|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
26-08-2021, 20:52 | #81 |
Reputacja: 1 |
|
26-08-2021, 21:14 | #82 |
Reputacja: 1 |
|
27-08-2021, 22:36 | #83 |
Reputacja: 1 | Endymion pokręcił głową z uśmiechem patrząc się w ognisko. |
28-08-2021, 08:33 | #84 |
Administrator Reputacja: 1 | - Przepraszam… - Tuż przed wejściem do namiotu Wieszcza rozległ się głosik… Amzy. Takiego gości Gabriel się nie spodziewał, ale nie wypadało zamykać dziewczynie "drzwi" przed nosem, szczególnie gdy niedawno powiedział, iż jego namiot stoi otworem. - Słucham cię? - spytał, uchyliwszy płachtę namiotu i wystawiając głowę. - Ja chciałam o coś spytać… - Powiedziała niepewnym tonem dziewoja z rumieńcami na policzkach. - Jeśli to ważne, to wejdź, proszę... - Odsunął się, by wpuścić Amzę do środka. - W czym mogę ci pomóc? Opuścił płachtę, by ciepło nie uciekało. Dziewoja wgramoliła się do środka, ściągając buty, by nimi nie napaskudzić w środku, po czym usiadła z kolanami wysoko ku twarzy, jakby ją tak trochę nimi zasłaniając. Wstydziła się czegoś? - Ale tu ciepło… - Powiedziała, rozglądając się po namiocie. - Odrobina magii - wyjaśnił. - Ale jednorazowa, rankiem już jej nie będzie. - Też bym tak chciała… - Mruknęła naprawdę cichutko pod nosem Amza. - Czy masz jakiś problem? - spytał, nieco zaskoczony, że przyszła do niego a nie porozmawiała z Endymionem. - Jak mogę ci pomóc? - No… ummm… bo ja widziałam, jak ty z Deidre wtedy… ummm… a potem też Amara i Kargar… - Dziewczyna zrobiła się bardzo czerwona, i schowała tak za własnymi kolanami, że chwilowo nawet nie było jej oczu widać. W pierwszej chwili Gabriel miał całkiem inne i w gruncie rzeczy bezsensowne skojarzenia, ale wspomnienie Amary i Kargara naprowadziło go na inny trop. - Chodzi ci o masaż stóp? - upewnił się. - Tak - Pisnęło dziewczę, zza tych kolan, i… nerwowo się po jednej z owych stóp w skarpetkach nawet podrapała. - Nogi cię bolą? Mogę na to poradzić - zapewnił. - I nie potrwa długo - dodał. Chyba że wolisz Endymiona, pomyślał. Amza uniosła głowę znad kolan, spoglądając na Gabriela duuuuużymi oczkami. Potrząsnęła energicznie, przecząco główką. - Chcesz trochę maści? - spróbował zgadnąć. - Nieeeee… - Dziewczyna znowu schowała twarz za kolana - Ja bym… ummm… chciała wiedzieć… co zrobić… żeby En… żeby… ummm… żeby… no… faceta… zainteresować - Wydukała w końcu. Gabriel przez chwilę wpatrywał się w Amzę, zastanawiając się, co jej odpowiedzieć. Większości facetów wystarczyłoby parę słów zachęty, by zainteresować sobą faceta, ale Amzie raczej nie o taki rodzaj zainteresowania chodziło i słowa "pokaż mu cycki" raczej nie miałyby zastosowania. - Mam wrażenie, że on już jest tobą zainteresowany... - powiedział, a ona, wyprawiając jakieś tam przedziwne wygibasy ręczne, starała się chyba i owymi rękami jakoś zasłonić i z każdej możliwej strony swoją głowę. - Chodzi… o… ummm… BARDZIEJ… zainteresować - Mruknęła z wnętrza tej zasłony kolanowo-ręcznej. - Rozumiem... - Pokiwał głową. - Może wystarczy, że się do niego przytulisz i pocałujesz w policzek? - zasugerował. - Ale jeśli to nie wystarczy... - To….co? - Gabriel zauważył jej oczko, wpatrujące się w niego. - To