Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2021, 19:46   #202
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Tupik
Dokładnie i metodycznie przyjrzał się wszystkim ozdobom i najmniejszym nawet szczegółom pomieszczenia. Nadal jednak nie udało mu się dojść do jednoznacznych wniosków. Podziemna budowla niewątpliwie była stara, ale jak stara nie był w stanie powiedzieć, szczególnie że jedynym zdobionym elementem były stojące przed nim wrota, a te zdawały się raczej prezentować dość uniwersalne motywy srogich krasnoludzkich głów, a nie wyjątkowe zdarzenia, czy obrazy. Sam fakt, że nie było tam prawie ozdób, raczej świadczył o tym, że całość miała charakter użytkowy, ale tu też nie mógł mieć do końca pewności.

W końcu, po długich przygotowaniach i obserwacjach zajął miejsce, które wydawało mu się najbezpieczniejsze i postanowił zaryzykować z masywnym zamkiem. Ostrożnie wprowadził narzędzia do środka, poświęcając dużo czasu i uwagi na zbadanie mechanizmu, nim podejmie próbę jego otwarcia. Nie pomagał fakt, że całość pokryta była znaczną warstwą skumulowanego od stuleci osadu, który w zdecydowany sposób utrudniał prace.


Tupik otwieranie zamków d20(-8 bardzo trudny +2 wytrychy)= 12 porażka
Tupik percepcja d20(+2 przygotowania)=18 porażka
Szansa, że nadal działa 40% d100= 1 działa
Sprawność d20(+2 przygotowania)= 20 krytyczna porażka


Gdy jeden z cylindrów zamka niespodziewanie przekręcił się z głośnym chrzęstem starej maszynerii, przez głowę niziołka momentalnie przeszła myśl, że znowu miał rację. Tam były pułapki. Tyle że mimo pieczołowitych przygotowań nie miał pojęcia, skąd przyjdzie śmierć. Odskoczył odruchowo, desperacko licząc na przypadkowe ocalenie skóry. Coś gdzieś ogłuszająco strzeliło i huknęło. Poczuł falę powietrza rzucającą go na ścianę, spróbował ostatnim wysiłkiem obrócić się tak, by nie uderzyć w nią głową. Nie udało się. Chyba. Mrok zasnuł rzeczywistość, a po chwili ustał nawet pisk w jego głowie.

Obudził go jego własny kaszel. Niewiele było widać, słabnące światło przewróconej i częściowo przysypanej gruzem latarni z ledwością przebijało się przez unoszący się we wnętrzu czarny dym. Wyglądało na to, że coś rozerwało pobliską ścianę tunelu, uszkadzając przy tym zaobserwowany wcześniej wylot wentylacji i sporą część wrót. Za boczną zburzoną ścianą widać było jakąś maszynerię, która wcześniej mogła być częścią ukrytego mechanizmu, obecnie była jednak w zupełnych strzępach. Raczej na pewno nie było to zamierzone działanie pułapki.

Obrażenia głowy i prawej dłoni -5 do testów


Jedyną zaletą tej sytuacji było to, że osłabione wcześniej przejście koło wrót obecnie zawaliło się na tyle, by powstała w nim spora wyrwa, wystarczająca dla niziołka. Same wrota były co prawda uszkodzone, ale wygięcie nie było wystarczające, by się przez nie przecisnąć.

I wtedy stało się coś jeszcze. Przez świdrujące piszczenie w głowie usłyszał jakiś przytłumiony głos. Ten zdawał się coś mówić i kaszleć na zmianę. Dochodził z tunelu, którym niziołek wpełzł do korytarza.
- Panie... panieeee! - chwilę zajęło mu rozpoznanie głosu. - To ja... - zachrypiał i zakasłał chłopak, którego wcześniej wyciągnął z dziury. - Żyjeeeeecie? Na górze są jacyś ludzie...


Laura wiedza encyklopedyczna d20=11 porażka

Karl
Nie wydawało się, by ktokolwiek z grupy był w stanie lepiej wytłumaczyć zaobserwowane szczegóły, niż zrobił to już wampir. Laura spojrzała na oświetlane pełgającym płomieniem pochodni wypalone ślady na ścianach.
- To, co mówicie, chyba ma sens, choć powiem szczerze, że wolałabym gdyście się mylili. Odkopmy to przejście.

