Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2021, 18:03   #90
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


Krzyk bojowy Mniszki wielce zdziwił towarzyszy na prawej flance, i gdy w końcu i oni dotarli do miejsca nadchodzącej bitwy, ujrzeli iż tam już...

Gabriel wyrwał do przodu, ile sił tylko posiadał, wspomagany “resztkami” magii rzuconej jeszcze w obozowisku, nie zważając na fakt, iż pędzi na tak licznych wrogów… i gdy był już wystarczająco blisko, rzucił w końcu na leżącą na śniegu Amzę drobną sztuczkę, która jednak ustabilizowała umierającą dziewczynę.

Mniszka ruszyła za nim, i właściwie to… wyprzedziła go nawet, pędząc jeszcze szybciej niż on, i to bez żadnej magii, a na końcu owego krótkiego truchciku, z wyskoku trzasnęła z buta lwa.

Deidre z kolei, półnaga, bosa Deidre, również pobiegła prosto w bitwę wspomagana ostatnimi chwilami magii Wieszcza, Zaklinaczka jednak po pewnym czasie się zatrzymała, po czym wypiła eliksir podarowany przez Amarę, i zaczęła się wznosić w górę, ponad pole bitwy.

Widząc co się dzieje, Kargar nie wahał się tylko ruszył do ateku na włochate potwory. Spróbował szarży na wroga z prawej flanki, jego miecz gotowy do wyssania energii życiowej przeciwnika.

- Geri, stój tutaj - rzekł Druid do tygrysa, który gotował się już do następnej walki. - Kargar, Endymion, uważajcie, przywołam istoty, które mogą zakląć ich umysły! Ale także i nasze...

Krasnolud przebiegł pewien dystans, a kiedy tylko znalazł się w zasięgu, zaczął intonować zaklęcie.

Endymion kiwnął głową krasnoludowi, choć ten nie mógł tego widzieć i wybiegł przed niego. Bharrig potrzebował czasu aby rzucić zaklęcie, więc paladyn stanął na drodze komukolwiek kto chciałby mu przeszkodzić.
- Pamiętaj o mojej siostrze! - krzyknął do Bharriga szykując się już, że być może zaraz dwa lwy go rozszarpią.

***


Na lewej flance Mniszkę kontratakował tygrys, raz spudłował pazurami, raz jednak trafił a do tego i ją ugryzł. Jeden z Yeti również zatakował i nie trafił, kolejny także spudłował.

Na Gabriela również rzuciła się masa "adoratorów"... Jeden z lwów ciął go pazurami, Yeti nie trafił, ale kolejny lew, ugryzł Wieszcza w nogę i sukinkot nie miał zamiaru puścić!

Na prawej flance, na Kargara rzuciła się największa liczba wrogów, i niemal otoczyli oni wojownika z każdej strony. Jeden z lwów smagnął go pazurami, jeden Yeti również, choć spudłował. Kolejny już trafił i oprócz ciosu Kargar poczuł i okropne zimno raniące jego ciało. Kolejny cholerny lew znowu dziabnął i ostatni z Yeti również trafił pazurami, wywołując dodatkowe rany od zimna.

W tym czasie… Druid, Endymion i Geri stali ledwie dwa kroki dalej, a sam Druid coś mamrotał pod nosem i mamrotał.

Satyr w końcu pojawił się na polu bitwy, i zagrał na swojej fletni… efekt był naprawdę imponujący. Wszystkie kudłate stwory rozpierzchły się we wszystkie strony świata, podobnie z lwami…

Kargar jednak również zaczął uciekać.

Deidre… nagle również wylądowała na śniegu, po czym zaczęła zwiewać ile się dało w dół zbocza.

- Łapcie naszych! - krzyknął Endymion do swoich biegnąc co sił w nogach do Amzy, umyślnie nie upuszczając broni, bo przez moment miał na to ochotę. Śnieg go spowalniał, rozszarpany bok, liczne rany po pazurach i ta paskudna na barku, po tym jak lew mu się wgryzł głęboko w ciało, a do tego krew lepiąca ubiór do ciała nie pomagały nic a nic. Ale biegł, przez ból i trud. Jeszcze trochę, jeszcze chwilkę… Upadł przed jej bladym ciałkiem na kolana na niemal bezdechu mamrocząc inkantację

Ni miecz, ni topór nie zadawały ran
których nie mogło cofnąć Słowo...
I Słowo zostało wypowiedziane

Błogosławieństwo dwojga bogów przepłynęło przez jego ramiona, przez skrzyżowane nadgarstki i wlewając się w ciało dziewczyny

Buzia Amzy nabrała ponownie kolorów życia, a dziewczę gwałtownie otworzyło oczka, oraz głęboko wciągnęło powietrze. Wciąż jeszcze leżąc, nieco rozkojarzonym wzrokiem w końcu spojrzała na Paladyna…

Endymion spojrzał w niebo ściskając jej dłoń i zacisnął oczy dziękując opatrzności. Miał ochotę… upaść. Walnąć się w śnieg i odpocząć. Czuł się wykończony. Pozwolić zimnu znieczulić rany. Ale nie było na to czasu.
- Możesz wstać? - zapytał wciąż ściskając ją za rękę, gotowy aby wspomóc ją swoją siłą.
- Tam był taki włochaty potwór… - Powiedziała Amza, siadając najpierw, po czym spojrzała na Endymiona i zrobiła wyraźnie zmartwioną minkę - Jesteś ranny…
Paladyn uśmiechnął się łagodnie.
- Tak. Ale będę żył.

Gabriel, gdy tylko lew puścił jego nogę, rzucił na siebie zaklęcie, które miało nieco go podleczyć, a potem pobiegł w stronę tej, która najbardziej ucierpiała - Amzy. Chciał jej pomóc, ale dziewczyna wyglądała całkiem nieźle. W przeciwieństwie do Endymiona, na którego Wieszcz rzucił dość mocne zaklęcie leczące.


Endymion wziął wdech gdy poczuł dłoń Wieszcza na ramieniu i powoli spuścił powietrze gdy zaklęcie działało, a rany się zasklepiały. Wciąż były głębokie i niewiele z nich się zaleczyło do końca, ale już nie krwawiły i zdecydowanie nie bolały tak mocno.
- Dzięki Gabriel, potrzebowałem tego - paladyn wstał wreszcie z kolan ciągnąc delikatnie Amzę w górę.

Druid ponownie zmienił swoją formę: krasnolud zniknął pod wielką chmurą mgły, a postać żywiołaka powietrza pojawiła się ponownie przed jego kompanami. Unosząc się w powietrze, złapał jeszcze widok rogatego człowieka-kozła, który przestał grać na fletni i uśmiechnął się chytrze spod gęstej brody, chichocząc i machając Druidowi.

Sam Bharrig pospieszył czym prędzej w stronę uciekającego Kargara i kiedy tylko dopędził uciekającego mężczyznę, wykrzyczał słowa zaklęcia, aby zdjąć efekt fletni z umysłu wojownika.
- Wracaj na płaskowyż - rzekł Bharrig i zawrócił w stronę Deidre.

Co się dzieje...wygraliśmy? Skołowany wojownik spytał się druida. Następnie rozejrzał się dookoła i faktycznie postanowił dołączyć do pozostałych.

Przelatując obok tygrysa, zawołał: - Geri, za mną! - i tygrys ruszył, dotychczas obserwując to wszystko z daleka.

Rozpędzony żywiołak po chwili dopędził rogatą dziewczynę, która boso biegała na nierównym gruncie. Druid bez słowa podleciał bliżej, złapał w poły dziewkę i przy akompaniamencie wrzasków, wyjątkowo imponujących (zdaniem krasnoluda) wiązanek przekleństw i kopniaków uniósł się i poleciał z powrotem.

Podlatując bliżej, Druid rzekł, starając się ignorować wrzaski Deidre:
- Radzę nam się zbierać - rzekł. - Nie wiemy, ile jeszcze tych bestii jest w pobliżu. Gabrielu, ulecz proszę Geriego i Kargara. Zabierajmy się stąd… Być może odzyskamy nieco ekwipunku na dole, tam, gdzie lawina stoczyła się.
- Niech ktoś mi pomoże jeszcze z Deidre - fuknął Druid-żywiołak.

Widok był bardzo zabawny, ale nic nie mogło trwać wiecznie. Mieli ważniejsze sprawy niż oglądanie ciekawych widoków. Dlatego też Gabriel rzucił na zaklinaczkę zaklęcie, które miało za zadanie usunąć czar, jaki rzuciła na nią melodia satyra. Po chwili więc, Deidre się uspokoiła… i stała teraz jedynie, z ręką założoną na rękę, troszkę jakby dalej naburmuszona.
- Dziękuję - Bąknęła.
Gabriel objął ją i przytulił.
- Dobrze, że nic ci się nie stało - wyszeptał jej do ucha.
- Czego nie można powiedzieć o tobie… - Powiedziała Zaklinaczka, widząc rany Gabriela.
- To drobiazg - skłamał Wieszcz. - Najważniejsze, że uratowaliśmy Amzę i wszyscy żyją.
Pocałował dziewczynę w policzek, po czym zabrał się za leczenie pozostałych.