może być dla ciebie... trudne - powiedział. - Notomipomóż - Pisnęła jednym tchem Amza. - Powiedz mu, że się w nim zakochałaś, a potem rozbierz się i rzuć się na niego - poradził. - Albo nie... nie mów nic o zakochaniu. Powiedz, że go bardzo lubisz. - I to działa? - Szepnęła dziewczyna. - Prawie zawsze - odparł. - Ale... mam pewne, dość krępujące pytanie. - Ummm……………. pytaj - W końcu powiedziała Amza. - Czy byłaś już kiedyś z mężczyzną? - Gabriel nie bawił się w dyplomację. - Tak - Po dłuższej chwili padła ledwie co słyszalna odpowiedź. Wieszcz skinął głową. - W takim razie... pozostaje ci tylko przejść do działania - powiedział. - A ja będę trzymać za ciebie kciuki. - Ummm… dobrze. Dziękuję - Amza uśmiechnęła się, choć odrobinkę nerwowo - To ja już pójdę… - Ruszyła się z miejsca. - Jeśli jeszcze czegoś kiedyś będziesz potrzebować - powiedział na pożegnanie - to zawsze możesz na mnie liczyć. Amza zatrzymała się w pół ruchu, na wszystkich czterech, robiąc dosyć… zakłopotaną minkę. - No wiesz… jakbyś miał trochę tej magii, żeby w namiocie cieplej było… - Spojrzała na Gabriela. Wieszcz mimowolnie omiótł jej ciało spojrzeniem, w tym i nieco właśnie wypięty tyłek… Przy gorącej dziewczynie i w zimnym namiocie facetowi stanie, pomyślał, lecz nie wypowiedział tego na głos. - Już, zaraz... - Po krótkiej chwili wyciągnął z torby kamień i podał go Amzie. - Uderz nim w coś twardego - powiedział. - Wtedy magia zadziała, i będzie trwać całą noc i cały dzień. - Och… - Dziewczyna wzięła kamyk od Gabriela, w mgnieniu oka stając się bardzo ucieszoną - Naprawdę, naprawdę dziękuję! - Powiedziała i… ukłoniła się naprawdę nisko przed Gabrielem - Ja… jakoś to odpracuję - Dodała, gdy nos miała niemal w kocu-podłodze namiotu. - Nie musisz. Wszak jesteśmy jedną drużyną i musimy sobie pomagać - odparł. Zabrzmiało to nieco górnolotnie, ale miał nadzieję, że Amza nie zwróci na to uwagi. - A teraz wracaj do siebie. - Uśmiechnął się do niej. - Powodzenia - dodał. - Dziękuję za wszystko - Amza w końcu się ruszyła, po czym ubrała buty, i opuściła namiot Gabriela z rumieńcami na twarzy… A Gabriel zastanawiał się przez chwilę, czy działania Amzy odniosą pożądany skutek... i czy Endymion będzie stawiać opór. On by nie stawiał. |
28-08-2021, 09:25 | #85 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Arvelus : 02-09-2021 o 23:09. |
28-08-2021, 17:14 | #86 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Góry Burzowe Zachodnie Ziemie Centralne poranek Noc minęła spokojnie. Co prawda, z jednego czy drugiego namiotu, dochodziły pewne specyficzne odgłosy, świadczące o trwaniu tam dosyć specyficznych zajęć… a z jednego to nawet dwa razy w przeciągu dwóch godzin... wszyscy jednak odpoczęli, i o poranku byli gotowi na nowy dzień w górach. Gabriel miał nieco problemów ze wstaniem na ostatnią wartę, jakoś jednak sobie poradził, i to on witał poszczególnych towarzyszy, powoli wychodzących z namiotów. Amza wprost "w skowronkach" uwijała się po obozie, przygotowując śniadanie. Nie musiała zamieniać ani słowa z Wieszczem, oboje się zrozumieli jedynie poprzez uśmiech. Bharrig wymodlił na boku nowe moce na kolejny dzień wędrówki po górach, Kargar