08-09-2021, 09:10
|
#33 |
| Przedpołudniowa pogoda zapowiadała piękny dzień, jednak spacer pomiędzy zrujnowanymi budynkami taki piękny nie był. Kori zastanawiała się, dlaczego mieszkańcy nie odnowili tych domostw i nie spróbowali ściągnąć do miasteczka nowych mieszkańców. Pomnikiem tej zarazy, która nawiedziła Plaguestone był właśnie kamień w środku miasta, nie musieli zostawiać połowy miasta zniszczonej, by sobie o tym przypominać.
Kapłanka patrzyła z delikatnym smutkiem na czarne niczym noc otwory drzwi i okien i zastanawiała się, jak tragicznie musieli czuć się tutaj umierający ludzie i ich rodziny.
- Dokładnie, zgadzam się z tobą, Galdorze - powiedziała, rozglądając się smutno po domach. - Wyobraź sobie, ile te mury widziały cierpienia i śmierci...
Od ponurych myśli odegnał ją wkrótce widok, którego się nie spodziewała. Pod domem Halloda kręcił się zdenerwowany Snikit i najwyraźniej nie zwracał zupełnie uwagi na swoje otoczenie. Aelfric dał pozostałym znak ręką, a Kori skinęła mu głową, chowając się za załom.
- Też uważam, że czeka na Halloda. Gdyby był w domu, to Snikit już dawno by tam wszedł - powiedziała ifrytka.
Obserwowali goblina jeszcze chwilę, ale przecież nie można było stać w nieskończoność, bo ten mógł się w końcu rozmyślić i zniknąć im z oczu. Na pytanie wojownika Kori pokręciła głową, dając mu znać, że nie ma żadnego odpowiedniego czaru, którego mogłaby użyć. Galdor też nie miał, więc pozostało im po prostu ruszyć za goblinem.
- Ech, nie lubię biegać, ale dla Borta się poświęcę - powiedziała, westchnąwszy. - Jeśli będę wystarczająco blisko goblina, postaram się użyć jednego z moich zaklęć, żeby go schwytać. Z miejsca, w którym jesteśmy, nie zadziała. No chyba, że wy będziecie przy Snikicie szybciej, to wtedy odpuszczę czar. Na twój znak, Aelfricu…
Skinęła wojowi głową, zrzuciła plecak, zostawiając go w wysokiej trawie przy budynku, przy którym stali i przygotowała się do biegu. Po swoje rzeczy wróci, gdy złapią już goblina. |
| |