| - No, nie sądzę żebym sobie poradził gorzej od Gabriela - stwierdził wojownik, czując się wywołany do odpowiedzi. Jakoś ten wieszcz miał powodzenie u kobiet, musiał niechętnie przyznać….
Wzrok Mniszki skakał to od Deidre i Gabriela, na Kargara, a sama Amara milczała. Ciężko najwyraźniej myślała, jaką podjąć decyzję, czy co powiedzieć, i chyba sama dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wpadła we własne sidła….
- To jak Gabriel, podzielisz się swoją maścią? - spytał z uśmiechem Kargar.
- Oczywiście, trochę możesz dostać - odparł zapytany. - Nie trzeba zbyt wiele.
Skinieniem przywołał wojownika, a potem wydzielił mu dość dużą porcję maści.
- Starczy w zupełności na takie drobne stopy, jakie ma Amara - powiedział.
A Mniszka, miała coraz bardziej nietęgą minę…
- To jak, mogę pomóc? - Jak nie to zawsze mogę sam skorzystać - Kargar wzruszył ramionami. Amara z kolei, to spoglądała na maść na dłoni wojownika, to na swoje stopy. I nagle poczerwieniała.
- Wiesz… mi jeszcze nigdy nikt… - Nie dokończyła.
Kargar zmarszczył brwi, próbując zrozumieć o co tutaj chodzi.
- A, to znaczy nikt ci jeszcze nigdy nie masował stóp i Gabriel miał być tym pierwszym? Jeśli tak, kim jestem by wchodzić wam w drogę…
- Tak! Znaczy się, nie! Znaczy się ughhh… - Mniszka potrząsnęła głową - Nikt mi jeszcze nigdy niczego nie masował - W końcu wycedziła.
- To chyba nie jest nic takiego, mogę obiecać że będę delikatniejszy niż kiedy walę moim mieczem… - uśmiechnął się Kargar. Ale jak coś to sam mogę też z tej maści skorzystać.
Amara się już przymknęła, założyła rękę na rękę, po czym odwróciła wzrok od Kargara, jakby wielce nadąsana.
- A rób se… co chcesz… - Powiedziała, jednak jej nogi były wyprostowane, i wsparte na piętach.
Wojownik westchnął, mając nadzieję że nie dostanie zaraz od mniszki, wiedział że ona nie potrzebuje broni by solidnie przywalić.
Następnie pochylił się i zaczął delikatnie wcierać maść w stopę dziewczyny… a ta zrobiła się czerwona jak pomidor, jednak ani drgnęła.
- Wszystko w porządku - spytał się kiedy porządnie natarł już jedną stopę. Ciekawe czy tak samo by reagowała niezależnie kto by smarował?
- Nie wiem… chyba… to dziwne… - Mruknęła czerwona na twarzy Mniszka, nie spoglądając na Wojownika.
- No ale przynajmniej mniej cię boli? - spytał się.
- Chyba… tak. Trochę jakby… - Zerknęła w końcu na niego jednym okiem.
- To dobrze. Sam będę musiał spróbować, nie jestem przyzwyczajony do takich specyfików, nauczyłem się że jak bolą cię nogi albo tyłek to trzeba zagryźć zęby i iść dalej do przodu - Kargar wyraził swój pogląd na życie, które nigdy go nie rozpieszczało.
- Ja w sumie też… - Mruknęła Mniszka, po czym spojrzała na niego już całkowicie… i znowu poczerwieniała na twarzy.
- A ten… ummm… ekhem… wielu kobietom już tak… "pomagałeś"? - Powiedziała w końcu.
Teraz z kolei Kargar wydawał się nieco speszony.
- No…. tak, zadawałem się z kobietami jeśli o to chodzi. Niestety ostatnia z którą byłem blisko nie żyje. Ale przecież masowanie stóp to chyba jeszcze nic takiego?
- Przykro mi z powodu twojej utraty kogoś bliskiego… - Powiedziała Amara wyjątkowo poważnym tonem, po czym jej mina zrzedła całkowicie.
- Dla mnie… tak… - Dodała bardzo cichutko, nagle sprężona na całym ciele. Znowu spojrzała gdzieś w bok.
Kargar zmarszczył brwi, zastanawiając się nad reakcją mniszki. Amara nie lubiła być dotykana….. mógł się domyślać z czego mogło to wynikać, w końcu dorastając w zhentarimiskich slumsach widział różne rzeczy.
- Rozumiem… mogę przerwać jak coś jest nie w porządku - powiedział, w międzyczasie zaczął zajmować się już drugą stopą. A Amara głęboko westchnęła…
- Wiesz Kargar, miły jesteś… ale za cholerę nie rozumiesz - Usta Mniszki drgnęły, jakby do uśmiechu, ale jednak go nie było… pochyliła się trochę w jego kierunku, na tyle, na ile było to możliwe. Spojrzał mu prosto w twarz, czerwona jak pomidor.
- Uważam, że… masowanie stóp… to… ten… no… coś intymnego… - W końcu z siebie wydusiła, po czym głęboko odetchnęła, i zamknęła oczy.
Kargar pomyślał, że ostatnie słowa mniszki mógł chyba uznać za komplement więc w milczeniu kończył masaż. A Amara nie odezwała się już ani słowem…
- Bardzo dziękuję - Powiedziała w końcu, gdy Kargar był gotowy, wysilając się na uśmiech.
- Żaden problem, pilnujemy swoich pleców w bitwie to tak też możemy się wspierać… A Teraz muszę sprawdzić jak się miewają moje stopy - Kargar również pozwolił sobie na uśmiech.
Gdy zaś wojownik się od niej oddalił, Mniszka tak jak siedziała, przechyliła się na plecy do pozycji leżącej, po czym skryła twarz w dłoniach.
- Jaka ja jestem głupia… - Wymamrotała do siebie. |