Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2007, 14:19   #91
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Hadrian i Bayard, wspinaczka

Po wylądowaniu, Hadrian był zziębnięty nielicho. I nadal płonął gniewem na własną głupotę, choć gniew ten stał się raczej zamkniętym gdzieś głęboko płomieniem.

Bolało. Uświadomienie sobie, że koniec z pomocą gnommina, że koniec z lataniem na magicznym drzewie, że koniec z łatwą podróżą, zabezpieczeniem i pewnością siebie, wynikającą z faktu, że wystarczyło zawołać Ekscelencjo...

Bolało też, że nawet nie zdołał zapytać Papasmerpha o to, jak zostać magiem.

I wszystko to z własnej głupoty? Na samą myśl minstrel bladł w zimnej furii.

"Aaa. Doprawiłeś sobie, Hadrianie, zupy. Smacznego Ci teraz, i nawet nie próbuj wybrzydzać."

Hadrian wypatrywał najkrótszej drogi na szczyt. Dzień drogi. Nie za dobrze. Patrząc po krajobrazie, minstrel odruchowo zrobił z tego dwa. Mało kiedy minstrele w cenie byli w wysokich górach, więc jego podróżnicze doświadczenia nie na wiele się tu zdawały. No, lepsze były niż nic, ale młodzian się nie oszukiwał.

Kiedy drzewo zbliżało się do lądowania, Hadrian wszelkie swe wysiłki skierował na wypatrzenie i zapamiętanie drogi na szczyt. Wiedział, że zgubienie się tutaj może kosztować ich znacznie więcej niż po prostu parę dni.

"Racje... jedzenie i picie. Do diaska, ciężko, to mało powiedziane!"

Widząc strumień, Hadrian wyszperał w rzeczach manierki podróżne, zeskoczył z drzewa i napełnił je wodą, samemu przy okazji gasząc pragnienie.

Powstając, ocenił dokąd prowadzi strumyk. Roiła mu się nadzieja, że może do samego źródła Sill... ale tę szybko rozwiała mapa. Żaden strumyk, rzeczka czy potoczek nie miał swego początku w poszukiwanym przez nich źródle.

- Co robimy?
- Wpierw się przepakujemy, żeby wygodnie niosło nam się bety i żeby mieć ciepłe ubrania na podorędziu, albo chociaż móc się kocem owinąć. Potem napełnimy bukłaki na wodę i sprawdzimy na ile mamy racje i coś zjemy. Wreszcie, ruszymy. Przejdziemy się dziś kawałek, mam nadzieję, że się uda znaleźć dobre miejsce na nocleg. Aha. Liny trza zebrać, przewiążemy się i przywiążemy jeden do drugiego. Słyszałem, że to w górach pomocne... - minstrel zawahał się przed dodaniem "gdy się spada". - i częste. - Zakończył kulawo.

Rozglądając się dookoła grajek nie znalazł niczego, co przypominałoby drogę. Owszem , było kilka kozich ścieżek, łagodniejsze żleby, rysy... akurat, żeby było z czego wybierać czy kombinować. Drogi jednak żaden z kompanów nie uświadczył.

Racji nie było też wiele. Suszonych ryb mogło starczyć najwyżej na jeden jeszcze posiłek... ale - ironia losu! - wizyta oszustki okazała się tu pomocna.

- Zaopatrzyła nas w racje na trzy, może cztery dni! - gwizdnął pod nosem Hadrian. Wielce to polepszyło nastrój minstrela, który niewiele dotąd upatrzył zwierzyny, a w robieniu łuków i strzał doświadczenie miał takie, jakie mają dzieci.

- Bayardzie, dziś pójdziemy wzdłuż strumienia. Można będzie się napić ile się zechce. Zobaczymy jak daleko nas to zaprowadzi, ale pewnie miejsce na obozowisko nie będzie trudno znaleźć. Przed wieczorem stajemy z obozem. Co ty na to?

Na polanę strumień spływał dość głębokim jarem, po kamieniach, kilkadziesiąt metrów wyżej niknąc za skalnym załomem. Bayard, widząc to wzruszył ramionami:

- Może być.

Po czym obaj zaczęli się pakować.

* * *

Kilkadziesiąt metrów wyżej, gdy Hadrian się obejrzał, skała przesłoniła już polanę i leżące na niej drzewo, wierny środek transportu przez taki kawał drogi. Uśmiechnąwszy się do samego siebie, minstrel cicho zanucił Wędrownego Grajka, piosenkę, która od dawna towarzyszyła mu na szlaku, i ruszył dalej.

Wędrówka była znojna i trudna, zupełnie odmienna od podróży powietrznej. Hadrian wkrótce doszedł do wniosku, że nucenie gdy się człek pnie w górę, wcale nie jest tak wygodne. Ba! W ogóle nucenie tutaj, przy powietrzu, które trzeba było łykać pełną piersią by w ogóle odetchnąć, było zgoła niewygodne!

"No to już wiem, czemu minstrele w górach rzadką bywają okazją. Chociaż, tym strunowym to pewnie łatwiej..." naszła minstrela po dwu godzinach wędrówki refleksja.

Bayard miał się nieco lepiej, ale i tak sarkał na kamieniste podłoże, czy stromość zboczy. Nieraz przyszło iść pod górę tak, że bez trudu można było pomagać sobie rękoma w wspinaczce.

Woda ze strumienia była lodowata, więc po pierwszym przepłukaniu twarzy minstrel nabrał do niej zdrowego dystansu. Wodę brał z manierki, oszczędnie, na dłonie, a potem przemywał twarz. I tak wiatr robił swoje, ziębiąc go odpowiednio.

Wieczór się już zbliżał, gdy strumień zakończył swą naziemną wędrówkę, niknąć w sporym, skalnym otworze.

- Stąd wypływa. I co teraz? - rzekł Bayard
- Teraz rozbijamy obóz i kończymy drogę na dziś. Się trza tylko rozejrzeć, jak pójdziemy jutro.

Zrzuciwszy plecak niedaleko, upewniwszy się, że nie spadnie lub się nie stoczy, minstrel odsapnął. Potem, rozłożywszy mapę, Hadrian począł rozglądać się po okolicznych szczytach próbując umiejscowić ich cel i wytyczyć drogę ku niemu...
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro

Ostatnio edytowane przez Tammo : 02-09-2007 o 13:27. Powód: Dodałem info z komentarzy
Tammo jest offline