Wypas, chałupa Gromby, noc; 19 shnyk-ranu
Świętej pamięci matka Milcarra zawsze powtarzała, co by nie pić bez umiaru, a jak już pić, to obficie zagryzać czym tłustym. Ślepak nigdy nie brał poważnie tego co powiedziała i prawie zawsze pił na umór kiedy lano mu gorzałki. ale to było w dobrze mu znanych progach ostrogarskich gospód czy przyjaznych mu melin. Tej nocy słowa starej dręczyły mu głowę, jakby duch matki stał nad nim i łajał młodego półorka. A Milcarr zawierzył instynktowi, a że głodny był okrutnie, to i po prawdzie większej mu to trudności nie robiło, aby kałdun jadłem a nie gorzałą napełniać. Nim Bhurrek pożarł wszystkie śledzie, ślepak nałożył sobie miskę tłustych ryb i zajadał szybko, zagryzając agawą i grzybami. Gorzałki nie odmówił, ale co i rusz zrzucając na karb ślepoty, potrącał kubek z okowitą. Udawał jednak, że miał juz w czubie, co by szczwany sołtys nie połapał się w jego wykrętach. Inni chyba już w czubie mieć zdrowo musieli, bo elf darł sie jakby był w karczmie, a nie w domu Gromby. Nie rozumiał do końca co też wykrzykiwał Allen. Samemu spytał jednak z lekkim pijackim zaciągiem:
- A powiedzże [hik] czemuż ta wiedźma cię takim rankorem darzy? |