Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2021, 01:15   #396
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 107 - 1940.VI.10; pn; południe; Tuluza

Czas: 1940.VI.10; pn; południe; godz. 11:55
Miejsce: Francja; pd Francja; Tuluza; hotel “Olimp”
Warunki: wnętrze restauracji hotelowej, jasno, ciepło, gwar rozmów na zewnątrz jasno, pogodnie, powiew, umiarkowanie



Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier)



Spokojna i gwarna dotąd atmosfera w hotelowej restauracji została nagle przerwana przez interwencję policjantów. Co prawda wszyscy pewnie zauważyli, że czterech mundurowych weszło do środka i rozglądają się jakby kogoś albo czegoś szukali ale w tych wojennych czasach zdarzały się o wiele gorsze rzeczy więc ludzie dość szybko przeszli nad tym do porządku dziennego. Zerkali na nich gdy któryś z policjantów ich mijał ale gdy minął wracali do swoich spraw. Nawet gdy jeden z nich poprosił dość wysokiego i dystyngowanego mężczyznę o dokumenty to nie zwróciło to większej uwagi gości niż zwykła, nieco wścibska ciekawość czy coś się zacznie dziać, czy ten legitymowany czymś podpadł czy to może tylko rutynowa kontrola i nie ma czego oglądać. Więc nagłe krzyki spokojnych dotąd policjantów zaskoczyły chyba wszystkich gości. Najbardziej zaskoczony był chyba sam Joliot. Ten policjant co sprawdzał jego dokumenty pokiwał głową, trzepnął jeszcze kilka razy dokumentami profesora o dłoń ale wyciągnął ją jakby chciał mu je oddać. Ale gdy fizyk nuklearny sięgnął po nie dłonią żandarm niespodziewanie złapał go za nadgarstek i szarpnął brutalnie do siebie.

- Policja! Aresztować ich! - krzyknął na swoich ludzi a sam złapał kompletnie zaskoczonego Frederika. Ten gliniarz który stał przy nim sięgnął po pistolet i wycelował go w dwójkę agentów. Podobnie jak jego dwaj koledzy kilka stolików dalej. Ludzie słysząc te krzyki i widząc wyciągnięte gnaty sami zaczęli krzyczeć.

- Niech nikt się nie rusza! Wszyscy mają zostać na swoich miejscach! - krzyczał ten starszy z gliniarzy który stał trochę dalej ale nadal celował z kolegami do dwójki jaka została przy stole.

- Panie profesorze! Niech pan się nie boi! Już jest pan bezpieczny, uratujemy pana! - sierżant jaki złapał profesora prowadził go szybkim krokiem pomiędzy stołami. Ale nie chcąc wchodzić pod lufy swoim kolegom musieli iść na okrągło.

- Co?! - Frederik wciąż nie mógł wyjść z szoku. Chociaż był z pół głowy wyższy od policjanta jaki go prowadził dał mu się prowadzić jak dziecko.

- Tak, niech pan już się nie boi, może im się udało porwać pana z zaskoczenia ale teraz już pana uwolniliśmy a oni trafią do ciupy! - sierżant kiwał głową i mówił z mściwą satysfakcją jakby udało mu się oswobodzić francuskiego bohatera narodowego z rąk porywaczy. Do Joliota też to chyba wreszcie dotarło bo wreszcie zaczął działać.

- Nonsens! Co też pan opowiada! Nikt mnie nie porwał! Sam z nimi wsiadłem! - profesor odzyskał głos i zaprotestował stanowczym głosem.

- Nie, spokojnie panie profesorze. My wszystko wiemy. Porwali pańską żonę na zakładnika ale to też się tym zajmiemy a na razie niech pan się nie obawia. Teraz może nam pan powiedzieć prawdę. Pojedziemy do komisariatu. - już zdążyli obejść większość sali i zbliżali się do wyjścia.Wyglądało jakby sierżantowi bardzo zależało na wyprowadzeniu profesora z dala od niebezpieczeństwa bo cały czas nerwowo zerkał na sytuację przy stole.

- Co?! Co pan mówi!? Irene została porwana?! Puść mnie pan wreszcie! - wieść o porwanej żonie wytrąciła chemika z równowagi bo ze złością wyrwał się policjantowi. Ten nie spodziewał się takiego ruchu z jego strony i puścił go. A w efekcie obaj się zatrzymali.

- No tak. Przecież pana zmusili do współpracy i dlatego pan z nimi wsiadł. Ale prosze się nie martwić, już jest pan wolny. A jak pojedziemy do komisariatu to będziemy mogli się zastanowić jak uwolnić pańską żonę. - policjant chyba był zaskoczony reakcją naukowca bo zaczął mówić wolniej jakby sądził, że ten wciąż jest w szoku czy coś podobnego. Ale dalej mówił pewnym siebie głosem. Co spowodowało, że ten się na moment zawahał.

- Nikt mnie nie porwał panie oficerze. Sam z nimi wsiadłem. A jak coś się stało mojej Irene to… - Joliot mówił zdecydowanym chociaz zdenerwowanym głosem. Zaciął się gdy pewnie przyszło mu na myśl, że jego żonie naprawdę ktoś, mógł zrobić coś złego. Sierżant patrzył na niego sceptycznie. Jego koledzy wciąż celowali do pary siedzącej przy stole ale widać było, że nerwy mają napięte jak postronki tą przedłużającą się i niepewną sytuacją. W końcu Joliot nachylił się do sierżanta i powiedział coś do niego. Teraz ten zrobił naprawdę zdziwioną minę i spojrzał z niedowierzaniem na Noemie i Franciszka. Chwilę to trwało w końcu się na coś zdecydował.

- Proszę tu poczekać profesorze. - poprosił go tak samo grzecznie jak na początku prosił go o okazanie dokumentów. Po czym przeszedł przez salę, minął swoich dwóch ludzi, coś im szepnął co sprawiło, że ci też spojrzeli na siebie chyba nie bardzo wiedząc co teraz o tym myśleć a sierżant znów wrócił do stolika dwójki agentów.

- Pan profesor mówi, że macie jakieś dokumenty. Legitymacje. Czy mógłbym je zobaczyć? - zapytał dość grzecznie chociaż z wyraźną nutą podejrzliwości. Jakby niedowierzał w taką możliwość ale jednak na wszelki wypadek postanowił ją sprawdzić. Trudno było odmówić prośbie jak trzech jego kolegów wciąż celowało do pary siedzącej przy stole.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline