Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2021, 23:17   #76
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację

- Zostań z nią… - Amara usłyszała chyba jeszcze “proszę”, ale nie była pewna, bo Endymion nie czekał ani chwili i wołał do niej już w biegu.
- Chodźmy zobaczyć, co się tam dzieje - zaproponował Gabriel, równocześnie rzucając na Amarę to samo zaklęcie, które użył przed chwilą. A potem sięgnął po różdżkę, by dokończyć leczenie.

Druid rzucił zaklęcie Ognia Faerie na dziewczynę, dopóki jeszcze była w zasięgu.

"Naświetlona" zaklęciem ruda pannica, wciąż pod postacią jako-takiej niewidzialności, dalej spokojnie pakowała swoje manele do plecaka… w końcu przyleciał i odrobinę zasapany Geri.

Kargar stojący parę kroków obok, też już w końcu widział zarys pannicy.

Deidre, będąca w pobliżu, jedynie zerknęła na wszystko przelotnie, po czym bardziej się zainteresowała leżącym obok truchłem Mantikory.

Biegł również już i Endymion, a za nim pooowoli nadchodziła reszta(Amara, Amza, Gabriel, osiołek).

Paladyn dobiegł patrząc nie przed siebie, ale w górę… wyszukując zagrożeń.
- Co się dzieje? Mantikory wróciły? - zapytał zziajany i po chwili dopiero podążył za wskazaniem Bharriga. Zmarszczył brwi rozglądając się za rudowłosą.
- To ta ruda? Czemu jest niewidzialna? - zapytał marszcząc brwi i luzując postawę.

Bharrig (który spodziewał się, że niewidzialna dziewczyna zacznie uciekać), przycupnął na kamyku niedaleko i zapytał:
- Hej, ty, niewidzialna! Kim jesteś? Co tu robiłaś? I czemu się chowasz?
- Nic wam do tego… nic wam do tego… miałam zamiar pitnąć po cichu, skoro się ganiacie z Mantikorami, ty cholerny, wścibski ptaszku - Padła odpowiedź na trzy pytania, podczas dalszego zbierania już paru ostatnich maneli do plecaka.

Gabriel usiadł nieco z boku, na jednym z kamieni.
- Nie do końca nic nam - powiedział. - Zawsze możesz wrócić pod ten kamień - dodał. - A z mantikorami ganiamy się przez ciebie. Nie trzeba było się tak wydzierać, tylko pozwolić zjeść po cichu.
- Dobrze, że chociaż przystojny… bo tępy jak te Mantikory… - Mruknęła na te słowa niby-niewidzialna, po czym dodała głośniej - To co... "dziękuję, och dziękuję za ratunek, z wisienką na torciku"... a buzi też chcecie, i mogę już iść?

Druid przyjrzał się bliżej rzeczom, które pakowała do plecaka.
- Wiem kim jesteś - blefował druid. - Jesteś jakąś paniusią z Darkhold, która szuka śmieci dla swoich panów. Jesteś z Zhentarim, dlatego nie chcesz się przyznać, co tu robisz.
Najpierw rozległo się krótkie parsknięcie, zamaskowane odkaszlnięciem.
- Gówno tam wiesz ptaszek… Polly jednak nie dostanie ciasteczka - Padła odpowiedź.

