Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-08-2021, 21:09   #71
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- No, nie sądzę żebym sobie poradził gorzej od Gabriela - stwierdził wojownik, czując się wywołany do odpowiedzi. Jakoś ten wieszcz miał powodzenie u kobiet, musiał niechętnie przyznać….
Wzrok Mniszki skakał to od Deidre i Gabriela, na Kargara, a sama Amara milczała. Ciężko najwyraźniej myślała, jaką podjąć decyzję, czy co powiedzieć, i chyba sama dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wpadła we własne sidła….

- To jak Gabriel, podzielisz się swoją maścią? - spytał z uśmiechem Kargar.
- Oczywiście, trochę możesz dostać - odparł zapytany. - Nie trzeba zbyt wiele.
Skinieniem przywołał wojownika, a potem wydzielił mu dość dużą porcję maści.
- Starczy w zupełności na takie drobne stopy, jakie ma Amara - powiedział.

A Mniszka, miała coraz bardziej nietęgą minę…
- To jak, mogę pomóc? - Jak nie to zawsze mogę sam skorzystać - Kargar wzruszył ramionami. Amara z kolei, to spoglądała na maść na dłoni wojownika, to na swoje stopy. I nagle poczerwieniała.
- Wiesz… mi jeszcze nigdy nikt… - Nie dokończyła.

Kargar zmarszczył brwi, próbując zrozumieć o co tutaj chodzi.
- A, to znaczy nikt ci jeszcze nigdy nie masował stóp i Gabriel miał być tym pierwszym? Jeśli tak, kim jestem by wchodzić wam w drogę…
- Tak! Znaczy się, nie! Znaczy się ughhh… - Mniszka potrząsnęła głową - Nikt mi jeszcze nigdy niczego nie masował - W końcu wycedziła.
- To chyba nie jest nic takiego, mogę obiecać że będę delikatniejszy niż kiedy walę moim mieczem… - uśmiechnął się Kargar. Ale jak coś to sam mogę też z tej maści skorzystać.

Amara się już przymknęła, założyła rękę na rękę, po czym odwróciła wzrok od Kargara, jakby wielce nadąsana.
- A rób se… co chcesz… - Powiedziała, jednak jej nogi były wyprostowane, i wsparte na piętach.
Wojownik westchnął, mając nadzieję że nie dostanie zaraz od mniszki, wiedział że ona nie potrzebuje broni by solidnie przywalić.
Następnie pochylił się i zaczął delikatnie wcierać maść w stopę dziewczyny… a ta zrobiła się czerwona jak pomidor, jednak ani drgnęła.

- Wszystko w porządku - spytał się kiedy porządnie natarł już jedną stopę. Ciekawe czy tak samo by reagowała niezależnie kto by smarował?
- Nie wiem… chyba… to dziwne… - Mruknęła czerwona na twarzy Mniszka, nie spoglądając na Wojownika.
- No ale przynajmniej mniej cię boli? - spytał się.
- Chyba… tak. Trochę jakby… - Zerknęła w końcu na niego jednym okiem.
- To dobrze. Sam będę musiał spróbować, nie jestem przyzwyczajony do takich specyfików, nauczyłem się że jak bolą cię nogi albo tyłek to trzeba zagryźć zęby i iść dalej do przodu - Kargar wyraził swój pogląd na życie, które nigdy go nie rozpieszczało.
- Ja w sumie też… - Mruknęła Mniszka, po czym spojrzała na niego już całkowicie… i znowu poczerwieniała na twarzy.

- A ten… ummm… ekhem… wielu kobietom już tak… "pomagałeś"? - Powiedziała w końcu.
Teraz z kolei Kargar wydawał się nieco speszony.
- No…. tak, zadawałem się z kobietami jeśli o to chodzi. Niestety ostatnia z którą byłem blisko nie żyje. Ale przecież masowanie stóp to chyba jeszcze nic takiego?
- Przykro mi z powodu twojej utraty kogoś bliskiego… - Powiedziała Amara wyjątkowo poważnym tonem, po czym jej mina zrzedła całkowicie.
- Dla mnie… tak… - Dodała bardzo cichutko, nagle sprężona na całym ciele. Znowu spojrzała gdzieś w bok.

Kargar zmarszczył brwi, zastanawiając się nad reakcją mniszki. Amara nie lubiła być dotykana….. mógł się domyślać z czego mogło to wynikać, w końcu dorastając w zhentarimiskich slumsach widział różne rzeczy.
- Rozumiem… mogę przerwać jak coś jest nie w porządku - powiedział, w międzyczasie zaczął zajmować się już drugą stopą. A Amara głęboko westchnęła…
- Wiesz Kargar, miły jesteś… ale za cholerę nie rozumiesz - Usta Mniszki drgnęły, jakby do uśmiechu, ale jednak go nie było… pochyliła się trochę w jego kierunku, na tyle, na ile było to możliwe. Spojrzał mu prosto w twarz, czerwona jak pomidor.
- Uważam, że… masowanie stóp… to… ten… no… coś intymnego… - W końcu z siebie wydusiła, po czym głęboko odetchnęła, i zamknęła oczy.
Kargar pomyślał, że ostatnie słowa mniszki mógł chyba uznać za komplement więc w milczeniu kończył masaż. A Amara nie odezwała się już ani słowem…

- Bardzo dziękuję - Powiedziała w końcu, gdy Kargar był gotowy, wysilając się na uśmiech.
- Żaden problem, pilnujemy swoich pleców w bitwie to tak też możemy się wspierać… A Teraz muszę sprawdzić jak się miewają moje stopy - Kargar również pozwolił sobie na uśmiech.
Gdy zaś wojownik się od niej oddalił, Mniszka tak jak siedziała, przechyliła się na plecy do pozycji leżącej, po czym skryła twarz w dłoniach.
- Jaka ja jestem głupia… - Wymamrotała do siebie.
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 21-08-2021, 06:38   #72
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Tyle na dziś - powiedział Gabriel. - Odzyskałaś siły i ducha do dalszej wędrówki? - spytał z uśmiechem.
Zabrał się za pakowanie swoich rzeczy.

Druid zleciał w końcu po pobieżnym zwiadzie. Jastrząb przysiadł na grzbiecie leżącego tygrysa. Po paru chwilach, odezwał się, pozostając w swojej postaci:

- Miejsce, które wskazał troll odbija od ścieżki i prowadzi donikąd. Szlak, którym idziemy, zdaje się najodpowiedniejszy, ale przed nami na ścieżce są trzy mantikory. Parę małych grot tu i ówdzie, ale żadna nie wygląda na tą od smoka. Możemy ominąć mantikory, jeśli odbijemy nieco na wschód.

Po czym zwrócił się jeszcze do Wieszcza:
- Nie widziałem w pobliżu świątyni Shar. Może będzie gdzieś indziej.

Milczał przez chwilę i dodał jeszcze:
- Wydaje mi się, że możemy ruszać. Będę leciał przed wami.
Gabriel, który jakiś czas temu skończył wszystkie zabiegi, podniósł się z miejsca.
- Im szybciej ruszymy, tym lepiej - powiedział. - A mantikory powinniśmy ominąć. Walka z nimi nie jest nam potrzebna do szczęścia. To paskudne bestie, skrzyżowanie lwa, smoka i demony wiedzą czego jeszcze.

~

Grupka pozbierała więc swoje manele, po czym ruszono w dalszą drogę… i po jakiś dwóch kwadransach, wszyscy zauważyli krążące nad zboczem na prawo od nich (a więc wyżej niż sama grupka się znajdowała) dwie Mantikory… wszyscy przykucnęli.
Endymion przeistoczył swój pas w wielki miecz… tak na wszelki wypadek
- Csssiiii… - przyłożył - przemknięmy się obok - powiedział cicho aby na pewno ich nie usłyszały
Gabriel skinął głową.
- Oby tylko osiołek był cicho - szepnął.

A wtedy do uszu wszystkich, dobiegł właśnie gdzieś tam z tego wyższego miejsca… pełen przerażenia i bólu ludzki(?) krzyk.
Paladyn otworzył szerzej oczy i spojrzał na Amzę
- Zostań tu. Schowaj się i za nic się nie wychylaj! W razie czego… masz gwizdek!
- Ktoś nie powinien z nią zostać?? - Mniszka wskazała bladą Amzę, skuloną za swoją tarczą.
Endymion zatrzymał się wpół kroku
- To zostań. Z nimi dwiema i sam sobie poradzę, ale gdzieś może być trzecia.
Zerwał się do biegu… ktoś tam potrzebował pomocy.
- To może być ta trzecia mantikora - powiedział cicho Gabriel. A że nie wypadało zostawiać kompana samotnego, ruszył za paladynem, na wszelki wypadek rzucając na siebie zaklęcie, które mogło ocalić mu skórę podczas spodziewanej walki.
Po krótkiej chwili, Bharrig zanurkował i wkrótce znalazł się w odległości głosu do Endymiona, Kargara i Gabriela. Zawołał krótko:
- Ładujecie się na mantikorę! Próbuje zjeść kogoś przywalonego kamieniem! - i odleciał z powrotem nieco wyżej i dalej w stronę zdarzenia, szukając, czy przypadkiem wrzaski nie zwabiły pozostałych bestii. Geri tymczasem biegł z resztą drużyny.

