Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2021, 18:05   #29
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Los nie był życzliwy dla krasnoluda, w jednej chwili ze szczęśliwego kupca zmieniając go w martwego, krztuszącego się trucizną nieszczęśnika. Jakikolwiek interes ubił w Etran`s Folly, był jego ostatnim. To nieco komplikowało sprawę Aelfrica. Po pierwsze, tracili pracodawcę, a więc źródło stałego przez pewien czas zarobku. W sakiewce Aelfrica nie przelewało się i tak, w tej chwili więc sytuacja była możnaby spokojnie powiedzieć, dramatyczna.
Po drugie, Aelfric dał krasnoludowi słowo honoru. Co prawda po pijanemu, i niewatpliwie zdazyliby się legiści, którzy mogliby uzasadniać nieważność takiej przysięgi w takich okolicznościach, ale Aelfric nie był człowiekiem, który lekce sobie ważył swoje słowo. Zamierzał rozwikłać zagadkę śmierci krasnoluda i doprowadzić zabójcę przed oblicze sprawiedliwości. Albo o ile los pozwoli, ukarać go na swój sposób.

Goblin, główny podejrzany w sprawie, nieszczęśliwie uciekł i żadne umiejętności i sztuczki Aelfrica nie mogły niestety mierzyć się ze zręcznością małego knuja.
Kiedy zaś z Kori i Galdorem ślęczeli nad dokumentami do późna w nocy, efekty też były mizerne, choć nie daremne. Mieli trop w postaci tajemniczego inicjału, najpewniej bezpośredniego odbiorcy towarów Borta.
Kiedy zaś Kori poszła spać do siebie, Aelfric też nie ślęczał dłużej nad dokumentami Borta. Nie, że nie potrafiłby czytać czy ich zrozumieć, bo zrozumiałe były. Jednak siedzenie nad cyframi, kolumnami i spisami nie przypadało do gustu wojownikowi, który od machinacji i spisów wolał bardziej otwartą konfrontację.
Położył się więc w przydzielonym pokoju, niezbyt zadowolony z zakończenia dnia. Nawet specjalnie pić mu się nie chciało.

Ranek nie przyniósł niczego nowego. Przy śniadaniu była chwila nieco porozmawiać, ale i tak temat zszedł szybko na postępy w śledztwie i podejrzanych.

- Czy wierzycie w to, że ten goblin był na tyle głupi, by otruć Borta? - spytał Galdor. - Bo ja mam pewne wątpliwości.
- Ciężko mi w to uwierzyć - powiedziała Kori. - Ale nie możemy też tego całkowicie wykluczyć, dopóki go nie znajdziemy i nie przesłuchamy. O ile w ogóle go znajdziemy. Może trzeba bardziej przycisnąć tego całego Marduka? Może on wie, gdzie chowa się jego mały przyjaciel. No i, jeśli jednak okaże się, że to goblin otruł Borta, pozostaje pytanie, skąd wziął tak szybko działającą truciznę.
Aelfric pokręcił lekko głową.
- Głupi? Jak na stwora, który podał truciznę i nie dał się złapać nie posądzałbym go o głupotę - zauważył wojownik - śladów nie zostawił, pies go nie wyczuł. Kamień w wodę. Pytanie, czy był sługą, czy panem w tej zbrodni jest dobre - zgodził się jednak z przypuszczeniami Kori i Galdora.
- Gobliny często posługują się trutkami. Zatruwają swoją broń i atakują z zasadzki - zauważył ponownie wojownik zastanawiając się.
- Może lepiej wypytać jeszcze raz tych, co w karczmie byli? - zaproponował.
- Mi się wydaje, że tylko zmarnujemy czas - odpowiedziała Aelfricowi kapłanka. - Szeryf ich przepytał, myślę, że jakby coś im się przypomniało, to sami by z tym do niego przyszli. No chyba, że coś widzieli lub wiedzą, ale boją się powiedzieć. Tego też nie możemy wykluczyć. - Wzruszyła ramionami.
- Sprawa chyba nieco go przerasta. Może zadaje pytania w niewłaściwy sposób i dlatego nie dostaje odpowiedzi? - wojownik spojrzał na kapłankę pochylając w jej stronę nieco głowę i uśmiechając się lekko.
- Ale że co sugerujesz? - Kori uniosła brew. - Że ja mam iść ich przepytać, używając w tym celu swojego niewątpliwego uroku osobistego? - Wyszczerzyła się szeroko. - Wolałabym się stąd ruszyć i poszukać goblina albo tego lub tę “H”, co ją Bort oznaczył w dzienniku. Przesłuchiwanie rolników to nudne zajęcie, a ja nie lubię się nudzić. - Zakręciła na palcu wskazującym kosmyk ognistych włosów.
- Twój urok osobisty jest niewątpliwy - powiedział Galdor - ale boję się, że twoi potencjalni rozmówcy byliby bardziej skupieni na tymże uroku - uśmiechnął się do Kori - a nie na pytaniach, czy, tym bardziej, odpowiedziach na te pytania. A powinniśmy się raz jeszcze zastanowić, kto prócz goblina mógł zatruć potrawę, może to ktoś z pracowników karczmy?
- No i rodzi się pytanie, czy czasem ta bójka nie została specjalnie wywołana dodał.
- Możemy spróbować jeszcze raz przepytać tych dwóch, co zaczęli tę bójkę. Przycisnąć ich, jeśli będzie trzeba. - Kori spojrzała wymownie na Aelfrica. - Ale nie wiem, czy cokolwiek to da, wyglądali na takich, co rzeczywiście chcieli sobie dać po gębach a nie tylko po to, by to zainscenizować. Ale popytać można przy okazji. Na razie nikt inny oprócz goblina, albo kogoś z kuchni nie przychodzi mi do głowy.
- Przycisnąć. Tak - pokiwał głową. - To właśnie sugerowałem - wojownik z naciskiem podkreślił ostatnie słowo. - Taki Marduk nie wygląda na takiego, co ugnie się przed urokiem osobistym - dodał na koniec, zaplatając mocarne łapska na szerokiej klatce piersiowej.
- Kuchenne, karczmarka, no i kmiotkowie co zaczęli burdę. Może ktoś im to kazał zrobić. - wojownik zaczął wymieniać od kogo zacząłby przepytywanie.

