Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2021, 14:06   #75
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Gryf próbował jakoś zewrzeć się z Mantikorą… bestia jednak stawiała się wszelkim próbom Gryfa.

Druid w postaci jastrzębia podlatuje i próbuje rzucić zaklęcie polimorfii i w końcu się udało. "Puf" i wielka Mantikora zamieniła się w coś malutkiego(chomik), co… spadło gdzieś tam na ziemię.

Geri kroczy za paladynem, ale widać, że ma ochotę się rzucić na jedną z bestii. Szukał możliwości, żeby rzucić się na mantikorę, jeśli tylko będzie w zasięgu i w końcu za nią ruszył. To był naprawdę niecodzienny widok. Tygrys ganiając w powietrzu za Mantikorą… po kilku chwilach, było jednak oczywiste, że jej raczej nie dogoni.

Skrzydlata bestia unikała bliższych kontaktów z tygrysem, i po kilkunastu sekundach, odleciała w cholerę, sama rycząc z niezadowolenia…

Bharrig zanurkował, postanawiając przysiąść na głazie. Geri także zszedł już na ziemię, a chwilę później, gryf został odesłany do swojego planu.

- Miałaś dużo szczęścia... - rzekł Druid w swojej jastrzębiej formie, do… pustki. Rudowłosa dziewczyna wyparowała. Była i się zmyła, zniknęła, cholera wie…

Druid natychmiast wzbił się w powietrze po raz kolejny, szukając wzrokiem dziwnej dziewczyny. Wypatrywał i wypatrywał, ale nigdzie jej nie było. Ani za wielką skałą, ani na, ani nigdzie w najbliższej okolicy… i nagle zauważył, jak porozrzucane rzeczy z plecaka nieznajomej, same do niego wracają, przy skale, która kiedyś ją przygniatała.

- Nasza znajoma ucieka - zawołał Bharrig i zakręcił się nad miejscem, gdzie znajdowała się niewidzialna dziewczyna. - Hej! Nie uciekaj! - zawołał do pustej przestrzeni. - Geri, do nogi! Kargar, kurwa! Łap ją! Niech ktoś mi tu pomoże!
-Właśnie, gdzie ona zniknęła? - zdziwił się Kargar

~

Endymion z ledwością wyhamował… na drzewie. Gruchnął w nie boleśnie, ale nawet się nie skrzywił tylko natychmiast dopadł do Amzy ze strachem w oczach
- Jesteś cała? - pytał chwyciwszy ją za ramiona i mało delikatnie obracając, to w lewo to w prawo aby obejrzeć czy nie ma żadnych ran.
Blada, trzęsąca się na całym ciele dziewoja… co chwilę obracana w tą i z powrotem przez Endymiona, w końcu… krzyknęła.
- Tak!! - I zrobiła duże oczka, wpatrując się w Orka, po czym dodała już ciszej, i spokojniej - Tak...
Paladyn zamknął oczy i powoli spuścił z siebie powietrze. Widać było opuszczający go lęk. Gdy już odzyskał dość samokontroli przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Nie wiedział które z nich nich teraz bardziej potrzebowało się uspokoić. To był pierwszy raz od grubo ponad dekady gdy błogosławieństwa zawiodły i poczuł strach. Zdążył już zapomnieć tego uczucia. Wstał od dziewczyny po… sam nie wiedział jakim czasie i spojrzał na Amarę.
- A ty się trzymasz? - zapytał i chciał zaproponować leczenie, ale widział, że wieszcz już idzie i on szybciej rzuci zaklęcia niż paladyn znajdzie w swoim plecaku różdżkę leczenia.

Gabriel, przeklinając pod nosem, odniósł się z ziemi i, znacznie już wolniej, podszedł do Mniszki. A ta właśnie, zaciskając zęby, wyciągała sobie ostatni kolec z ciała. Wieszcz rzucił na dziewczynę leczące zaklęcie.
- Wszyscy żyją? - Spytała Amara.
- Na szczęście tak - odparł Gabriel. - Nawet ten nieszczęśnik, którego wcześniej chciała zjeść mantykora - dodał. - A dokładniej nieszczęśniczka, bo to dziewczyna.
- Kargar mocno oberwał - włączył się do rozmowy paladyn - ale Gabriel chyba już go poskładał... Poskładałeś go, co nie? - dopytał, bo sam nie miał czasu się oglądać w czasie walki.
- Może nie do końca, ale stoi dość pewnie na nogach - stwierdził Wieszcz. - Ale doszedłem do wniosku, że Amarze przydam się bardziej.
- Wszyscy żyjemy, wszyscy jesteśmy stabilni - głos paladyna był konsolidacyjny… nie chciał by Gabriel czuł na sobie potrzebę tłumaczenia się - w razie czego mam małą różdżkę leczenia, więc wszystko się wyleczy.
- To jest dobrze… - Mniszka pomasowała miejsce, gdzie przed chwilą miała jedną z trzech krwawiących dziur po kolcu, które magią Gabriela nieco już zasklepiła.

Endymion zdjął plecak… i wtedy poczuł ból gdy pasek zahaczył o kolec mantikory wciąż tkwiący pod płytami jego pancerza. Skrzywił się… złapał go i wyszarpnął zamaszyście, w kierunku aby zachlapać krwią tylko pobliskie drzewo a nie nikogo z obecnych. Kucnął przy plecaku i szukał… i szukał… i szukał… po czym zwiesił głowę niezadowolony. Nie wiedział co zrobił ze swoją różdżką…

Druid z drugiego krańca pola wcześniejszej bitewki rozpoczął nawoływania:
- Geri, do nogi! Kargar, kurwa! Łap ją! Niech ktoś mi tu pomoże!

Co tam się działo?
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online