Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2021, 21:44   #129
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Dobra, potem sobie omówicie plany na przyszłość.
Anthon się żachnął niezadowolony
- Wrócimy do tematu. Jestem ciekaw czy coś więcej można by z nich wycisnąć… nauczyć wykonywania jednej konkretnej, ale precyzyjnej czynności.

Obserwując pylony z nagrobków Anthon nie mógł… nie być pod wrażeniem.

Podszedł do okna i postawił przy ścianie swój pawęż, a o niego oparł miecz.
Przymknął oczy rozpoczynając inkantację, przedłużał ją czekając na właściwy moment. Wciąż inkantował gdy bełt przeleciał przez kapelusz łowczyni.

- Ha! Pudło! - ryknął z rozbawieniem - Patrz na śledczą! Zobaczysz zaraz co robi z człowiekiem płynne srebro!

Wokół dłoni Anthona zmaterializowały się cztery cieknące kule wrzącego metalu
- Patrz uważnie… - powtórzył wznosząc ręce za głowę. Strzały Archy wgryzły się w ciało Petry, jednak ku niezadowoleniu Anthona… wciąż żyła. Jedna z nich zatrzymała się na stalowym naramienniku zamiast przebić jej szyję.

Petra skoncentrowana na walce a dokładniej na przeładowaniu swojej kuszy zdawała się ledwo rejestrować co robi Anthon. Więc gdy trafiły ją srebrne błyski jakie wystrzeliły z jego dłoni jej zaskoczenie było kompletne. Wrzasnęła z bólu gdy żywe, magiczne srebro przenicowało jej trzewia. Nawet jak jedna z magicznych strzał poszła bokiem rykoszetując po jej skórzni to trafienie było potężne. Łotrzyca zawyła z bólu i zaskoczenia, upuściła kuszę i aby nie upaść złapała się za framugę okna przy jakim stała. Przez moment spotkali się spojrzeniem i przez mgłę bólu i zaskoczenia Anthon rozpoznał w tym spojrzeniu wściekłość i gniew. Ale nie teraz. Teraz łotrzyca błyskawicznie dostosowała się do nowej sytuacji.

- Inez! Zdrada! Dylaj! - krzyknęła i widząc, że zakapior w ciężkim pancerzu znów zaczyna mamrotać jakieś obce słowa przeskoczyła przez parapet i zniknęła mu z oczu zanim zdążył dokończyć zaklęcie.

A na zewnątrz walka zaczęła się na całego. Dwie strony natarły i starły się ze sobą. Ci żywi krzyczeli i ciężko dyszeli po biegu i z wysiłku ci nieumarli w milczeniu i z biernym spokojem wyszli do koślawej kontrszarży.

Śledcza starła się ze swoim nieumarłym przeciwnikiem. Prawie od razu sieknęła go mieczem przebijając bez trudu jego mierną zasłonę. Ostrze rozpłatało mu pierś i gdyby był jeszcze żywy byłaby to poważna rana. Ale nie był więc walczył dalej. W swym zapale Deacher odsłoniła się za bardzo i czubek kilofa trafił ją w bark. Jej pancerz nie zdołał całkowicie zamortyzować uderzenia ale gdy zombi wyszarpał kilof widać było na nim krwawy ślad.

Za to Oswald po chwilowym wachaniu spowodowanym widokiem strasznych, ożywionych trupów widocznie już doszedł do siebie. I udowadniał co potrafi imperialna stal w imperialnych rękach. Zombi Inez nie stanowił dla niego większego wyzwania. Cięśkie, długie ostrze przebiło się przez jego ramię odcinając je i wbiło się głęboko w bok jego trzewia. Ale nieumarły nawet nie jęknął tylko dalej próbował go zdzielić swoją pałą. Łysy mięśniak wbił mu but w brzuch i wyszarpnął swoje dwuręczne ostrze. Po czym sieknął go ponownie. Trafił znów w tułów przepoławiając przegniłe zwłoki na pół. Nogi upadły w jedną stronę a góra w drugą. To już chyba nawet jak no zombi było zbyt wiele

Alex trafił włócznią swojego nieumarłego przeciwnika. Ale dość pechowo bo ostrze tylko ześlizgnęło się po jakichś przegniłych łachach zdechlaka i nie uczyniło mu większej krzywdy. Ale chwilę potem milicjant z Lenkster wykorzystał błąd przeciwnika i wbił mu ostrze włóczni w bark. Rana nie była poważna ale pociekła z niej jakaś śmierdząca jucha.

Dwóm włócznikom szło tak sobie. Jeden radził sobie nie najgorzej jak dżgnął całkiem mocno włócznią w pierś swojego przeciwnika. Ale zaraz potem ten zepchnął go do defensywy. Drugi jednak miał gorzej bo zaatakowało go dwóch nieumarłych. Jednego z nich trafił, podobnie jak kolega. Potem jednak sparował jeszcze włócznią ataki jednego z nich ale drugi wykorzystał moment i trafił go w bok. Mężczyzna krzyknał boleśnie a z rany trysnęła krew. Ale chociaż zachwiał się to wciąż stał na nogach i dalej walczył.

