Galdor znał wiele osób - wiele lubił, niektórych wolałby nie spotkać nigdy w życiu. Bort znajdował się w tej pierwszej grupie, może nie na czele, ale z pewnością nie na samym końcu. I niełatwo było pogodzić się z jego śmiercią.
A podejrzenia szeryfa, dotyczące ich udziału w śmierci krasnoluda, były nie tylko oburzające, ale i całkiem bezsensowne.
- Na śmierci Borta zyskają najwyżej jego spadkobiercy - powiedział, gdy szeryf skończył mówić. - Ewentualnie konkurenci, jeśli takowych miał w okolicy.
O tym jednak więcej wiedzieć powinni ci, co stanowili stały skład karawany Borta. Pozostawała też kwestia zabezpieczenia wozów. A nuż zabójca miał zamiar przywłaszczyć sobie coś, co przewoził krasnolud? Może to było motywem zbrodni?
Jak się okazało, pierwszym podejrzanym stał się Snikit. Goblin był w kuchni i mógł dodać czegoś do owsianki, a przecież wszyscy wiedzieli, dla kogo jest przeznaczona ta potrawa. To, że uciekł, nie świadczyło na jego korzyść.
- Szeryfie, oczywiście, pomożemy - powiedział. - Lubiliśmy Borta, a to wystarczy.
Co prawda też nigdy nie miał do czynienia z morderstwem, ale co kilka głów, to nie jedna.
- To racja... - przeniósł wzrok na Kori. - Powinniśmy się dowiedzieć, gdzie można zdobyć taką truciznę. Czy w ogóle jakąkolwiek truciznę. Jeśli chodzi o tropienie Snikita, to ja się do tego nie nadaję. Ale mogę pomóc w przeszukiwaniu jego chaty, czy gdzie on tam mieszka.
- Szeryfie, trzeba zabezpieczyć wozy - dodał. - A Tamli i bliźniacy powinni sprawdzić, czy czasem coś z nich nie zginęło. My - spojrzał na kompanów - się nie zorientujemy, nawet gdyby ktoś zabrał połowę ładunku.