~

Towarzysze ruszyli biegiem pod górę… co było cholernie forsującym zajęciem. 10 metrów, 20, 30… Deidre została w tyle, nie bardzo sobie radząc.

Amara z kolei została daleko za nimi przy Amzie…

Po chwili oczom zziajanych mężczyzn ukazał się dosyć kiepski widok.

Ludzka postać o rudych, krótkich włosach, leżąca na ziemi, z przygniecioną nogą dużym głazem(wielkością dorównującym wielkiej beczce piwa), obok niej plecak z rozrzuconą zawartością, i cholerna Mantikora, będąca ledwie już 5 metrów od nieszczęśnika, powoli do niego podchodząca z sykiem. Czas na pożarcie…

Druid będąc w swojej jastrzębiej formie ponad towarzyszami, rzucił zaklęcie i po chwili dwa kamienne dyski pomknęły w stronę mantykory.

- Uważajcie, to paskudztwo ma nie tylko kły, pazury i paskudny ogon - powiedział cicho Gabriel. - Prócz tego potrafi zionąć jak smok... ranić z daleka.
Paladyn kiwnął głową, ale nie zmieniało to nic...
- Hej! - ryknął z mocą by zwrócić na siebie uwagę bestii i zerwał się do szarży na nią.

W tym czasie Gabriel przywołał sojusznika, widmową kobietę, która z mieczem w dłoni pojawiła się tuż przy bestii.
- Atakuj mantykorę - polecił. Przyklęknął za sporych rozmiarów głazem i wypatrywał, czy nie nadlatują kolejne bestie.

- Musimy ją szybko ubić, zanim nadlecą kolejne! - zawołał Kargar, rzucając się do szarży wraz z paladynem. Jego wampiryczny dwurak był gotowy do posmakowania egzotycznej krwi bestii.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 21-08-2021, 11:06   #73
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Kargar, Paladyn, i tygrys skoczyli ku wrogowi, pędząc na niego ile sił… a czworonożny towarzysz oczywiście wyprzedził dwóch zbrojnych, rzucając się pierwszy do boju.

Tygrys ugryzł Mantikorę, i dwa razy smagnął ją pazurami.

Nadleciały również magiczne dyski rzucone przez samego Druida… przed którymi stwór zasłonił się skrzydłem, i tyle. Szlag.

Nadbiegł Paladyn, zadając mocny cios mieczem po pysku bestii, a zaraz obok Endymiona był Kargar, który… prawie się wywalił przy tym biegu i on również nieźle przypieprzył przeciwnikowi którego cięto i drapano i szarpano pazurami bez litości.

W tym czasie, Gabriel przywołał kobietę-ducha, która zaatakowała Mantikorę mieczem, również zadając jej rany.

Zaklinaczka biegła zziajana pod górę prosto do Gabriela…

Zakrwawiona Mantikora warknęła wściekle, po czym minimalnie odskoczyła w tył, i otwarła swój pysk… Paladyn i tygrys zdołali trochę odskoczyć w bok, Wojownik już nie. Kwasowy oddech trysnął najwięcej na Kargara, raniąc go dosyć mocno.

A tu już, z obu stron pola bitwy, nadlatywały kolejne dwie Mantikory…

~ * ~

Geri, rozjuszony pierwszym posmakiem krwi, rzucił się na bestię z zamiarem pochwycenia jej w swoje potężne pazury i szczęki.

Druid zanurkował w dół, krzycząc:
- Mantikory! Jedna od wschodu, druga od północy!

Po czym zleciał w dół i przycupnął na głazie, który przygniatał podróżnika. Obrzucił go wzrokiem, by sprawdzić, na jakiego wyglądał (i czy może warto mimo wszystko go zostawić mantikorom na pożarcie), po czym szepnął zaklęcie, a miejsce, które dotychczas przygniatało jego nogę odkształciło się w łuk, pozwalając mu wyjąć nogę.

- Atakuj mantikorę. - Gabriel po raz kolejny wydał polecenie swej widmowej sojuszniczce, sam zaś rzucił na kompanów zaklęcie, które miało pomóc im wygrać starcie z nadlatującymi bestiami.

Tygrys rozszarpał łeb Mantikory na strzępy kolejnym smagnięciem pazurami i ugryzieniem, i ta padła… otrzymując jeszcze cios mieczem od kobiety-ducha. Stwór był definitywnie martwy.

W międzyczasie zaś, ratowana osóbka odczołgała się, wprost szorując tyłkiem po ziemi od dziwacznie "przerobionej" magią Druida skały, klnąc gorzej niż kowal. A kto zerknął, zdziwił się widokiem rudowłosej, młodej dziewczyny, zdecydowanie "nie pancernej". Miała za to na sobie wiele dziwacznych urządzeń, oraz okropnie urządzoną od skały nogę.



- Ślepi jesteście?? Nadlatują następne!! - Fuknęła na nich nieznajoma.

-Wycofajmy się pod ten wielki głaz, tam będzie trudno im wlecieć! - Zawołał Kargar, nie komentując że ruda dziewczyna mówi rzeczy oczywiste.

- Nie! - zaprotestował Endymion - Póki my jesteśmy celem pozostali są bezpieczni!
Paladyn specjalnie wyszedł wprzód aby zwrócić na siebie uwagę obu bestii
- Tu jestem! - ryknął do nich rozkładając szeroko ręce, ale chwilę potem przyklęknął niżej na nogach gotując się do uników.

Bharrig zamierzał poczekać na rozwój wypadków, a później pomóc towarzyszom rozprawić się z mantikorami. Zapewne następna część walki miała rozegrać się w powietrzu, jeśli tylko bestie nie będą chciały wylądować na ziemi.

Gabriel chwilowo nic nie robił, czekając, aż bestie podlecą bliżej. A potem miał zamiar wspomóc kompanów paroma zaklęciami.

-No dobrze! - syknął Kargar, nie chcąc zostawiać paladyna samego, choć widać było że nie jest zachwycony jego taktyką.
-Ktoś może mnie uleczyć, dostałem? - Następnie wyciągnął zaklęty oszczep zabrany Ettinowi, gotując się do rzucenia nim w nadlatującą najbliższą makintorę.

Dwa stwory nadleciały z dwóch różnych stron… Druid pod postacią ptaka nadal siedział na skale, która przed chwilą więziła nogę rudowłosej kobiety.

Gabriel siedział za skałką, i dobiegła w końcu do niego zziajana Deidre.

A Endymion i… Kargar, ustawili się do siebie plecami, oczekując nadlatujących Mantikor. I te nadleciały, ale nie całkiem tak, jakby obaj chcieli. Leciały bowiem sporo nad ziemią, dobre kilkanaście… kilkadziesiąt metrów(40m) wcale nie mając zamiaru zniżyć lotu. I chlasnęły ogonami, posyłając z obu stron salwę 6 kolców.

Paladyn oberwał tylko raz takim pociskiem i trochę zabolało…

Kargar miał mniej szczęścia. Raz, dwa, trzy, cztery kolce wbiły się w jego ciało, a do tego, ten cholerny stwór był za wysoko, by rzucać w niego oszczepem…

Mantikory przeleciały nad głowami towarzystwa, rozpoczynając powietrzne zawracanie…

- Czy wyście ochujali?! - Wrzasnęła nieznajoma rudowłosa, widząc co dwóch z grupki wyprawia na środku "pola walki". Po chwili zaś zaczęła pić jakąś miksturę...
 
Arvelus jest offline  
Stary 21-08-2021, 11:48   #74
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Wycofaj się pod skałę! - zakrzyknął Endymion do rannego towarzysza - Wytrzymam ten ostrzał! Wydostańcie ją spod głazu! - krzyczał wciąż pozostając nisko na nogach by unikać wystrzeliwanych kolców… nie bał się ich ani strumieni kwasu mantikor, ale pozostali nie byli tak niewrażliwi.
- Endymion! - krzyknął druid, zrywając się z głazu. - Rzucę czar, będziesz mógł chodzić w powietrzu!
- Zrób to! - okrzyknął paladyn zadowolony z pomysłu.

Jastrząb uderzył skrzydłami w powietrze i poszybował w stronę paladyna, dzieląc także czar na pozostałych, którzy byli w zasięgu, w pierwszej kolejności jednak na Geriego i Endymiona.
- Geri! Za Endymionem! - zawołał Bharrig.
Tygrys zawarczał, ale dostosował się, pozwalając paladynowi pójść pierwszemu.

Wkurwiony i zakrwawiony Kargar rzucił się by szukać osłony koło znajdującego się niedaleko wielkiego głazu.

Endymion wbiegł pionowo w górę na nieistniejących schodach i przygotował się na powrót mantikor.
- Dajcie im się wystrzelać na mnie! Wytrzymam je! - zakrzyknął znów przyjmując postawę defensywną, czekając na bestie. - I zabierzcie stąd rudą!

- Machaj rękami i mieczem, zrób dwa kroki do przodu - polecił Gabriel kobiecie-duchowi. - Rzuć na mnie niewidzialność - szepnął do Deidre.
- Nie mam takiego zaklęcia… - Powiedziała Deidre, a Gabriel aż uniósł brew. Dziewczyna za to zaczęła coś mamrotać pod nosem, i po chwili… na torze lotu Mantikory(tej na dole mapki) pojawiła się malutka chmurka(1.5m) z wyładowaniami elektrycznymi, w którą stwór wleciał i… oberwał prądem, a oprócz tego nagle zaczął spadać w nieładzie na łeb, na szyję w kierunku ziemi.

Gabriel poczekał chwilkę, obserwując spadanie bestii, a potem pobiegł w stronę Kargara, by spróbować go podleczyć.


W tym czasie, Mantikora po lewej od towarzystwa, nadal zawracała sporym łukiem, a ta spadająca, nagle się ocknęła i ponownie wzbiła w powietrze...

* * *

Druid rozpoczął długą inkantację jakiegoś zaklęcia…

Kargar pochwycił protestującą i bluzgającą rudą na ramiona, po czym zaczął z nią obchodzić wielką skałę, by skryć się za jej północną częścią...

Endymion stąpał po powietrzu wyżej i wyżej(jest na 6m) po czym zaczął znowu prowokować wrogów. A tygrys mu towarzyszył, nie odstępując na krok.

Gabriel musiał się zaś za Kargarem nabiegać, by go podleczyć.
- Na drugi raz zainwestuj w mikstury - powiedział do wojaka, po rzuceniu drugiego zaklęcia. - Przynajmniej nie będę musiał za tobą ganiać.
- Dzięki, teraz może jeszcze coś zdziałam - Kargar poczuł ekstazę czując jak lecząca magia łagodzi jego rany.

Deidre zaś poruszała paluszkami, kontrolując chmurkę, którą zaczęła gonić zranioną Mantikorę, ta jednak była szybsza niż sama chmurka. Szlag…

Mantikora po lewej stronie towarzystwa nawróciła w końcu, znowu rozpoczynając lot w kierunku głównej grupki.

Ta zaś nieco niżej, nawracała… i nagle zmieniła tor lotu.

Dźwięk gwizdka wprost wstrząsnął całym Endymionem.

* * *

Gryf ruszył na Mantikorę, i gdy się spotykali w locie - zaatakował, ale żaden z jego ataków nie sięgnął celu.

Druid podlatuje w zasięg mantykory, która zagraża grupce i próbuje na nią rzucić zaklęcie polimorfii. Był jednak zdecydowanie jeszcze zbyt daleko, by dosięgnąć przeciwnika czarem… leciał więc po prostu w jego kierunku.

Kargar tym razem zdecydował się nie rzucać szaleńczo za paladynem, zamiast tego rozejrzał się czy jest w stanie rzucić oszczepem w którąś mantikorę albo strzelić z łuku, ta walcząca z gryfem był chyba bliżej. Poza tym spróbował ocenić czy rany rudej nieznajomej zagrażają jej życiu.
- Możesz mnie już łysolu postawić?? - Warknęła rudowłosa, po wypiciu kolejnego eliksiru. Jej noga była już nieźle zaleczona, i w sumie miała już tylko lekką ranę.
- No dobrze, już, każdego kto cię ratuje wyzywasz?! - Odkrzyknął się wojownik stawiając rudą niewdzięcznicę na ziemię.
- Musimy przegnać lub zabić pozostałe dwie - powiedział, sięgając po łuk i zastanawiając się czy może zająć pozycję tak by spróbować wycelować w mantikorę walczacą z gryfem.
- Ja nie jestem od takich walk, obwiesiu! - Fuknęła na niego młoda kobieta.

Paladyn zauważył, jak Mniszka staje w postawie bojowej przed samą Amzą.
- Amzaaa! - ryknął Endymion zrywając się do biegu, napędzany mocą zaklęcia Gabriela, gniewem i strachem z prędkością jakiej nigdy nie uświadczył na piechotę.
A dziewczę dzielnie stało, zasłaniając się tarczą za plecami Mniszki...

Nagła zmiana sytuacji na polu bitwy stanowiła zaskoczenie zapewne nie tylko dla Gabriela. Z drugiej strony... dość zrozumiałe było, że bestia wybrała łatwiejszy łup, kierując się w stronę tych, co wyglądali na bezbronnych. Rzucił raz jeszcze zaklęcie, które wcześniej miało wzmocnić kompanów. Tym razem zaklęcie objęło swym zasięgiem i jego.
Pozostawił rudą dziewczynę pod opieką Kargara i ruszył biegiem w stronę Amzy i Amary. Ze świadomością, że mimo wszystko może tam dobiec za późno.

Wieszcz pobiegł w stronę Zaklinaczki, a potem w dół po stromiźnie w kierunku Mniszki i Amzy… i ześliznął się po zboczu, i przejechał 1,5 m na własnym tyłku.

- Szlag by cię trafił… - Warknęła Deidre, nie umiejąc dopaść mantikory magiczną chmurką.

Mantikora po lewej stronie towarzystwa, walcząca z Gryfem, kontratakowała ugryzieniem i dwoma smagnięciami pazurów, dosyć ciężko raniąc Gryfa.

W tym czasie, druga z bestii, lecąca prosto na Amarę i Amzę, strzeliła salwą kolców z ogona. Raz, dwa, trzy… kolce wbiły się w ciało Mniszki, dwa w tarczę dziewoi za nią, trzeci jedynie w trawę.
Amara jęknęła zraniona, a potem bluznęła, gdy mantikora po prostu przeleciała wysoko (20m) nad nimi. Wystraszony osiołek odbiegł zaś kilka metrów na prawo…
 
Kerm jest offline  
Stary 21-08-2021, 14:06   #75
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Gryf próbował jakoś zewrzeć się z Mantikorą… bestia jednak stawiała się wszelkim próbom Gryfa.

Druid w postaci jastrzębia podlatuje i próbuje rzucić zaklęcie polimorfii i w końcu się udało. "Puf" i wielka Mantikora zamieniła się w coś malutkiego(chomik), co… spadło gdzieś tam na ziemię.

Geri kroczy za paladynem, ale widać, że ma ochotę się rzucić na jedną z bestii. Szukał możliwości, żeby rzucić się na mantikorę, jeśli tylko będzie w zasięgu i w końcu za nią ruszył. To był naprawdę niecodzienny widok. Tygrys ganiając w powietrzu za Mantikorą… po kilku chwilach, było jednak oczywiste, że jej raczej nie dogoni.

Skrzydlata bestia unikała bliższych kontaktów z tygrysem, i po kilkunastu sekundach, odleciała w cholerę, sama rycząc z niezadowolenia…

Bharrig zanurkował, postanawiając przysiąść na głazie. Geri także zszedł już na ziemię, a chwilę później, gryf został odesłany do swojego planu.

- Miałaś dużo szczęścia... - rzekł Druid w swojej jastrzębiej formie, do… pustki. Rudowłosa dziewczyna wyparowała. Była i się zmyła, zniknęła, cholera wie…

Druid natychmiast wzbił się w powietrze po raz kolejny, szukając wzrokiem dziwnej dziewczyny. Wypatrywał i wypatrywał, ale nigdzie jej nie było. Ani za wielką skałą, ani na, ani nigdzie w najbliższej okolicy… i nagle zauważył, jak porozrzucane rzeczy z plecaka nieznajomej, same do niego wracają, przy skale, która kiedyś ją przygniatała.

- Nasza znajoma ucieka - zawołał Bharrig i zakręcił się nad miejscem, gdzie znajdowała się niewidzialna dziewczyna. - Hej! Nie uciekaj! - zawołał do pustej przestrzeni. - Geri, do nogi! Kargar, kurwa! Łap ją! Niech ktoś mi tu pomoże!
-Właśnie, gdzie ona zniknęła? - zdziwił się Kargar

~

Endymion z ledwością wyhamował… na drzewie. Gruchnął w nie boleśnie, ale nawet się nie skrzywił tylko natychmiast dopadł do Amzy ze strachem w oczach
- Jesteś cała? - pytał chwyciwszy ją za ramiona i mało delikatnie obracając, to w lewo to w prawo aby obejrzeć czy nie ma żadnych ran.
Blada, trzęsąca się na całym ciele dziewoja… co chwilę obracana w tą i z powrotem przez Endymiona, w końcu… krzyknęła.
- Tak!! - I zrobiła duże oczka, wpatrując się w Orka, po czym dodała już ciszej, i spokojniej - Tak...
Paladyn zamknął oczy i powoli spuścił z siebie powietrze. Widać było opuszczający go lęk. Gdy już odzyskał dość samokontroli przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Nie wiedział które z nich nich teraz bardziej potrzebowało się uspokoić. To był pierwszy raz od grubo ponad dekady gdy błogosławieństwa zawiodły i poczuł strach. Zdążył już zapomnieć tego uczucia. Wstał od dziewczyny po… sam nie wiedział jakim czasie i spojrzał na Amarę.
- A ty się trzymasz? - zapytał i chciał zaproponować leczenie, ale widział, że wieszcz już idzie i on szybciej rzuci zaklęcia niż paladyn znajdzie w swoim plecaku różdżkę leczenia.

