Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2021, 19:21   #80
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Endymion wyciągnął z pojemnej torby swój namiot i rozgarnął śnieg przeistaczając pas w topór katowski o płaskiej linii ostrza. Pracował szybko. Już przed dwiema godzinami wyciągnął ciepły koc i okrył nim Amzę, w odpowiedzi otrzymując uśmiech.
- Namiot stoi stabilnie, w środku są już śpiwory i zimowe ubrania, gdybyś chciała je na siebie wrzucić. Ja zobaczę czy da się tu nazbierać drewna na opał aby coś ciepłego zjeść - paladyn rozejrzał się sceptycznie po okolicy - Masz Kruszyno swój gwizdek i butlę? - zapytał kontrolnie uśmiechając się do dziewczyny.
- Tak. To idę się przebrać… - Powiedziała dziewoja i zniknęła w namiocie.

- Deidre - paladyn usiadł obok zaklinaczki jeszcze nim wybrał się po to drewno - źle wyglądasz, dobrze się czujesz? - zapytał tonem szczerego zmartwienia.
- Wykończona jestem, to wszystko - Rogata dziewczyna wzruszyła ramionami - Łażenie po takich górach nie dla mnie…
Endymiona ta odpowiedź nie do końca satysfakcjonowała. Nie tłumaczyła dobrze wymiotowania po ostatnim starciu.
- Rozumiem… mówiłem to już dwa razy, ale chyba nikt nie potraktował tego poważnie. Moje błogosławieństwa pomagają na zmęczenie. Dziś nie mam już żadnych, ale przyjdź do mnie jutro jak będzie ci ciężko. Z wielką radością jedno ci oddam. Poczujesz się może nie jak po porządnej nocy, ale jakbyś odpoczywała kilka godzin. Mi się zdarzało je wykorzystywać aby przez wiele nocy unikać potrzeby snu. Możemy się tak umówić?
- Jak się wyśpię, to powinno być wszystko dobrze? A jak co, to się odezwę - Powiedziała Zaklinaczka.

W tym czasie, Amza opuściła namiot w stroju zimowym, po czym… kocem, którym wcześniej sama była opatulona, teraz okryła osiołka, i zaczęła również oglądać jego zranioną nogę.

Endymion rozejrzał się i zobaczył, że Bharrig już pomaga Amarze rozkładać namiot. To robota bardziej dla dwóch, niż trzech osób więc zostawił to im.
- W porządku, po prostu naprawdę się nie wahaj. Mam je właśnie po to aby je rozdawać. Temperatura ci nie dokucza mocno? Okazuje się, że mam kupiony jeden strój zimowy za dużo i można by go wykorzystać… kilka cięć, kilka wiązań i byłby dodatkowy brzydki płaszcz.
- Mam małe, naturalne odporności na zimno i gorąco, spokojnie… - Uśmiechnęła się Zaklinaczka - I sama również kupiłam zimowe ubranie…
- Hmmm… wyszedłem z błędnego założenia. W sumie… zaraz wracam.
Endymion wstał i poszedł do swojego namiotu, na chwilę przystając przy Amzie
- Obejrzę za chwilę jego nogę. Znam się trochę na tym, raczej nic mu nie będzie.
Dziewoja kiwnęła potakująco głową.

Paladyn z namiotu wyszedł ściskając zwój i wrócił z nim do Deidre.
- Jeśli pozwolisz chciałbym go użyć. Poczujesz się po nim lepiej, a jest tani i mam jeszcze drugi. Uznaj to za część zwrotu twojej części którą nadmiarowo wyłożyłaś na pojemną torbę - ork uśmiechnął się do zaklinaczki zachęcająco.
- Uparty jesteś… - Powiedziała kręcąc głową rogata - I magię chcesz marnować. No ale proszę, twoja wola… - Uśmiechnęła się lekko.
Endymion kiwnął głową zadowolony i rozwinął zwój. Wyrecytował inwokację wyjątkowo dźwięcznym i przyjemnym dla ucha języku. Tusz zaczął błyszczeć gdy wraz z magią się niego wypalał. W ostatnich słowach paladyn położył Deidre dłoń na ramieniu pozwalając tej magii przez nią przepłynąć… no i oprócz tego, żadnych innych efektów nie było widać. Zaklinaczka jednak przeciągnęła się po kobiecemu, po czym spojrzała na Paladyna z uśmiechem.
- Dzięki, czuję się o wiele lepiej! - Powiedziała.
- Do usług. Uznaj to za reklamę moich błogosławieństw. Poza leczeniem dają one porównywalny efekt. Dobra… zostawiam cię. Są jeszcze rzeczy do zrobienia, może uda się rozpalić ognisko… choć marna szansa… no i o osiołka trzeba zadbać. Zabrałem go tu to głupio aby zszedł przez głupi kamyk.

