Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2021, 12:11   #78
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wkrótce wyszykowano jako takie, dosyć obszerne miejsce na prowizoryczne obozowisko, w kościółku, w głównej sali… a Bob i James załatali w końcu główne drzwi.

Zaczęto więc szeroko pojęte zabieranie się za kolację, tego wieczoru jednak na zimno. Wewnątrz kościółka nie było jak rozpalić ogniska, nie narażając się na duszenie dymem, a i z drugiej strony, nie wypadało.

Padre Francesco czytał bezgłośnie jakiś mały modlitewnik, Siostra Sierra siedziała na uboczu na warcie, a młodsza - April - przyrządzała coś z puszek.

Bob dłubał teraz dla odmiany w klapie pickupa, starając się ją jakoś zamocować w uszkodzonym miejscu… Lucas i Oriana coś niby przyrządzali z jadła dla reszty towarzystwa. Amy przez pewien czas przyglądała się wnętrzu kościółka, szybko jednak jej się to znudziło, i usiadła blisko April… najpierw tylko się przyglądając, co ta robi, a w końcu i zaczęła jej pomagać.

James postanowił pozostawić sprawy kulinarne w rękach innych i dołączył do Boba, by pomóc mu w umocowaniu klapy.
- Jak nic dostaniemy mandat za brak świateł - powiedział z wyraźną ironią. - Zaproponowałbym zamocować na stałe, ale jednak ford straciłby nieco na funkcjonalności - dodał.

Klara nie miała co robić. Trochę zalewała ją krew, bo coś by zrobiła. Wolała jednak nie wtrącać się w sprawy jedzeniowe, zwłaszcza gdy zabrało się za nie tyle osób, zaś Bob właśnie zaczął korzystać z pomocy Jamesa. Klara rozważała, czy samobójstwem byłaby próba wymiany forda na jakieś wojskowe auto, bo niektóre z tych tam wyglądały na niezniszczone. To też skłoniło ją do chwycenia mapy w dłoń by dokonać krótkiej analizy i spróbować odnaleźć się na mapie. Siedziała z nią jakiś czas oglądając…
- Spalone kościoły - powiedziała nagle - jadąc w tą stronę widzieliśmy po drodze naprawdę sporo spalonych kościołów.

- Kolacja - Zawołała Oriana, najwyraźniej więc byli gotowi. Siostra April z pomocą Amy również po chwili skończyła.

Wszyscy więc wspólnie zasiedli… a Padre z Zakonnicami oczywiście najpierw odmówili krótką modlitwę:

Pobłogosław Panie Boże nas, ten posiłek, tych, którzy go przygotowali i naucz nas dzielić się chlebem i radością ze wszystkimi. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Można więc było po chwili jeść… tym razem "zimna płyta", ale co tam, nie za każdym razem trzeba przecież coś na ciepło…

- Amen - odpowiedział James, po czym zabrał się za posiłek, na który składało się kilka sucharów, parę garści suszonego mięsa, oraz potrawka (zapewne) z kurczaka z ryżem.

Klara odłożyła mapę, chociaż te spalone kościoły teraz chodziły jej po głowie bardziej niż wcześniej. Postanowiła póki co zająć się jedzeniem, tego co przygotowali jej towarzysze, a później dopiero wrócić do przemyślenia tematu jaki wpadł jej do głowy.
- Smacznego - powiedziała siwowłosa dziewczyna, gdy modlitwy się skończyły i wszyscy zabrali się za posiłek.