Endymion podrapał po głowie widząc scenę.
- Niewdzięczna, ale zdrowa i żywa… nasza rola tutaj się skończyła - zwrócił się do reszty drużyny - jak nie chce dalszej pomocy, rozmawiać ani nic to nic tu po nas - dodał już odwrócony plecami, idąc do Amzy.
- Ja pierdzielę… Ork, a najwięcej oleju ma we łbie z tej bandy. Nie uwierzą mi w takie opowiastki… - Mruknęła niby-niewidzialna.
- Endymionie, co każe ci sądzić, że ona jest nieszkodliwa? - dociekał Bharrig. - Kto w głuszy jest niewidzialny i szuka spraw w legowisku mantikor? A co, jeśli zaszkodzi naszej misji, hmm? - jastrząb świdrował wzrokiem to “niewidzalną” dziewczynę, to orka.
- A czego my tu szukamy? - odpowiedział pytaniem na pytanie paladyn - też podróżujemy w okolicach legowiska mantikor, ona też nie ma pewności czy jesteśmy nieszkodliwi. To, że jej pomogliśmy kazało by tak uznać, ale to oznacza, że jest ona… - paladyn zemł w ustach nieprzystojne przekleństwo - niewdzięczna, a nie, że jest zła. Ostatecznie każdy ma prawo do swych tajemnic i nie ma obowiązku być wdzięcznym, nawet jeśli ta wdzięczność byłaby zasadna.
- Mamy do wyboru zabić ją, wymusić zeznania lub puścić wolno - powiedział obojętnym tonem Gabriel. - Niech sobie idzie. Może ujdzie z życiem.
Amara, Amza, i Deidre spojrzały na Gabriela z zaskoczeniem… a nawet i małym szokiem.
- Kargar wpakował się przez nią w tarapaty - żachnął się Bharrig, przypominając sobie fatalną wiązkę kolców mantykory. - Czy nie uważacie, że skoro dzięki nam żyje, to jest winna nam jakieś wyjaśnienia? Już wcześniej na szlaku spotykaliśmy istoty, które obdarzaliśmy zaufaniem… Sądzę, że opowieść to niewielka cena za życie.

- Zgadzam się, właściwe jest się odwdzięczyć za uratowanie życia, jak nie namacalną nagrodą to przyjemniej jakimiś informacjami! - wtrącił się Kargar, któremu ta ruda działała na nerwy.

- Macie całkowitą rację - przytaknął Endymion - tak by wypadało i było uczciwie. Nie wykazanie wdzięczności za coś takiego bardzo źle świadczy o człowieku… ale siłowe wymuszenie informacji, jest znacznie gorsze. Czasem ludziom brakuje wdzięczności. Znacznie częściej niż można by się spodziewać, ale trzeba się z tym pogodzić bo nie da się jej wymusić w dopuszczalny i godny sposób - Endymion mówiąc odwrócony był plecami do kobiety, bardziej patrząc na Amzę. Trochę jakby do niej mówił.
- Czy mogę już iść - Wycedziła przez zęby niby-niewidzialna - Czy… mam sobie sama utorować drogę? - Dodała, a w jej dłoni coś zadzwoniło, jakby szklanego, stukającego o siebie. Ale nikt nie wiedział co, bo nadal istniała niewidzialność okrywająca jej ciało i jakieś szczegóły, a jedynie poprzez magiczny "ogień" otaczający sylwetkę nieznajomej, była w ogóle zauważalna.

Paladyn odwrócił się do rudej.
- Nie byłabyś w stanie tego zrobić - odpowiedział a do jego głosu przedostała się patronizująca nuta - Naprawdę starasz się znaleźć w ziemi. Przemyśl potem co by było gdybyś spotkała tutaj mniej… wyrozumiałe osoby. Nawet ja mam wielką ochotę utrzeć ci teraz nosa, a jestem paladynem. Wystarczyłaby odrobina uprzejmości, albo kłamstw i nikt nie miałby ci nic za złe. Niepotrzebne antagonizowanie ludzi to błędna taktyka na życie… Idź i uważaj na siebie. To niebezpieczna okolica.

Niby-niewidzialna ruszyła więc w bok, oddalając się spokojnie od grupki… gdy zaś była już kilkanaście metrów dalej…
- Orku! Jakbyś kiedyś był w Hlu… neee, tam same cioty są… jakbyś był w Scornubel, to postawię ci piwo! I może nie tylko piwo… - Zaśmiała się, i poszła dalej.

