Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2021, 11:18   #185
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację

- Pytasz się więc droga Vivian, ile bym zaryzykował by poznać sekrety Amazonek? - Bretończyk podsumował zadane pytanie - No cóż jak mawiają kto nie ryzykuje tego bogowie nie obdarzają wiktorią. - uśmiechnął się czując jak przyjemnie ciepłe wino przepływa przez jego żyły, chociaż nie pił tyle żeby być pijany. A w towarzystwie Vivian dobrze się bawił, poza tym intrygowała go zarówno ona jak i Amazonki. Stojąc na balkonie chłonął przyjemne wieczorne powietrze.
- Choć oczywiście nie chciałbym żeby moja głowa utknęła na tej piramidzie jako przestroga….

- Oh, tego chyba nikt by nie chciał. - Vivian uśmiechnęła się z sympatią i zrozumieniem słysząc te obawy swojego rozmówcy.

- Ale z ryzykowaniem no to sam wiesz jak bywa. Jak się uda i wszystko pójdzie gładko to jest co świętować. No ale jak nie to można wpaść w tarapaty. Trzeba odpowiedniej śmiałości, pomysłowości i mieć w sobie żyłkę ryzykanta aby się podjąć takiego kroku. - trochę nie było wiadomo czy czarno i czerwonowłosa mówi tak ogólnie czy chodzi jej o coś konkretnego. Patrzyła na Bretończyka jakby próbowała go ocenić jak zareaguje na te słowa.

- No cóż, jakbym nie miał żadnej z tych cech, to bym tutaj nie przybył… - odparł nieco zawadiacko Bertrand.
- Chętnie posłucham twojego planu, może skoro tańce już się skończyły, a szkoda, to przejdziemy się trochę po wiosce? Twoje towarzystwo byłoby mi bardzo miłe.

- Nie wątpię. Chociaż to ciekawy pomysł Bertrandzie. - szlachcianka z Imperium uśmiechnęła się półgębkiem w rozbawionym i nieco ironicznym uśmiechu ale przystała na propozycję Bretończyka. Wrócili z balkonu do sali głównej gdzie sytuacja zasadniczo się nie zmieniła. Kapitan i jego ludzie czuli się już całkiem oswojeni z królową i jej poddanymi jakie ich gościły. Gdzieś od stołu brat złowił zaciekawione spojrzenie swojej siostry ale nie ingerowała w jego plany. Więc opuścili salę biesiadną bez przeszkód. I już po chwili zeszli schodami i znaleźli się na mokrym od mżawki dziedzińcu pod zachmurzonym, wieczornym niebem. Dobrze, że ulice pomiędzy domami na palach były wyłożone belkami to buty nie tonęły w błocie.

- Pozwól jednak Bertrandzie, że poproszę cię o to aby ta rozmowa została między nami. Mam poważne obawy czy inni potrafiliby docenić i ocenić należycie sprawy o jakich będziemy rozmawiać. Większości z nas brakuje niestety polotu, elastyczności i rozwagi aby należycie docenić znaczenie tego odkrycia jakie tu poczyniłam. Łatwo mogliby ulec przesądom, zabobonom, chciwości i egoizmowi czy po prostu brak im możliwości i charakteru. Mogliby wszystko zepsuć i zniweczyć to co z takim trudem udało mi się tu osiągnąć. - szlachcianka w czarno - czerwonej sukni szła spokojnym, spacerowym tempem pomiędzy kolejnymi domami Amazonek stojącymi na palach i zaczęła mówić jakby obawiała się czy Bertrand jest w stanie dotrzymać tajemnicy. No i, zapowiadała jakby dowiedziała się czegoś przełomowego i rewolucyjnego. Ale zdawała sobie sprawę, że świat zamieszkały przez małostkowych, chciwych i egoistycznych może niewłaściwie ocenić sytuację.

- Oczywiście chodzi o sekrety Amazonek. Więc one też nie będą zachwycone jak odkryją, że ktoś im tu o nich rozpowiada i węszy przy tym co powinno być ukryte przed obcymi. - dodała na koniec tonem przestrogi, że królowa Aldera i jej poddane też nie życzą sobie wścibstwa w tym temacie i ujawniania postronnym i obcym swoich sekretów.

Bertrand w międzyczasie pewnie wziął Vivan pod rękę, kiedy oddalili się od domostwa Królowej, gdzie kończono kolację. Miał nadzieję, że ona nie zareaguje źle na ten gest, dość śmiały wobec niedawno poznanej damy.
- Nie obawiaj się, obiecuję że zachowam to co mi powiesz w sekrecie, by nie dotarło do nieodpowiednich uszu. Lata spędzone na dworach nauczyły mnie znaczenia dyskrecji. Poza tym jako człowiek honoru nie mógłbym złamać obietnicy danej szlachetnej damie… - spojrzał jej w oczy.

