Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2021, 15:57   #40
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację

Zły los zamachnął się i z boską precyzją wymierzył raz. Kolejny. A później kolejny i kolejny. Bo czyż nie tego powinien się spodziewać? Jacob? A może Ksawery?
„Nigdy nie lubiłem imienia Jakub. Nie pasuje do ciebie kochanie. Ksawery. To brzmi tak dumnie. Jestem z ciebie dumny”
Żelazna prawica Złego Losu została wykuta w kuźni sprawiedliwości, siły i konsekwencji. Pozbawiona wątpliwości czy sprawiedliwości. Zawsze niechybna. Perfekcyjna. Tak i teraz.
Z każdym kolejnym razem Jakub-Ksawery coraz pełniej znajdował zrozumienie dla zaistniałej sytuacji. Z początku czuł zwykły ból. Ten szybko przerodził się w strach i pierwotny lęk.
- Jabobe. Posłuchaj mnie uważnie… Przyznaj się, tylko to może cię ocalić.
Ostatni raz rozlewał się wciąż po ciele Jakuba. I ten blask zbudził w jego skołtunionym umyśle połączenie, którego sam się nie spodziewał. Otworzył furtkę. Rozbudził pierwotną ciekawość. Nie! To nie ciekawość to spazmatyczna potrzeba. Ważniejsze z każdym uderzeniem serca. Musiał wyjrzeć przez furtkę. Musiał! Katharsis!
- Jeb się łajzo.
Nagroda spłynęła po paru chwilach. Żelazna prawica Złego Losu wypchnęła z wątłego ciała artysty dech, ślinę i krew. I jeszcze raz. I wtedy ujrzał.
- Chyba mdleje. – płynęło już jak z za mgły.
- Fuck…

***

- Jak tobie upłynął dzień synu?
- Dobrze.
- Cieszę się. Maria, długi jeszcze będziemy czekać? Głodnym.
Kobieta postawiła na stole parujący półmisek ziemniaków. Ten zadźwięczał charakterystycznie zdradzając drżenie rąk. Twarz kobiety nie potrafiła skryć przerażenia. Spojrzała lękliwie na młodszego ze swych synów. Ułamek tylko by znów skryła się w kuchni. Jakby to miało cokolwiek zmienić.
Jedli w milczeniu. Ciszę zmącił Pan domu:
- Mówisz, że dobrze upłynął tobie dzień, ta?
- Tak ojcze.
- No, a co to znaczy?
- Nie rozumiem…
- Widziałeś się z tym. No, ja mu tam? – udawał, że nie kojarzy. Ułamek Jakuba kazał mu wykrzyczeń imię Tomasza. Wstać i wykrzyczeć głośno. Z duma. Z prozaicznych powodów nie zrobił tego. Odłożył widelec by skryć drżenie rąk. Zawiesił wzrok na samotnym ziemniaku i czekał.
- Tomasz, ta? No więc co robiliście?
- Pracowaliśmy ojcze…
- Pracowaliście? Obrabianie kutasa nazywasz pracą?!
Jakub ani drgnął. Nadstawiał głowę niczym katu pod topór. Nie patrzył. Gdyby teraz ojciec wymierzył mu cios nawet by tego nie zauważył. Czekał. I głowił się skąd o tym wie? Kto mu powiedział? Jak? Byli przecież tacy ostrożni!
- Spójrz na mnie jak na ciebie mówię! No spójrz! Mój syn nie będzie ciotą! Rozumiesz!?
Jakub wciąż wpatrywał się w pustkę białego talerza. Może to właśnie tak zdenerwowało Henryka? Bezsilność?
Pierwszego razu nie spodziewał się. Spadł z krzesła.
- Henryku…
- Milcz kobieto!

***

Odzyskując przytomność słyszał jej głos. „Henryku”. Ileż to już lat? A on ciągle to słyszał. I nie wierzył. Nie potrafił się pogodzić. Z tonem obojętności, zdradzającym li tylko obawę, że talerze stłucze, a obrusu nie da się zaprać. I milczenie. Wieczne milczenie.
- Obudził się. – usłyszał głos. Trudno było mu go zlokalizować.
Kroki. Czarne buty. Czyjaś ręka unosi jego brodę. I znany już głos.
- Jacobe. To naprawdę nie jest konieczne. Po prostu przyznaj się. Tak będzie lepiej? Dobrze?
- Po moim trupie. – odpowiedział to bardzo spokojnie. Pewnym głosem. I wraz z wypowiedzianymi słowami poczuł że kieruje je do Henryka. Do swego ojca. Oraz do Tomasza – Przepraszam, ale nie mogę inaczej.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline