Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2021, 10:35   #32
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Pomimo tego, że oddech Borta był już ledwo wyczuwalny, Dae próbowało utrzymać go przy życiu, tak samo zresztą jak Varel, który na szybko przygotował substancję mającą wzmocnić krasnoluda. Kapłanko podało mu zabarwiony na czerwono płyn, jednak jak się okazało, nie było to już potrzebne, gdyż ciało kupca nagle zwiotczało a głowa odchyliła się na bok. Zasłonięte mgłą oczy patrzyły gdzieś poza rzeczywistość, a z ust wypływała piana połączona z krwią i substancją elfa. Bort umarł i nic nie byliście już w stanie z tym zrobić. Dae sięgnęło pamięcią do wiedzy, jaką posiadało na temat tego typu rzeczy i było przekonane, że krasnoluda zabiła jakaś silna, szybko działająca trucizna, którą musiano podać mu w owsiance. Kapłanko nie było jednak w stanie stwierdzić, cóż to była za trucizna. Kallel w tym czasie powąchał miskę, z której jadł kupiec i oprócz wyraźnego zapachu owsianki z rzepy wyczuł tam jeszcze delikatny, roślinno-kwiatowy zapach, którego nie mógł do końca opisać. Oprócz tego wyczuł przy misce Rayę, która przyniosła posiłek oraz Delmę. Żadnych obcych zapachów.

Przechodząc na zaplecze, zauważył uchylone drzwi prowadzące na podwórze za gospodą, a jedynymi zapachami, które tu wyczuł, były te pozostawione przez właścicielkę karczmy i jej pracownice oraz Snikita. Wyczuł też ten delikatny, roślinno-kwiatowy zapach, ledwie wyczuwalny pośród swądu przypraw i ziół. Moment później pojawił się tu również Meliel ze swoim czworonogim przyjacielem, którzy potwierdzili przypuszczenia Kotołaka, że goblin wyszedł tylnymi drzwiami. Na podwórzu za gospodą go nie było, a Łobuz stracił jego trop, gdy tylko znalazł się przy ulicy z tyłu karczmy.

Tymczasem w głównej sali nad ciałem kupca zebrali się farmerzy, przyglądając się całej sytuacji. Pasegame przeszedł się między gośćmi gospody, zapamiętując twarze. Oprócz Snikita nikogo nie brakowało, tak mu się przynajmniej wydawało.
- Raya przygotowywała jego owsiankę. Tylko ona - odpowiedziała gnomowi Delma, wyraźnie poruszona śmiercią Borta. - Mogę was jednak zapewnić, że to dobra dziewczyna…
- To nie ja! - rzuciła rozedrgana służka. - Nie wiem, jak to się stało… Naprawdę, uwierzcie mi, nie zabiłabym Borta!
- Wiemy, dziecko. - Delma przytuliła ją. - Nikt cię o nic nie oskarża.

Przy ciele krasnoluda znalazł się nagle szeryf.
- Nazywam się Rolth Garley - powiedział, spoglądając po was. - Jestem tutejszym stróżem prawa. A zatem mamy truciciela w gospodzie. Jeden z naszych poleciał po konowała, ale nie będzie już potrzebny, z tego, co widzę.
Podrapał się po brodzie i raz jeszcze obrzucił was podejrzliwym spojrzeniem.
- Bort został zamordowany… - Zamyślił się na chwilę. - Bo widzicie… my tutaj nigdy nie mieliśmy wcześniej takiej sytuacji i nie wiem… jak się do tego za bardzo zabrać. Czy kupiec miał jakichś wrogów?
- Wrogów? - Glunda ocierała łzy rękawem tuniki. - Bort to była najwspanialsza osoba, jaką znam… znałam. Muchy by nie skrzywdził…
- Nie ma szans - dodał jeden z bliźniaków. - Bort był człowiekiem o złotym sercu.
- Najzłotszym - potwierdził drugi.

Wtem drzwi otworzyły się i do środka weszła Tamli. Widząc najpierw tłumek lokalnych podeszła bliżej, a potem na jej twarzy pojawił się grymas zaskoczenia, żalu i cierpienia, gdy ujrzała leżącego na podłodze Borta.
- Nie, nie, nie! Co tu się stało?! - Krzyknęła, dopadając do ciała i potrząsając nim. - Bort, obudź się. Obudź! - Klepała go po twarzy.
- Tamli, on nie żyje - powiedział łamiącym się głosem Ulf, kładąc jej dłoń na ramieniu.
- Kto?! - Warknęła półorczyca i poderwała się na równe nogi, obrzucając nienawistnym spojrzeniem zebranych wokół farmerów. - Który za tym stoi? Kto go zabił?!
Mężczyźni spojrzeli po sobie pytająco, a potem na Tamli, kręcąc głowami.
- Nie sądzę, by którykolwiek z nich miał na sumieniu coś więcej, niż rozbity kufel i połamane krzesło - powiedział szeryf, zapraszając was wszystkich na stronę, z dala od uszu rolników.

- Głupio o tym mówić, ale będę potrzebował waszej pomocy w rozwiązaniu tej sprawy - rzucił cicho. - Nie znam się na tropieniu morderców, zwłaszcza takich, co trują swoje ofiary. To spokojne miasteczko... jak już mówiłem, nigdy nie mieliśmy tu morderstwa. Początkowo przyszło mi do głowy, że to któreś z was otruło Borta…
- Co powiedziałeś, człowieczku?! - Tamli wyrwała do przodu, ale powstrzymał ją Ulf.
- Z tego, co wiem, to krasnolud był kupcem i interesy całkiem dobrze mu szły - wyjaśnił Rolth. - Przejęcie takiego biznesu byłoby lukratywne dla waszej bandy. Ale! Ciebie, półorczyco nie było w karczmie, a reszta chyba patrzyła sobie na ręce. Więc moim zdaniem jesteście poza kręgiem podejrzanych.
- Bort to była rodzina - wysyczała Glunda, patrząc na szeryfa morderczym wzrokiem.
- Rozumiem. I przepraszam, jeśli to dziwnie zabrzmiało. Od czegoś jednak musiałem zacząć. - Garley podszedł do jednego ze stołów przy którym leżał ciemny obrus, podniósł go i narzucił na ciało kupca. Potem zwrócił się do osłupiałych rolników. - Żaden z was stąd nie wychodzi, muszę zebrać zeznania. Będę na zapleczu, każdy z was wchodzi po kolei, najpierw pracownicy i właścicielka gospody.

Gdy szeryf przesłuchiwał świadków, w sali pojawił się stary, siwy mężczyzna o imieniu Dalvin Margaster, który okazał się być lokalnym znachorem. Przyjrzał się martwemu krasnoludowi, dotykając jego dłoni, sprawdzając wnętrze ust i zaglądając do uszu. Patrząc, jak pracuje, czuliście od niego wyczuwalną woń przetrawionego alkoholu. Margaster nie wyglądał wam poza tym na kogoś, kto zna się na czymś więcej, niż opatrywaniu lekkich ran.
- Taaak, to raczej na pewno trucizna - powiedział w końcu. - Nie wiem jaka, ale na pewno zabijająca w bardzo szybki sposób. Podana w jedzeniu, żeby szybciej się wchłaniała. - Podrapał się po głowie. - Nic więcej tu nie zdziałam. Znieście trupa… znaczy się, szanownego kupca do piwnicy, żeby poleżał w zimnie do czasu pogrzebu.

Bliźniacy zajęli się przetransportowaniem zwłok do piwnicy, którą Delma wskazała im w sklepie przylegającym do gospody, a Glunda, Tamli i Milo poszli z nimi, by opłakiwać przyjaciela. W tym czasie Meliel podszedł do stolika zajmowanego przez Marduka. Przysadzisty półork pokryty tatuażami sączył sobie piwo z kufla, jakby zupełnie nic się nie stało. Spojrzał spode łba na tropiciela, gdy ten pojawił się przy nim.
- Gdzie zwykle chowa się twój kompan? - zapytał Meliel.
- W twojej dupie - odparł ochrypłym głosem Marduk i beknął donośnie. - Wyjazd mi stąd, chyba że guza szukasz, chudzielcu. Powiedziałem wszystko szeryfowi. Ty mi nie wyglądasz na stróża prawa, więc nie muszę ci się spowiadać.

Niedługo potem Rolth wyszedł z zaplecza. Wyglądał jednocześnie na zmęczonego i znudzonego.
- Rolnicy nic nie wiedzą, ale Raya, jedna z pracownic Delmy powiedziała, że w czasie zadymy na zapleczu pojawił się ten mały rozrabiaka, Snikit. Goblin, znaczy się. I wiecie co? Nie ma go nigdzie w gospodzie. W kuchni zastałem otwarte drzwi prowadzące na podwórze. Może zbieg okoliczności, a może nie. - Kallel z Melielem wymienili spojrzenia. Tutejszy szeryf rzeczywiście nie był zbyt bystry. - Raya twierdzi, że już wtedy, w czasie burdy, owsianka była gotowa. Korzystając z zamieszania, mógł czegoś dodać i uciec. Przesłuchałem jego kompana, Marduka, ale półork twierdzi, że nie wie, gdzie jest goblin i że nie wierzy, żeby to on otruł Borta. Znam Snikita od lat, to typ co się własnego cienia boi. Zwykle jak Marduk wszczyna awantury, to robi wszystko, żeby powstrzymać towarzysza. Nie sądzę, by to on stał za tym otruciem, ale nie można tego wykluczyć. - Garley westchnął ciężko i spojrzał po was. - To będzie ciężka sprawa, czuję to w kościach. Jakie wy macie plany? Przyda mi się dodatkowa pomoc, bo chyba utknąłem w martwym punkcie. Jak mówiłem wcześniej, nigdy przedtem nie zajmowałem się sprawą morderstwa.
 
Mroku jest offline