kończył właśnie zakładanie pancerza, a Amara robiła zaś kilkadziesiąt pompek. Deidre nadal przebywała w cieplutkim namiocie Gabriela, nie wyściubiając z niego nosa, zaś Endymion również miał jakieś wielce dziwne opory ze wstawaniem, i w sumie dopiero co wychodził na zewnątrz... ~ Z boku obozowiska, jakieś może ledwie 15 kroków po lewej, Amza właśnie czyściła śniegiem patelnię… gdy zza skał wyłonił się wielki kawał bieli. Yeti. Spojrzał na dziewczę swymi okropnymi ślepiami, a ta zamarła w pół ruchu, jakby wprost sparaliżowana strachem. Geri zawarczał i zjeżył sierść, ale było już za późno. Yeti chlasnął drobną dziewczynę pazurami na odlew po torsie, a na śnieg trysnęła jej krew. Amza z kolei, w momencie otrzymania ciosu, krótko krzyknęła, po czym padła. Endymiona wychodzącego z namiotu ogarnęła mieszanka przerażenia i nieopisanej wściekłości… Z wielu stron obozowiska rozległy się wycia Yeti. Z prawej, z lewej, najwięcej z góry, z wyższych partii zbocza. Yeti pochwycił Amzę, po czym trzymając ją bezwładną pod pachą, zaczął w naprawdę niesamowitym tempie wspinać się po zboczu do góry, a zakrwawione dziewczę, zaczynało się robić naprawdę nienaturalnie niebieskie na twarzy i rękach. Zupełnie jakby bezpośredni kontakt z jednym z tych stworów, doprowadzał do jej… zamarzania?? W obozie zapanowały krzyki i bluzgi, pojawił się ryk tygrysa ruszającego do Amzy, a towarzystwo łapało za broń. Wtedy też Druid otrzymał podstępny cios pazurami w plecy. Okazało się, że i za nim jest już jeden z tych kudłatych, wielkich dziwolągów… Tygrys pędzący na ratunek dziewczynie, został zatrzymany przez kolejnego, cholernego lwa jaskiniowego, wyskakującego z boku. Skurczybyk pilnował pleców uciekającego… Gdzieś ponad całym towarzystwem, gdzieś wysoko ponad nimi na zboczu, coś nagle zagrzmiało i zahuczało, wśród durnych ryków Yeti. Przerażeni śmiałkowie wpatrywali się tam więc przez chwilę, nie wierząc własnym oczom. Te gnidy… wywołały lawinę, która pędziła prosto na ich obozowisko!!!! Mieli ledwie kilka sekund, nim wszyscy i wszystko zostanie przez nią porwane. *** Komentarze za chwilę.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
30-08-2021, 17:34 | #87 |
Reputacja: 1 | Druid był niepocieszony. Choć w zasadzie to chyba był zły sam na siebie - jakim cudem dali się zajść jak dzieci przez dwa owłosione olbrzymy, tego nie wiedział i nie miał czasu dociekać. Co gorsza, bestie zdobyły się na sztuczki, których nie spodziewali się. A najgorsze, że Amza została złapana. “Wiedziałem, że dziewka prędzej czy później stanie się przeszkodą” - błysnęło w głowie Bharriga przez chwilę. Nie miał jednak czasu, atakowany przez wielkiego, włochatego potwora. - Geri, uciekaj! - krzyknął Druid do tygrysa, widząc nadciągającą lawinę. Miał nadzieję, że tygrys załapie w porę, żeby uskoczyć przed ścianą śniegu. - Zbierać dupy, lawinaaa! - tu Bharrig już zawołał na całe obozowisko. Sam Druid zaczął zmieniać się po raz kolejny. O ile wcześniej jego forma buchała czerwonymi i białymi płomieniami, to teraz, po paru chwilach, ciało Bharriga zmieniło się w wir powietrza, który tylko z ogólnego kształtu przypominał wcześniejszą sylwetkę