Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-08-2021, 13:56   #41
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Johnny zadowolony z siebie nie był. W czasie ataku mało zrobił i zaledwie jeden pocisk zdołał w podłych xenos razić. Ostrzał z orczych spluf go najpierw poraził, a potem osłony szukał zamiast się na łaskę Imperatora oddać. Na szczęście atak odparty i oprócz tchórzliwego podludzia obeszli się bez strat. Nie dano jednak odpocząć tylko wyposażenie dobrać i na dalszą walkę ruszać. Capahalli to nie przeszkadzało był gotów jak najprędzej swe winny odpokutować.

Ruszyli jak im kazano jednak dżungla straszna była i wielu wrogów kryła. Niekiedy trza było ich bezpieczny święty pojazd opuszczać i drogę przed sprawdzać, czy przejezdna, a niekiedy i jaką przeszkodę usunąć. Dżungla jednak mściwa jest i gałęzie chaszcze i inne rzeczy tylko czekały, by odpłacić się za utraconych towarzyszy, którzy padli by chimera mogła jechać dalej. Johnnego przeto zazwyczaj posyłali. Trening expercki gwardii odbył ,a przy tym najłatwiej zastępowalny był. Sam gwardzista też nie protestował i dzielnie szedł teren badać. Tylko co chwila jego zręczność testowana była, aby niebezpieczeństw tego świata uniknąć.

rzut na dodge
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 27-08-2021, 15:11   #42
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Dżungla sprawiedliwie dawała w kość tak ludziom, jak i orkom. Ale co gorsza, pojazdom w kość dawała dżungla, orki i ludzie.

Rzeczą normalną - choć smutną dla każdego kapłana maszyny - było cierpienie duchów maszyny okaleczonych przez orcze rajdy i pułapki.
Od pewnego momentu ET konsekwentnie kalkulował czy na danym odcinku przedzieranie się obok szlaku nie będzie szybsze niż naprawianie rozerwanej wybuchem gąsienicy Atlasa kolejny raz.
Kawałek prostej powierzchni dłuższy niż 8 metrów na 12.5% oznaczał minę. Na 8.3% nawet dwie. W 75.0% przypadków kiedy piesze rozpoznanie faktycznie potwierdziło co najmniej jeden ładunek wybuchowy, na plecy wskakiwali im Kommando. Szansa na wyjście bez szkód z starcia wynosiła jak na razie 0%.

Przecieranie nowych szlaków było logicznie lepszym rozwiązaniem, zwłaszcza dopóki Atlas był w stanie zmielić przeszkody które stały na drodze (a czasem i okazjonalnego obwieszonego promethium Kommando skrytego w zaroślach). Taką też rekomendację dawał ET. W 60.0% przypadków sierżant rozkazywał objazd. W 40% pozostałych przypadków jechali na wprost. W 100% przypadków gdzie ktoś jakoś podejmował decyzję o objeździe bez uzgodnienia z sierżantem albo chociaż dowódcą wozu, zaczynały się problemy które marnowały czas.

Święte olejki potrafiły załagodzić wiele boleści Ducha Maszyny. Chimera była jednym z najbardziej niezawodnych pojazdów w rękach Gwardii - odrobina wody czy błota nie sprawiała jej problemów.
Prawdę mówiąc, Chimera była amfibią która mogła pływać po jeziorach przy małej fali. Czemu więc nieduża kupa błota miałaby być problemem dla Trojana bazującego na tym samym podwoziu?
Bo do używania ich jako amfibii, należało zamknąć tylny właz.

Dzięki Atlasowi i wyciągnięcie pojazdu nie było trudne ani zbyt długie - ale ryty przebłagalne duszącego się błotem ducha maszyny opóźniłyby ich zbyt bardzo. ET92 musiał więc balansować między zrobieniem porządku w zalanym pojeździe szybko, a tym by nie urazić już mocno zirytowanego Ducha Maszyny.