Dopiero parę chwil później najwyraźniej dotarło do reszty, jakie konsekwencje miały te słowa. Potwór mógł nie tylko być siłaczem, ale też władać magią, która zdołała wypalić cały zamek od środka? Morale towarzyszących kobiecie mężczyzn wyraźnie podupadło. Kontynuowali jednak prace, choć z nietęgimi minami.

W końcu wszyscy okryci byli już sypiącą się z gruzu sadzą i sami wyglądali, jakby zwęgliła ich pożoga. Nagle jeden z osiłków, ten zwany Kurtem, spojrzał na drugiego, wyglądającego iście jak smolisty demon z piekielnych otchłani (gdyby ten miał twarz wioskowego głupka) i zaczął się niekontrolowanie śmiać. Rechot poniósł się ponurymi, wypalonymi korytarzami martwego zamczyska. Była to absurdalna sytuacja, a jednak koniuszek ust wampira jakby sam z siebie uniósł się do góry. Widział, że inni też się uśmiechali, jasne zęby (nawet jeśli nie zawsze czyste) odcinały się od czarnych twarzy. W końcu rozbawienie ustało tak samo nagle jak się zaczęło. Odkopali przejście.

Okuty w zbroję i zasłonięty tarczą Karl szedł pierwszy, zasłaniając swoją postacią niemal całe schody prowadzące do piwnic. W tamtym miejscu dało dostrzec się więcej. Tam, gdzie jęzory ognia nie pokryły ścian w pełni czernią, widać było tu i ówdzie rozpryski czerwieni. Pod ścianami zalegały też resztki nadtopionego oręża. Zdecydowanie doszło tam do jakiejś bitwy, nie widać jednak było najmniejszych śladów resztek ludzkich.

Przeglądając sterty nierozpoznawalnych zniszczonych przedmiotów w poszukiwaniu czegoś istotnego, natknęli się na dziwy medalion. Raczej na pewno nie należał do domowników, była to bowiem ledwo rozpoznawalna już trupia czaszka na tle komety, symbol Templariuszy Sigmara, znanych również jako Inkwizycja Zakonu Sigmara. Rudiger głośno wciągnął powietrze, widząc znalezisko. Nie dane im było jednak dłużej tego przeanalizować, bowiem ich uwagę zwróciło dziwne zachowanie jednego z towarzyszących im osiłków. Kurt z wielką ekscytacją wskazywał im łapą pobliską komnatę, do której najwyraźniej chwilę wcześnie zajrzał. Bił z niej dziwny blask.

W środku było... Cóż trzeba było mrugnąć kilka razy, by to przetrawić. Wyglądało to na buduar jakiejś szlachetnej damy zbudowany z przeniesionych z różnych części zamku nadtrawionych ogniem mebli i ozdób. W szafach wisiały osmolone, nadpalone kobiece suknie, na półce ułożono pieczołowicie nadtopioną biżuterię, a niżej resztki wyjściowych bucików. To, co zrobiło jednak większe wrażenie na Karlu, to ściany... Wisiały tam tylko i wyłącznie resztki podobizn jego matki. Zaś na środku pokoju, w koszu, w którym normalnie trzymano włóczkę, spoczywały wielkie krwiste kawały mięsa. Blask, który bił z pokoju, zdawał się dochodzić ze sporej wyrwy w ścianie i suficie. Wydawało się, że ta była zasypana głazami, jednak przez szparę między nimi przesączało się światło księżyca. Wyglądało to tak jakby, dziura prowadziła w okolice murów, po ich tylnej stronie. Możliwe, że te pękły i osunęły się częściowo, niszcząc konstrukcję i tworząc to przejście na zewnątrz. Po odsunięciu głazów pewnie mógłby przecisnąć się tam nawet bardzo masywny człowiek.
- Na bogi... kto to? - Tym razem to Rudiger pierwszy coś wydukał, pokazując spoglądające na nich z każdej strony wizerunki pani zamczyska.
 
Tadeus jest offline