krasnoluda. Bezkształtna chmura wirowała w miejscu, gdzie stał wcześniej krasnolud, a tam, gdzie wcześniej była głowa, para wyładowań elektrycznych znaczyła oczy w miniaturowej burzy żywiołaka. Druid uniósł się w powietrzu, pędząc z dużą prędkością w stronę miejsca, gdzie tygrys mocował się z lwem jaskiniowym. Geri, usłyszawszy słowa Bharriga, rzucił się w bok, aby uciec lawinie. - Endymion! - krzyknął jeszcze Druid. - Zajmij się resztą, ja polecę po Amzę! -Na kutasa Bane’a! - Kargar przeklął plugawie pod nosem, próbując ocenić szybko sytuację. Nie mieli wiele czasu by uciec przed lawiną, szybko zarzucił plecak i zanim rzucił się do ucieczki w prawy bok rozejrzał się czy któryś z kompanów (nie licząc Amzy, której w tej chwili nie miał możliwości ratować) wyglądał jakby potrzebował pomocy. - Deidre! Lawina! Uciekaj z namiotu! - krzyknął Gabriel, ruszając biegiem w stronę wspomnianego namiotu. Ledwo odsunął płachtę, ujrzał zaklinaczkę, rozespaną, półnagą owiniętą kocem, spoglądającą na niego z przerażoną minką. - Deidre, musimy uciekać! - powiedział, wkładając w to całą siłę przekonywania, jaką dysponował. Chwycił swoją torbę. - Kochanie, chodź tak, jak stoisz, inaczej zginiemy! Weź koc i uciekajmy! - Moje rzeczy! - Odkrzyknęła Deidre… i zaczęła je panicznie zbierać po namiocie. Głównie magiczny ekwipunek... - Wszystko ci odkupię! Chodź już... - powiedział. - Wyciągniemy wszystko spod śniegu! Skarbie, chodź! - Wyciągnął rękę do Deidre. Gdy paladyn zobaczył porwaną Amzę krew w nim zawrzała. Szybko opanował się gdy przeszarżował mu nad głową huragan zapewniający go bharrigowym głosem, że zajmie się Amzą. Dobrze… rozejrzał się po obozie… Kargar z Amarą już uciekali, Bharrig latał, Gabriel wchodził do namiotu Deidre… wszyscy ogarnięci. Więc odwrócił się, złapał koc i władował na niego swój pancerz. Chwycił za rogi, jak wielki nieporęczny worek i swój plecak. Torbie na zwoje nie poświęcił nawet spojrzenia. Nie było na to czasu. Wybiegł z namiotu i z całych sił pędził by uciec przed lawiną… zdecydowanie wolałby biec na ratunek Amzie, ale wiedział, że to nie ma racji bytu (nigdy nie dogoni potwora wspinającego się po skałach) i Bharrig już się tym zajmował. *** Amara zabierała swój plecak z namiotu i uciekła w lewo. Bharrig, widząc, że walka tygrysa razem z lwem przeniosła się nieco dalej od niego i że tygrys zdawał się wygrywać, leciał dalej w stronę wielkiego, włochatego potwora, który miał pod pachą Amzę. Kiedy tylko podleciał w zasięg, wykrzyczał na niego zaklęcie polimorfii, to samo, które wcześniej zamieniło wielką mantykorę w niegroźnego chomika. Kargar widząc, że pozostali uciekają pobiegł w prawą stronę starając się zdążyć przed uderzeniem lawiny. Tak długo jak miał swój miecz sytuacja nie była aż taka zła… Deidre była nad wyraz oporna, więc Gabriel powoli zaczął żegnać się z życiem. Ale nie zamierzał się poddać. Rzucił zaklęcie Blessing of fervor, dzięki któremu mogli szybciej biec, i spróbował pociągnąć dziewczynę w stronę wyjścia z namiotu. - Uratujesz mnie? - Zaklinaczka spojrzała w końcu na Gabriela ze łzami w oczach… chyba się opamiętała, albo i zebrała już wystarczająco swoich rzeczy? Ale czy nie