Enklawa, nieznany poziom
Magik poruszył się raptownie i otworzył oczy dusząc w ustach cichy okrzyk zaskoczenia. Wspomnienie niezrozumiałej słabości powróciło do niego w jednej chwili, toteż napinając mięśnie technik usiadł w miejscu i potoczył wokół siebie niespokojnym wzrokiem.
Dwie wkręcone w sufit i świecące słabo zakratowane żarówki pozwalały mu dojrzeć wszystkie zakamarki czworokątnego pomieszczenia, zastawionego rzędami schludnie zasłanych metalowych łóżek, ale całkowicie pozbawionego innych mebli. Leżące w bezruchu na łóżkach sylwetki pogrążonych w śnie współlokatorów przykryte były kocami, ale Magik z miejsca rozpoznał w nich towarzyszy swej niedawnej, brutalnej i ekscytującej wyprawy do Nadświata.
Wstał z łóżka przy wtórze skrzypienia starych sprężyn i odkrył ze zdumieniem, że ma na sobie pieczołowicie zacerowany dwuczęściowy kombinezon w oliwkowej barwie, pozbawiony oznaczeń i nieco na niego za duży. Magik zacisnął usta uświadamiając sobie, że ktoś go przebrał w ten strój podobnie jak resztę śpiących jeszcze kompanów.
A potem uśmiechnął się z mściwą złośliwością uświadamiając sobie, co będzie się działo w tych czterech ścianach, kiedy zmysły odzyska Altego - a wraz z odzyskaną świadomością odkryje, że ktoś ją rozebrał do naga i wsadził w kombinezon.
Stawiając na próbę kilka kroków Magik skierował się w stronę zamkniętych drzwi osadzonych w jednej ze ścian pomieszczenia i pociągnął na próbę za klamkę.
Ta ani drgnęła.
Skrzypienie sprężyn za plecami z miejsca zwróciło uwagę technika na wnętrze kiepsko oświetlonego pomieszczenia.
- Gdzie my jesteśmy? - wykrztusił siedzący na łóżku Świrek, macając się w grymasie kompletnego niezrozumienia po ciele.