- No dobrze. Spójrz tam. - Vivian nie cofnęła dłoni przed dotykiem mężczyzny ale na razie to była jedyna poufałość na jaką mu niemo zezwoliła. Rozmawiając doszli do piramidy jaka stała w środku wioski. Po ciemku wydawała się mroczna i złowieszcza. Jedynie co jakiś czas po bokach pnących się w górę, dość stromych schodów były pochodnie. I tam na samym górze ten kanciasty budynek z jakimiś ozdobami. Ale z dołu nie było widać zbyt wiele. A u stóp tych schodów stały dwie strażniczki. Obserwowały ich w milczeniu chociaż może dlatego, że byli jedynymi przechodniami na widoku.

- Jak sądzisz Bertrandzie. Miałeś okazję przyjrzeć się królowej z dość bliska. Ile byś jej dał lat? - zapytała wznawiając wieczorny spacer wzdłuż piramidy. Podobnie jak to robili kilka dni temu o poranku przed odjazdem posłów. Teraz ona niejako zrewanżowała się gestem i objęła ramieniem jego ramię przez co mogli iść tuż obok siebie.
- Jest w kwiecie wieku. Ale młoda. Prawda? Pewnie w podobnym wieku do twojej siostry. W sam raz do zamążpójścia i pierwszych dzieci. Prawda? - rzuciła towarzyskim ton

Potem jakby zaczęła jakiś strasznie interesujący dla niej temat. Ale Bretończyk mógł się z nią zgodzić. Co prawda nie widział królowej z tak bliska jak choćby Carsten przy wręczaniu małego jaguara a już na pewno nie tak blisko jak teraz szedł z Vivian. Ale i tak trudno było się nie zgodzić z taką obserwacją. Królowa Aldera wydawała się być w tym najatrakcyjniejszym dla kobiety wieku gdy wszystko już miała bardzo ładnie rozwinięte jak dojrzały owoc gotowy do zerwania i skosztowania. Vivian milczała parę kroków aby dać mu czas na przemyślenie jej słów.

- Teraz jest ciemno i jesteśmy na dole to tego nie widać. Ale tam, na górze, przed głównym wejściem jest totem. Na nim są wyrzeźbione kolejne poprzedniczki Aldery oraz ona sama. Z tego co udało mi się dowiedzieć to każdego roku, w Święto Słońca, dorabia się tam jeden znaczek oznaczający kolejny rok albo średni oznaczjący pięć lat i duży oznaczający dekadę. Jeśli będziesz miał okazję to sam to obejrzyj. Poproś to może ci pozwolą tam wejść. Symbol aktualnej królowej jest na samej górze więc łatwo zorientować się. No może coś się pomyliłam w liczeniu. Ale na razie to przy naszej pięknej królowej jest 8 dużych i jeden średni znaczek. - tłumaczyła jego przewodniczka i tym razem zamilkła na dłużej znów dając mu w spokoju ogarnąć ten temat. Minęli jeden z narożników piramidy i skierowali się ku kolejnemu.

- I to nie tylko ona. One wszystkie albo zdecydowana większość. Małe dziewczynki, pannice i może część z dorosłych faktycznie może być w takim wieku na jaki wyglądają. Ale większość dorosłych to nie wiadomo od jak dawna chodzą po ziemi. Królowa po prostu przez ten totem jest najłatwiejsza do sprawdzenia. Ale dla nich to jest temat tabu. Nie rozmawiają o nim z obcymi ani przy obcych. Ale się nie dziwię. Któż w wieku setki lat na karku nie chciałby być w pełni sił jak nasza królowa? - imperialna szlachcianka roześmiała się wesoło jakby bawiła ją ta rozmowa a temat ekscytował.


- I po to tu jestem. To chcę odkryć. Tego chcę się dowiedzieć. Sama. Lub z czyjąś pomocą. Dlatego te złoto i błyskotki kompletnie mnie nie interesują. One tu ukrywają o wiele cenniejszy skarb. No ale nie chcą się nim podzielić. Dlatego trzeba być gotowym zdobyć go innymi sposobami. I tu liczę na twoją pomoc i dyskrecję mój słodki Bertrandzie. Mogę na ciebie liczyć? - zapytała gdy widocznie skończyła wreszcie mówić i teraz czekała na reakcję.

