Poziom -1 Enklawy, górna sala odpraw
Kamelia skończyła smarować oparzeliny Altego, nałożyła na rany opatrunki i pozbierała swoje przybory do torby. Zarzuciła jej pasek na ramię i podniosła się z klęczek obrzucając zwiadowców badawczym spojrzeniem.
- Dziękuję, Świrku - powiedziała, kiedy młodzieniec oddał w jej ręce puste fiołki po wypitym przez członków patrolu preparacie - Twoja przyjaciółka niebawem poczuje się lepiej. Musi się przekonać, że nie mamy wobec niej złych intencji…
- Ten, który pierwszy ją wydupczy powinien mieć w sobie dużo empatii - sarknęła całkiem głośno ubierająca koszulkę Altego - Inaczej szybko może się zniechęcić do mieszania krwi.
Gładzący palcami lufę przełożonego przez kolana karabinu Łasica prychnął sarkastycznie pod nosem, zanim przywołał na usta zwyczajowy grymas czujnej podejrzliwości.
- Co to niby ma znaczyć?! - rzuciła podniesionym głosem Harmonijka - Skąd takie słownictwo?!
- Słyszeliśmy co nieco o mieszaniu świeżej krwi - wtrącił równie złośliwym tonem Magik - Oczywiście nie mam nic przeciwko, gdybym dostał w tej kwestii błogosławieństwo starszyzny, oczywiście po uprzednim zbadaniu naszej nowej… siostry.
Świrek wydał z siebie wizg oburzenia i widząc jego wstrząśnięte oblicze Altego zaniosła się śmiechem tak histerycznym, że straciwszy równowagę wywróciła się na plecy razem z krzesełkiem. Śmiała się jeszcze przez chwilę, a potem nagle umilkła pozostając w bezruchu na plecach.
Magik rzucił w jej stronę znienacka zamglone spojrzenie, po czym ześlizgnął się z własnego miejsca miękko niczym człowiek całkowicie upojony alkoholem.
Łasica otworzył szeroko oczy, ale nie zdołał podnieść się z krzesła. Karabin wyślizgnął mu się ze zdrętwiałych rąk, stuknął metalicznie o podłogę. Ruszający w stronę brata Świrek zachwiał się na nogach, runął na twarz złapany w ostatniej chwili pod pachy przez Kamelię i Ostrego, z głową zwieszoną na pierś.
- Ty kurwo - powiedział Łasica, tonem nawet nie tyle wściekłym i wrogim, co pełnym zdumienia i niedowierzania - Ty nas otrułaś…
Świat zawirował w oczach zwiadowcy, a potem poczerniał w jednej sekundzie i zniknął.