Zielonego ścierwa było od cholery. Jakby sama dżungla nie sprawiała trudności to co chwila natrafiali na kolejną bandę orkoidów. Odparli bandę chopaków za pomocą lasera i broni podkładowej chimery parę kroków dalej, a tam snotlingi jakąś padlinę obżerają no to bach granatem. Przebiją się przez roślinność to miejscowa zwierzyna się pojawia i kłopot sprawia i znów trza strzelać zapasy tracić. Na szczęście Johnny z rachunków nie był zbyt dobry, więc cieszył się że tyle paskudztw Imperatora daje, aby ten ku Jego chwalę mógł spuszczać im łomot, a materiały potrzebne na wojnę to zmartwienie kogoś wyżej, a nie zwykłego gwardzisty.