Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2021, 13:53   #210
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Adelbert strzelanie d20(+1 za łuk +2 za zaskoczenie)= 1 krytyczny sukces
Poganiacz sprawność d20(-2 za krytyczny sukces)=6 porażka
Żołnierz 1 strzelanie d20(+2 kusza + 2 za zaskoczenie)= 17 pudło


Arnold
Na znak dany przez kupca w zaroślach szczęknęły dwie cięciwy. Arnold zauważył wyraz bezgranicznego zdziwienia i przerażenia w oczach przywódcy przeciwników, gdy wystrzelony z zarośli szyp trafił go z impetem w plecy i rzucił na kolana. Poganiacz ni to padł, ni gwałtownie przyklęknął zupełnie zdezorientowany niespodziewanym atakiem. Kupiec nie miał zamiaru przepuścić takiej okazji, błyskawicznie wyciągnął miecz i zaatakował.

Arnold WW d20(+2 za miecz +1 za zaskoczenie)= 17 pudło


Nie uderzył zbyt dobrze, a przerażony przeciwnik gwałtownie odsunął głowę, ostrze poznaczyło jedynie jego policzek szeroką karminową pręgą.

Tymczasem topornik Hans nareszcie doczekał się swojej jatki. Zawarczał w furii i rzucił się z toporzyskiem na wysokiego, chudego mężczyznę w skórzanym czepcu, który wyraźnie chciał zamachnąć się na Arnolda włócznią.

Hans WW d20(+1 za topór, +1 za zaskoczenie) = 3 sukces
Włócznik obrona WW d20(-1 zaskoczenie)= 11 porażka
Włócznik sprawność d20=4 sukces


Sieknął go szerokim cięciem przez trzymające oręż ręce, lecz najwyraźniej niezbyt głęboko, bo mężczyzna mimo bolesnego syknięcia nadal trzymał włócznie w krwawiących dłoniach.

I wtedy, gdy zaskoczonym obrońcom wydawało się, że to już koniec ich trosk, z zarośli wyskoczył jeszcze ostatni z żołnierzy, rzucając się wściekle na grubego, niespodziewającego się ataku niziołka.

Żołnierz WW d20(+2 miecz +1 zaskoczenie -1 niziołek ale gruby)= 14 pudło


Arnold nie widział tej sceny dokładnie, bo zasłonił mu ją stojący blisko włócznik, ale wydawało się, że szarża raczej nie doprowadziła do oszałamiającego sukcesu. Wszystko się zakotłowało, zewsząd dochodził szczęk broni i jęknięcia. Te lżejsze wynikające z wysiłku płynącego z walki i te bardziej donośne, gdy strony zadawały sobie rany, choć póki co wyglądało na to, że niezbyt poważne. Dodatkową zaletą ataku z zaskoczenia było, to, że atakowani wyraźnie nie sformowali jeszcze skutecznego szyku, miotali się to w jedną to w drugą stronę, nie mogąc w pełni wykorzystać swojej przewagi liczebnej. A ich przywódca, który mógłby zapanować nad chaosem nadal zdawał się być w szoku, dysząc ciężko od odniesionych obrażeń.

Cóż, ale włócznik, którego próbował powstrzymać Topornik niestety był w zasięgu. Grot jego broni zabłysnął w świetle księżyca, uderzając w Arnolda.

włócznik WW d20(-1 za zbroję Arnolda)= 11 pudło


Kupiec jednak bez problemu zbił ten atak swoim mieczem. Walka trwała i choć atakujący zdawali się być sprawniejsi w żelazie i lepiej wyposażeni, to obrońcy nadal cieszyli się przewagą liczebną i tylko kwestią czasu mogło być kiedy zaczną ją skutecznie wykorzystywać. Dodatkowo Arnold kątem oka uchwycił, że leśny dziad, który tak niechętnie brał we wszystkim udział, teraz jednak zdecydował się działać. Jego skudlone, brudne włosy falowały na niewidzialnym wietrze, a usta zdawały poruszać się do jakichś tajemniczych słów.

Arnold wiedza encyklopedyczna (-2 hermetyczna wiedza)= 9 sukces


Kupiec sam nie władał magiczną mocą, ale mistycyzm z racji misji, jaką wykonywał dla Pana Przemian, nie był mu obcy. Wydawało mu się, że moc, którą wzywał mężczyzna, nie była raczej zaklęciem, a modlitwą i sądząc po widocznej emanacji mocy w postaci niewidzialnego wiatru, efekt, jakikolwiek by nie był, raczej nie należeć miał do słabych.


