Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2021, 23:21   #46
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Mijały dni. Ofensywa, choć grzęzła w trudnym terenie, oporze fauny i kontratakach orkoidów oraz naliczała straty, to posuwała się do przodu. Wkrótce zaczęła się zagłębiać w bardziej pofałdowany teren, o mniejszych i bardziej skalistych wzgórzach, urwiskach, wąwozach, z dużą ilością strumieni, "oczek" wodnych i okazyjnych rzek. Wszystko oczywiście w gęściejszym zalesieniu.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=iN8lasXRA1c[/MEDIA]

Trzecia Kompania wykorzystała załamany teren i na powrót tężejący opór nieprzyjaciela (a co za tym idzie: na powrót starcia, gdzie Gwardia mogła wykorzystać precyzję swojego ognia) aby odbić się od głównego nurtu i zacząć zagłębiać "mniej więcej" w stronę górzystego rejonu K'Bang Huyen, gdzie w opisanej na mapach dolinie winna być srogich rozmiarów orcza baza wydobywczo-przetwórcza promethium.

Z początku poszło nieźle, po kilku "wstępnych" starciach z bandami boyzów, paroma kommandoz i odstrzeleniu kolejnych terrorkotów, ekipa zaczynała powoli grzęznąć. Było za dużo miejsc do objazdu, za dużo hałasu i zamieszania - artyleria nie waliła w te rejony i główne starcia były coraz dalej, nie można było ukryć warkotu dziesiątek poteżnych silników i pił w "białym szumie". Ponadto trzeba było zacząć wysyłać piesze patrole na flankach (tzw. screening) i zwiad naprzód. Przez chaszcze i cieki.


Gwardziści wysyłani na owe patrole, zrzuciwszy z siebie nadmiarowe zaopatrzenie i szpej, przedzierali się przez podmokłe i niegościnne tereny, męczeni przez owady (i to mimo użycia repelentów - bez nich byliby niezdolni do kroczenia po tym lesie), małe zwierzęta, upierdliwe chaszcze i kompletnie złamane linie wzroku - same wądoły, pagóry, urwiska, woda, drzewa, krzewy, a te rzadkie polany pośrodku lasu zarośnięte wysoką trawą. Ileż to razy musieli opędzać się od ataków fauny (choćby tych śmierdzących wielołapnych kotowatych, wrednych mend) i ścierać się z orkoidami - 'skradnymi' kommandozami lub grotzami, głośnymi lecz licznymi boyzami czy różnorakimi squigzami puszczonymi samopas, czy nawet stadami 'prawie niegroźnych' lecz wyjątkowo upartych snotlingów. Wiedzieli teraz z czym prawie codziennie musieli się zmagać Catachanie. Na ów patrole zostali wysłani między innymi Johnny Capahalla i Brad Jeblovsky, oraz Vorgen Smith i Irena Meyer.

Innym kłopotem jaki rozgrywał się w międzyczasie był fakt, że z powodu jakichś cholernych magnetyzmów, wyładowań albo jakiejś dziwacznej broni dalekozasięgowej skleconej przez orkowych mekboyz (czy też nie broni a efektu ubocznego, z nimi nigdy nie wiadomo), siadły vox-stacje Siódmego Plutonu - szpica została bez kontaktu z resztą kompanii (i jak się wkrótce okazało, reszta jednostki też nie miała już kontaktu vox). Trzeba było nie dość, że ten szpej zreperować, to jeszcze w międzyczasie słać gońców wraz z eskortą aby móc koordynować dalszy marsz, popasy i inne aktywności. Oddelegowano do tego Ellę Min-Ji z Dorianem Janeway oraz Marie Léandre. Natomiast Epsilon-Theta 92 i jego serwitor mieli zająć się uzdrowieniem chorujących Duchów Maszyny zamieszkujących oddziałowe voxy.

Do tego należało pamiętać o ciągłym operowaniu pojazdami w trudnym terenie. Atlas musiał wytyczać szlak, kosząc i mieląc te (i tak relatywnie łagodne) podejścia, Trojan wlec się za nim, a Chimery dalej w pochodzie wraz z zawartością, pasażerami i czujnymi oczyma strzelców. Do działań na szpicy i do skakania pomiędzy wymagającym atencji machinami oddelegowano najlepszych załogantów w ekipie - Williama Chesterfielda i Jeremy'ego Stonksa.

Był też pewien interesujący epizod, równie obiecujący co wymagający i atencji i rozładowania. Podczas wytyczania jednego z fragmentów szlaku, szpica została otoczona przez... całkiem spory oddział autochtonów, Skrynnian. Musieli należeć do odosobnionej enklawy surwiwalistów, któzy spędzili lata w dziczy żyjąc na krawędzi głodu jak i w ciągłym ryzyku wykrycia przez zielonoskórych. Byli też nieufni. Sytuacja przypominała tą z raportów jakie pozostawili po sobie Praetorianie z "Redcoats". Także i ci tutaj żądali "myta" za przejazd w postaci amunicji, medykamentów, żywności. Idąc za przykładem Praetorian, dowódca plutonu podporucznik John Petras chciał pertraktować i pozyskać autochtonów jako doświadczonych przewodników, posłał więc dwóch wybitnych jegomości - Sarvusa Erazeriusa i Graugra, asystowanych przez Ailshę Rosh i Daszę Dell. Obydwaj reprezentowali dwa różne podejścia do sfery negocjacji.

Te wszystkie sprawy, problemy, zaszłości i inne sytuacje należało rozwiązać, ogarnąć, załatwić. Inaczej kompania mogła nie dotrzeć do K'Bang Huyen w jakimś normalnym przedziale czasowym, albo ryzykowała wykrycie i uderzenie przez pokaźniejsze odwody orkoidów. Członkowie Drużyny B musieli stanąć na wysokości zadania.

+++

Ars mechanica

Generalnie widzę, że zasady Interakcji są bardzo podobne do tych z Rogue Tradera. Pozwolicie zatem, że przekleję je z warsztatów RT i zmodyfikuję o technikalia OW.

Na początek ustala się Nastawienie (Disposition) grup/osób/frakcji wobec Gwardzistów dla każdego skilla z deskryptorem Interakcja (czyli Charm, Intimidate, Deceive, etc.) wg tabeli 9-4 ze strony 303 OW. Może ono oscylować w granicy od +30 do -30. BG testują swoje umiejętności z tymi modyfikatorami. W razie sukcesu, Nastawienie zwiększa się o +10 za każdy DoS. W przypadku porażki zmniejsza o -10 za każdy DoF.

W tym przypadku muszą się udać trzy testy, nim padną trzy porażki, aby przekonać do siebie autochtonów. Dhratlach, Arvelus - wykonujecie po trzy testy w swoich postach, a ja będę porównywał je para po parze. Graugr rzucać będzie na Intimidate ze Strength (z +10 za Unnatural Str.), natomiast Erazerius może machać na dowolne Social Skills ze swojej KP.

Pierwotne Nastawienie autochtonów to:
- Charm - Indifferent (+0),
- Command - Resentful (-10),
- Deception - Sceptical (-20),
- Intimidate - Startled (+10).
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 01-09-2021 o 20:40. Powód: Ars mechanica.
Micas jest offline