Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2021, 20:02   #417
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; południowa dzielnica; karczma “Trzy lilie”
Czas: 2519.02.11; Marktag (3/8); przedpołudnie

Pirora z rana przeciągnęła się leniwie nieskrępowana tą nagością jej czy Kellera. Właściwie mogłaby się pobawić w cnotkę ale po dwóch nocach z oficerem to raczej nie przeszło by. Choć Jonas jako dżentelmen pewnie by ją zabawił podtrzymując iluzje. Choć wczoraj nie był aż takim dżentelmenem jego męskie przyziemne żądze wyszły na powierzchnię pewnie dlatego był bardziej chętny kiedy Pirora podsunęła mu Beno kiedy nadszedł czas by pan Keller osiągnął ostateczną przyjemność tej nocy.

Powoli w głowie Pirory pojawiło się porównanie jej kochanków, jej ulubieńcem nadal był Lange ale coś czuła że przez ta jego tajemniczość i ciemne sprawki. Był dla niej większym wyzwaniem niż Jonas. Był też sprawniejszym kochankiem pewnie przez fakt bycia babiarzem jak to sam określił Herr Lange.

Beno pomogła się Pirorze i Jonasowi ogarnąć najlepiej jak umiała. I bardzo sprawnie jej to wyszło. W czterech ścianach alkowy pan Keller zwłaszcza po wspólnej nocy wydawał się bardziej przychylny rudej “przyzwoicie”. Zwłaszcza jak szlachcianka wspomniała że Benno jest nowa w tym byciu przyzwoitką i raczej postępuje jak jej pracodawczyni kapitan De La Vega. Chyba to przekonało ostatecznie Kellera, w końcu Rosa też była jako tako jej przyzwoitka w czasie pierwszej wspólnej nocy.

Spotkanie wspomnianej pary von Mannlieb było przyjemna niespodzianką. Versana mówiła o Bretonce i planach związanych z jej “zniknięciem”. Pirora była grzeczna i urocza dla obojga a kiedy panowie zajęli się sobą ona zgrabnie postanowiła wyłożyć parę kart by wzbudzić pewna ciekawość u Bretonki.

- Lady Fabien milo mi w końcu panią poznać osobiście do tej pory tylko słyszałam o pani na wieczorkach poetyckich u Kamili van Zee. Podobno jest pani swego rodzaju specjalistką od Bretońskiej Literatury. - Pirora postanowiła pokomplementowac druga kobietę i podkolorować trochę to co słyszała o jej dziedzictwie narodowym.

- Ah, tak? - czarnowłosa szlachcianka z Bretonii uniosła trochę brwi okazując stonowane zdziwienie gdy padło nazwisko córki kapitana portu i jej wieczorków poetyckich. - Ah to nie wiedziałam, że mamy wspólną znajomą. - odparła z łagodnym uśmiechem. - Zdarza mi się tam bywać, i to z przyjemnością a nawet ostatnio dostałam od niej bilecik z zaproszeniem. Bodajże na jutro jeśli dobrze pamiętam. Niestety ta pogoda, zwłaszcza zima mnie wykańcza. Ciągle mam migreny. U nas nie ma takich zim, mamy winnice a nie śnieg i to taki mocny. - czarnowłosa pokiwała głową i machnęła dłonią wzdychając za swoimi ojczystymi stronami jakie opisywała jako o wiele łagodniejszym klimacie niż ta imperialna północ gdzie trafiła.

- Cóż zima w Averlandzie też jest całkowicie inna niż ta tu nad morzem, strasznie dużo wilgoci. Mam nadzieje, że zdrowie ci dopiszę przy jednym z kolejnych spotkań u Kamili. - Pirora uśmiechnęła się przyjaźnie do żony kapitana.

Kiedy została sama z Benona a ta musiała dać upust swojego podniecenia Pirora głównie się uśmiechnęła i odpowiedziała zachowując takt i powagę.
- Być może pan Keller będzie bardziej chętny do spędzania czas w trojkę i pozorów przywoitego spotkania. Szlachta ma na to określenie “Tolles Spiel”, gra pozorów wielkie udawanie, że są lepsi od innych i nie są spętani ziemskimi żądzami. - Pirora nie mogla wyjaśnić Beno więcej bo ich kawaler wrócił do stołu i zajęli się posiłkiem.

