Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2021, 11:39   #197
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Tupik
Zdobyczny wąski sztylet, póki co nie objawiał żadnych szczególnych właściwości. Jeśli takowe posiadał, to miało to chyba nadal pozostać tajemnicą.

Tymczasem niziołek kontynuował podróż w głąb mrocznych trzewi ziemi. Jeden ruch za drugim, zdawał się być coraz bliżej źródła wentylowanych przez szczelinę podmuchów. W końcu wyłonił się w czymś, co wyglądało jak zwieńczenie przerwanego wcześniej i przesuniętego tunelu. Światło latarni omiotło wizerunki brodatych głów widniejących na masywnych metalowych wrotach. Odrzwia wyglądały na bardzo solidne i wyraźnie zaprojektowane były tak, by zabezpieczyć to, co miało znajdować się za nimi.

Tupik percepcja d20=18 porażka.


Zauważył też dwie inne rzeczy. Wąskie szczeliny w suficie tunelu, z którym miarowo, za sprawą jakichś niewyjaśnionych prawideł, wylatywało świeże powietrze, jak również coś, co wyglądało na wyjątkowo korzystny zbieg okoliczności. Wydawało się, że następujące przez stu- a być może i tysiąclecia ruchy podziemnych warstw skał spowodowały znaczne osłabienie ściany znajdującej się przy wrotach. Budulec był tam pokruszony i przesunięty, widoczne w nim były prześwity. Wyglądał jakby mógł zawalić się do końca przy użyciu odpowiedniej siły, albo dłuższych pracach przy zastosowaniu odpowiedniego narzędzia. Oczywiście w samych odrzwiach tkwił też masywny zamek, jednak odpowiedniego klucza, który by do niego pasował, nigdzie nie było widać, a ten raczej rzucałby się w oczy, bo otwór na niego był naprawdę spory.


Karl
Wyraźnie zaskoczył ich spokój i nonszalancja, z jaką wampir przedstawił swoje wytłumaczenie dla odkrytej zagadki. Popatrzyli po sobie niepewnie.
- Udo, jak jest, to może być to, o czym on mówi? - spytała osiłka kobieta. Wielkolud zerknął jeszcze raz, choć wyraźnie niechętnie, jakby używanie jego daru przed dłuższy czas sprawiało mu ból. W końcu wzruszył ramionami, bardzo powoli.
- Abo ja wiem... - mruknął niskim, zmieszanym głosem.
- Może... - tym razem zabrał głos ten, którego poznał jako Rudigera. - Może, to co on gadał, te boje z Mrokiem na Północy, może to jakoś pozostawiło na nim ślad?
Kobieta rozważyła to co usłyszała i widać było, że podjęła jakąś decyzję.
- Dobrze... - opuściła broń i jej śladem poszli pozostali. - Panie von Mutig, nie możecie nam tego mieć za złe. Rodzina Braci wiele ścierpiała od tych, którzy parają się magią i chcieli odkryć sekrety ich szczególnej linii krwi. Wolą być ostrożni na zapas. Z tego też powodu, wybaczcie, ale póki co nie podzielimy się dodatkowymi informacjami na ich temat.

Schowała miecz w pochwie i spojrzała w stronę mrocznych zakamarków wypalonej konstrukcji zamku.
- Ale w dalszym ciągu możemy sobie pomóc. Wasze argumenty wydają się słuszne, pójdziemy wszyscy, z pochodniami i gotowi do odparcia ataku.

Wampir spojrzał na tę część kasztelu, która pozostała z grubsza w jednym kawałku, przebijając swoim nienaturalnym wzrokiem mroki nocy. Spora część konstrukcji się zawaliła, ale nadal powinno tam być około dziesięciu pomieszczeń i dwie wieże, w których coś mogło się kryć. Do tego piwnice ciągnące się pod całym zamkiem... Wystarczająco potencjalnych siedlisk dla gnieżdżącego się tam zła.

Po chwili Jastrzębie były już gotowe.
- Bestia wydaje się być bardzo silna. Porwaną przez nią krowę znaleziono ogryzioną niemal do kości, dobre pół kilometra od zagrody. I nie było tam śladów wleczenia. W innym przypadku chłopa, który najwyraźniej starał się jej przeszkodzić, znaleziono przyszpilonego jego własnymi widłami do ściany, dobre dwa metry nad ziemią. - spojrzała po swoich towarzyszach, którym przypomnienie tych faktów najwyraźniej nie bardzo dodało animuszu. - Ale nie widzieliśmy nic z tego na własne oczy, a wiecie, jak to bywa z podaniami chłopów... - dodała, tłumacząc to wampirowi i zarazem uspokajając swoich ludzi.