Bertrand spoważniał, w obliczu informacji jakie przekazała Vivian flirtowanie z nią zeszlo na dalszy plan...czy naprawdę Amazonki posiadły sekret wiecznej młodości?
- Czyli one się nie starzeją? Wybacz proszę, to co mówisz wydaje się być niewiarygodne, taki sekret faktycznie mógłby być wart więcej niż złoto… ale to musi być jakaś potężna magia….mam nadzieję że nie pochodzi od wrogich sił chaosu…
- I pewnie najwięcej o tym wie ta ich wieszczka w masce. - podrapał się po brodzie, próbując to wszystko sobie jakoś ułożyć.

- Jestem przekonana, że to nie ma nic wspólnego z przeklętą magią. Chyba sam miałeś okazję im się przyjrzeć. Ich stroje bardzo to ułatwiają. Chaos wypacza znakując swoich niewolników. U nich ani razu nie dostrzegłam nic takiego. Jakbym miała szacować to raczej dziedzictwo po Pradawnych na jakie się ciągle powołują. Pradawna wiedza zapomniana lub po prostu nie znana młodszym rasom. A one ją przechowały. Wiedzę sprzed mileniów. Więc chociaż biegają półnago i zachowują się jak barbarzyńskie dzikuski co wielu z nas łatwo oceniać z pozycji wyższości i siły a nawet okazywać mniej lub bardziej skrycie pogardę to jednak one naprawdę przechowują wiedzę jaka potrafiłaby rozdziawić gęby magom i uczonym nie tylko ludzi ale też elfów czy krasnoludów co tak obnoszą się ze swoim pradawnym dziedzictwem i na nas patrzą jak na rasę dzieci. A one są, że tak powiem kulturą pierwotną. Tradycjami sięgającymi głęboko w mrok zapomnianych mileniów. - kobieta wznowiła swój spacer i mówiła z pełnym przekonaniem i pasją uczonego omawiającego swój ulubiony temat. Mimo to plemię wojowniczych kobiet zdawało się ją fascynować i okazywała im szacunek i pokorę dla skrywanej pod tą śliczną i gibką powłoką wiedzy.

- Fascynujące, gdyby ta wiedza wydostała się na zewnątrz, mogłaby zmienić świat - Bertrand poczuł ekscytację którą trudno mu było zachować w ukryciu.
- Masz jakiś plan? Sporo czasu tutaj spędziłaś i cieszysz sie chyba przychylnością Królowej. Myślisz że odpowiedzi mogą się kryć w piramidzie którą zajęli jaszczuroludzie?

- Lepiej aby ta wiedza nie wydostała się z tego świata. Właściwie lepiej aby nikt się o niej nie dowiedział. Dlatego prosiłam cię o dyskrecję Bertrandzie. - kobieta z jaką rozmawiał Bretończyk pokręciła głową na znak, że to jedna z tych rzeczy jakie lepiej zachować w sekrecie nawet jak się go pozna.

- I pewności nie mam ale mam wrażenie, że piramida jaką utraciły ma związek z tym unikalnym zjawiskiem. To jeden z powodów dla jakich chcą ją odzyskać. Niestety obawiam się, że nawet jeśli uda się ją odbić to dla nas Bertrandzie wcale nie będzie to ułatwieniem. Chciwi złota ludzie mogą splądrować lub zniszczyć sacrum a jeśli opanują je Amazonki to nie będą skłonne dopuścić do tego sekretu innych. Obawiam się, że gdyby wiedziały co ja wiem i czego się domyślam przestałyby być takie miłe i przyjazne. A teraz dotyczy to również i ciebie Bretończyku. - bladolica dama szła spacerowym tempem pod nocnym, pochmurnym niebem w tą ciepłą, tropikalną noc jakby rozmawiali o trywialnych sprawach spacerując wokół piramidy. Chociaż temat o jakim rozmawiali wykraczał poza trudną do wyobrażenia skalę.

- W chaosie bitwy wiele może się wydarzyć, może pojawi się jakaś okazja.... tak naprawdę jak chcesz zdobyć tę wiedzę to widzę dwie możliwości: albo wydobyć informację z jednej z Amazonek, a one mogą nie być skłonne do współpracy, poza tym mam wrażenie że nie wszystkie mają pełną wiedzę na te tematy, albo zdobyć jakieś ich księgi lub artefakty....och, a myślałem że czeka mnie po prostu miły spacer przy świetle księżyca z uroczą i inteligentną damą - Szlachic uśmiechnął sie, próbując przykryć burzę myśli która pojawiła się w jego głowie. Zastanawiał się jak powinien to rozegrać żeby sprawa obróciła się na jego korzyść.


 
Lord Melkor jest offline