- Oczywiście, w końcu łatwo się spotkać jak mieszka się pod tym samym dachem. Choć muszę przyznać że jedzenie tutaj jest o wiele lepsze. Może powinnam zmienić tawernę. - Odpowiedź Pirory była tak niewinna w brzmieniu jakby faktycznie wczorajsze sensualne nocne ekscesy w ogóle się nie wydarzyły.

- I owszem Beno jest służka de la Vegi więc prawie codziennie jem z nią śniadanie, zwłaszcza kiedy Rosa pojechała do stolicy i zostawiła mi je pod opieka. A że wychodzę z założenia że nigdy nie wiesz jakie przydatne umiejętności może posiadać twoja służba postanowiłam troszkę poszerzyć im horyzonty. - Pirora nadal wyrażała się jakby mówili o zwykłej obecności Beno z nimi, ale jeśli Keller brał pod uwagę dwie noce spędzone z szlachcianką to jej wypowiedź nabierała drugiego dna.

- Ale rada jestem słysząc, że moja przyzwoitka nie zepsuła ci spotkania ze mną. - Pirora uśmiechnęła się bardziej zalotnie do Kellera. - Myślę że w takim razie jej obecność, mimo że musi się jeszcze dużo nauczyć, nie będzie ci przeszkadzać jeśli postanowimy znowu się spotkać. Wydaje mi się, że pomoc prawdziwego dżentelmena była mile widziana w tym kształceniu.

- O. Doprawdy? - Jonas jak był w ubraniu i zachowywał się jak na dżentelmena przystało mógłby być powodem do dumy dla każdej partnerki z jaką raczyłby się pokazać czy oficjalnie czy nie. Nawet na jakichś szlacheckich progach. Wysłuchał co blond partnerka ma do powiedzenia i spojrzał na rudawą brunetkę w o wiele skromniejszej sukni i obrzucił ją spojrzeniem jakby się zastanawiał nad propozycją panny z Averlandu. Jej służka zaś uśmiechała się przyjemnie i łagodnie ale nie pytana nie wtrącała się w rozmowę szlachty. Jakby ostatnia, wspólnie spędzona noc w ogóle się nie wydarzyła. Ale się wydarzyła co całą trójka świetnie wiedziała, miała świeżo w pamięci i gdzieś to się przebijało w spojrzeniach i uśmiechach przez tą oficjalną etykietę. Teraz na propozycję Pirory i pytanie Jonasa Beno grzecznie pokiwała chętnie głową okraszając swoje przyjemne dla oka lico przyjemnym, zachęcającym uśmiechem.

- No cóż, skoro to chodzi o edukację młodych dam… - czarnogrzywy brodacz rozłożył nieco teatralnie dłonie na znak, że czuję się nieco bezsilny wobec takiej prośby. Zastanawiał się chwilę trzymając zwłaszcza Beno w niepewności bo Pirora czuła przez skórę, że on “jest na tak” ale może rozważa jeszcze jakieś szczegóły albo się po prostu droczy.

- Ostatnią wizyta w cukierni miło wspominam. Może po mszy byśmy tam zajechali? A niedaleko jest porządna karczma gdzie myślę, że znalazłby się kącik na taką edukację. - zaproponował w końcu czas i miejsce kolejnego spotkania. Beno aż brwi podskoczyły do góry z radości ale grzecznie czekała co powie na to jej pani.

Nie wdając się jednak w dłuższą dyskusję bo zauważyła Fabien i to gdzie ona się udaje. Dała jej parę chwil przewagi i wstała sama przepraszając swoich towarzyszy obiecując że zaraz wróci. Sama podążyła w stronę toalety nasłuchując i podchodząc do tego z wielką nonszalancją w końcu to normalne że osoby przebywające w jednej tawernie czasem się spotykają na “zapleczu”.

Bretońska żona kapitana Augustusa nie była dla Pirory trudna do wyśledzenia. Spotkały się w toalecie. Jak Averlandka weszła do środka to w małym pomieszczeniu zastała Bretonkę jak poprawiała suknię po wyjściu z kabiny. Spojrzała kto wszedł i posłała jej miły uśmiech.

- Znów się spotykamy. - powiedziała jakby ją to rozbawiło.

- Tak. Jednak wszyscy jesteśmy więźniami naszych biologicznie skonstruowanych ciał. - Pirora zaśmiała się. - Choć powinnam korzystać będąc nową w mieście nie mam zbytnio okazji poznawać nowe osoby. Głównie w karczmach i po mszach. Trochę inaczej niż w domu jednak ilość przyjęć i bali jakie odbywały się zimę by ożywić ten śniący sezon była o niebo większa. - Pirora postanowiła wykorzystać tę chwile na mała pogawędkę.

- To prawda. - uśmiech rozjaśnił twarz Bretonki gdy pokiwała ze zrozumieniem głową potwierdzając słowa rozmówczyni. Podeszła do dzbanka i miski z wodą aby umyć swoje szczupłe, blade dłonie. Wykonując tą czynność spojrzała z zaciekawieniem na nową znajomą.

- Uwielbiam bale i zabawy. Zwłaszcza tańczyć. Niestety mój Alfred jest okropnym tancerzem więc nie przepada za takimi rozrywkami. - wyjaśniła swój punkt widzenia na tą sprawę.

- Ja też lubię bale, maskarady najbardziej. Może jednak będzie szansa kiedyś w jakiejś wspólnie uczestniczyć. nie zajmuje już, gdyż sama przyszłam tu w wiadomym celu. - Pirora powiedziała swoje trzy grosze i skierowała się do kabin. Przy okazji skorzystała z niej i po chwili wyszła poprawiając suknie myjąc ręce i udając się do stolika.

Usiadła i wróciła uwagą do swojego towarzysza.
- Wracając do twojej propozycji to chętnie ale niestety umówiłam się tego dnia z koleżankami. Czy kolejny Festag albo jeśli masz czas w inny dzień tygodnia by ci odpowiadał? - Niestety jej plany w zabawę w lochy psuły jej plany z Kellerem ale nic straconego na pewno da się namówić na inny wieczór.

- Ah tak… - Keller przyjął ze spokojem słowa powracającej blondynki. Gdy ta już wróciła dojrzała jeszcze uśmiech pozdrowienia od czarnowłosej pani von Mannlieb która już siedziała z mężem przy ich stole.

- No u mnie ciężko z tym czasem. No niestety ten remont i inwentaryzacja zjadają mi mnóstwo czasu. Może w przyszłym tygodniu coś się zwolni. Będziesz w Festag na mszy? To chyba powinienem już wtedy coś wiedzieć. No albo po prostu umówmy się na wieczór w następny Festag. - Jonas dość płynnie przeszedł do zaproponowania alternatywnego terminu spotkania.

- Będę na mszy to pewnie znajdzie się czas by chwilę porozmawiać. I faktycznie możemy się umówić na zaś, na kolejny Festag, w ten sposób - Pirora przytaknęła panu oficerowi z lekkim uśmiechem. - Całkowicie rozumiem brak czasu powoli zaczynam coraz mniej cierpieć na nudę, choć to idzie w parze z coraz większym gronem znajomych. - Pirora przyznała się do powiększania swoich kontaktów.

- No to jesteśmy umówieni na festagowy wieczór za tydzień. - Jonas wydawał się być zadowolony z takiego obrotu spraw bo uśmiechnął się i pozdrowił Pirorę swoim kielichem z jakiego upił skromny łyk.

- A, że tak z ciekawości zapytam kogóż takiego udało ci się poznać ostatnio, że tak pomaga ci walczyć z nudą? - zagaił do tego co rozmówczyni powiedziała przed chwilą.

- Ach chwilowo lepiej poznaje inne panny, panie z kółka Panny van Zee ale o tym chyba zdołałeś się przekonać. Moja daleka kuzynka Versana z kolei poznaje mnie z jej znajomymi i współpracownikami z kasty kupieckiej. - Pirora opowiedziała trochę o spotkaniach z szlachciankami. A także o ‘warsztatach malarskich’ jakie sobie z Kamilą van Zee będą organizować. A także dodała jak to niby jej kuzynka wspomina o przydatnych osobach w mieście na przykład prawnikach. - No i mam już swojego prawnika i jestem kolejny krok bliżej do zakupieniu kamienicy. To ta opuszczona na Bursztynowej, choć nieprędko się wprowadzę trochę mi zajmie uporządzenie jej w odpowiednim stylu. - Szlachcianka westchnęła jakby czekało na nią prawdziwe wyzwanie.