Szczęśliwie kucharka i Delma szybko się nawinęły i nie trzeba było ich daleko szukać. Aelfric miał kilka pytań, w większości jednak odpowiedzi obu kobiet były niemal identyczne, bo dlaczego miałyby być rozbieżne? Jedyną nową informacją był fakt, że goblin nie uciekł na odgłos bijatyki, a bardziej przestraszył się tego, że zauważyła go jedna z kobiet, co niemal upewniało wojownika, że to właśnie goblin dolał trutki do potrawy Borta i niemal został przy tym złapany na gorącym uczynku.
Kmiotkowie, którzy wszczęli burdę również nie okazali się zbyt rozmowni, ale widząc posturę wojownika, zimne, stalowe spojrzenie i mocny, basowy głos nie oponowali przy przesłuchaniu. Choć Aelfrica to nieco rozczarowało, bo liczył, że którykolwiek z nich jednak zechce się opierać i może zasłuży na repetę wczorajszego lania, które im sprawił.
Aelfric zawsze uważał, że prawdę można poznać odpowiednio dawkując przemoc i ból. W pewnym momencie każdy się łamał i wojownik wiedział, że to nie kwestia lojalności czy odwagi, ale odporności na ból.

Powód bijatyki był trywialny i tak powszedni, że Aelfricowi nie chciało się dłużej drążyć tematu bijatyki. Ot, zwykła zawada dwóch kmiotów. Napity kmiot oblewa przez przypadek drugiego piwem, obaj skaczą sobie do oczu i wychodzi jak zwykle. Nie sprawiali jednak wrażenia, że kłamią. Obaj jednak, potwierdzali wersję wcześniejszych osób i zapytani o inicjał, mieli tylko jedne skojarzenie. Tropy tajemniczego inicjału prowadziły do niejakiego Halloda, i sądząc po informacjach od niemal każdego przepytywanego, nie był to przyjemny typ.

Najemnik, odludek, zakapior, nieprzyjemny. Rzadko się pojawiał i jedynie robił sprawunki. Idealny jako pośrednik lub twardoręki porucznik. Kogo był sługusem, tego można było dowiedzieć się tylko w jeden sposób.

-Muszę pożyczyć jakąś tarczę od bliźniaków, bo mojej nie zdążyłem w tym rozgardiaszu naprawić. Wilki prawie mi ją zniszczyły. Jeśli ten Hallod zechce stawić opór, lepiej mieć jakieś solidne drewno w ręce - uprzedził i poszedł do wozu, przygotować się należycie do odwiedzin u najemnika.

Jak w poście. Jeśli uda się pożyczyć tarczę, byłoby nieźle. Jeśli nie, może jest czas przed wyjściem, aby ją nieco podreperować na jakimś warsztacie?

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 04-09-2021 o 18:08.
Asmodian jest offline