51 na kości vs 65 = 1 poziom sukcesu

45 INT
+10 za Combi Tool
+10 za implant MIU dobrej jakości

modyfikator za okoliczności: gdzieś pomiędzy
+0 Performing work on complicated devices,
a +10 Repairing a device with the aid of a Tech-priest or
Mech-Servitor
wiec przyjąłem +0


 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 27-08-2021, 17:04   #43
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Graugr był z siebie dumny co nie miara...ledwie podbiegł do wielkiej orkowej jaszczurki, a ta już na glebie leży… ledwie się zamachnął już martwa.
- Tak, tak, Graugr… świetnie się spisałeś - śmiała się Dasza nie wyprowadzając go z błędu, ale postanowiła trochę zmienić taktykę na przyszłe starcia. W odróżnieniu od Graugra ona widziała, że ogryn nie bardzo miał okazję się popisać, a jak na squiggotha zaszarżował… to był absurd. Dobrze, że ktoś go z lascannony ściągnął nim zrobiło się źle, bo nawet Graugr nie jest dość twardy aby się z nim mierzyć.

Podczas ofensywy Dasza pozostawiała ogryna w linii z towarzyszami, stwierdzając, że lepiej aby czekał jak orasy same podbiegną i w ten sposób był też dość blisko, aby kommando-chopców wyłapywać gdy ci próbowali się z flanki wbić w zwarcie.

Mimo to nie mogła opanować jego fascynacji terror-kotami.Zdawał się nie zauważać, że to nie są te same małe bestie które najwyżej podrapią i kilka razy pakował się w kłopoty gdy chciał jednego pogłaskać, a potem był smutny gdy musiał go ubić…


Graugr próbował testować survival aby odstraszać koty. Wynik: 80/40


 
Arvelus jest teraz online  
Stary 27-08-2021, 17:56   #44
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Walka w obozie przebiegła po myśli ludzi. Williama bardzo cieszyło że Gunny nie zmarnował za dużo amunicji i sporo z jego serii weszło w cel (choć zawsze mogło być lepiej!). Ważne że ofiar było niewiele, a ich pojazdy były całe i mogli bez problemu wyruszyć w drogę na misję.

***

Korzystając z normalnego tempa mobilizacji Chesterfield wykorzystał okazję i podłączył się do Chimery. Jak zwykle moment kontaktu bolał jak jasna cholera, a po chwili to było jak odległe wspomnienie.
"Wiedział" co się dzieje z pojazdem.
Duch Maszyny "Four of Kind" nie należał do kapryśnych - był taki jak Duchy wszystkich Chimer. Pewny, solidny i odporny na trudy. Chesterfield lubił to w swojej bestii że ta nie kaprysiła na bród, wodę czy inne niedogodności.

Problemem było co innego. Po podłączeniu Chesterfield musiał się skupić czasem na odczuciach własnego ciała bo podczas tej dziwnej "komunii z Duchem Maszyny", jak to określali Trybiarze, miał problem z pamiętaniem o własnych potrzebach fizjologicznych.

Jeszcze inną rzeczą był jego stan umysłowy. Nadnaturalne skupienie na prowadzeniu jakie wykazywał sprawiało że czasem nie pamiętał o tym co się do niego mówiło albo nieświadomie ignorował skierowane do niego słowa i trzeba było nim potrząsać.

Na przykład Gunny znów zaczął ględzić o komisarz Léandre, a Chesterfield mu coś odpowiadał, a czasem nic nie mówił. Na pewno nie pamiętał tego do końca. O dziwo Williamowi przypomniało się natomiast że Gunny ma na nazwisko Stonks. Dziwne.

Tak czy tak William kierował Chimerą w tym czasie z niesamowitą wprawą.

Gorzej że w pewnym momencie któryś z kierowców (chyba Trojana, zapewne z zazdrości że jego wóz nie radzi sobie w gęstwinie i błocku) przez vox palnął coś o tym że Chesterfield się popisuje przed swoją kobitą, co wywołało sporo heheszków od pozostałych załogantów i komentarzy, że "taki to pożyje", "stara mu kuli nie wpakuje" i temu podobne.
Podłączony do Chimery Chesterfield jednak zdawał sobie sprawę z czegoś co chyba tamci przeoczyli.

- Chłopcy, jesteście na ogólnym. - rozległ się na voxie głos Williama.

Rozmowy między pojazdami urwały się momentalnie i zapadła grobowa cisza.



///
Rzut na pilotaż - Operate (Surface)
43 (Bazowe Agility) + 10 (skill) +10 (MIU) -0 (Trait Chimery - Tracked vehicle daje -10 przy testach związanych z manewrowością, ale daje też +10 w przypadku poruszania się w trudnym terenie)

Rzut: 02/63





 
Stalowy jest teraz online  
Stary 28-08-2021, 22:39   #45
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Orkasy. Potyczki... zdecydowanie zbliżali się do celu. Nie ma co. Co natomiast robił Kapelan? Czynił swoją posługę dobierając odpowiednie modlitwy i ryty, aby jego wierna trzódka wytrwała w stalowej, niezłomnej wierze wiary w Jedynego Boga Ojca Imperatora na Złotym Tronie.

Choć Święta Terra znajdowała daleko i to bardzo daleko... co zrobić jak nie nieść światła żarzącej wiary w mroki dzikiej puszczy tego Imperialnego Świata? Ciepło ognia wiary jak ciepło gorejącego płomienia jego miotacza rozpalało serca i umysły oddziału.

Oszczędzał amunicję i tak dalej? Oczywiście. Zawsze był zwolennikiem minimalizmu. Jego broń co miał na podorędziu najlepiej się sprawdzi w stosownym momencie! Oczywiście, bo jakby inaczej, może i zielone ścierwo było plugawymi Xenos, ale nie mógł oprzeć się pokusie sprawdzenia co mają ze sobą wspólnego. Broń i amunicja do niej raczej nie nadawała się do użytku, ale... reszta?

W końcu coś musieli jeść i pić, albo mieć jakieś towary na handel między sobą. Jakieś sprzęty czy coś. Kreatywna księgowość zawsze rządziła. Co ciekawe, dziwne a nawet i chore to to, że mieli zęby. Praktycznie każdy miał jakieś zęby luzem. Zęby? Jaką prymitywną jednostką trzeba być, a raczej całą społecznością, by nosić przy sobie zęby?!

Nie mniej, nie mógł oprzeć się pokusie, by zabrać ze sobą pamiątki. Pamiątki, co tu nie były nic warte, ale tam jak już się wyrwie z tego przydziału i wróci do bazy głównej, albo na przepustkę... kto wie? Skalpy zawsze były dobre, ale na nie przyjdzie czas. Nie było co za dużo się obciążać. Obławi się na koniec misji!

Posługa jednak była najważniejsza. Jego owce były najważniejsze, a jego orężem, najpotężniejszym, było słowo Wszech-ojca. Oczywiście spojrzenia wędrowały w stronę kobiecej części oddziału z ciekawości... medyczka wyglądała zdrowo i o dziwo dbała o higienę, a komisarczyczka nadal była jakby z kijem gdzie słońce nie dochodzi. Szkoda. Może mógłby pomóc...

Ave Imperator!



Charm (Preaching)
44 (Base Fel) + 10 (skill)

Roll: 08/44

3 DoS



 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 30-08-2021, 23:21   #46
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Mijały dni. Ofensywa, choć grzęzła w trudnym terenie, oporze fauny i kontratakach orkoidów oraz naliczała straty, to posuwała się do przodu. Wkrótce zaczęła się zagłębiać w bardziej pofałdowany teren, o mniejszych i bardziej skalistych wzgórzach, urwiskach, wąwozach, z dużą ilością strumieni, "oczek" wodnych i okazyjnych rzek. Wszystko oczywiście w gęściejszym zalesieniu.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=iN8lasXRA1c[/MEDIA]

Trzecia Kompania wykorzystała załamany teren i na powrót tężejący opór nieprzyjaciela (a co za tym idzie: na powrót starcia, gdzie Gwardia mogła wykorzystać precyzję swojego ognia) aby odbić się od głównego nurtu i zacząć zagłębiać "mniej więcej" w stronę górzystego rejonu K'Bang Huyen, gdzie w opisanej na mapach dolinie winna być srogich rozmiarów orcza baza wydobywczo-przetwórcza promethium.

Z początku poszło nieźle, po kilku "wstępnych" starciach z bandami boyzów, paroma kommandoz i odstrzeleniu kolejnych terrorkotów, ekipa zaczynała powoli grzęznąć. Było za dużo miejsc do objazdu, za dużo hałasu i zamieszania - artyleria nie waliła w te rejony i główne starcia były coraz dalej, nie można było ukryć warkotu dziesiątek poteżnych silników i pił w "białym szumie". Ponadto trzeba było zacząć wysyłać piesze patrole na flankach (tzw. screening) i zwiad naprzód. Przez chaszcze i cieki.


Gwardziści wysyłani na owe patrole, zrzuciwszy z siebie nadmiarowe zaopatrzenie i szpej, przedzierali się przez podmokłe i niegościnne tereny, męczeni przez owady (i to mimo użycia repelentów - bez nich byliby niezdolni do kroczenia po tym lesie), małe zwierzęta, upierdliwe chaszcze i kompletnie złamane linie wzroku - same wądoły, pagóry, urwiska, woda, drzewa, krzewy, a te rzadkie polany pośrodku lasu zarośnięte wysoką trawą. Ileż to razy musieli opędzać się od ataków fauny (choćby tych śmierdzących wielołapnych kotowatych, wrednych mend) i ścierać się z orkoidami - 'skradnymi' kommandozami lub grotzami, głośnymi lecz licznymi boyzami czy różnorakimi squigzami puszczonymi samopas, czy nawet stadami 'prawie niegroźnych' lecz wyjątkowo upartych snotlingów. Wiedzieli teraz z czym prawie codziennie musieli się zmagać Catachanie. Na ów patrole zostali wysłani między innymi Johnny Capahalla i Brad Jeblovsky, oraz Vorgen Smith i Irena Meyer.

Innym kłopotem jaki rozgrywał się w międzyczasie był fakt, że z powodu jakichś cholernych magnetyzmów, wyładowań albo jakiejś dziwacznej broni dalekozasięgowej skleconej przez orkowych mekboyz (czy też nie broni a efektu ubocznego, z nimi nigdy nie wiadomo), siadły vox-stacje Siódmego Plutonu - szpica została bez kontaktu z resztą kompanii (i jak się wkrótce okazało, reszta jednostki też nie miała już kontaktu vox). Trzeba było nie dość, że ten szpej zreperować, to jeszcze w międzyczasie słać gońców wraz z eskortą aby móc koordynować dalszy marsz, popasy i inne aktywności. Oddelegowano do tego Ellę Min-Ji z Dorianem Janeway oraz Marie Léandre. Natomiast Epsilon-Theta 92 i jego serwitor mieli zająć się uzdrowieniem chorujących Duchów Maszyny zamieszkujących oddziałowe voxy.

Do tego należało pamiętać o ciągłym operowaniu pojazdami w trudnym terenie. Atlas musiał wytyczać szlak, kosząc i mieląc te (i tak relatywnie łagodne) podejścia, Trojan wlec się za nim, a Chimery dalej w pochodzie wraz z zawartością, pasażerami i czujnymi oczyma strzelców. Do działań na szpicy i do skakania pomiędzy wymagającym atencji machinami oddelegowano najlepszych załogantów w ekipie - Williama Chesterfielda i Jeremy'ego Stonksa.

Był też pewien interesujący epizod, równie obiecujący co wymagający i atencji i rozładowania. Podczas wytyczania jednego z fragmentów szlaku, szpica została otoczona przez... całkiem spory oddział autochtonów, Skrynnian. Musieli należeć do odosobnionej enklawy surwiwalistów, któzy spędzili lata w dziczy żyjąc na krawędzi głodu jak i w ciągłym ryzyku wykrycia przez zielonoskórych. Byli też nieufni. Sytuacja przypominała tą z raportów jakie pozostawili po sobie Praetorianie z "Redcoats". Także i ci tutaj żądali "myta" za przejazd w postaci amunicji, medykamentów, żywności. Idąc za przykładem Praetorian, dowódca plutonu podporucznik John Petras chciał pertraktować i pozyskać autochtonów jako doświadczonych przewodników, posłał więc dwóch wybitnych jegomości - Sarvusa Erazeriusa i Graugra, asystowanych przez Ailshę Rosh i Daszę Dell. Obydwaj reprezentowali dwa różne podejścia do sfery negocjacji.

