Nawet gdy nie trzeba było pilotować Chimery przez nieprzebrane połacie zielonej dżungli to Chesterfield i tak nie opuszczał swojego wiernego wozu pozwalając sobie na podpatrywanie rytuałów odprawianych przez Epsilona-Thetę.
Plus tego że voxy nie działały był taki że nie musiał słuchać niemądrych rozmów swoich kolegów z Atlasa i Trojana. Z resztą, nawet przy ognisku nikt od "pogadanki na ogólnym" nie wychylał się z tematem Pani Stalowa i Pan Stalowy. Williamowi to odpowiadało. - Wielebny Wieszczu, czy mogę wam jakoś pomóc asystą w misterium mechanicum? - zapytał w końcu dowódca Chimery swojego trybiarskiego "gościa" - |