Gabriel, przeklinając pod nosem, odniósł się z ziemi i, znacznie już wolniej, podszedł do Mniszki. A ta właśnie, zaciskając zęby, wyciągała sobie ostatni kolec z ciała. Wieszcz rzucił na dziewczynę leczące zaklęcie.
- Wszyscy żyją? - Spytała Amara.
- Na szczęście tak - odparł Gabriel. - Nawet ten nieszczęśnik, którego wcześniej chciała zjeść mantykora - dodał. - A dokładniej nieszczęśniczka, bo to dziewczyna.
- Kargar mocno oberwał - włączył się do rozmowy paladyn - ale Gabriel chyba już go poskładał... Poskładałeś go, co nie? - dopytał, bo sam nie miał czasu się oglądać w czasie walki.
- Może nie do końca, ale stoi dość pewnie na nogach - stwierdził Wieszcz. - Ale doszedłem do wniosku, że Amarze przydam się bardziej.
- Wszyscy żyjemy, wszyscy jesteśmy stabilni - głos paladyna był konsolidacyjny… nie chciał by Gabriel czuł na sobie potrzebę tłumaczenia się - w razie czego mam małą różdżkę leczenia, więc wszystko się wyleczy.
- To jest dobrze… - Mniszka pomasowała miejsce, gdzie przed chwilą miała jedną z trzech krwawiących dziur po kolcu, które magią Gabriela nieco już zasklepiła.

Endymion zdjął plecak… i wtedy poczuł ból gdy pasek zahaczył o kolec mantikory wciąż tkwiący pod płytami jego pancerza. Skrzywił się… złapał go i wyszarpnął zamaszyście, w kierunku aby zachlapać krwią tylko pobliskie drzewo a nie nikogo z obecnych. Kucnął przy plecaku i szukał… i szukał… i szukał… po czym zwiesił głowę niezadowolony. Nie wiedział co zrobił ze swoją różdżką…

Druid z drugiego krańca pola wcześniejszej bitewki rozpoczął nawoływania:
- Geri, do nogi! Kargar, kurwa! Łap ją! Niech ktoś mi tu pomoże!

Co tam się działo?
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 21-08-2021, 23:17   #76
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację

- Zostań z nią… - Amara usłyszała chyba jeszcze “proszę”, ale nie była pewna, bo Endymion nie czekał ani chwili i wołał do niej już w biegu.
- Chodźmy zobaczyć, co się tam dzieje - zaproponował Gabriel, równocześnie rzucając na Amarę to samo zaklęcie, które użył przed chwilą. A potem sięgnął po różdżkę, by dokończyć leczenie.

Druid rzucił zaklęcie Ognia Faerie na dziewczynę, dopóki jeszcze była w zasięgu.

"Naświetlona" zaklęciem ruda pannica, wciąż pod postacią jako-takiej niewidzialności, dalej spokojnie pakowała swoje manele do plecaka… w końcu przyleciał i odrobinę zasapany Geri.

Kargar stojący parę kroków obok, też już w końcu widział zarys pannicy.

Deidre, będąca w pobliżu, jedynie zerknęła na wszystko przelotnie, po czym bardziej się zainteresowała leżącym obok truchłem Mantikory.

Biegł również już i Endymion, a za nim pooowoli nadchodziła reszta(Amara, Amza, Gabriel, osiołek).

Paladyn dobiegł patrząc nie przed siebie, ale w górę… wyszukując zagrożeń.
- Co się dzieje? Mantikory wróciły? - zapytał zziajany i po chwili dopiero podążył za wskazaniem Bharriga. Zmarszczył brwi rozglądając się za rudowłosą.
- To ta ruda? Czemu jest niewidzialna? - zapytał marszcząc brwi i luzując postawę.

Bharrig (który spodziewał się, że niewidzialna dziewczyna zacznie uciekać), przycupnął na kamyku niedaleko i zapytał:
- Hej, ty, niewidzialna! Kim jesteś? Co tu robiłaś? I czemu się chowasz?
- Nic wam do tego… nic wam do tego… miałam zamiar pitnąć po cichu, skoro się ganiacie z Mantikorami, ty cholerny, wścibski ptaszku - Padła odpowiedź na trzy pytania, podczas dalszego zbierania już paru ostatnich maneli do plecaka.

Gabriel usiadł nieco z boku, na jednym z kamieni.
- Nie do końca nic nam - powiedział. - Zawsze możesz wrócić pod ten kamień - dodał. - A z mantikorami ganiamy się przez ciebie. Nie trzeba było się tak wydzierać, tylko pozwolić zjeść po cichu.
- Dobrze, że chociaż przystojny… bo tępy jak te Mantikory… - Mruknęła na te słowa niby-niewidzialna, po czym dodała głośniej - To co... "dziękuję, och dziękuję za ratunek, z wisienką na torciku"... a buzi też chcecie, i mogę już iść?

Druid przyjrzał się bliżej rzeczom, które pakowała do plecaka.
- Wiem kim jesteś - blefował druid. - Jesteś jakąś paniusią z Darkhold, która szuka śmieci dla swoich panów. Jesteś z Zhentarim, dlatego nie chcesz się przyznać, co tu robisz.
Najpierw rozległo się krótkie parsknięcie, zamaskowane odkaszlnięciem.
- Gówno tam wiesz ptaszek… Polly jednak nie dostanie ciasteczka - Padła odpowiedź.

Endymion podrapał po głowie widząc scenę.
- Niewdzięczna, ale zdrowa i żywa… nasza rola tutaj się skończyła - zwrócił się do reszty drużyny - jak nie chce dalszej pomocy, rozmawiać ani nic to nic tu po nas - dodał już odwrócony plecami, idąc do Amzy.
- Ja pierdzielę… Ork, a najwięcej oleju ma we łbie z tej bandy. Nie uwierzą mi w takie opowiastki… - Mruknęła niby-niewidzialna.
- Endymionie, co każe ci sądzić, że ona jest nieszkodliwa? - dociekał Bharrig. - Kto w głuszy jest niewidzialny i szuka spraw w legowisku mantikor? A co, jeśli zaszkodzi naszej misji, hmm? - jastrząb świdrował wzrokiem to “niewidzalną” dziewczynę, to orka.
- A czego my tu szukamy? - odpowiedział pytaniem na pytanie paladyn - też podróżujemy w okolicach legowiska mantikor, ona też nie ma pewności czy jesteśmy nieszkodliwi. To, że jej pomogliśmy kazało by tak uznać, ale to oznacza, że jest ona… - paladyn zemł w ustach nieprzystojne przekleństwo - niewdzięczna, a nie, że jest zła. Ostatecznie każdy ma prawo do swych tajemnic i nie ma obowiązku być wdzięcznym, nawet jeśli ta wdzięczność byłaby zasadna.
- Mamy do wyboru zabić ją, wymusić zeznania lub puścić wolno - powiedział obojętnym tonem Gabriel. - Niech sobie idzie. Może ujdzie z życiem.
Amara, Amza, i Deidre spojrzały na Gabriela z zaskoczeniem… a nawet i małym szokiem.
- Kargar wpakował się przez nią w tarapaty - żachnął się Bharrig, przypominając sobie fatalną wiązkę kolców mantykory. - Czy nie uważacie, że skoro dzięki nam żyje, to jest winna nam jakieś wyjaśnienia? Już wcześniej na szlaku spotykaliśmy istoty, które obdarzaliśmy zaufaniem… Sądzę, że opowieść to niewielka cena za życie.

- Zgadzam się, właściwe jest się odwdzięczyć za uratowanie życia, jak nie namacalną nagrodą to przyjemniej jakimiś informacjami! - wtrącił się Kargar, któremu ta ruda działała na nerwy.

- Macie całkowitą rację - przytaknął Endymion - tak by wypadało i było uczciwie. Nie wykazanie wdzięczności za coś takiego bardzo źle świadczy o człowieku… ale siłowe wymuszenie informacji, jest znacznie gorsze. Czasem ludziom brakuje wdzięczności. Znacznie częściej niż można by się spodziewać, ale trzeba się z tym pogodzić bo nie da się jej wymusić w dopuszczalny i godny sposób - Endymion mówiąc odwrócony był plecami do kobiety, bardziej patrząc na Amzę. Trochę jakby do niej mówił.
- Czy mogę już iść - Wycedziła przez zęby niby-niewidzialna - Czy… mam sobie sama utorować drogę? - Dodała, a w jej dłoni coś zadzwoniło, jakby szklanego, stukającego o siebie. Ale nikt nie wiedział co, bo nadal istniała niewidzialność okrywająca jej ciało i jakieś szczegóły, a jedynie poprzez magiczny "ogień" otaczający sylwetkę nieznajomej, była w ogóle zauważalna.

Paladyn odwrócił się do rudej.
- Nie byłabyś w stanie tego zrobić - odpowiedział a do jego głosu przedostała się patronizująca nuta - Naprawdę starasz się znaleźć w ziemi. Przemyśl potem co by było gdybyś spotkała tutaj mniej… wyrozumiałe osoby. Nawet ja mam wielką ochotę utrzeć ci teraz nosa, a jestem paladynem. Wystarczyłaby odrobina uprzejmości, albo kłamstw i nikt nie miałby ci nic za złe. Niepotrzebne antagonizowanie ludzi to błędna taktyka na życie… Idź i uważaj na siebie. To niebezpieczna okolica.

Niby-niewidzialna ruszyła więc w bok, oddalając się spokojnie od grupki… gdy zaś była już kilkanaście metrów dalej…
- Orku! Jakbyś kiedyś był w Hlu… neee, tam same cioty są… jakbyś był w Scornubel, to postawię ci piwo! I może nie tylko piwo… - Zaśmiała się, i poszła dalej.