było już za późno? - Tak, skarbie... ale musimy szybko biec - powiedział, po czym pochwycił ją mocno za dłoń i w końcu wyciągnął za sobą z namiotu. - Szybko biegniemy! - poinstruował dziewczynę. - Tak szybko, jak nigdy w życiu! Ścigać się z lawiną nie można było, więc trzeba było biec w bok, by zejść z drogi lawinie. - Moje buty… - Zaprotestowała na zewnątrz namiotu Deidre, ale i spojrzała w bok, ku szczytowi góry, i ku pędzącej ku nich lawinie. Zaczęła krzyczeć ze strachu. Pieprzyć buty!, pomyślał Gabriel - Kupię ci nowe! Cały tuzin! - obiecał, po czym pociągnął dziewczynę, chcąc skłonić ją do biegu. - Przebieraj nogami jak najszybciej! Uciekniemy przed lawiną - zapewnił. Czar Druida zamienił Yeti w kolejnego chomika… i ten gdzieś się stracił, upadając na śnieg, podobnie zresztą jak nieprzytomna, niebieskawa na skórze Amza. Tygrys walczył z lwem, i poranił go mocno pazurami i ugryzieniem, lew odpłacił się jednak zaś podstępnym, potężnym ugryzieniem w szyję Geriego… walka była w sumie wyrównana, a oba zwierzaki już mocno oberwały od swojego przeciwnika... Amara uciekła gdzieś daleko w lewo od obozu, podobnie zresztą jak jeden z Yeti. Paladyn biegł przed siebie jakby go ogary piekieł goniły. Przed oczami jawił mu się wybór… widział Geriego walczącego dzielnie z wrogiem i… może nie przegrywającego, ale już rannego. Nie chciał podejmować tego wyboru… Spojrzał w górę i na krótki moment udało mu się wyłapać spojrzenie druida (albo tak mu się wydawało? Bo przecież był on teraz huraganem). Bharrig skończył swoje i już leżał pomóc towarzyszowi. Dobrze… Endymion biegł w bok. Nie próbując uciekać wbrew lawinie, ale w jej bok. *** Druid, usatysfakcjonowany widokiem powiększającej się czeredy chomików, którą wytworzył swoim zaklęciem, zwrócił swoją uwagę na Geriego, który całkiem paskudnie oberwał od jaskiniowego lwa. Walka zdawała się być całkiem poważna, a Amza na ten moment zdawała się być bezpieczna - paladyn już biegł co sił, tachając pod pachą swój pancerz i krasnolud-żywiołak nie wątpił, że zaaplikuje dziewczynie pomoc, której potrzebowała. Amza co prawda wyglądała, jakby niewiele jej brakowało do przekroczenia ostatecznej granicy, ale Druid stwierdził, że polimorfując włochatego potwora zrobił, ile mógł. Geri potrzebował pomocy, i to teraz. Bharrig, posyłając ostatnie spojrzenie na leżącą bezpiecznie w śniegu Amzę, poszybował czym prędzej, aby pomóc swojemu tygrysiemu kompanowi, który walczył zażarcie z lwem jaskiniowym. Druid-żywiołak powietrza nadleciał, zadał cios piąchą we lwa, Geri poprawił pazurami i ugryzieniem, i w końcu cholerny lew padł. Endymion wciąż biegł… jeszcze był daleko, Amza wciąż umierała… każda sekunda mogła mieć znaczenie, więc nie zamierzał marnować żadnej z nich. Cała uwaga Kargara była skupiona na uniknięciu przygniecenia przez lawinę, na wrogów czas przyjdzie później. Doleciał do pobliskiej skały, podczas gdy huk spadającej z góry białej, zabójczej fali narastał. W tym czasie, kilkanaście metrów z boku… Gabriel mocno trzymając za dłoń Deidre biegł z nią w stronę dużej skały, a tam dalej i dalej w bok, by uciec przed pędzącą lawiną, będącą tuż tuż. I w sumie, gdyby nie