Te wszystkie sprawy, problemy, zaszłości i inne sytuacje należało rozwiązać, ogarnąć, załatwić. Inaczej kompania mogła nie dotrzeć do K'Bang Huyen w jakimś normalnym przedziale czasowym, albo ryzykowała wykrycie i uderzenie przez pokaźniejsze odwody orkoidów. Członkowie Drużyny B musieli stanąć na wysokości zadania.

+++

Ars mechanica

Generalnie widzę, że zasady Interakcji są bardzo podobne do tych z Rogue Tradera. Pozwolicie zatem, że przekleję je z warsztatów RT i zmodyfikuję o technikalia OW.

Na początek ustala się Nastawienie (Disposition) grup/osób/frakcji wobec Gwardzistów dla każdego skilla z deskryptorem Interakcja (czyli Charm, Intimidate, Deceive, etc.) wg tabeli 9-4 ze strony 303 OW. Może ono oscylować w granicy od +30 do -30. BG testują swoje umiejętności z tymi modyfikatorami. W razie sukcesu, Nastawienie zwiększa się o +10 za każdy DoS. W przypadku porażki zmniejsza o -10 za każdy DoF.

W tym przypadku muszą się udać trzy testy, nim padną trzy porażki, aby przekonać do siebie autochtonów. Dhratlach, Arvelus - wykonujecie po trzy testy w swoich postach, a ja będę porównywał je para po parze. Graugr rzucać będzie na Intimidate ze Strength (z +10 za Unnatural Str.), natomiast Erazerius może machać na dowolne Social Skills ze swojej KP.

Pierwotne Nastawienie autochtonów to:
- Charm - Indifferent (+0),
- Command - Resentful (-10),
- Deception - Sceptical (-20),
- Intimidate - Startled (+10).
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 01-09-2021 o 20:40. Powód: Ars mechanica.
Micas jest offline  
Stary 01-09-2021, 02:08   #47
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Dzień Orkalipsy


Z nie do końca jasnych powodów Marie Léandre została przydzielona do roli gońca przez Komisarza Ósmego Regimentu. Ktoś musiał nosić wiadomości między szpicą a resztą kompanii, ponieważ vox-stacje Siódmego Plutonu wysiadły. Przyczyny usterek dopatrywano się w działaniach przebrzydłych xenos. Nikt jednak nie umiał odpowiedzieć, dlaczego dane zadanie przydzielono akurat młodszej komisarz i medyczce wraz z jej kompanem. Jednak absolwentka Officio Prefectus nie miała w zwyczaju kwestionować rozkazów, dlatego robiła, co jej polecono.