-Ja bym jej tak łatwo nie puścił gdyby to tylko ode mnie zależało… -mruknął Kargar w stronę paladyna. -Chociaż bym ją przesłuchał.
Endymion spojrzał na towarzysza ze swoim typowym, pogodnym uśmiechem.
- Rozumiem twoje odczucia… Ragathielu - westchnął paladyn patrząc przelotnie w niebo - też bym jej pokazał. Ale to nie byłoby właściwe. Jej jedynym grzechem była niewdzięczność i nieuprzejmość. Nie mieliśmy żadnych podstaw by sądzić, że coś złego knuje. To nie wystarczy aby zatrzymanie jej przemocą lub groźbą przemocy można było nazwać usprawiedliwionym.
- Czyli zakładasz dobro w ludziach, jak na świętego rycerza przystało? Mnie życie nauczyło raczej zakładać że obcy może ci wbić nóż w plecy….
Endymion uniósł brwi patrząc na Kargara
- I uważasz, że JA miałem lekko? - zapytał w nieco pobłażliwym uśmiechem, ale nie rozwinął tematu - Nie założyłem, że ona jest dobra. Zakładam jedynie, że KAŻDY zasługuje aby sądzić go po jego czynach dokonanych, a nie domniemanych. Jeśli się to opuści… to jest to równia pochyła do tyrani.

Druid westchnął.
- Problemem jest to, że była suką - podsumował, wzruszając skrzydłami. - Cóż, bywa i tak. Nie wszyscy są warci zachodu. - Czy możemy iść dalej?

Paladyn kiwnął głową
- Chodźmy. I wypatrujmy mantikor, niekoniecznie odleciały na dobre.
- Co ona ci chciała postawić oprócz piwa? - Spytała nagle Amza, a Mniszka się głośno roześmiała.
Paladyn znieruchomiał w ćwierć kroku jak rypnięty w potylicę tłuczkiem. Drobne kłamstewko już samo wskoczyło mu na język ale powstrzymał je nim opuściło usta. Kodeks.
- Technicznie nie mogę mieć pewności, mogło chodzić choćby o obiad aby podziękować za to, że się za nią wstawiłem.
- Zapewne jej nieistniejącą cnotę - rzekł druid i wzbił się ponownie w powietrze.

Rozbawiona Mniszka kilka razy przetarła oko, po czym się natychmiast zamknęła na słowa Druida. A tym razem Amza się zatrzymała w pół kroku. Spojrzała najpierw za odlatującym ptakiem, a potem na Endymiona. Rysy jej twarzy stężały, a blizny błysnęły w słońcu. Nie mówiła nic… ale zrobiła się nagle śmiertelnie poważna.
Endymion odprowadził odlatującego krasnoluda spojrzeniem usilnie unikając spojrzenia na Amzę.
- Ty bydlaku… - poruszył bezgłośnie ustami.

- Muszę jeszcze podleczyć Kargara. - Gabriel zmienił temat na zdecydowanie bezpieczniejszy. - I możemy ruszać, chyba że ktoś chce jakieś pamiątki po mantykorze.
- Patrzyłaś już, jakiego miał dużego? - Spytała Mniszka Zaklinaczkę, po czym się zaśmiała. Deidre zaś… najpierw zrobiła zszokowaną minę, a potem pokręciła z niedowierzaniem głową…
Gabriel zszokowanej miny nie zrobił, ale spojrzał na Amarę jakby się chciał upewnić, czy dobrze słyszał.

-Wy tylko o jednym… westchnął Kargar, przystając żeby Gabriel mógł użyć na nim swojej leczącej magii..
- Nieźle nam idzie, ale moglibyśmy być chyba trochę bardziej zgrani w walce.
- Tak - przytaknął Endymion - Z gnollami poszło łatwo. Jak z ettinem, ale teraz robi się trudniej. Powinniśmy wieczorem chyba przysiąść w kółku i porozmawiać więcej o naszych rolach, oraz o tym jak najlepiej możemy się nawzajem wspomagać.
- Może Bharrig znajdzie jakieś miejsce, gdzie będziemy mogli bezpiecznie przysiąść, jak to mówisz, w kółku i porozmawiać - odparł Gabriel.
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 22-08-2021, 12:27   #77
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Po roprawieniu się z Mantikorami i rudą niewdzięcznicą, opatrzeniu ran, a nawet przekąszeniu drobnicy, towarzystwo ruszyło dalej.

Coraz wyżej i wyżej, godzina za godziną… późnym popołudniem natrafili w końcu na pierwszy śnieg. Byli już dosyć wysoko na owej górze, zimno było już odczuwalne, a zmęczenie spore.


Dłuższy odpoczynek, ognisko, ciepły posiłek. Dobre pół godziny przerwy…

I dziwna rozmowa między Paladynem i Amzą.

~

Po odpoczynku ruszono dalej, i pojawiało się coraz więcej i więcej śniegu… a Druid zaczynał mieć wątpliwości.

Nigdzie nie było smoczej jamy, nigdzie nie było smoczycy. A weszli już tak wysoko… czyżby ZA WYSOKO? Bharrig specjalistą od smoków nie był, ale skoro czerwony smok, zionący ogniem, to czy nie powinien unikać zimna i śniegu? Czy nie wolał się wylegiwać na ocieplonym słońcem zboczu?

Czy oni się zgubili??

Nie no, nie mogli się zgubić… bo nie znali celu? Szukanie jamy smoczycy na górze było jak szukanie kolca w stogu siana, i nawet znalezione wcześniej, stopione skały, nie musiały o niczym konkretnym świadczyć… zaczynało go to wszystko lekko wkurzać.

Zaczął więc zataczać coraz większe kręgi po terenie, coraz dalej i dalej od towarzyszy. Wypatrując cholernej jamy, albo smoczycy, albo… czegokolwiek.

~

Brodzący w śniegu tygrys na szpicy, za nim Kargar, potem Amara, potem cała reszta… w sumie gęsiego, idąc w białym puchu prawie do kolan. Gdzieś tam na tyłach Paladyn i Amza z osiołkiem, i ledwo co już człapiąca Deidre, trzymająca się nawet uprzęży na grzbiecie czworonoga.

Geri w pewnym momencie warknął, ale było w sumie już za późno.

Ze śniegu po prawej stronie wyskoczyło coś dużego z rykiem, wpadło na tygrysa, po czym sam Geri, i to coś, co również wyglądało na… tygrysa?? stoczyli się parę metrów w dół po ośnieżonym zboczu, w potwornej kotłowaninie smagnięć pazurów, ugryzień, i zwierzęcych ryków.

Kargar szybko wyciągnął miecz, tylko po to… by stwierdzić, że duży kopczyk śniegu przed nim po prawej się poruszył. I wstał, i wyprostował, i był niemal dwa razy tak wysoki, jak sam Wojownik. Dziwaczny stwór skoczył na zaskoczonego wojownika z rykiem i smagnięciem pazurami.


Cios pazurami zabolał… a do tego Kargar poczuł dziwne, okropne zimno, rozchodzące się z rany.


~

Tygrys i dziwaczny… lew(??), wśród dzikiej kotłowaniny dwóch rozsierdzonych bestii, wyglądały naprawdę strasznie.

Pazury Lwa nie zrobiły krzywdy tygrysowi, lecz ugryzieniem już wgryzł się w ciało Geriego. Ten jednak nie pozostawał dłużny, i po pierwszym zaskoczeniu kontrował, z dosyć mocnym skutkiem, raniąc dwa razy pazurami i ugryzieniem. Pochwycić lwa jednak nie zdołał…

~

A wtedy na zboczu powyżej grupki, jakieś dziesięć metrów w górę, pojawił się drugi taki wielki, dziwaczny owłosiony humanoid, który… zaczął skopywać spore głazy prosto na resztę towarzystwa. Wydawał przy tym z siebie dziwaczne wycie, które wzmogło się po trafieniu nogi osiołka, który również zaczął wyć, ale z bólu.

Amza pochwyciła swoją tarczę, po czym dzielnie stanęła przed osiołkiem, odbijając turlające się kamienie.

~

Kargar wyprowadził potężne cięcie mieczem w futrzaka, odrąbując jedną z jego łap, a potem kolejnym rozpłatał wrogowi ukośnie tors, i ten padł martwy.

Na widok śmierci swojego pobratymcy, ten ponad grupką zamknął się, a po oberwaniu od Deidre serią "Magicznych pocisków", po prostu uciekł, wspinając się bardzo zwinnie coraz wyżej i wyżej, aż w końcu zlał się ze śniegiem i zniknął wszystkim z oczu.

~

Lew wśród zaciętej walki, wśród kotłowaniny, ryków, i nawet fruwających kawałków futra, pokiereszował znowu nieco tygrysa, ten zaś kontratakował pazurami, i lew już ledwo co zipiał… Geri zaś wgryzł się w jego szyję, w końcu go zabijając.

Dwa ciała na śniegu, masa krwi. Cisza.

Wymiotująca Deidre.

~

W końcu i nadleciał Druid-jastrząb, ściągnięty do grupki odgłosami walki.

Wszyscy byli już bardzo zmęczeni, przydałoby się i nowe uleczenie ran. Do tego, powoli już nadchodził wieczór.

Jeszcze godzinę, jeszcze kawałek, byle gdzieś znaleźć miejsce na nocny obóz, albo jaskinię smoczycy?

Złudne nadzieje...










***

Komentarze za chwilę
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 22-08-2021, 17:04   #78
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Dziwna rozmowa Endymiona z Amzą


Podczas kolejnego postoju w trakcie wędrówki, Amza usiadła obok Endymiona. Podała mu nieco jedzenia, sama coś poskubała, oboje napili się z manierek… wszystko jednak w ciszy.