-Ja bym jej tak łatwo nie puścił gdyby to tylko ode mnie zależało… -mruknął Kargar w stronę paladyna. -Chociaż bym ją przesłuchał.
Endymion spojrzał na towarzysza ze swoim typowym, pogodnym uśmiechem.
- Rozumiem twoje odczucia… Ragathielu - westchnął paladyn patrząc przelotnie w niebo - też bym jej pokazał. Ale to nie byłoby właściwe. Jej jedynym grzechem była niewdzięczność i nieuprzejmość. Nie mieliśmy żadnych podstaw by sądzić, że coś złego knuje. To nie wystarczy aby zatrzymanie jej przemocą lub groźbą przemocy można było nazwać usprawiedliwionym.
- Czyli zakładasz dobro w ludziach, jak na świętego rycerza przystało? Mnie życie nauczyło raczej zakładać że obcy może ci wbić nóż w plecy….
Endymion uniósł brwi patrząc na Kargara
- I uważasz, że JA miałem lekko? - zapytał w nieco pobłażliwym uśmiechem, ale nie rozwinął tematu - Nie założyłem, że ona jest dobra. Zakładam jedynie, że KAŻDY zasługuje aby sądzić go po jego czynach dokonanych, a nie domniemanych. Jeśli się to opuści… to jest to równia pochyła do tyrani.

Druid westchnął.
- Problemem jest to, że była suką - podsumował, wzruszając skrzydłami. - Cóż, bywa i tak. Nie wszyscy są warci zachodu. - Czy możemy iść dalej?

Paladyn kiwnął głową
- Chodźmy. I wypatrujmy mantikor, niekoniecznie odleciały na dobre.
- Co ona ci chciała postawić oprócz piwa? - Spytała nagle Amza, a Mniszka się głośno roześmiała.
Paladyn znieruchomiał w ćwierć kroku jak rypnięty w potylicę tłuczkiem. Drobne kłamstewko już samo wskoczyło mu na język ale powstrzymał je nim opuściło usta. Kodeks.
- Technicznie nie mogę mieć pewności, mogło chodzić choćby o obiad aby podziękować za to, że się za nią wstawiłem.
- Zapewne jej nieistniejącą cnotę - rzekł druid i wzbił się ponownie w powietrze.

Rozbawiona Mniszka kilka razy przetarła oko, po czym się natychmiast zamknęła na słowa Druida. A tym razem Amza się zatrzymała w pół kroku. Spojrzała najpierw za odlatującym ptakiem, a potem na Endymiona. Rysy jej twarzy stężały, a blizny błysnęły w słońcu. Nie mówiła nic… ale zrobiła się nagle śmiertelnie poważna.
Endymion odprowadził odlatującego krasnoluda spojrzeniem usilnie unikając spojrzenia na Amzę.
- Ty bydlaku… - poruszył bezgłośnie ustami.

- Muszę jeszcze podleczyć Kargara. - Gabriel zmienił temat na zdecydowanie bezpieczniejszy. - I możemy ruszać, chyba że ktoś chce jakieś pamiątki po mantykorze.
- Patrzyłaś już, jakiego miał dużego? - Spytała Mniszka Zaklinaczkę, po czym się zaśmiała. Deidre zaś… najpierw zrobiła zszokowaną minę, a potem pokręciła z niedowierzaniem głową…
Gabriel zszokowanej miny nie zrobił, ale spojrzał na Amarę jakby się chciał upewnić, czy dobrze słyszał.

-Wy tylko o jednym… westchnął Kargar, przystając żeby Gabriel mógł użyć na nim swojej leczącej magii..
- Nieźle nam idzie, ale moglibyśmy być chyba trochę bardziej zgrani w walce.
- Tak - przytaknął Endymion - Z gnollami poszło łatwo. Jak z ettinem, ale teraz robi się trudniej. Powinniśmy wieczorem chyba przysiąść w kółku i porozmawiać więcej o naszych rolach, oraz o tym jak najlepiej możemy się nawzajem wspomagać.
- Może Bharrig znajdzie jakieś miejsce, gdzie będziemy mogli bezpiecznie przysiąść, jak to mówisz, w kółku i porozmawiać - odparł Gabriel.
 
Lord Melkor jest offline