Było już kawałek po zmroku gdy czarnowłosa oficer polityczna dotarła do umocnień kompanii. Wyglądało na to, że trwała właśnie umiarkowana wymiana ognia między gwardzistami a luźnymi zgrupowaniami orkowych chopaków i garstką kommandozuw. Nie do końca świadoma sytuacji kobieta wkroczyła zdecydowanie do okopu.
— Myślisz, że jesteś taki mocny, zielońcu? Masz tu trochę! — zauważyła, jak krzyczał jakiś rozemocjonowany czarnoskóry gwardzista, strzelając z ciężkiego boltera przez otwór strzelniczy umieszczony w umocnieniu z worków z piaskiem.
Stukot karabinu trwał jakiś czas, ale w końcu przycichł.
— Do czego strzelasz, żołnierzu? — zaindagowała formalnie Marie.
— A jak myślisz, do czego kurwa strzelam?! — w pierwszym odruchu odpowiedział wulgarnym pytaniem nabuzowany wojak. Kiedy jednak zorientował się, do kogo mówi, nieco zbladł i przełknąwszy ślinę, odparł. — A, przepraszam sir. Widziałem paru orków, ale chyba udało mi się ich zabić.
— Cholera stary! Zamknij się i słuchaj! — rzucił przytulony do ściany okopu towarzysz operatora boltera.
Jak na zawołanie rozległy się orkowe okrzyki i hałaśliwe serie z szczelaczek.
— Cholera, zbliżają się! Daj flarę stary, flara! — wrzasnął czarnoskóry strzelec.
Gdy rakieta sygnalizacyjna poleciała pośród linię drzew, ponownie odezwał się huczący ciężki bolter. Mimo to Léandre nie do końca była pewna, czy gwardzista dobrze widzi do kogo strzela. Zdawało się, jakby walił na oślep.
— Myślisz, że taki z ciebie kozak, zielońcu? Tak sobie myślisz? — ponownie wygrażał podekscytowany operator ciężkiego karabinu.
Niezliczone świetliste smugi pozostawiane przez pędzące minirakiety rozświetlały atramentowoczarny nocny krajobraz dżungli.
Gdy broń ponownie umilkła, jego kompan odważył się podnieść głowę ponad linię okopu.
— Oni wszyscy nie żyją durniu! Został tylko jeden! — rzucił do ciemnoskórego współzałogant-obserwator.
— Hej, gwardzisto, kto tu dowodzi? — młodsza komisarz zapytała zdecydowanie strzelca, korzystając z chwili spokoju.
— A to nie pani? — odparł zdziwiony członek Astra Militarum.
Kobieta zaczęła powoli uzmysławiać sobie zamęt i dezorganizację panujące w tutejszych szeregach. Sytuacja na froncie wydawała się nieciekawa. Nękani ciągłymi atakami żołnierze tracili orientację, morale, a może nawet zmysły? Léandre na razie nie miała jak skontaktować się z kimś, kto by tu dowodził. Do tego jej przemyślenia raptownie przerwało kilka pokaźnych wybuchów. Nocne niebo rozświetliły grzybopodobne kule ognia, a pobliski ciężki bolter ponownie się zabrał głos.
— Taki z ciebie chojrak xenosie? — wrzeszczał czarnoskóry, prując z potężnej broni, ile fabryka dawała. — Tak! Leżysz zielońcu! I co powiesz teraz?!
Ponownie doszło do kilku eksplozji gdzieś w okolicy. Marie nawet nie pochyliła głowy. Za to próbowała się zorientować w sytuacji. Widoczność sięgała góra sześciu metrów. Skromne oświetlenie zawodziło, nieliczne lampy jedynie migotały niewyraźnie w gęstym mroku. Tutejszy klimat źle działał na elektryczność. Mimo to zdołała dostrzec w pobliżu jeszcze kilku gwardzistów, lecz żaden nie wyglądał jej na oficera. Większość z nich była przytulona do ścian okopu i wydawała się nieco zdezorientowana. Jeden mamrotał do siebie bez sensu. Zdecydowanie brakowało tu dyscypliny. Jeszcze jakby dla podkreślenia groteskowości całej sytuacji w pobliżu grało sobie w najlepsze przenośne mini radio.
— Ruszaj poszukać Karalucha, idź po Karalucha stary! — rzekł strzelec do swojego ładowacza i zarazem obserwatora.
Tamten posłusznie pognał przez okop i zatrzymał się gdzieś niedaleko. W jakiejś odległości za plecami Léandre.
— Karaluch, Karaluch! — zdawał się krzyczeć do innego gwardzisty.
— Słychać go w oddali, proszę pani — w międzyczasie odezwał się do czarnowłosej pobliski blond żołnierz, który niedawno wdrapał się na umocnienie i zaczął obserwować dżunglę przed sobą. Za pazuchą miał schowanego małego białego szczeniaczka.
Mężczyzna miał rację, po chwili dało się słyszeć donośny krzyk orka. Co ciekawe, zdawało się, że mówił coś w niskim gotyku.
— Załatw go! — usłyszała oficer polityczna.
Był to płynący gdzieś z okolicy głos ładowniczego, który rozmawiał z Karaluchem.
— He ludziki, walta siem, ha ha! Nie warte wy zembuff! — wciął się dobiegający z oddali rykliwy skrzek tego samego orka, którego młodsza komisarz słyszała chwilę wcześniej. Xeno nie przerywał swoich wrzasków, tak jakby chciał sprowokować ludzi do ataku. Albo ich zdenerwować.
W międzyczasie zjawił się wcześniej wspomniany Karaluch, dobrze zbudowany gwardzista o niewyraźnym spojrzeniu. Podszedł on do mini radia i je wyciszył. Potem zerknął podejrzanie na Marie. Nie zasalutował jej, ani się do niej nie odezwał. Taki pokaz niesubordynacji poraził ją.
— Słyszysz, jak szczeka? Potrzebujesz flary? — spytał go strzelec ciężkiego boltera.
— Nie, jest blisko stary... naprawdę blisko.
Odparł Karaluch. Potem załadował trzymany granatnik i nadstawił uszu.
— Waaagh! Gork i Mork majom z was pewniem pociechem, tchórze! Co to wogulem za dakka? Ha ha! Nic nie słyszem!
Karaluch nic nie powiedział, tylko powoli wymierzył w powietrze. W kierunku urągającego gwardzistom nieludzkiego głosu o źródle umiejscowionym gdzieś ponad linią umocnień nie tak daleko w tropikalnym lesie. Potem wystrzelił. Granat poleciał hen nad linią okopów. I po dwóch, trzech sekundach wybuchł gdzieś w oddali. Po rozproszeniu się huku eksplozji chwilowo zapadła głucha cisza.
— Skurwysyn — przeklął siarczyście Karaluch.
Nie ulegało wątpliwości, że uciszył ostatniego z napastników.
— Wiesz, kto tu dowodzi? — rzuciła do niego młodsza komisarz.
— Taa.
Odparł niewyraźnie tamten. Następnie powoli ruszył w kierunku swojej pozycji.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 01-09-2021 o 09:56.
Alex Tyler jest offline  
Stary 01-09-2021, 20:28   #48
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Właśnie na coś takiego liczyła. Oczywiście gdyby była osobą decyzyjną to na pewno nie wysłałaby jednego z najlepszych łapiduchów na tyły, tylko zostawiła na szpicy do łatania rannych w ilości hurtowej. Ale nie była ani decyzyjna ani nie zamierzała wypowiadać swojego zdania na głos. Trzeba było w pierwszej kolejności dbać o własną skórę, a dla jej dobrostanu lepiej było dołączyć do gońców i poruszać się po w miarę już rozpoznanym terenie.