okoliczności, Zaklinaczka może i by wyglądała słodko… owinięta jedynie kocem, bosa i rozczochrana, z plecakiem w dłoni… wielka "ściana" lodu, śniegu, kamieni i ziemi, nie pozwalała jednak teraz na rozczulanie się nad wyglądem dziewczyny. Oboje pędząc ile sił w sumie walczyli o przeżycie. Gabriel nie zwracał uwagi ani na nietypowy wygląd Deidre, nie patrzył też na lawinę. Ciągnąc za sobą dziewczynę patrzył przed siebie i pod nogi, starając się, by szaleńczy bieg w walce o życie nie zakończył się niespodziewanym upadkiem. Tam w pobliżu czekała już na nich Amara…
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |
30-08-2021, 17:44 | #88 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Arvelus : 31-08-2021 o 09:31. |
30-08-2021, 20:17 | #89 |
Administrator Reputacja: 1 | Gabriel nie zwracał uwagi na słowa Amary i, przytulając do siebie Deidre starał się ją pocieszyć. - Żyjemy - szepnął jej do ucha. - Nie daliśmy się lawinie... - Pogłaskał ją po głowie, pocałował w policzek. A potem, z pewnym trudem, wyciągnął z torby zakupioną w Hluthvar miksturę. - Masz, wypij - powiedział. - Poczujesz się lepiej. - A co to jest? - Spytała roztrzęsiona Zaklinaczka, zanim jednak Wieszcz odpowiedział, już wypiła zawartość fiolki. - Chroni przed zimnem - odparł Gabriel, nie wdając się w szczegóły. - Amaro! - gestem przywołał Mniszkę. - Pomożesz mi zrobić z koca prowizoryczne buty dla Deidre? - spytał. - Potem pójdziemy za tym włochaczem. Futrzane buty będą lepsze - dodał. - Mam naturalną odporność na zimno, a teraz jeszcze od mikstury - Uśmiechnęła się Deidre, spoglądając na swoje bose stopy w śniegu - Idziemy, nie ma czasu! - Zawinęła porządniej na swoim ciele kocyk, który był w tej chwili jej jedynym ubiorem. - Może najpierw parę zaklęć, tak na wszelki wypadek? - spytał Gabriel, równocześnie rzucając na swój puklerz zaklęcie, które sprawiło, że ten zaczął jeszcze lepiej chronić właściciela. Mniszka jako pierwsza wdrapała się gdzie trzeba… po czym momentalnie padła na śnieg, dłonią dając gest do Deidre i Gabriela, by ci uczynili to samo. Gdy zaś pozostała dwójka po chwili przy niej była, oni również się mocno zdziwili na widoki, jakie tam zastali… - Na demony... - syknął Gabriel, po czym rzucił na siebie kolejne zaklęcie. Ono sprawiło, że skóra Wieszcza stała się dużo twardsza. Towarzyszki Gabriela chyba nie były zaskoczone jego słowami, bowiem widok siedmiu futrzastych stworów i kilku lwów na dodatek stanowił niezbyt miłe zaskoczenie. Co gorsza, w środku kręgu potworów leżała Amza. - Musimy ją ratować. Ona jakaś taka blada jest - Odezwała się się Deidre. - Uch… czy ona… umiera?? - Powiedziała Amra, zaciskając pięść, i spojrzała po reszcie. - Spróbuję ją uratować... - W głosie Gabriela nie było zbyt wiele pewności. - Nie dajcie się zabić - dodał. Ruszył biegiem w stronę hordy futrzaków, mając nadzieję, że dotrze do Amzy nim ta faktycznie wyzionie ducha. Deidre rzuciła na Amarę czar, a sama Amara dała jej jakąś miksturę… po czym obie również ruszyły do boju. - Kompanija!! Na ratunek Amzie!! - Ryknęła Mniszka… |
01-09-2021, 18:03 | #90 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Arvelus : 02-09-2021 o 23:11. |