Johnny był prostym chłopem. Kazali biegać to biegał, kazali iść na zwiad to szedł, a jak napierdalać to napierdalał ze wszystkiego co miał pod ręką. Strategie prowadzenie natarcia nie jego broszka. Jego broszka to było najpierw pierdzielnięcie dymnymi, by organizacje wroga utrudnić, a potem walić krakiem i fragiem w stronę łorczej maszyneryji i większych grupek wroga. Wymyślił sobie, że jak z granat walnie i ten zrobi Boom! przy zbiornikach gdzie paliwo do maszyneria się najpierw zapali, a potem zrobi takie BOOM!!! cała i cały ten kompleks trach zrobi i nawet Brad przyznał, że takiego geniusza co taki plan wymyślił to Lordem Solarem wini obrać. Rozmarzył się Capahalla jakby to wtedy było. Być na Świętej Terrze i być może samego Imperatora na swym złotym tronie ujrzeć. Jak to by było w Jego blasku za życia się pławić. Lecz to przyszłość. Tera to trza orka po gębie bić. Sprawdził ostatni raz broń, ostatnia modlitwa i ruszył oczekiwać na rozpoczęcie natarcia.
- Chwałą Imperatorowi! Chwała Imperium Człowieka!- zakrzyczał gdy w końcu się zaczęło.