Paladyn klęknął przy Łatku i obejrzał jego nogę. Wyglądało wcale niezgorzej.
- Nic ci nie będzie… - powiedział obwiązując nogę bandażem dla ochrony przed zimnem i brudem, a Amza dała mu garść marchewek i miskę owsa do zjedzenia.
- Dooobry zwierz, dobry Łatek - Powiedział Endymion głaszcząc go, a dziewoja się uśmiechnęła, patrząc jak osiołek je.


Uzbrojony w łopatę Gabriel zabrał się za oczyszczanie kawałka terenu pod namiot. Działania nie był ani zbyt efektowne, ani zbyt efektywne, ale w końcu Wieszcz poradził sobie zarówno ze śniegiem, jak i z rozstawieniem namiotu, w którym w końcu znalazły się jego rzeczy - przede wszystkim rozłożone posłanie i ciepły koc.
Rozpakowawszy się Gabriel wyszedł z namiotu.
- Co powiecie na ognisko?
- Dobry pomysł - zgodził się krasnolud. - Ogień odpędzi bestie.
Gabriel wyciągnął z kieszeni zakupioną w Hluthvar magiczną perłę, położył na śniegu i wypowiedział słowa rozkazu. Perła zamieniła się w najprawdziwsze, płonące ognisko.
- Świetnie - pokiwał głową Bharrig. - Biorę pierwszą wartę, jak zawsze. Jutro rankiem wstanę nieco wcześniej, aby wyjaśnić to, dlaczego nie widzimy nigdzie leża smoczycy.
- Powietrzny zwiad? - spytał Gabriel. - Z większym zasięgiem?
- Magia - odrzekł Druid. - Zaoszczędzi nam nieco czasu.

- Wow, niezły numer z tym ogniskiem - Powiedziała Amara, stojąc przed swoim rozłożonym już namiotem.
- Coś przydatnego na mroźne wieczory i noce - zażartował Gabriel.
- A to działa tylko raz? - Dopytywała się Mniszka.
- Zapewniano mnie, że nie - odparł Wieszcz. - Mam nadzieję, że mnie nie okłamano, bo inaczej jutro będzie zimna kolacja.
- Czyli ognisko zamienia się znowu w taką perłę jak już nie jest potrzebne? A ile takie cudeńko kosztuje? - Mniszka zbliżyła się do ogniska, usiadła, po czym zaczęła sobie przy nim ogrzewać dłonie.
- W każdej chwili można je zgasić, ale potem trzeba odczekać, zanim ponownie się zapali - odpowiedział Gabriel. - A kosztowała mnie ponad siedemset sztuk złota. Ale zdecydowanie warto było kupić. Kupisz trzy takie i ogień płonie przez całą dobę - dodał.
- Uuuuu drogo. No ale bardzo przydatna rzecz… gdzie tu teraz już tak wysoko znaleźć jakiś opał… dobry pomysł miałeś! Brawa dla Gabriela! - Zakrzyknęła Mniszka, bijąc mu aplauz i się śmiejąc. A będący w pobliżu Deidre i Endymion, nie wiedzieli o co chodzi, ale też się dołączyli… no to i Amza klaskała.
- Dziękuję, dziękuję... - Gabriel położył rękę na sercu i ukłonił się teatralnie.
- Bardzo dobrze - Druid pokiwał głową. Co prawda darował sobie klaskanie, jak Amara czy Deidre, jednak widać było, że pomysł mu się spodobał i był pod wrażeniem. Podjął jednak:
- Hm, ciągle jednak zastanawiam się… Kim była ta niewdzięcznica, którą spotkaliśmy na naszej drodze… - urwał, zamyśliwszy się.
- Trzeba było spytać - Parsknęła Amara - Ale pewnie i tak prawdy by nie powiedziała…
- Bharrig zapytał. Według odpowiedzi nazywa się “Nie-Twój-Interes” - zaśmiał się paladyn - czy jakoś tak to szło. Obstawiałbym, że lojalności nie pozwalała jej zdradzić, a charakterek nie pozwalał jej tego obwieścić w uprzejmy sposób… aczkolwiek, nie stawiałbym dużych pieniędzy…
- Tacy jak oni rzadko są w przypadkowych miejscach - zauważył krasnolud. - Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy natknęli się na nią jeszcze raz.
- Ha… jest realna możliwość, że jak my szuka legowiska Shorlail - odpowiedział paladyn - I nie chciała nic powiedzieć aby nie musieć dzielić się ewentualnym łupem.
- Tego się obawiam - zgodził się Bharrig. - Sądzę, że wieści o tym, że smoczycy nie ma w swoim leżu dotarły już całkiem daleko. Jeśli okaże się, że nie ma jej w leżu, możemy znaleźć kogoś innego w grocie smoka. Na drodze na szczyt będzie nagle całkiem… Gęsto.
- Eeeee tam - Machnęła dłonią Deidre - Raczej nie…
- Ta ruda mogła tu być przed nami - powiedział Gabriel. - Nie znalazła legowiska smoka i wracała, by szukać gdzie indziej. Na przykład. W końcu nikt nie sprzedaje map z czerwonym krzyżykiem i napisem "Leże smoka", więc trzeba się naszukać.

- Gabriel, drobna sprawa… - zagadał Endymion wykorzystując moment ciszy - masz jeszcze jakieś drobne leczenie aby mnie poczęstować? Moje już wyczerpałem… i raczej preferuję używać je na ludziach wokół, bo skuteczniej działają.
Zagadnięty skinął głową.
- Tak, parę zaklęć jeszcze mi zostało - powiedział, po czym dotknął ramienia paladyna,
przekazując Endymionowi leczącą energię.
- Dziękuję, do jutra będę już zupełnie zdrów - podziękował ork ruszając barkiem, oceniając, że znacznie mniej boli.

- Co chcecie na kolację? - Spytała cichym głosikiem Amza, stojąc przy Paladynie…
- Mi wystarczy suszone mięso, Geri je z mojego plecaka - wzruszył rękami Druid.
- Szkoda, że nie wykroiliśmy kawałka szynki z tego lwa jaskiniowego, co go Geri zagryzł - zażartował Gabrel. - Ale, jeśli masz ochotę coś gotować, to gorąca, gęsta zupa byłaby idealna - powiedział.
- Uhhhh - Amza jakoś tak się… zmieszała.
- To się nadaje do gotowania? - zapytał paladyn wyciągając rękę nad ognisko i momentalnie zabrał ją, machając by się schłodziła.
- Nadaje się - odpowiedział sam sobie - Coś ciepłego w brzuchach dobrze nam zrobi na noc. Chodź kruszyno, przyniesiemy co trzeba - Endymion odwrócił się i poszedł z Amzą po składniki.
- A ja bym się wina napiła… - Mruknęła Deidre - Że nie wzięłam flaszki na podróż! - Pacnęła się dłonią w czoło.
- Trochę wina zawsze się znajdzie - powiedział Gabriel. - Po kolacji może być?
- A do niej nie może być? Czy ekhem… masz za mało? - Szepnęła konspiracyjnie Zaklinaczka.
- Tak po znajomości... znajdzie się troszkę więcej - odszepnął takim samym tonem Wieszcz.

Tymczasem Bharrig odstąpił na parę dłuższych chwil od kręgu ciepła, patrząc na drogę, jaką przeszli. Geri tymczasem zdawał się drzemać w namiocie Druida. Pomimo rozbitego obozu, zdawał się nie być do końca uspokojony okolicą, w której napotkali lwa jaskiniowego i futrzaste humanoidy-potwory.
 
Kerm jest offline