Tupik medycyna d20(+1 za resztki mikstury leczącej)= 2 sukces


Tupik
Niziołek zabandażował na szybko rany, tym co miał pod ręką i wypił odrobinę rozlanej po całej torbie mikstury, którą tu i ówdzie dało się jeszcze wycisnąć i zlać z zakamarków tobołka. Na efekty tego zabiegu pewnie przyszłoby poczekać, ale przynajmniej już chyba nigdzie nie lała się z niego niepowstrzymanie krew.

Tajemnica kryjąca się pod ziemią i jej pieniężny potencjał wyraźnie pobudziły jego zmęczone odniesionymi obrażeniami ciało. Oczy zapłonęły ciekawością, a ból został zapomniany. Przynajmniej na te kilka chwil. Krasnoludy były mistrzami rzemiosła, które miało przetrwać wieki, a pomieszczenie wydawało się dobrze zaplombowane, nim nie otwarto go gwałtownie niezaplanowaną zapewne eksplozją starych mechanizmów.

W związku z tym z około osiemdziesięciu zestawów zbroi i broni około dziesięć do dwudziestu nadawało się pewnie jeszcze do użytku, przynajmniej częściowo. Duże beczki niestety nie przerwały upływu czasu zbyt dobrze. Pojedyncze składniki szlachetnego zapewne niegdyś napoju wyraźnie się od siebie oddzieliły, śmierdziało zastaną wodą i różnymi organicznymi osadami. Z prochem ciężko było powiedzieć, wyglądał jak proch, ale czy jego tajemnicze składniki zachowały swoje chemiczne właściwości? Niziołkowi brakowało wiedzy, by wiedzieć to bez testów.

Oczu łzawiły mu od dymu i nadal kręciło się mu w głowie, więc zapewne nie mógł w pełni zaufać swoim zmysłom, ale sprawdził wszystko bardzo dokładnie i nie wydawało się, by w pomieszczeniu zamontowane były jakieś pułapki.

Jeśli zaś chodziło o tajemnicze drzwi z pokrytymi runami odrzwiami, to te, pomijając magiczne ozdoby, wydawały się zupełnie nieciekawe. Nie było tam żadnych zdobień ani symboli. Ogólnie całe to wnętrze wydawało się do bólu użytkowe, co mogło sugerować, że zbudowane zostało przez brodatą rasę, zazwyczaj lubującą się w symbolice, w wielkim pośpiechu.

Same runy nad drzwiami nic mu nie mówiły. Mimo poświęcenia na to sporej ilości czasu nie znalazł też żadnego innego mechanizmu, który mógłby je otwierać.

Tymczasem, od strony szczeliny prowadzącej na górę nadal nie dochodziły żadne dźwięki.


Karl
Widać było, że ich przywódczyni ostrożnie ważyła jego słowa w myślach i szykowała się, by coś odpowiedzieć, ale uprzedził ją Rudiger.
- Aye, ale różnicą jest, że Bracia nie robią czegoś takiego... - wskazał krwawe mięso, meble i wszystko wokół, mając zapewne też na myśli ofiary w ludziach poza zamkiem. - To popaprane! - wykrzyczał łamiącym się głosem. Wyraźnie go to wszystko przerastało. Dwójka osiłków jedynie pokiwała głowami, podobnie przejęta jak on sam.

- Ale chodzi też o coś innego - włączyła się spokojnym głosem kobieta, najwyraźniej w tej szczególnej sytuacji nie mając do łotrzyka pretensji, że przemówił zamiast niej. - Jeśli to wasza matka... Możecie się zawahać i my wszyscy możemy przez to stracić życie. - wytłumaczyła, wskazując swoich towarzyszy, za których na pewno czuła się odpowiedzialna.
- Albo gorzej! - Rudiger najwyraźniej jeszcze nie skończył. - Może wam do głowy przyjść, by jej bronić, nawet jak będzie nas chciała... - pokazał, udając dłońmi zamykające się gwałtownie szczęki.
Kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem i pretensją, tak daleko jej myśli najwyraźniej nie zawędrowały.
- No co! - nie dawał za wygraną. - Kto wie, co się ludziskom we łbach pomieszać może, sam nie wiem cobym zrobił gdybym wrócił do rodziny i nagle zobaczył... - nawet nie wiedział jak to ubrać w słowa, tylko pokazał pomieszczenie, jakby to wszystko miało tłumaczyć.

Tymczasem na zewnątrz wezbrał wiatr. Zimne podmuchy śpiewały upiornie w szczelinie prowadzącej na zewnątrz.
 
Tadeus jest offline