W końcu, gdy pojedli, dziewoja po prostu się na niego patrzyła…
Endymion siedział chwilę w ciszy odpoczywając po drodze… hart, czy nie hart… ale ciężki pancerz jest… ciężki.
- Mam coś w brodzie? - zapytał marszcząc brwi, nie do końca szczerze bo spodziewał się o co chodzi… choć nie do końca rozumiejąc czemu.
- Nie… - Powiedziała krótko Amza, i dalej się na niego patrzyła.
Paladyn uniósł brew, oparł łokcie na kolanach i sam zaczął patrzeć na Amzę z lekkim uśmiechem. Sięgnął do pasa i odpiął magiczną butlę i postawił ją między nimi.
- Dostaniesz ją na stałe. Tobie jest bardziej potrzebna. - Powiedział wciąż odpowiadając takim samym spojrzeniem, ale ton był serdeczny jak zwykle.
- Dobrze - Amza powiedziała cichym tonem, po czym odstawiła butelkę na bok, i znów powróciła do wpatrywania się w Orka.
- No to… - Zaczęła.
- No to? - powtórzył ork zawieszając na końcu głos, by zachęcić ją do dokończenia zdania.
- Stawianie cnoty - Powiedziała prosto z mostu dziewczyna, z bardzo poważną miną.
Endymion spuścił bezwładnie głowę i powoli wypuścił powietrze. Miał nadzieję uniknąć tej rozmowy.
- Widzisz, kruszyno… - zawiesił się na chwilę nieco speszony. Wyprostował się i złożył dłonie przed twarzą, trochę jak do modlitwy patrząc gdzieś w bok. Myślał.
- To naprawdę nie ja powinienem ci tłumaczyć… - mruknął bardziej do siebie, po czym spojrzał wreszcie na Amzę - nasza nieuprzejma rudowłosa żartowała, że za wstawienie się za nią tam po mantikorach byłaby może chętna… wziąć ze mną udział w akcie erotycznym - paladyn mówił powoli, wyraźnie krępując się - Wiesz o czym mówię? - zapytał z nutą desperacji w głosie licząc, że może jednak nie będzie musiał jej tego tłumaczyć. Nie czuł się do tego kompetentny.
- Że byłaby chętna, tak - Jakaś taka blada Amza kiwnęła głową - Nie wiem co to "akcie erotyczne", ale tak, rozumiem. No to… - Znowu to powiedziała, patrząc na Endymiona oczkami powoli zapełniającymi się łzami.
Endymion patrzył na dziewczynę smutnymi, na wćwierć nie rozumiejącymi oczami. Przecież był orkiem. Był zielonoskórym...
- Amza… kruszyno… - szukał słów. Szukał sensu. Jakiejś logiki.
“Przecież jestem orkiem” - krążyło mu cały czas w głowie znowu i znowu. Gdyby nie to… gdyby był człowiekiem, elfem… kimś z jednej z wyższych ras to rozumiał by. To wszystko miałoby sens, ale tak?
- Czy ty… - zapytał znieruchomiały. Zmartwiony jej szklącymi się oczkami, ale pytanie zawisło w powietrzu niedokończone gdy zbierał myśli, gdy nie mógł zdecydować jak w zasadzie chce je zadać. Może licząc, że jakaś jej reakcja pozwoli mu go nie kończyć, ale tylko wykręcała palce nerwowo. Coś w niej… coś w jej oczach, wyrazie twarzy… może postawie i stresie kazało mu w końcu przyjąć do wiadomości, że ta ludzka dziewczynka się w nim durzyła. To było takie… błędne. To nie było uczciwe. Nie wobec niej… myśli Endymiona szalały i mieszały się. “Oczywiście, stary durniu… właśnie straciła rodzinę… wszystko… nic dziwnego, że rzuca się w ramiona kogokolwiek kto obiecuje jej się nią zaopiekować, kto okazuje jej dobro”, albo może nie uważała, że może spodobać się człowiekowi przez te blizny? Mogła mieć tak złą samoocenę? To nie było niemożliwe.
Chciał powiedzieć wiele. Chciał przełożyć tę rozmowę na później, chciał uciec. Słowa które opuściły jego usta były ciche, ledwie powyżej szeptu.
- Przecież jestem orkiem… - powiedział jakby to miało odpowiedzieć na wszystkie pytania i rozwiązać wszystkie pomyłki które tutaj zaszły.
Amza powoli położyła drobną dłoń na łapie Orka. Spojrzała mu w twarz, a po jej policzkach spłynęły łzy. Uśmiechała się jednak.
- Widziałam… brzydszych… - Szepnęła.

Endymion… myślał. Wzrok utkwił w jej dłoni na jego łapie. Wydawał mu się ten widok taki absurdalny. By ork był opiekunem ludzkiej dziewczyny? Na bezrybiu i rak ryba, ale to?
- Kruszyno… - spojrzał jej w oczy z ciepłem i zmartwieniem - jestem od ciebie ponad trzy razy starszy. Jestem orkiem. Nie wiesz kim byłem. Ile zła w życiu wyrządziłem. Twoje uczucie jest cenne. Łatwo byś znalazła kogoś godniejszego. Powinnaś znaleźć kogoś godniejszego.

Dłoń Amzy cofnęła się z dłoni Endymiona. Dziewczyna położyła ją na drugiej, na swym podołku. Zaczęła się wpatrywać gdzieś w krajobraz. Na jej policzkach zasychały łzy…

Z Endymiona jakby zeszło powietrze. Czy mógł to lepiej rozegrać? Czy dało się to rozegrać tak aby jej nie zranić? Nie wiedział… nie miał pomysłu.
- Jesteś dla mnie ważna… - powiedział słabo, a gdy słowa umilkły myśli wciąż pędziły. “Czemu AŻ TAK ważna? Jak to się stało?”
- Kiedy widziałem pikującą na was mantikorę… od dekad się tak nie bałem.
“Skrzywdzisz ją… jesteś orkiem. Jesteś zniszczeniem!" wołał do siebie
- Shelyn, pomóż… - szepnął niemal bezgłośnie


Oczami wyobraźni i wspomnień Endymion zobaczył swoją siostrę… tak wiele rozmów z nią odbył, tak wiele listów pisał, tyle kłótni, że wiedział dokładnie co by powiedziała gdyby tu teraz była.
- Bracie - powiedziała by teraz do niego, kładąc mu ręce na barkach - bagatelizujesz moje słowa… twierdząc, że kocham cię zbyt mocno i nie mogę być obiektywna. I może nawet masz rację. Nie wierzyłeś Bolvaratowi, tłumacząc sobie, że musiał ci to mówić, że to było ci potrzebne. Odrzucałeś słowa Silvy, Nami i Dunkana, bo im nigdy nie opowiedziałeś o Shurze. W słowa Amzy też byś nie uwierzył, oboje to wiemy.
- Jest młoda. I zadurzona. Nie zrozumiałaby, że Shura i Endymion to jedna osoba. Nie uwierzyłaby.
- Zawsze znajdziesz jakiś powód. Nikt nigdy nie będzie dość dobry. Niczyje zdanie nigdy nie okaże się wystarczająco znaczące. Dość doinformowane. A co by Shelyn powiedziała?
Na to nie miałby prostej odpowiedzi
- Co by Ragathiel powiedział? Bogowie którzy cię uratowali, jak sam mówisz. Przed którymi otworzyłeś serce. Którzy wiedzą o tobie wszystko. Endymion - ujęła by jego twarz zmuszając by spojrzał jej w oczy - Gdyby ta rozmowa nie była tylko wyobrażeniem. Gdyby, tak na prawdę to wysłannik Shelyn, niosąca jej wolę... usłyszała twoje wołanie i przybyła ci pomóc. Dotknęła twego umysłu i tylko przyjęła twarz twojej siostry… Gdyby wiedząc o wszystkim co zrobiłeś, każdy jeden z twoich grzechów, całą tę plugawą radość i satysfakcję jaką wtedy czułeś. Co by powiedziała? Ta jedna istota, której słów NIE MOŻESZ zbagatelizować. Ta jedna która wie wszystko, więcej nawet niż ty sam. Co by powiedziała?
- Powiedziałaby… że…
- To. Nie była. Twoja. Wina - słowa by rezonowały kilka momentów w powietrzu
- Powiedziałaby, że byłeś dzieckiem rozpaczliwie pragnącym miłości ojca, że byłeś synem tyrana który bezwzględnie to wykorzystywał. Byłeś też Czarnym Rycerzem… chroniącym swą siostrę w tym piekle, przyjmującym na siebie ciężar zła aby ona mogła pozostać światłem nadziei. Powiedziałaby, że Światłość. Ci. Wybaczyła. I, że to już najwyższy czas abyś sam sobie wybaczył.
Endymion spojrzałby siostrze w oczy
- Czy ty…
- Może tak. A może ty sam wreszcie, po trzech dekadach krucjaty znalazłeś sposób aby zacząć przepracowywać ten cały ból i poczucie winy które wciąż niesiesz w sobie.



