Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2021, 19:03   #130
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 44 - 2519.X.13; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; opustoszałe miasto; podziemia donżonu
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: światła pochodni, cicho, chłodno, wilgotno na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno


Karl




Tak jak podejrzewał Karl szkielet okazał się zaczarowany. Jensen zgodził się z pomysłem kolegi też odkładając arkebuz na rzecz myśliwskiego kordu. Nie mieli właściwie wyjścia innego niż po prostu ruszyć w kierunku tych drzwi przed jakimi stał szkielet w jakimś zardzewiałym pancerzu, hełmie, tarczą i mieczem u boku. Stał tam jak jakiś dziwny posąg strażnika. W ogóle nie reagował na zbliżających się intruzów. Aż zareagował gdy podeszli te ostatnie kilka kroków. Jensen sapnął z przejęcia gdy coś co wyglądało jak posąg szkieletu lub jakiś dziwny eksponat nagle odwrócił kościaną twarz w ich stronę jakby ich usłyszał albo dostrzegł. Chociaż do tej pory kompletnie ich ignorował. A potem bez słowa i wahania wyciągnął swój zardzewiały miecz i ruszył im na spotkanie.

Korytarz nie był na tyle szeroki aby dało się ominąć walczących więc Karl i Jensen musieli stanąć i walczyć ramię przy ramieniu. W korytarzu oświetlanym pochodniami rozległy się odgłosy szczękającego metalu. I jakieś męskie i kobiece krzyki zza drzwi. Skoncentrowanym na walce mężczyznom trudno jednak było zorientować się co tam się działo. Zwłaszcza, że niezbyt szeroki korytarz i popruta tarcza walczącego szkieletu bardzo ich zajmowały. Ich przeciwnik nie był wybitnym szermierzem. Ale był. I dzierżył prawdziwą broń o czym przekonał się arkebuzier gdy nie zdążył cofnąć ramienia z kordem i zardzewiałe ostrze przecięło mu biceps. Sam szkielet chociaż i Karl i Jensen go trafiali raz po raz zdawał się o wiele bardziej odporny na te trafienia. Obaj go trafili rozpruwając starą kolczugę aż chyba jakieś kawałki żeber poleciały na zakurzoną posadzkę. A mimo to szkielet im oddał jakby nic mu to nie robiło! Chociaż po takich trafieniach większość żywych przeciwników już by miała pewnie dość i ledwo stała na nogach. A ten się odwinął Jensenowi który z ich dwóch był wyraźnie mniej wprawnym szermierzem od Karla. Ale to były już ostatnie podrygi szkieletowego wojownika. Jeszcze raz po kolejnym ciosie miecza i tasaka i runął on na podłogę wśród grzechotu kości i metalu. Nie było krwi ani wylewających się flaków to właściwie nie było pewności czy to już koniec czy ten tylko upadł ale zaraz wstanie. Sytuacja jednak nagliła i nie sprzyjała rozmyślaniom. Zza wciąż zamkniętych drzwi dobiegała mieszanina męskich i kobiecych krzyków jakby tam też toczyła się jakaś walka.

Gdy Jensen szarpnął za klamkę za drzwiami ukazała się cela. A w niej toczyła się nierówna walka. Obaj dostrzegli przede wszystkim plecy grubasa jaki tu niedawno wszedł i kobiece nogi jakie go oplatały w pasie. Alif przyciskała się do niego mocno aby nie mógł jej wygodnie zdzielić pięścią czego zdaje się próbował. Siłowała się też aby nie pozwolić mu wydobyć noża z pochwy bo wówczas każde trafienie mogło się skończyć dla niej tragicznie. Grubas słysząc koniec walki i zgrzyt otwieranych drzwi odwrócił się do nich plecami ale z powodu ciążącej mu elfki jaka się w niego wpiła nie bardzo miał swobodę ruchu.



Miejsce: G.Środkowe; wewnętrzna twierdza; sala tronowa
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno



Anthon



Magister metalu darował sobie ściganie kultystek gdy stracił je z oczu. Zwłaszcza jak przez wieki temu rozwalone okna słyszał i trochę widział co się dzieje na dziedzińcu. A gdy tam wybiegł okazało się, że jest już po walce. I wygrali ci co powinni. Na zabłoconym dziedzińcu leżały nieruchomo przegniłe ciała do niedawna towarzyszące Inez. Ale i łowcy czarownic ponieśli straty. Rana śledczej wyglądała jak draśnięcie na ramieniu i ona sama też zdawała się nie zwracać na nie większej uwagi. Ale jeden z włóczników oberwał mocniej chociaż wciąż stał na własnych nogach to jednak musiał być w podobnym stanie jak Anthon. Gdy ten do nich wybiegł ci odwrócili się do niego i unieśli broń. Dopiero jak się odezwał i go widocznie rozpoznali broń nieco została opuszczona. Ale nie do końca. Widać było, że wszyscy czekają na decyzję śledczej.

Na czarnowłosej twarzy Deacher pojawił się wyraz zastanowienia. Nie schowała ani miecza ani pistoletu. Obok niej stanął łysy mięśniak ze swoim dwojakiem nonszalancko opartym o ramię obserwując to stojącego przed nimi magistra to dziwny konstrukt z czarnych nagrobków jakiemu dopiero teraz można było się przyjrzeć.

- Zmiennyś. Skąd mamy wiedzieć, że nie przystałeś do nich na dobre i nie prowadzisz nas na manowce albo po prostu w pułapkę? - zapytała śledcza mająca widocznie wątpliwości co do intencji Anthona. W końcu zniknął on w zamieszaniu przy wyrwie w murze i nie było wiadomo co się z nim działo. Aż do teraz jak nagle się pojawił w samym centrum twierdzy kultystów przyznając się do negocjacji z tymi kultystami. Jak walka przy bramie już się zakończyła.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline