- Nie zdążyłem podziękować… gdyby nie wy, zostałbym w tej opuszczonej przez Sigmara wiosce, która mnie mierzi. Jak ona się nazywa?
Umilkł, łapiąc oddech z boleścią.
- A i dobrze prawicie, panie Volbrau. Samemu niewiele zdziałam, powinienem przyłączyć się do oddziału zwalczającego zwierzoludzi. Prędzej go znajdę w mieście… A co to za margrabia tam panuje? Wiecie może, czy rezyduje tam kapłan bitewny?
Kapłan zaczynał powoli odpływać w sen, gdy młodzik zaczął zadawać mu pytania.
-Wybrańcem… to zaszczyt, ale niesie za sobą niewiele uznania, a wiele obowiązków. Trzeba dobrowolnie zgodzić się na to brzemię, które jest jednocześnie najpiękniejszą czynnością, jaką może podjąć człowiek. A przyjść może na to pora w każdym miejscu i każdym czasie. Mnie to ogarnęło w połowie życia, w Arabii. Długo myślałem, czy je przyjąć, bo tylko akt wolnej woli może doprowadzić do przekroczenia swego człowieczeństwa ku Bogu. To, co się wtedy dzieje w duszy człowieka… to nieopisywalne.
Poprawił się na leżu.
-Czy rozmawiam z Sigmarem? Zbyt skromny ze mnie pyłek na takie zaszczyty. Modlę się o jasny osąd sytuacji, o znaki, o błogosławieństwo sprawnego rozumu i pewnej ręki, ale czasem jestem za głupi, by pojąć zamiary Sigmara. Tak, jak uczysz się robić mieczem, tak ja ciągle uczę się wiary. Czasem, jak widziałeś w wiosce, Sigmar odpowiada na moje modlitwy. Wielka jest to łaska.
-Co do odczuć…. Jestem kamieniem rzuconym przez Niego na szaniec broniący Imperium, w tym ludzi, którzy je tworzą. Zgadzam się na to z sercem pełnym pokory i radości. Jestem prostym człowiekiem i zgrubnie przekazuję nauki Sigmara. Lepiej ci to wytłumaczą kazania. Uczęszczaj na nie, gdy tylko będziesz mógł. I pamiętaj, że modlitwa to także walka z wrogami Imperium. Ale mądra walka, nie chodzi o to, by zginąć wskutek złej oceny pola bitwy.
Ostatnio edytowane przez Reinhard : 17-08-2021 o 20:40.
|