Teoria mówiła, że ma mniejsze szanse teraz na śmierć. Bo przecież cały czas liczyła, że dożyje czasów kiedy dostrzeżony zostanie jej talent i przeniosą ją na stałe poza strefę wojny. Marzyła żeby zagrzać kiedyś stołek w pachnącym środkami czyszczącymi, czystym jak łza gabinecie, gdzie będzie kroić ludzi bez świstu kul nad głową i kryciem głowy przed szrapnelami.

- Uważaj - Janeway w ostatniej chwili złapał Elle. Gdyby nie on, zamyślona sanitariuszka, która potknęła się o korzeń, wyrżnęłaby jak długa w błoto.
Minzi zmełła przekleństwo i puściła rękę podwładnego gdy tylko odzyskała równowagę. Była zmęczona marszem i lepiej by było gdyby teraz nikt nie zrobił sobie krzywdy. Mogłoby to skończyć się... niefortunnie.

Po dotarciu do okopów można było wreszcie się rozluźnić. Głównie dlatego, że komisarz Léandre odeszła zająć się swoimi komisarskimi tematami i nie patrzyła na ręce tak jak, według Elli, to miało miejsce w trakcie drogi. Muzyka biegnąca z radyjka była nawet przyjemna. Miła odmiana od dźwięków ryków orkoidów, wybuchów i krzyków szytych na żywca rannych.

- Muszę się zdrzemnąć... - westchnęła sanitariuszka, pocierając skronie.
- Odpoczniesz po śmierci - żartobliwie odparł na to Dorian, szturchając ją łokciem w bark.
Prychnęła i spojrzała na niego zeźlona.
- Aktualnie zazdroszczę poległym - podłapała jego temat, w pesymistycznym tonie.
- Oho, zdecydowanie jesteś przepracowana - sięgnął do plecaka i wyciągnął żelazną rację bezcennej czekolady.

