W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI
Przeraźliwy gryfi skrzek przeciął ciemność zimowej nocy niczym brzytwa, odbił się echem od masywnych pni, od rozłożystych konarów i wystających spod grubej pokrywy śniegu bryl wapienia. Ludzie i bestie wzdrygnęli się pospołu w spaźmie przerażenia wierząc, iż prawdziwie na pobojowisko zmierzał dużo groźniejszy drapieżca i był już na wyciągnięcie ręki.
- Żadnej trwogi! Walczcie! Jam jest Gryfem! - wykrzyczała tajemnicza dziewka z Ostermarku, ta o różnobarwnych oczach i świeżo ubrzyganym odzieniu - To mój gniew słyszycie!
Potężne bestie zakręciły się w miejscu skowycząc niepewnie, z miejsca straciły całą swoją dotychczasową zajadłość. Dziewka o strasznych oczach uniosła w górę odcięty wilczy łeb, nic sobie nie robiąc z plamiącej jej odzienie krwi.
- Chwała zwycięzcy! - krzyknęła na całe gardło młódka, która w oczach wieśniaków z Sindelfingen objawiła się znienacka wiedźmą - Zabierz swe bestie, Ulryku! Ratuj je!
Nie wiedzieć czym bardziej przerażeni - wielkimi wilkami czy czarownicą w swych szeregach, chłopi rzucili się z dzikimi wrzaskami na zdezorientowane zwierzęta.