Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2021, 15:42   #420
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; centralna dzielnica; karczma “Wesołe warkocze”
Czas: 2519.02.12; Backertag (4/8); przedpołudnie

Kiedy tylko dosiadł się do niego Edwin, Egon ze spokojem słuchał jego opowieści, po czym rzekł:

- Czemu nie? - rzekł. - Ale prawdę powiedziawszy, parę spraw mam na karku i nie mogę się zobowiązać już teraz. Dajcie mi, panie, namiary na ten wasz statek, a jak mi się co zwolni, to do was podskoczę.

- Oczywiście. To pytaj w dokach Albatrosa o Najemników Gotharda. Pośpiechu nie ma to możesz przyjść jak ci wygodnie. No ale wiadomo, kto pierwszy ten lepszy. - werbownik przyjął odpowiedź ze spokojem i wcale nie nalegał na pośpiech. Wydawał się być przygotowany na taką odpowiedź jaką usłyszał.

Kiedy Vrisika przyszła do Egona, ten akurat już kończył jeść. Sam wyłożył swojej znajomej przygodę, jak to wszystko poszło: wyprawa z Kunonem, walka z trollem, która okazała się ciężka, a także powrót na koniu van Hansen i to, jak był w ich posiadłości i co tam się działo. Nie omieszkał także wspomnieć o wilkołaku, uprzednio prosząc Vrisikę o dochowanie sekretu.

- Daj mi namiary na tego skrybę. Dzisiaj idę z Silnym do kazamatów i może tam będę miał nową robotę, więc ciężko mi powiedzieć. Ale jak będę mógł z nim pochodzić i za to chodzenie dostać parę karlików, to czemu nie? - zapytał.

- Byłeś u van Hansenów? Jadłeś śniadanie z Froyą van Hansen? Tą ślicznotką na wydaniu co się do niej pół miasta ślini? - Virsika widocznie nie była w temacie ostatnich przygód kolegi no ale w końcu nie widzieli się przez kilka dni. I wizyta w rezydencji jednego z najznamienitszych rodów w mieście oraz śniadanie z sama milady van Hansen zrobiło na niej chyba nawet większe wrażenie niż sama walka z trollem. Ale w końcu przestała to przeżywać i wróciła do tematu pisarczyka. Miał czekać na odpowiedź w “Piwnicznej” no a jakby go tam nie było można było tam zostawić wiadomość. Dla Alberta. I najlepiej tam iść dziś lub jutro bo on szuka eskorty to może kogoś znaleźć.

- Ano! Wiadomo. Wyrobię się z kazamatami, to ruszę dupę i tam się przejdę - odparł Egon. - A z van Hansen, nie wiem, jakoś tam na mnie dużego wrażenia nie zrobiła, szczególnie z rozbitą wargą.

- Też byś była taka, jak ona, jakby twój stary sypnął groszem! - zaśmiał się. - Froya van Hansen może i mieczem robić umie, ale wierz mi, krwawi tak samo, jak ja czy ty. Dzięki za cynk. Będę widział, jak to będzie, jak już skończę po kazamatach. No. Bywaj.

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; dzielnica centralna; ulica Kazamatów; kazamaty
Czas: 2519.02.12; Backertag (4/8); południe


Kazamaty dla Egona wydawały się już niemal drugim domem. Chodził tutaj z Silnym tak często, że w zasadzie stracił lęk przed tym miejscem, jaki mają wszyscy miejscy i w zasadzie podróże były czymś niemal przyjemnym.

Egon pokiwał głową, słuchając wieści Łasicy. Na pytanie o Ulricha Vogel, dodał:

- Powiedz mu, że przysyła cię Egon Herschkel, a jak pamiętać nie będzie, to przypomnij mu, jak to pięć lat temu w Ostlandzie razem z Egonem pił i jak żeśmy we dwóch jedną ladacznicę brali, bośmy pieniędzy nie mieli - rzekł gladiator. - A o strażnika popytam.

Kiedy tylko skończył z ładowaniem wszystkiego, zaczął wracać do wozu, gdzie Silny zagadywał strażnika rozmową.

- Panie, rzeknijcie no, jest jakie wolne miejsce w straży? - zapytał Egon strażnika, dając znak Silnemu, żeby pomógł w rozmowie. - Robota by mi się przydała.