- To nie była moja wina… - poruszył niemal bezgłośnie ustami paladyn i siedział jeszcze kilka chwil z szeroko otwartymi oczami… jakby w lekkim szoku. Poczuł jak niesamowity ciężar na jego sercu… zadrżał. Nie spadł, ale pierwszy raz od lat poczuł, że może jednak da się go jeszcze zrzucić. Przetarł szklące się oczy rozważając co się właśnie stało… Czy to było możliwe? Czy może to on sam wreszcie znalazł właściwe słowa i podświadomie włożył je w usta obrazu swojej siostry? Uznał, że raczej to drugie, ale nie zmieniło to nic.

- Amza, ja… - zaczął, ale gdy usłyszał słabość i chybotliwość swego głosu zamknął usta.
Chwilę potem uklęknął przed nią na jedno kolano i przyciągnął do siebie tuląc ją mocno.
- Kruszyno - tym razem jego głos był wreszcie pewny i silny - Zapomnij o tym co przed chwilą powiedziałem. To nie byłem ja. To był demon który od lat żeruje na moich słabościach i poczuciu winy. Demon któremu zbyt długo pozwalałem mnie definiować.
Poluzował uścisk, aby móc spojrzeć jej w oczy.
- Chcę abyś była szczęśliwa. Chcę abyś miała dobre życie. Chcę też sam być szczęśliwy... Czy chciała byś poszukać tego szczęścia ze mną? - zapytał z całym swoim ciepłem jakie w sobie miał, ale też z nadzieją, która wcześniej nie pojawiała się w jego głosie.

Amza wpatrywała się w Endymiona ze łzami migoczącymi w oczach, i z drżącymi usteczkami… nie powiedziała nic. Po prostu się do niego przytuliła, mocno przytuliła, chowając nosek gdzieś w jego szyi.
- Dobrze… - Cichutko szepnęła, i to było wszystko.

~ * ~

Druid zleciał, zmęczony ganianiem i przepatrywaniem. Wyglądało na to, że na ten moment, nie znaleźli tego, na czym im zależało, a grota nie leżała na szlaku. Przysiadłszy na grzbiecie, jak się okazało, rannego tygrysa, wyłożył sprawę swoim kompanom.

- Pozostało nam znaleźć miejsce na obóz - rzekł. - Zdaje się, że tu, na zboczu jest parę takich. Rozbijmy go tam, a rano ponowimy poszukiwania - rzekł, idąc w stronę, w którą wskazał.
- Odpoczynek… koniecznie… - Wysapała Deidre.

Druid, znalazłszy w końcu miejsce, zaczął rozgarniać śnieg swoją drewnianą tarczą, w międzyczasie będąc obrzucony wzrokiem Geriego, który kręcił się wokół. Kiedy tylko to zrobi, zamierzał postawić namiot dla siebie i tygrysa - klecenie szałasu albo jamy nie miałoby sensu.

To, co martwiło go, to że niewiele wiedzieli o okolicy. Pomimo wcześniejszych stopionych kamieni, które napotkali, nie było żadnych śladów smoka. Postanowił więc odzyskać czym prędzej błogosławieństwa Silvanusa, aby móc wywiedzieć się więcej o miejscu, w którym byli, za pomocą magii.

- Pożycz tarczy! - Zawołała Mniszka, wyrywając Druida z zamyślenia. Najwyraźniej też miała zamiar rozłożyć swój namiot, brakowało jej jednak narzędzi?

Bharrig, który skończył już rozgarnianie śniegu, podszedł do mniszki i podał jej tarczę.
- Pomóc? - zapytał.
- No nie powiem "nie", zwłaszcza gdy Deidre ledwo żyje… - Amara lekko się uśmiechnęła.

 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 22-08-2021 o 19:56.
Arvelus jest offline  
Stary 23-08-2021, 16:25   #79
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Druid odszedł nieco na bok i wydobył z wnętrza plecaka nieco dłuższy patyk, który ustawił przed sobą. Drugą ręką zrobił parę szybkich gestów i po chwili kształt drewna wygiął się i zmienił, aby wreszcie zastygnąć w nowym. Łopata być może była prymitywna, jednak była poręczna na tyle, żeby odgarniać śnieg.

- Zajmę się nią, kiedy tylko skończę tutaj - rzekł Bharrig, odgarniając śnieg.
- Nie widzę takiej potrzeby… o, a zresztą już Endymion z nią rozmawia - Powiedziała Amara.
- Wolałbym to zrobić mimo wszystko - rzekł. - Jeśli nie dzisiaj, to rankiem, jeśli nadal będzie czuć się źle. Choć… Wygląda to po prostu na przemęczenie.
- Takie szwędanie się po górach da każdemu w kość… a propo szwędania, jesteśmy w ogóle gdzieś blisko? - Spytała Mniszka, przerywając odgarnianie śniegu, i spoglądając na Druida.
- Nie - rzekł prosto krasnolud. - Nie ma żadnych śladów smoka. Jutro rankiem zamierzam zbadać tą sprawę. Będę potrzebował nieco czasu, aby przygotować zaklęcie, ale powinniśmy wiedzieć nieco więcej - rzekł druid, myśląc o czarze, który zamierzał rzucić.
- No super… - Powiedziała sceptycznie Amara - Tylko żebyśmy się tu jeszcze parę dni nie kręcili, bo to bez sensu będzie…
- Jestem bardziej zmartwiony tym, że gryf mógł polec na zawsze - rzekł Druid. - Śmierć kompana Endymiona była bezsensowna. Im szybciej znajdziemy leże smoka, tym lepiej dla nas. Jeśli zaklęcia zawiodą, zostanie stare, dobre przepatrywanie - rzekł, odrzucając ostatnią grudkę śniegu. - To co, pomóc ci z tym namiotem?
W tym czasie zaś, Amara… ulepiła kulkę śniegu.
- "Im szybciej znajdziemy smoka, tym lepiej dla nas", brzmi jak ostatnie, słynne słowa typowego awanturnika! - Zaśmiała się, po czym pacnęła Druida śnieżką w ramię.
- My wcale nie jesteśmy typowi! - zawołał Druid i skoczył w śnieg, a zaraz potem rzucił w Mniszkę dwoma kolejnymi.

- Śnieżkowi wojownicy.... Można pożyczyć łopatę? - spytał Gabriel, do tej pory odgarniający śnieg swoim puklerzem, co przynosiło niezbyt dobre efekty..

Bharrig zmitygował się i skinął głową.
- Skończyłem już, proszę - rzekł, podając łopatę Gabrielowi.

Kiedy tylko podał łopatę, zabrał się za pomaganie rozstawiania namiotu Amary, skoro swój już ogarnął. Geri, węsząc, wszedł do środka namiotu Bharriga.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 26-08-2021, 19:21   #80
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Endymion wyciągnął z pojemnej torby swój namiot i rozgarnął śnieg przeistaczając pas w topór katowski o płaskiej linii ostrza. Pracował szybko. Już przed dwiema godzinami wyciągnął ciepły koc i okrył nim Amzę, w odpowiedzi otrzymując uśmiech.
- Namiot stoi stabilnie, w środku są już śpiwory i zimowe ubrania, gdybyś chciała je na siebie wrzucić. Ja zobaczę czy da się tu nazbierać drewna na opał aby coś ciepłego zjeść - paladyn rozejrzał się sceptycznie po okolicy - Masz Kruszyno swój gwizdek i butlę? - zapytał kontrolnie uśmiechając się do dziewczyny.
- Tak. To idę się przebrać… - Powiedziała dziewoja i zniknęła w namiocie.

- Deidre - paladyn usiadł obok zaklinaczki jeszcze nim wybrał się po to drewno - źle wyglądasz, dobrze się czujesz? - zapytał tonem szczerego zmartwienia.
- Wykończona jestem, to wszystko - Rogata dziewczyna wzruszyła ramionami - Łażenie po takich górach nie dla mnie…
Endymiona ta odpowiedź nie do końca satysfakcjonowała. Nie tłumaczyła dobrze wymiotowania po ostatnim starciu.
- Rozumiem… mówiłem to już dwa razy, ale chyba nikt nie potraktował tego poważnie. Moje błogosławieństwa pomagają na zmęczenie. Dziś nie mam już żadnych, ale przyjdź do mnie jutro jak będzie ci ciężko. Z wielką radością jedno ci oddam. Poczujesz się może nie jak po porządnej nocy, ale jakbyś odpoczywała kilka godzin. Mi się zdarzało je wykorzystywać aby przez wiele nocy unikać potrzeby snu. Możemy się tak umówić?
- Jak się wyśpię, to powinno być wszystko dobrze? A jak co, to się odezwę - Powiedziała Zaklinaczka.

W tym czasie, Amza opuściła namiot w stroju zimowym, po czym… kocem, którym wcześniej sama była opatulona, teraz okryła osiołka, i zaczęła również oglądać jego zranioną nogę.

Endymion rozejrzał się i zobaczył, że Bharrig już pomaga Amarze rozkładać namiot. To robota bardziej dla dwóch, niż trzech osób więc zostawił to im.
- W porządku, po prostu naprawdę się nie wahaj. Mam je właśnie po to aby je rozdawać. Temperatura ci nie dokucza mocno? Okazuje się, że mam kupiony jeden strój zimowy za dużo i można by go wykorzystać… kilka cięć, kilka wiązań i byłby dodatkowy brzydki płaszcz.
- Mam małe, naturalne odporności na zimno i gorąco, spokojnie… - Uśmiechnęła się Zaklinaczka - I sama również kupiłam zimowe ubranie…
- Hmmm… wyszedłem z błędnego założenia. W sumie… zaraz wracam.
Endymion wstał i poszedł do swojego namiotu, na chwilę przystając przy Amzie
- Obejrzę za chwilę jego nogę. Znam się trochę na tym, raczej nic mu nie będzie.
Dziewoja kiwnęła potakująco głową.

