Szpital Miejski NC, 7 listopada 2021, 14:32
Prawnik i drugi z agentów, czarnoskóry mężczyzna nazywający się Ralph Alright, wymienili między sobą wieloznaczne spojrzenia. Obaj mieli ewidentnie syntetyczne oczy, a mimo to obserwujący obu z miną zawodowego pokerzysty Vadim dałby głowę, że coś zaiskrzyło w ich mechanicznym wzroku.
- Zakładaliśmy również taki wariant - powiedział przedstawiciel Departamentu Sprawiedliwości wkładając tablet pod pachę i unosząc przed sobą palec pustej dłoni gestem nauczyciela strofującego dzieci - Niechęć do współpracy, oparta na poczuciu fałszywej pewności siebie postawa roszczeniowa, nieadekwatne do powagi sprawy oczekiwania. Jesteśmy na to przygotowani, chociaż robimy to z prawdziwą niechęcią.
Pierwszy z agentów zawrócił w stronę drzwi pokoju i otworzył je przywołując do środka kogoś, kto czekał za progiem. Gość wszedł do środka sali, a agent Clyde zamknął natychmiast drzwi i oparł się o nie plecami w pozycji, dzięki której poła jego kurtki przesunęła się w bok odsłaniając ciemny kształt wiszącego pod pachą Vipera.
Czterej pacjenci nie zwrócili najmniejszej uwagi na broń schowaną pod wierzchnim odzieniem federalnego agenta. Wszystkimi zawładnęły w tej samej chwili te same silne emocje, aczkolwiek w każdym z czterech przypadków przejawiane na inny sposób.
Abi wyprostował się na swoim łóżku miętoląc rękami prześcieradło i tarmosząc je z całej siły przy wtórze mamrotanych pod nosem ochronnych zaklęć voodoo i trzasku prutej tkaniny. Sid zaczął się miotać konwulsyjne próbując zerwać przytrzymujące go w miejscu pasy, ograniczające jego możliwości poruszania się ze względu na pokrywające oparzenia ciała opatrunki.
Vadim cofnął się na swoim wózku pod parapet okna, uderzył w nią oparciem i w szaleńczej desperacji nadal kręcił kołami jakby miał nadzieję, że jakimś niewiarygodnym zrządzeniem losu przebije się na zewnątrz sali.
Arthur zaś usiadł na łóżku niczym inkarnacja egipskiej mumii i wydał z siebie przeraźliwe wycie, stanowiące kombinację dźwięku deptanego kota oraz alarmowej syreny, a mimo to nienaturalnie zrozumiałe dla jego kompanów.
- Pazur! - wrzasnął Lee zmuszając pod wpływem niemal zabójczego stresu do współpracy równie co on zmasakrowany stelaż stomatologiczny - Cezar Pazur!
Borg obrzucił całą czwórkę absolutnie wypranym ze śladu człowieczeństwa wzrokiem, po czym wystudiowanym gestem otrzepał z niewidocznego pyłku rękaw swojego drogiego garnituru.