Łasica skinęła głową a na wzmiankę o wspólnym braniu ladacznicy roześmiała się cicho i wesoło unosząc kciuk do góry na znak aprobaty i szepnęła, że też lubi takie zabawy. Ale dłużej nie przedłużała tego spotkania tylko wyszli z powrotem na korytarz i do parnej i gorącej kuchni gdzie panowała przedobiednia gorączka. Tam została a on wyszedł na mroźny i zawalony śniegiem dziedziniec.

- Roboty szukasz? U nas? Na strażnika? - wartownik miał leniwie opartą halabardę o swoje ramię a trochę o puste paczki i beczki. Podrapał się pod hełmem oglądając postawnego rozmówcę jakby pierwszy raz go widział.

- No. Nie przydałby wam się taki? No zobacz jaki chłop na schwał. A robotny! No sam widzisz jak te paczki nosi. Żaden obibok z niego. - Silny gładko wszedł w rolę wuja czy starszego brata albo kolegi który zapewnia o przydatności swojego podopiecznego. Często tak to się zdarzało gdy szukano dla kogoś roboty. Strażnik pokiwał głową wciąż taksując brodacza spojrzeniem.

- Jak dla mnie może być. Ale to nie ja decyduję tylko szef. I to nie nasz na bramie tylko szef zmiany. To z nim trzeba by gadać. To jak będziemy wracać to możesz podejść do biura i spróbować z nim pogadać. - strażnik skinął w stronę skąd przyjechali. Przeładunek był zakończony to mogli wracać do bramy. Wyglądało jakby wartownikowi sprawa była dość obojętna ale nie zabraniał pogadać z szefem.

- Dobrze - rzekł Egon.

Egon spodziewał się znacznie większego oporu - choć, oczywiście, ostateczna decyzja należała do pryncypała, z którym miał się właśnie spotkać. Nie było co gadać - jeśli Egon zatrudni się na dziennej, to znacznie to ułatwi Łasicy zorganizowanie reszty. Dotychczas była ona jedynym ogniwem (choć zapewne nie słabym), na którym spoczywało powodzenie całej sytuacji.

Kiedy tylko wsiadł na wóz, skinął głową na Silnego i zsiadł z wozu. Kiedy podszedł do paru strażników, którzy urzędowali przy stróżówce. przedstawił się jako ten, co ma sprawę do szefa w kwestii ewentualnego zatrudnienia.

- Poczekaj pójdę z tobą. - strażnik jaki zwykle jeździł z nimi na wozie powstrzymał Egona przed samodzielną wycieczką. Zresztą Silny i wóz już stali przy bramie tylko po wewnętrznej stronie to byli na widoku pozostałych w bramie strażników. A gladiator wraz z przewodnikiem ruszyli w stronę jakiej do tej pory ten pierwszy nie zwiedzał. Z początku wrócili w tak jak jechali wozem do kuchni ale odbili w bok. W stronę wykopanej po pas ścieżki w śniegu. A odwalony śniego tworzył nieregularne nasypy wzdłuż niej sprawiając, że szli jak w śnieżnym kanionie. Dotarli do wejścia, potem coś podobnego do recepcji z jakimś facetem za biurkiem ale widząc znajomego strażnika tylko skinęli sobie głowami mówiąc, że idą do szefa. Przeszli przez jakies schody i korytarze. Wreszcie strażnik zapukał do kolejnych drzwi.

- Wejść! - rozległ się krótki, zdecydowany męski głos zwiastujący silną osobowość po drugiej stronie. Strażnik wprowadził gościa a ten zobaczył za zwykłym biurkiem mężczyznę w sile wieku. Postawny chociaż nie tak jak Egon. Spojrzenie miał bystre i nieufne. Twarz o topornych rysach bardziej pasowała do jakiegoś oprycha czy zbira. Ale widocznie to właśnie był szef rannej zmiany strażników.

- Cześć szefie. To jest Egon. On jeździ do nas z towarem co tydzień. Właśnie przyjechał. No ale pyta o robotę strażnika. To go przyprowadziłem. - podwładny streścił po co tutaj przyprowadził obcego a szef wysłuchał i obrzucił sylwetkę gladiatora uważnym spojrzeniem.