Anton porzucił gonienie Petry… była ranna. Może łowcy ją dogonią, gdy zdejmie im z głów umarlaki. Pobiegł do pokoju obok z mieczem w ręku by zaszlachtować nekromantkę.

Ciężko raniona łotrzyca zniknęła Anthonowi z oczu. To samo jak reszta sceny walki na dziedzińcu gdy odwrócił się od niej plecami dobył miecza. Rozległ się świst wyciąganego ostrza i zgrzyt jego pancerza przy każdym kroku. Do tego łoskotu tak się przyzwyczaił, że nie zwracał na niego uwagi ale to dudnienie każdego kroku jego mocarnego ale ciężkiego ciała dodatkowo zwiastował jego przybycie. A jak tylko wybiegł na korytarz zorientował się, że kultystka ostrzeżona przez koleżankę zareagowała szybko i nie miała zamiar dać się złapać w pułapkę ani w ogóle. Mogła mieć krok czy dwa przewagi na korytarzu ale podobną odległość do schodów. Młoda nekromantka jednak ruszyła ku wejściu po swojej stronie korytarza przez co Anthonowi zrobiło się do niej z jakiś tuzin kroków skoro nie ruszyła ku schodom przez jakie tu weszli na górę. Magister metalu dalej biegł za nekromantką wyczekując momentu do naszpikowania jej magicznymi pociskami…

Anthon biegł przed siebie ścigając młodą nekromantkę. Jego kroki ciężko dudniły po zapomnianym przez czas i mieszkańców korytarzu. Stracił czarnowłosą z oczu gdy ta wbiegła do przeciległego pomieszczenia. Gdy do niego dobiegł magister metalu to po to aby zobaczyć jak tamta była przy wyrwie w ścianie i skacze przez nią na dół ponownie znikając mu z oczu. Brudna podłoga dudniła od przebiegającego po niej Anthona brzęczącego przy każdym ruchu swoim pancerzem. Dotarł do wyrwy i zeskoczył. Na dole nie ujrzał jednak Inez. Mogła wybiec przez wyjście ku dziedzińcowi. Bo to musiała być dawniej jakaś zagroda czy co tylko dachu już dawno nie było dlatego można było zeskoczyć na dół. I jedno wyjście jaśniało światłem dnia prowadząc na dziedziniec kolejne było za jego plecami prowadząc w kierunku pomieszczenia nad jakim właśnie biegli… Magister myślał szybko. Jeśli miał zgadywać… odwrócił się na pięcie i pobiegł do tyłu. Większa szansa, że Ines chciała uciec od walki, nie w sam jej środek gdzie łowcy walczyli z nieumarłym.

Odwrócił się i zaczął niejako biec w kierunku bramy jaką wcześniej widział z piętra i przez jaki wbiegli do środka łowczy czarownic. Tylko teraz biegł zdemolowanym przez wieki i pogodę parterem który był dość mroczny nawet w środku ponurego, jesiennego dnia. Inez jednak wciąż nie widział ani nie słyszał. Ze słuchem to mogła sprawiać jego metalowa zbroja brzdękająca przy każdym ruchu. Jak ktoś nie był tak głośny jak on to mógł być w tych warunkach dużo mniej słyszalny. Zwłaszcza jak Anthon też biegł. Dobiegł do sąsiedniego pomieszczenia. Przez okna widział krzyki i zgrzyt walki ale obraz na zewnątrz tylko mu śmignął. Za to w tym pomieszczeniu dostrzegł schody prowadzące na dół. Jak nekromantka ponownie nie wybiegła na zewnątrz to właściwie mogła zbiec tylko po tych schodach. Tam na dole jednak panowały już piwniczne ciemności i nie było wiadomo czego się spodziewać. *

- Niech to swołocz… - plan był inny. Plan był dobry. Plan by się udał, gdyby nie ta cholerna jedna strzałą archy która zatrzymała się na pancerzu Petry… tak byłaby już martwa, nie zdążyła ostrzec Inez i ta też by gryzła piach… No cóż. Odwrócił się szukając, czy nekromantka mogła się gdzieś schować… rozważył opcje… i odwrócił się na pięcie biegnąć do łowców czarownic. Wiedział gdzie jeszcze kwadrans temu był lider nekromantów. Może tam jeszcze siedzi? Grubymi nićmi szyte, ale ucięcie głowy hydrze zawsze jest warte próby.

W czasie walki Endymion najpewniej ciska strzały archy za strzałami archy, potem tłumaczy
- Idioci uwierzyli mi, że do nich dołączę. Rozmawiałem z ich przywódcą, wiem gdzie był jeszcze przed chwilą!


STRZAŁY ARCHY
Od kiedy stoi przy oknie Anthon splata magię.
Rzut na tę właściwą splatanie magii, przed rzeczywistym rzuceniem zaklęcia: 81/60. Porażka.
Rzut na strzały Archy na 3 kościach: 6, 4 i 5. 15, sukces.
4 trafienia w Petrę po 1d6+4
1 pocisk zablokował pancerz, reszta (po redukcji za wytrzymałość) zadaje 12 obrażeń.

 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 28-08-2021 o 21:50.
Arvelus jest offline