- No i nastała cisza… - Powiedział Bob, i się krótko zaśmiał - Każdy zajęty własnym talerzem? - Dodał.
- To dość rozsądne podejście do jedzenia - wtrącił James. - Z drugiej strony... jedzenie nie ucieknie, więc nie trzeba go pilnować - zażartował.
- Jak nasze auto? - zapytała Klara patrząc na Boba, w końcu to on zajmował się tym problemem.
- Tylne światła po jednej stronie rozwalone, i uchwyt mocujący klapę. Świateł nie wyczaruję, ale uchwyt już naprawiony - Mechanik mrugnął do Klary.
- Czyli nie powinno być większych problemów - podsumowała, ale też chciała się upewnić Klara.
- Nie, nie będzie… a jak James gadał, mandat za to nam nie grozi - Powiedział Bob i zaśmiał się, a wraz z nim kilka innych(starszych) osób u stołu. Młodzi nie zrozumieli…
- Rankiem możemy ruszyć dalej. - James skinął głową. - Przede wszystkim na poszukiwania paliwa - dodał.
- Racja - przyznała Klara. - Sprawdzając kościół, znalazłyście jakieś inne wejścia, wyjścia? - Spytała sióstr.
- Boczne, zabite dechami już od dawna - Powiedziała starsza z sióstr(Sierra) - I jedno na zakrystii, które zablokowałam meblami.
- Zatem noc możemy mieć spokojną... teoretycznie przynajmniej. - James lekko się uśmiechnął.
- Warty to jednak mus - Powiedział Padre - I może nawet "podwójne" na raz…
- To nie problem - Zapewniła Klara - zwłaszcza, że jest nas sporo.
- Niektórzy powinni przespać całą noc - James spojrzał na Amy - ale innym nie zaszkodzi parę godzin stania na warcie. Kto lubi wcześnie wstawać? - spytał.
- No właśnie, niektórzy powinni spać całą noc - Powtórzył Bob, i… spojrzał z przyjacielskim uśmiechem na Klarę.
Która wzruszyła ramionami.
- Akurat Amy powinna przyzwyczajać się do nieprzespanych nocy - zażartowała, dodając do wypowiedzi uśmiech, by zaznaczyć fakt, że jest to żart. - Zresztą, tak poważnie mówiąc, razem z Amy możecie odsypiać nieprzespane na tylnej kanapie Forda. - powiedziała, patrząc na Jamesa, który poruszył temat niepełnienia warty przez ciężarną.
- Ta kanapa jest raczej jednoosobowa - odparł James. - W sam raz dla Amy. A ja nie mam za sobą nieprzespanej nocy.
- Jestem pewna, że dam sobie radę z wartą - zapewniła Klara - chętnie obejmę ją jako pierwsza - dodała, gdyż kusiła ją myśl odłożenia snu na później.
- Które godziny pilnowania spokojnego snu pozostałych wam odpowiadają? - James spojrzał na padre i siostrzyczki.

Po chwili, rada w radę, ustalono skład poszczególnych wart, a szczęśliwcy, których ominęła pierwsza warta, zaczęli się szykować do spania.

Amy na tylnej kanapie forda. Lucas i Oriana rozłożyli namiot(!) i w nim zniknęli… Bob drzemał na dwóch zestawionych ze sobą ławkach kościelnych.

Padre na kompletnie rozłożonym fotelu kierowcy i częściowo na tylnej kanapie jeepa, Sierra podobnie, na miejscu pasażera…

James poszedł w ślady Boba - zestawił dwie ławki, położył na nich koc i spróbował zasnąć… miejsce noclegu było jednak nietypowe, do tego tu i tam czasem coś zazgrzytało… Bob chrapał… łatwo nie było. W końcu James wziął koc i poszedł do zakrystii, gdzie - jak miał nadzieję - chrapanie Boba nie docierało… minął po drodze siedzącą tam nieopodal siostrę April, czyszczącą swoje pistolety. Ta zerknęła na niego zdziwiona.
- Za głośno chrapie - szepnął James, wskazując na Boba.

Owszem, w zakrystii było cicho. Ale była i masa rupieci, i jako taki brak miejsca na spanie… oraz kurz. Tutaj nikt nie sprzątał.
Kurz był zresztą i w pozostałej części kościoła, więc James odsunął na bok parę mniejszych rzeczy i wygospodarował mały kawałek podłogi, na którym można było od biedy się przespać.
Po pewnym czasie, gdy już praaawie zasypiał… usłyszał cichy pisk. I kolejny, i kolejny. No jasny szlag, szczur. A może i parę...
Zgrzytając zębami James podniósł się i powędrował do siostry April.
- Masz może trochę wosku? - spytał szeptem. - Zatkam sobie uszy i może zasnę…
Siostra uśmiechnęła się, po czym wyciągnęła po chwili z plecaka świeczkę, i podała ją Jamesowi.
- Tylko tak.
- Dziękuję bardzo... - James uskubnął spory kawałek wosku, ugniótł go w palcach, a potem, pożegnawszy April uśmiechem, ponownie rozłożył koc na ławkach, położy się i zatkał sobie uszy… i w końcu jakoś zasnął.
 
Kerm jest offline