Johnny zadowolony z siebie nie był. W czasie ataku mało zrobił i zaledwie jeden pocisk zdołał w podłych xenos razić. Ostrzał z orczych spluf go najpierw poraził, a potem osłony szukał zamiast się na łaskę Imperatora oddać. Na szczęście atak odparty i oprócz tchórzliwego podludzia obeszli się bez strat. Nie dano jednak odpocząć tylko wyposażenie dobrać i na dalszą walkę ruszać. Capahalli to nie przeszkadzało był gotów jak najprędzej swe winny odpokutować.
Ruszyli jak im kazano jednak dżungla straszna była i wielu wrogów kryła. Niekiedy trza było ich bezpieczny święty pojazd opuszczać i drogę przed sprawdzać, czy przejezdna, a niekiedy i jaką przeszkodę usunąć. Dżungla jednak mściwa jest i gałęzie chaszcze i inne rzeczy tylko czekały, by odpłacić się za utraconych towarzyszy, którzy padli by chimera mogła jechać dalej. Johnnego przeto zazwyczaj posyłali. Trening expercki gwardii odbył ,a przy tym najłatwiej zastępowalny był. Sam gwardzista też nie protestował i dzielnie szedł teren badać. Tylko co chwila jego zręczność testowana była, aby niebezpieczeństw tego świata uniknąć.
rzut na dodge