Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2021, 19:13   #415
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Noc z Aubertaga na Marktaga
Warzelnia w leśnym jarze


Bzyczenie much było tak głośne, że nie było słychać własnych myśli. Tłuste, zielone owady wypełniały wnętrze warzelni gęsto, chodziły po wszystkim, zjadły szczury ofiarne, cały prowiant, zaczynały wgryzać się w Strupasa który leżał skulony w barłogu.
- Zbłądziłem, Panie! Zlituj się!
Bzyczenie zaczęło się nasilać, rój móch w jednym miejscu zgęstniał odsłaniając sylwetkę, pokracznie przypomienającą człowieka z robaków stworzonego. Niekształtne słowa. Niewypowiedziane. Niezrozumiałe. Ale czuć było intencję.
- Com obiecał, uczynię! Zaklinam się, zaklinam!!! - wypiszczał garbus przeraźliwie - Wszystko dla Niego!

Strupas zerwał się z posłania, spocony i przerażony. Wokół było cicho, leciutko trzaskało tlące się polano i z oddali było słychać odgłosy nocnego lasu.
Wysłannik. Obietnice. Senna mara.
Samotna, zielona niczym śmierdzący szmaragd mucha usiadła na zdechłym szczurze przy kapliczce Jego Plugowatości.
A może nie sen?


Marktag, wczesną porą

Strupas szedł wzdłuż drogi, czując ciężar swoich zapasów, schowanych w śmierdzącym łachmanie. Warzenie skończyło się pomyślnie, miał zapas trutek na tyle duży, by wysłać w objęcia Plugawego pół zboru... ale przegnał te myśli. Jego Plugawość i tak na końcu zawsze zwycięża. Niezależnie od wszystkiego, on zawsze zbiera ostatnie żniwa.
A czasami i pierwsze.
Zarazy to wielkie żniwa Pana Plag. Święte wydarzenia, równające bogatych z majętnymi, każdego kostucha bierze w obroty. Garbus poprosił Versanę o wgląd w archiwa miejskie by znalazła mu coś o ofiarach ostatniej zarazy i miejscu masowych grobów, ale w zaistniałej sytuacji trzeba się będzie spieszyć. Wysłannik Pana odwiedził go już dwukrotnie, miał wrażenie że za trzecim razem będzie źle. Bardzo źle. Dlatego miał własny plan.

Pierwszy był prosty - kawałek zardzewiałego drutu "przyprawił" Zieloną, która aż zadrżała z podniecenia, zakręcił na klamce pyskatej baby z naprzeciwka. Czekać na zarażenie i przybycie siostrzyczek od Gołębicy.

Plan drugi dotyczył zaraźniczych grobów.
Archiwa nie były jedynym miejscem gdzie pamięć o zarazie trwała. Minęło co prawda osiem dekad i jeżeli ktoś to pamiętał, to był nieludziem lub starcem z mózgiem zjedzonym przez jędzę demencję, ale Strupek i tak zamierzał poszukać informatora. Pomysł drugi dotyczył kapłanów boga śmierci i snów. Kto jak kto, ale oni musieli wiedzieć o miejscu pochówku, a jeżeli wiedzieli, to w ten czy inny sposób zadbali o upamiętnienie. Kapliczki Czasów Zarazy nie były niczym nowym i często tak dziękowano bogom za ocalenie lub upamiętniano tych którzy odeszli. Któraś z okolicznych kaplic może być wskazówką, wszak mają napisy i motywy odnoszące się do ich ufundowania. Strupas czytać nie umiał, ale Sebastian już tak.
Czekała ich... mała lokalna pielgrzymka.
Szczęść Morze!

 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline