli zainteresował się śladami które nie pasowały mu ani do trolla ani do ludzi. A na zdeptanym śniegu było ich mnóstwo.

- Widzisz tu jakiegoś wilka? Albo jego truchło? No przypatrz się uważnie. Widzisz? - szlachcianka spojrzała na niego z góry unosząc brew we władczym geście. Nawet nie podniosła głosu ale ton jasno sugerował odpowiedź. Tropiciel zawahał się. Spojrzał na nią a potem jeszcze raz na te liczne ślady wilka jakie wszyscy co tu byli musieli przecież widzieć. Stali tuż obok nich! Ale widząc co się święci ostrożnie pokręcił głową.

- Więc przestań robić zbędny zamęt i zajmij się swoimi sprawami. - odparła van Hansen wracając do nie zwracania uwagi na nieistotne sprawy i personel. Tropiciel pokiwał głową i skończył temat. A w międzyczasie cyrulik skończył czyścić i opatrywać Egona. Któremu jak zeszła już z niego ta bitewna gorączka zrobiło się bardzo ciężko z chodzeniem, staniem, siedzeniem a w ogóle najchętniej to by się gdzieś położył i przespał. Ale podprowadzono mu konia, tego luzaka co był przeznaczony dla niego. Wojowniczka z północy już na swoim siedziała więc został jako jeden z ostatnich co jeszcze nie siedzieli w siodle.

Egon stęknął i ostatecznie wgramolił się na siodło. Uwaga cyrulika była potrzebna jak najbardziej - był przecież tym, który oberwał najbardziej, stąd był wdzięczny, że polecono mu jego.

Co do wilkołaczej towarzyszki van Hansen, mógł się tylko domyślać. Wiadomo było, że nie mogli o tym mówić otwarcie, jednak Egon nie zdziwił się, jeśli szlachcianka miała później okazać się wiedźmą lub chociaż niewiastą przelotnie zainteresowaną arkanami magicznymi.

Pozostało wracać. Sprawę ze ścierwem trolla zamierzał zostawić Kuno, któremu opowie całą historię później.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline