25-08-2021, 20:06
|
#207 |
| Arnold uśmiechnął się lekko i słabo. widocznie zrezygnowany i smutny, ale... obrócił się lekko by pół jego twarzy widział tylko Hans. Nawet zamknął oko od strony grupy. To, co malowało się na połówce i w oczach fałszywego, ale jak najbardziej prawdziwego kupca nie było przyjemne. Było pełne... sadystycznej satysfakcji. - Jak najbardziej. - powiedział łagodnie i słabo. Odprowadźcie tylko nas, byśmy byli choć trochę "bezpieczni". To tylko złoto...
Ruszyli... a a po chwili powiedział rozżalony.
- Wiecie, mam nadzieję, że gdy przyjdzie pora oddacie się w ręce sprawiedliwości po bożemu. Ja jestem łagodnym człowiekiem. Niech dobre bogi będą z wami... bandyci...
- parę metrów i miał się zatrzymać. Tyle, by światło nie sięgnęło miejsca gdzie siedziała odsiecz. Stanął tam i odwrócił się nieznacznie do grupy. Spojrzał na Hansa łagodnym, skrzywdzonym spojrzeniem i chwycił się za bok. Niedaleko głowni miecza osłoniętej jego ciałem od postronnych oczu. - ...a w szczególności łaskawa panienka. - powiedział mocniej w żarliwej wierze. - Panienka Rhya.
Patrzał skrzywdzony na niczego winnych ludzi i ich herszta. Zaufali złemu człowiekowi. Uderzenie serca. Może się poddadzą co niektórzy. Nasłuchiwał dźwięku zwalnianej cięciwy, dwóch... i już wyciągnie miecz który miał u pasa uderzając w plugawego przywódcę... plugawego? Heh, naiwnego, przesadnie pewnego siebie cwaniaka co nie zna zasad Wielkie Gry. Niewarty nawet być pionkiem na szachownicy Wielkiego Architekta! Ale jego małej i skromnej, prywatnej? Jak najbardziej... niestety, stracił swoją szansę, bo von Thohrnl nie wierzył w dawanie drugiej! Zazwyczaj...
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 25-08-2021 o 21:01.
|
| |