- Tyle na dziś - powiedział Gabriel. - Odzyskałaś siły i ducha do dalszej wędrówki? - spytał z uśmiechem.
Zabrał się za pakowanie swoich rzeczy.
Druid zleciał w końcu po pobieżnym zwiadzie. Jastrząb przysiadł na grzbiecie leżącego tygrysa. Po paru chwilach, odezwał się, pozostając w swojej postaci:
- Miejsce, które wskazał troll odbija od ścieżki i prowadzi donikąd. Szlak, którym idziemy, zdaje się najodpowiedniejszy, ale przed nami na ścieżce są trzy mantikory. Parę małych grot tu i ówdzie, ale żadna nie wygląda na tą od smoka. Możemy ominąć mantikory, jeśli odbijemy nieco na wschód.
Po czym zwrócił się jeszcze do Wieszcza:
- Nie widziałem w pobliżu świątyni Shar. Może będzie gdzieś indziej.
Milczał przez chwilę i dodał jeszcze:
- Wydaje mi się, że możemy ruszać. Będę leciał przed wami.
Gabriel, który jakiś czas temu skończył wszystkie zabiegi, podniósł się z miejsca.
- Im szybciej ruszymy, tym lepiej - powiedział. - A mantikory powinniśmy ominąć. Walka z nimi nie jest nam potrzebna do szczęścia. To paskudne bestie, skrzyżowanie lwa, smoka i demony wiedzą czego jeszcze.
~
Grupka pozbierała więc swoje manele, po czym ruszono w dalszą drogę… i po jakiś dwóch kwadransach, wszyscy zauważyli krążące nad zboczem na prawo od nich (a więc wyżej niż sama grupka się znajdowała) dwie Mantikory… wszyscy przykucnęli.
Endymion przeistoczył swój pas w wielki miecz… tak na wszelki wypadek
- Csssiiii… - przyłożył - przemknięmy się obok - powiedział cicho aby na pewno ich nie usłyszały
Gabriel skinął głową.
- Oby tylko osiołek był cicho - szepnął.
A wtedy do uszu wszystkich, dobiegł właśnie gdzieś tam z tego wyższego miejsca… pełen przerażenia i bólu ludzki(?) krzyk.
Paladyn otworzył szerzej oczy i spojrzał na Amzę
- Zostań tu. Schowaj się i za nic się nie wychylaj! W razie czego… masz gwizdek!
- Ktoś nie powinien z nią zostać?? - Mniszka wskazała bladą Amzę, skuloną za swoją tarczą.
Endymion zatrzymał się wpół kroku
- To zostań. Z nimi dwiema i sam sobie poradzę, ale gdzieś może być trzecia.
Zerwał się do biegu… ktoś tam potrzebował pomocy.
- To może być ta trzecia mantikora - powiedział cicho Gabriel. A że nie wypadało zostawiać kompana samotnego, ruszył za paladynem, na wszelki wypadek rzucając na siebie zaklęcie, które mogło ocalić mu skórę podczas spodziewanej walki.
Po krótkiej chwili, Bharrig zanurkował i wkrótce znalazł się w odległości głosu do Endymiona, Kargara i Gabriela. Zawołał krótko:
- Ładujecie się na mantikorę! Próbuje zjeść kogoś przywalonego kamieniem! - i odleciał z powrotem nieco wyżej i dalej w stronę zdarzenia, szukając, czy przypadkiem wrzaski nie zwabiły pozostałych bestii. Geri tymczasem biegł z resztą drużyny.
~
Towarzysze ruszyli biegiem pod górę… co było cholernie forsującym zajęciem. 10 metrów, 20, 30… Deidre została w tyle, nie bardzo sobie radząc.
Amara z kolei została daleko za nimi przy Amzie…
Po chwili oczom zziajanych mężczyzn ukazał się dosyć kiepski widok.
Ludzka postać o rudych, krótkich włosach, leżąca na ziemi, z przygniecioną nogą dużym głazem(wielkością dorównującym wielkiej beczce piwa), obok niej plecak z rozrzuconą zawartością, i cholerna Mantikora, będąca ledwie już 5 metrów od nieszczęśnika, powoli do niego podchodząca z sykiem. Czas na pożarcie…
Druid będąc w swojej jastrzębiej formie ponad towarzyszami, rzucił zaklęcie i po chwili dwa kamienne dyski pomknęły w stronę mantykory.
- Uważajcie, to paskudztwo ma nie tylko kły, pazury i paskudny ogon - powiedział cicho Gabriel. - Prócz tego potrafi zionąć jak smok... ranić z daleka.
Paladyn kiwnął głową, ale nie zmieniało to nic...
- Hej! - ryknął z mocą by zwrócić na siebie uwagę bestii i zerwał się do szarży na nią.
W tym czasie Gabriel przywołał sojusznika, widmową kobietę, która z mieczem w dłoni pojawiła się tuż przy bestii.
- Atakuj mantykorę - polecił. Przyklęknął za sporych rozmiarów głazem i wypatrywał, czy nie nadlatują kolejne bestie.
- Musimy ją szybko ubić, zanim nadlecą kolejne! - zawołał Kargar, rzucając się do szarży wraz z paladynem. Jego wampiryczny dwurak był gotowy do posmakowania egzotycznej krwi bestii.