Endymion zostawił Amzę z grupą, upewniając się przedtem, że dziewczyna ma butlę dymu i poszedł po swój pancerz.
- Kargar, pomożesz? - zapytał po powrocie rozdzielając części swojej zbroi aby ją przywdziać.
Kargar spojrzał się przenikliwie dla paladyna, zastanawiając się czy przygadać mu że nie powinni byli brać Amzy ze sobą.
- Dobrze pomogę...

Satyr przywołany magią Bharriga w końcu zniknął, towarzystwo leczyło się, i ogólnie dochodziło do siebie, gdy…

Wycia i porykiwania. Z każdej niemal strony.

Włochate stwory i lwy wracały.

Amara przez chwilę mruczała pod nosem swoje mnisie "ommm" skupiona na moment i wyciszona… a jej rany zaczęły się goić.

Paladyn warknął i zaklął pod nosem. Nie było czasu na pancerz. Rozejrzał się szybko po grupie i podszedł do Geriego z Bharrigiem kładąc dłonie po kolei na każdym z nich i mrucząc pojedynczą inkantację i pozwalając mocy leczącej przez nią płynąć.

- Kargar, na hełmie mam maskę. Załóż ją. Pozwoli ci widzieć przez dym i mgłę. Amza… trzymaj się mnie. Jak się zbliżą odkorkuj butlę. Pamiętaj, że dym potrzebuje chwili. Bharrig, jak masz jakieś mgły czy podobne to będą użyteczne.

Deidre rzuciła z różdżki "Magic armor" na Amarę, Endymiona, i na siebie.
- Amza do środka, a my w okręgu? - Powiedziała Zaklinaczka.
- Nie - odmówił Endymion - Wynosimy się stąd pod osłoną dymu i mgieł. Trzymamy się blisko, a jeśli któryś śmie wejść w dym to Kargar go zaszlachtuje jak prosiaka, bo będzie jedynym który coś widzi. Może odpuszczą. Jak nie.. to szukamy jakiejś ściany chociaż aby plecy nam kryła.
- Może pobiegniemy szybciej? - spytał Gabriel. - Moje zaklęcie może w tym pomóc.
Paladyn kiwnął głową.
- Ma sens. Dobra. Idziemy wzdłuż zbocza - wskazał kierunek na prawo względem góry - Nadchodzą zewsząd, więc będziemy musieli sobie wyrżnąć drogę, ale jak się wyłamiemy to nas nie dogonią. Unikajcie wdychania dymu. Jest gryzący i nie bardzo da się w nim oddychać, ale będzie osłaniał nasze plecy - instruował towarzyszy pakując swoją zbroję do pojemnej torby.
Wszyscy byli niedaleko, więc Gabriel rzucił zaklęcie, mające na celu pomóc w walce i jemu, i jego towarzyszom.
- Nie wiem czy ucieczka to dobry pomysł, na tym terenie będą mieli przewagę - syknął Kargar, zakładając przekazaną mu przez paladyna maskę.
- Tutaj nas otoczą - rzekł Druid. - Być może będziemy musieli walczyć, ale lepiej to zrobić w takiej sytuacji, gdzie mamy szansę.

Po czym zwrócił się do Endymiona:
- Nie wiemy, dokąd uciekamy - przestrzegł. - W okolicy nie ma żadnej kryjówki ani jaskini, tylko gołe szczyty. Możemy spróbować zbiec ze wzgórza, ale zawiąże się walka. Będziemy uciekać… Ale raczej będą szybsi od nas. Spróbujmy się przebić, ale najlepsza szansa to nie dać się otoczyć i zawiązać walkę tam, gdzie możemy.

- Czyli nie ma gdzie uciekać - stwierdził Endymion - racja. Zmiana planu. Szarża. Zabijamy ich po kolei. Póki są daleko od siebie. Deidre, Gabriel i Amza trzymacie się z tyłu. Amara, pozycjonuj się tak aby móc przechwycić kogokolwiek kto spróbuje nas obejść i uderzyć w drugą linię.
- Ruszajmy zatem.
- Wy robicie wyłom, a my biegniemy? - upewnił się Gabriel. - A potem, gdy wyjdziemy z otoczenia, zabijamy kogo się da?
- Dokładnie - przytaknął ork chwytając Amzę za rękę i powoli rozpędzając się aby dać jej dostosować tempo.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 02-09-2021 o 23:11.
Arvelus jest offline