Paladyn z namiotu wyszedł ściskając zwój i wrócił z nim do Deidre.
- Jeśli pozwolisz chciałbym go użyć. Poczujesz się po nim lepiej, a jest tani i mam jeszcze drugi. Uznaj to za część zwrotu twojej części którą nadmiarowo wyłożyłaś na pojemną torbę - ork uśmiechnął się do zaklinaczki zachęcająco.
- Uparty jesteś… - Powiedziała kręcąc głową rogata - I magię chcesz marnować. No ale proszę, twoja wola… - Uśmiechnęła się lekko.
Endymion kiwnął głową zadowolony i rozwinął zwój. Wyrecytował inwokację wyjątkowo dźwięcznym i przyjemnym dla ucha języku. Tusz zaczął błyszczeć gdy wraz z magią się niego wypalał. W ostatnich słowach paladyn położył Deidre dłoń na ramieniu pozwalając tej magii przez nią przepłynąć… no i oprócz tego, żadnych innych efektów nie było widać. Zaklinaczka jednak przeciągnęła się po kobiecemu, po czym spojrzała na Paladyna z uśmiechem.
- Dzięki, czuję się o wiele lepiej! - Powiedziała.
- Do usług. Uznaj to za reklamę moich błogosławieństw. Poza leczeniem dają one porównywalny efekt. Dobra… zostawiam cię. Są jeszcze rzeczy do zrobienia, może uda się rozpalić ognisko… choć marna szansa… no i o osiołka trzeba zadbać. Zabrałem go tu to głupio aby zszedł przez głupi kamyk.

Paladyn klęknął przy Łatku i obejrzał jego nogę. Wyglądało wcale niezgorzej.
- Nic ci nie będzie… - powiedział obwiązując nogę bandażem dla ochrony przed zimnem i brudem, a Amza dała mu garść marchewek i miskę owsa do zjedzenia.
- Dooobry zwierz, dobry Łatek - Powiedział Endymion głaszcząc go, a dziewoja się uśmiechnęła, patrząc jak osiołek je.


Uzbrojony w łopatę Gabriel zabrał się za oczyszczanie kawałka terenu pod namiot. Działania nie był ani zbyt efektowne, ani zbyt efektywne, ale w końcu Wieszcz poradził sobie zarówno ze śniegiem, jak i z rozstawieniem namiotu, w którym w końcu znalazły się jego rzeczy - przede wszystkim rozłożone posłanie i ciepły koc.
Rozpakowawszy się Gabriel wyszedł z namiotu.
- Co powiecie na ognisko?
- Dobry pomysł - zgodził się krasnolud. - Ogień odpędzi bestie.
Gabriel wyciągnął z kieszeni zakupioną w Hluthvar magiczną perłę, położył na śniegu i wypowiedział słowa rozkazu. Perła zamieniła się w najprawdziwsze, płonące ognisko.
- Świetnie - pokiwał głową Bharrig. - Biorę pierwszą wartę, jak zawsze. Jutro rankiem wstanę nieco wcześniej, aby wyjaśnić to, dlaczego nie widzimy nigdzie leża smoczycy.
- Powietrzny zwiad? - spytał Gabriel. - Z większym zasięgiem?
- Magia - odrzekł Druid. - Zaoszczędzi nam nieco czasu.

- Wow, niezły numer z tym ogniskiem - Powiedziała Amara, stojąc przed swoim rozłożonym już namiotem.
- Coś przydatnego na mroźne wieczory i noce - zażartował Gabriel.
- A to działa tylko raz? - Dopytywała się Mniszka.
- Zapewniano mnie, że nie - odparł Wieszcz. - Mam nadzieję, że mnie nie okłamano, bo inaczej jutro będzie zimna kolacja.
- Czyli ognisko zamienia się znowu w taką perłę jak już nie jest potrzebne? A ile takie cudeńko kosztuje? - Mniszka zbliżyła się do ogniska, usiadła, po czym zaczęła sobie przy nim ogrzewać dłonie.
- W każdej chwili można je zgasić, ale potem trzeba odczekać, zanim ponownie się zapali - odpowiedział Gabriel. - A kosztowała mnie ponad siedemset sztuk złota. Ale zdecydowanie warto było kupić. Kupisz trzy takie i ogień płonie przez całą dobę - dodał.
- Uuuuu drogo. No ale bardzo przydatna rzecz… gdzie tu teraz już tak wysoko znaleźć jakiś opał… dobry pomysł miałeś! Brawa dla Gabriela! - Zakrzyknęła Mniszka, bijąc mu aplauz i się śmiejąc. A będący w pobliżu Deidre i Endymion, nie wiedzieli o co chodzi, ale też się dołączyli… no to i Amza klaskała.
- Dziękuję, dziękuję... - Gabriel położył rękę na sercu i ukłonił się teatralnie.
- Bardzo dobrze - Druid pokiwał głową. Co prawda darował sobie klaskanie, jak Amara czy Deidre, jednak widać było, że pomysł mu się spodobał i był pod wrażeniem. Podjął jednak:
- Hm, ciągle jednak zastanawiam się… Kim była ta niewdzięcznica, którą spotkaliśmy na naszej drodze… - urwał, zamyśliwszy się.
- Trzeba było spytać - Parsknęła Amara - Ale pewnie i tak prawdy by nie powiedziała…
- Bharrig zapytał. Według odpowiedzi nazywa się “Nie-Twój-Interes” - zaśmiał się paladyn - czy jakoś tak to szło. Obstawiałbym, że lojalności nie pozwalała jej zdradzić, a charakterek nie pozwalał jej tego obwieścić w uprzejmy sposób… aczkolwiek, nie stawiałbym dużych pieniędzy…
- Tacy jak oni rzadko są w przypadkowych miejscach - zauważył krasnolud. - Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy natknęli się na nią jeszcze raz.
- Ha… jest realna możliwość, że jak my szuka legowiska Shorlail - odpowiedział paladyn - I nie chciała nic powiedzieć aby nie musieć dzielić się ewentualnym łupem.
- Tego się obawiam - zgodził się Bharrig. - Sądzę, że wieści o tym, że smoczycy nie ma w swoim leżu dotarły już całkiem daleko. Jeśli okaże się, że nie ma jej w leżu, możemy znaleźć kogoś innego w grocie smoka. Na drodze na szczyt będzie nagle całkiem… Gęsto.
- Eeeee tam - Machnęła dłonią Deidre - Raczej nie…
- Ta ruda mogła tu być przed nami - powiedział Gabriel. - Nie znalazła legowiska smoka i wracała, by szukać gdzie indziej. Na przykład. W końcu nikt nie sprzedaje map z czerwonym krzyżykiem i napisem "Leże smoka", więc trzeba się naszukać.

- Gabriel, drobna sprawa… - zagadał Endymion wykorzystując moment ciszy - masz jeszcze jakieś drobne leczenie aby mnie poczęstować? Moje już wyczerpałem… i raczej preferuję używać je na ludziach wokół, bo skuteczniej działają.
Zagadnięty skinął głową.
- Tak, parę zaklęć jeszcze mi zostało - powiedział, po czym dotknął ramienia paladyna,
przekazując Endymionowi leczącą energię.
- Dziękuję, do jutra będę już zupełnie zdrów - podziękował ork ruszając barkiem, oceniając, że znacznie mniej boli.

- Co chcecie na kolację? - Spytała cichym głosikiem Amza, stojąc przy Paladynie…
- Mi wystarczy suszone mięso, Geri je z mojego plecaka - wzruszył rękami Druid.
- Szkoda, że nie wykroiliśmy kawałka szynki z tego lwa jaskiniowego, co go Geri zagryzł - zażartował Gabrel. - Ale, jeśli masz ochotę coś gotować, to gorąca, gęsta zupa byłaby idealna - powiedział.
- Uhhhh - Amza jakoś tak się… zmieszała.
- To się nadaje do gotowania? - zapytał paladyn wyciągając rękę nad ognisko i momentalnie zabrał ją, machając by się schłodziła.
- Nadaje się - odpowiedział sam sobie - Coś ciepłego w brzuchach dobrze nam zrobi na noc. Chodź kruszyno, przyniesiemy co trzeba - Endymion odwrócił się i poszedł z Amzą po składniki.
- A ja bym się wina napiła… - Mruknęła Deidre - Że nie wzięłam flaszki na podróż! - Pacnęła się dłonią w czoło.
- Trochę wina zawsze się znajdzie - powiedział Gabriel. - Po kolacji może być?
- A do niej nie może być? Czy ekhem… masz za mało? - Szepnęła konspiracyjnie Zaklinaczka.
- Tak po znajomości... znajdzie się troszkę więcej - odszepnął takim samym tonem Wieszcz.

Tymczasem Bharrig odstąpił na parę dłuższych chwil od kręgu ciepła, patrząc na drogę, jaką przeszli. Geri tymczasem zdawał się drzemać w namiocie Druida. Pomimo rozbitego obozu, zdawał się nie być do końca uspokojony okolicą, w której napotkali lwa jaskiniowego i futrzaste humanoidy-potwory.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172