Widząc ją, oczy Elli zaświeciły się z nową iskrą życia.
- Dam ci... - zabrał rękę kiedy ta chciała pochwycić ją w dłoń. - Ale w zamian koniec z gadaniem o śmierci. Dość jej dziś widzieliśmy - miał dobroduszny ton głosu.
- Umowa stoi - rzuciła od niechcenia i dostała to co chciała. Ugryzła drobny kawałek i nieśpiesznie go przeżuła, by w pełni cieszyć się smakiem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 03-09-2021, 10:51   #49
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Zalecana strategia wobec autochtonów - w klasyfikacji Adeptus Mechanicus "niestabilnych, niskowydajnych, potencjalnych sług" - była niezwykle prosta.
Jako że nie ewidentna wyższość maszyny nad ciałem widoczna u większości wyświęconych prowokowała ich do zazdrości i nierozsądnych czynów, należało zostawić negocjacje członkom Gwardii Imperialnej i nie narażać się na zagrożenie.

Tym bardziej że chorujące Duchy Maszyny voxów wciąż niedomagały, ET92 rozstawił się w przedziale pasażerskim Chimery. Połowa foteli była przykryta pieczołowicie rozebranymi elementami urządzenia, a kapłan z namaszczeniem oddawał się Świętemu Pierwszemu Rytowi Dysocjacji i przygotowaniem do Świętego Drugiego Rytu Syntezy. Dla niewprawnego, nieolśnionego umysłu mogło to wyglądać jak zwykłe rozebranie i złożenie ponownie odbiornika.
Ale podczas rytów każda część była poddawana mikroskopowym oględzinom, każdy styk części był smarowany skąpo racjonowaną pastą łagodzącą nastroje Duchów. Kolejność działań także miała tajemne znaczenie - wszakże duch którego Nakarmiono Pokarmem Omnimesjasza zanim pozwolono mu Zmniejszyć Napięcie Osobowe mógł wymagać Gaszenia Płomienia Niewiedzy!

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 04-09-2021, 19:47   #50
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

- Sir? My… negocjacje… - zapytała Dasza patrząc kątem oka na Graugra próbującego sobie grzebać między zębami zdecydowanie zbyt wielką gałęzią jakby to miałą być wykołączka
- Tak. W ogryńskim stylu.
- Znaczy, sir… aby nie było nieporozumień… negocjacje poprzez obietnicę niepohamowanej agresji?
- Dokładnie.
- Tajest, sir! - odkrzyknęła ucieszona Dasza. To to ona rozumiała i w tym Graugr rzeczywiście mógł się spisać.


- Więc… bardzo chcielibyśmy z wami się dogadać, aby nie musieć wam spuścić bęcków, że orkom się zrobi przykro gdy was znajdą…
Autochtoni spojrzeli po sobie zadziwieni przez dwa oddechy. Spodziewali się wiele na tych negocjacjach, ale przejścia do gróźb? Lider już otworzył usta aby agresywnie odpowiedzieć, gdy Graugr, stojący ledwie dwa kroki za Daszą, bawiący się stalowym prętem właśnie go zgiął w zawijasa… jakby był z jakiejś gumy. Kilku lokalsów z tyłu nerwowo przełknęło ślinę
- Myślicie… że uda się nas wam zastraszyć?
- To nie jest zastraszenie - oburzyła się Dasza - to jest klasyczna taktyka marchewki i kija. Gdybyśmy próbowali was zastraszyć… - kobieta strzeliła palcami w powietrzu, na co ogryn upuścił stalowy pręt i łatwo pochylając się daleko nad Daszę ryknął z mocą szarżującej nosorożca i podobnym mu oddechem, a odłamki śliny z pewnością trafiały nawet tych z tyłu. Wszyscy odruchowo się zasłonili i wszyscy, gdy ryk umilkł, zdawali sobie już jednoznacznie sprawę kto dominuje w tej rozmowie.
- Dasz mówi, wy słucha! Ona modra! - warknął Grugr


Intimidate (Str): 40 + 10 (unnatural Strength) + 10 (pierwotne nastawienie) = 60
Pierwszy rzut: 50/60
Drugi rzut: 33/70
Trzeci rzut: 22/80

 
Arvelus jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172