- No to powodzenia ci życzę i gratuluję tych nowych i owocnych znajomości. - czarnogrzywy pokiwał z uznaniem głową słysząc co za znajomych ma jego rozmówczyni. - Ja nie jestem stąd więc nie planuję tu zapuszczać korzeni. Dlatego nie myślę o kupnie domu czy mieszkania w tym mieście. Chociaż z tego co słyszałem to ceny i ilość lokali jest tu ogromna więc to dobry wybór pod względem ceny i dostępności. - powiedział odsuwając talerz ze złożonymi sztućcami i sięgając po kielich wina.

- Cóż, kupno kamienicy nie znaczy jeszcze że będę się osadzać ale sam przyznasz że dobrze mieć jest mały kąt na poziomie a nie tylko po tawernach się szwędać. Nawet Kamila była tych faktem zaniepokojona i zaproponowała mi zamieszkanie u niej. Ale wtedy raczej nie mogłabym sobie pozwolić na takie kolacje ze śniadaniem w towarzystwie takiego oficera… - Insynuacja jakie niosły ze sobą te słowa nie trudno było pominąć mimo że Pirora zawiesiła swoją wypowiedź to jej zalotny uśmiech był dobrym zwieńczeniem tego zdania.

- No tak, to rzeczywiście taka gościna u panny van Zee mogłaby nieść pewne komplikacje. - Jonas uśmiechnął się z rozbawienia. Chociaż taka oferta od córki kapitana portu mogła zrobić na nim wrażenie to jednak przykre konsekwencje takiego kroku wydawały mu się nie na rękę.

- To tym bardziej życzę ci aby z tą Bursztynową wyszło jak najszybciej i naj najlepiej po twojej myśli. A na razie to cieszmy się obecną sytuacją. - dał znać, że obecny status mieszkaniowy panny van Zee jakoś niezbyt mu przeszkadza więc nawet jak życzy jej jak najlepiej to nie zamierza jej popędzać w tej materii.

- Choć nie wiem czy nie skorzystać z hojności Kamili choć może trochę później, w końcu nie chcę też życzliwości odrzucać jak zwykły niewdzięcznik. - Pirora wyjawiła, że w jakiejś formie chce skorzystać z oferowanej pomocy.

- Co do Bursztynowej to powinno się wszystko wyklarować w ciągu dwóch tygodni i jak tylko zapłacę miastu jego dolę to zabieram się za ogarnianie tego budynku. Jest w dobrym stanie ale praktycznie bez wyposażenia. - Pirora przyznała przed oficerem.

- Widzę, że jesteś bardzo zaradną kobietą Piroro. Jeśli mógłbym ci w czymś pomóc to proszę mów śmiało. Może nie mam takich znajomości i możliwości jak van Zee ale czasem nie o to przecież chodzi. - brodacz skinął głową jakby nie chciał się narzucać młodej damie ale też nie chciał jej zostawić bez oferty pomocy ze swojej strony. Zwłaszcza, że brzmiało jakby młoda dama miała wszystko zaplanowane i pod kontrolą więc pomoc mogła wydawać się zbędna.

- Staram się nie czekać na rycerzy na białych koniach by rozwiązali moje problemy czy trudności prozy życia. Ale będę pamiętać Jonasie że mogę na ciebie liczyć z pewnymi prośbami,… oczywiście w granicach rozsądku. - Pirora była bardzo ucieszona ze Keller sam proponował jej pomóc i nie musiała się uciekać do bardziej skomplikowanych gierek z nim by to wymusić.

- Oczywiście, Piroro, słuszna postawa. Jak mawiają w moich rodzinnych stronach "Bogowie pomagają tym którzy radzą sobie sami." - nawigator uśmiechnął się jakby to powiedzonko go bawiło albo nawet uważał za jakiś rodzaj żartu. Beno też się grzecznie uśmiechnęła ale nadal nie wychodziła z roli grzecznej, niemej przyzwoitki. Śniadanie już miało się ku końcowi a i przy stole państwa von Mannlieb wyglądało to podobnie.
 
Obca jest offline