Pierwsi ruszyli Karl i Rudiger. Ostrożni i czujni zaglądali w zagruzowane, wypalone doszczętnie wnętrza. Temperatura żywiołu szalejącego w środku musiała być naprawdę znaczna, w wielu miejscach po pozostałych resztkach zupełnie nie dało się rozpoznać ich pierwotnego przeznaczenia. Znaczna część zakątków była też ciężko osiągalna przez zawaliska z pokruszonych murów i sufitów, co nie znaczyło jednak, że nic nie mogło się tam kryć, wszak jeśli bestia była naprawdę tak silna jak mówiono, bez problemu mogła przesuwać gruz, by zabezpieczyć swoje legowisko.

Dzięki znajomości zamku Karla bez problemu jednak trafiali tam, gdzie chcieli, posługując się resztkami zapasowych klatek schodowych i korytarzy dla służby przecinających cały budynek. Przez to, że te były węższe od reprezentacyjnych szerokich przejść, najwyraźniej lepiej zniosły osłabienie całej konstrukcji. Gdzieniegdzie napotykali też na resztki osmolonych szkieletów, jednak Karl nie był w stanie ustalić, do kogo mogły należeć. Wydawało się jednak, że niektóre miały wyszczerbione niektóre kości.

Laura medycyna d20(-1 warunki) = 13 porażka


Nikt z ich drużyny nie był jednak w stanie stwierdzić, czy ubytki w kościach pochodzić mogły od skrajnej temperatury, obrażeń odniesionych wskutek zapadających się ścian, czy może od walki.

Znaleźli też zejście do piwnic, ale to było mocno przysypane. Potrzebowaliby pewnie dobrej godziny robót, by je wystarczająco oczyścić.

Karl percepcja d20(+2 widzi w ciemności)= 1 krytyczny sukces

Średnia percepcja grupy d20= 7 porażka


W tamtym miejscu wampir zobaczył coś, co chyba innym umknęło. Na początku miał wątpliwości, ale im uważniej studiował ślady na pobliskich ścianach, tym jaśniejszym stawało się, że ogień, który strawił zamek, buchnął z ogromną siłą właśnie z piwnic. Niestety nie był szkolony w naukach ścisłych, toteż nie był w stanie ocenić, na ile mogło to być naturalne zjawisko w zamczysku o takiej budowie.

Gdy dotarli do resztek sypialni ojca Karla, idący za nimi Udo nagle wydał z siebie trudny do opisania mrukliwy dźwięk.
- Tu coś jakby... - wycedził, marszcząc, boleśnie czoło. - Ale słabe... Nie wiem... Nie wiem co...
Cóż, ciężko było powiedzieć. Z regałów stojących tam zazwyczaj pod ścianami niewiele zostało, samo niegdyś masywne łoże było jedynie ledwo rozpoznawalną stertą węgli. Pożogę przetrwało tylko kilka mocno nadtopionych metalowych przedmiotów, w tym osmolony rodowy pierścień znaleziony gdzieś w pobliżu resztek, które chyba były wcześniej sekretarzykiem. Po jakichkolwiek zwłokach nie było śladu.
- Przykro mi... - usłyszał za sobą głos Laury, która najwyraźniej zrozumiała czym było to miejsce.


Gothard
Kapłanka odłożyła swoją pracę i usiadła na krześle stojącym nieopodal jego łóżka. Dotknęła jego twarzy. Miała zimne, smukłe dłonie, którymi w zdecydowany sposób, lekkim szarpnięciem, skierowała jego twarz prosto w stronę okna, tak by padały na nią bezpośrednio jego promienie. Spojrzała uważnie na jego gałki oczne, po czym chwyciła jego dłonie i zaczęła ściskać nadgarstki, mrucząc coś do siebie. W końcu zakończyła cały ten dziwny teatrzyk uśmiechem.
- Zaprawdę radosny to dzień i wielka łaska Shallyi, me skromne umiejętności na nic by się nie zdały, gdyby nie jej błogosławieństwo! - orzekła z prawdziwie bogobojną werwą.

Gothard empatia d20(-2 wciąż oszłomiony)= 14 porażka


W wyrazie jej twarzy było coś, czego nie mógł rozgryźć, tak jakby nie była pewna, ile może mu powiedzieć, ale w końcu ostrożnie zaczęła:
- Leżeliście tu cztery dni. - wytłumaczyła spokojnie, sondując jego reakcję - Wasi towarzysze musieli jechać dalej. Został przy was tylko jeden, jeśli dobrze pamiętam, zwie się Niels, obecnie robi sprawunki na mieście, musi was bardzo cenić, nie odstępował was o krok, gdyście walczyli ze śmiercią.
Dojrzała, że z powracającą świadomością, kapłan rozglądał się z coraz większym zainteresowaniem po wnętrzu i widokach za oknem.
- Jesteście w Burgenhof, wieźli was dzień i noc, w czasie okropnej ulewy, z tego, co wiem, pokłócili się nawet ze strażą przy bramach, która nie chciała ich wpuścić po zmroku.
Przyjrzała mu się uważnie.
- Zaprawdę, zdajecie się mieć wyjątkowy dar do zjednywania sobie ludzi...
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 22-08-2021 o 11:49.
Tadeus jest offline