- To mówisz, że chcesz być strażnikiem? A dlaczego? To nie jest robota jaką się robi wrażenie na znajomych. - zagadnął mężczyzna za biurkiem zadając całkiem proste pytanie. Klawisz to rzeczywiście nie był zaszczytny zawód. Już nawet ci ze straży miejskiej mieli chyba ciut lepszą reputację na mieście.

Egon wzruszył ramionami na pytanie.

- Robota jak każda inna, ja z taką parą w łapie będę w niej nawet lepszy, niż niektórzy, co ich widziałem - rzekł. - Stróżowanie po mieście albo w dokach ma to do siebie, że trzeba stać na na zawiei, a tutaj bez problemu, bo albo w koszarach, albo przy celi więziennej, jak tam wolicie. No i lepsze, niż ochrona na zewnątrz miasta, bo tam wiadomo, różne licho z lasu może wychynąć.

- Czy wrażenia nie robi, sam nie wiem, jakoś mi tam nie zależy. Styka mi robota w miarę dobra. Grosz nie najlepszy, ale w miarę pewny. Zakładam. Rzeknijcie mi więc, jest tutaj miejsce dla mnie?

Mężczyzna za biurkiem w milczeniu wysłuchał słów Egona. I pokiwał głową jakby na koniec zrobił w niej jakieś podsumowanie albo wnioski.

- A masz jakieś referencje? Jak się w ogóle nazywasz? Pracowałeś już gdzieś w podobnym charakterze? - szef strażników zdał kilka krótkich pytań chcąc najpierw lepiej poznać kandydata do tej roboty.

- Egon Herschkel - rzekł Egon, wiedząc, że jego imię nie będzie znane w kazamatach i że bezeceństwa, których się ongiś dopuszczał nie były zbytnio znane w Neues Emskrank. - Strażnikowałem głównie jako ochrona karawany wcześniej i czasem także stróżowałem w dokach, poświadczą o tym kapitanowie. Ostatnio wyprawiałem się także na bestie, była to wyprawa organizowana przez rajców miejskich. Walka to nie pierwszyzna dla mnie, jeśli do tego dojdzie, ale rozumiem, że w przypadku stróżowania to ostateczność.

- Tak, raczej tak. Kraty i mury załatwiają za nas większość roboty. - szef strażników pokiwał głową potwierdzając chociaż część domysłów kandydata.

- Ale w tej robocie przede wszystkim trzeba mieć mocne nerwy. Umieć patrzeć w drugą stronę i nie wcinać nosa w cudze drzwi. I nie memlać ozorem. Długi ozór może tu tylko przysporzyć kłopotów. - poinformował stojącego przed biurkiem brodacza na czym ma polegać ta praca. Nie brzmiało jakby się w niej używało mnóstwa siły albo non stop toczyło jakieś walki.

- Bez gadania i wścibiania nosa - pokiwał głową Egon. - Brzmi jak dobra robota. Coś, co mogę zrobić. Dla mnie to nie problem.

Nie miał zbyt wiele do dodania. Jak było w kazamatach, każdy widział, jaka była praca strażnika, to też. Czekał na werdykt szefa strażników co do tego, czy tutaj będzie pracował.

- Dobra. To przyjdź jutro na okres próbny. Zaczynamy o 8 rano. Nie spóźnij się. Zgłoś się przy bramie. Chłopaki powiedzą ci co i jak. - postawny mężczyzna po drugiej stronie biurka zastanawiał się jeszcze chwilę zanim się odezwał. Ale wzruszył ramionami widocznie uznając, że na próbę może zobaczyć co ten nowy jest wart. Skinął głową do strażnika i ten klepnął w ramię Egona dając znać, że wizyta jest zakończona i czas wracać do wozu i bramy.

Egon skinął głową. Wyglądało na to że - póki co - los mu sprzyjał. Oczywiście, pozostało w ramach udowodnienia, że się nadaje do pracy, przez dwa tygodnie chodzić na warty. To jednak nie było chyba zbytnim problemem dla takiego kogoś, jak on.

Po wyjściu z kazamatów, wyłożył Silnemu, jak sprawy się potoczyły. Oczywiście, zamierzał także porozmawiać o tym z Łasicą, aby ustalić plan gry na następne parę tygodni w kazamatach, ale o rozmowie z dziewczyną nie zamierzał wspominać Silnemu, który za każdym razem wyglądał, jakby miał zacząć mordować, kiedy tylko Egon o niej wspominał.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline