Karl spojrzał na rozmówców jakby nie palił się do pomysłu. Przez chwilę milczał i się zastanawiał. Ostatecznie doszedł do wnioski, że nie chciałby żeby przybysze działali na własną rękę więc wypadało mieć nad zdarzeniami jakąś kontrolę.
- Rozumiem, że za potwora jest jakaś nagroda.- spojrzał na Laurę Elken nie spodziewając się, że robi to z dobroci serca - Zasadniczo ma pani sporo racji. - skinął jej głową jako uznanie za łeb na karku jaki posiadała kobieta.
- Tak znam okolicę dość dobrze i mogę pomóc. Mam również największe doświadczenie w walce. Lubię jednak dyscyplinę i jasną sytuację. Zatem ustalmy sobie kilka rzeczy Panno Elken a z przyjemnością pomogę. Chciałbym bezpieczeństwa nas wszystkich więc do momentu ubicia potwora dowodzę ja. Nagrodą się dzielimy. Żadnej samowolki czy podważania rozkazów robicie jak mówię. Ciężar walki z potworem biorę na siebie na ile się da. Walczymy jednak wspólnie więc żadnego łamania dyscypliny Panowie - ostatnie słowo Karl podkreślił jakby Laury nie obejmowało tak bardzo jak jej podwładnych.
- Nie mówię tego by coś wam zarzucić. Wierzcie mi jednak pod nie jednym ugięły się kolana gdy spotkał prawdziwe wynaturzenie. Ludzie wtedy potrafią zachowywać się różnie a samowola naraża grupę. Niezależnie od tego czy rzeczywiście jest tu potwór czy nie... co razem ustalimy mam propozycję. Mogę wam zlecić zadanie na którym zarobicie. Chciałbym, żeby ktoś rozpytał miejscowych o to co tu się właściwie stało? Gdzie podziali się mieszkańcy i ich służba. Uciekli czy zginęli? Jak żyją to gdzie ich szukać? Kto lub co się do tego przyczynił bo za historiami o potworach często kryją się ludzie. Chciałbym to zrobić dyskretnie a jak widzicie sam raczej przyciągam jako rycerz uwagę. Pani natomiast mogłaby wypytywać z ludźmi pod pozorem informacji o wydarzeniach przeszłych i walki z bestią. Chłopcy zresztą łatwiej nawiążą kontakt z miejscowymi - Karl tak naprawdę badał rozmówców. Wiele rzeczy mógłby z tego załatwić sam ale jako, że niedawno wrócił starał się nawiązać dobry kontakt z napotkaną grupą. Określić jakie mają intencje i chęć zarobku. Zachował jednak pewien dystans i twardo postawił sprawę by "Jastrzębie" nie weszły mu na głowę. Zdecydowanie bardziej to oni potrzebowali jego pomocy niż Von Mustig ich.