Areszt Śledczy, noc 27/28 czerwca po północy
Alicja ułożyła kształtne usta w przesycony niesmakiem grymas. Wyjaśnienia aresztantów tylko utwierdziły ją w pierwotnej ocenie obu mężczyzn. Byli parą pospolitych opryszków, pojedynczymi komórkami rakowymi wewnątrz zdrowej tkanki społeczeństwa. Oddana bezgranicznie etosowi Ventrue, Sowińska darzyła przedstawicieli tej kategorii trzody z wyjątkową odrazą przechodzącą chwilami w autentyczną wrogość.
Bezproduktywne pasożyty pozbawione ambicji i niezdolne do osiągnięcia jakiegokolwiek liczącego się sukcesu w życiu - z wyjątkiem być może kariery przestępczej, gdzie i tak znakomita ich większość trafiała w piach z poziomu płotki.
Bestia przeciągnęła się sennie w podświadomości Kainitki wyczuwając bezbłędnie jej emocje. Prowadzenie rozmowy z tymi osobnikami było dla Alicji obrazą samo w sobie, ale w tej chwili dusiło ją w gardle coś więcej niż tylko skrajna niechęć. Przez chwilę zaciskała usta z powodu innego niż tylko wyraz dezaprobaty - chociaż była pewna swoich umiejętności manipulowania ludźmi, odruchowo ukryła przed nimi zalążki kształtujących się kłów.
Doznać poczucia psychicznego upadku, aby odrodzić się na sposób nieosiągalny dla większości śmiertelników, wejść w świat oparty na zupełnie innych fundamentach etycznych i nie postradać przy tym zmysłów, zdobyć w tym niezwykłym świecie doskonale rokującą pozycję, a mimo to zostać zmuszonym do… ilekroć piła z żył wyrzutków i kryminalistów wchłaniając ich wyniszczające choroby i nałogi, słyszała w głębi swego umysłu jakiś szyderczy chichot.
Przymknęła na chwilę oczy wprawiając się w otępienie, odetchnęła głęboko symulując objawy funkcji życiowych, po czym pochyliła się do przodu w krześle.
- Skupcie się na tej sylwetce, którą widzieliście na miejscu zbrodni. Jeśli to zabójca, jego złapanie wyciągnie was na wolność. Zamknijcie oczy i przypomnijcie sobie ten moment. Nie za szybko. Jak on wyglądał?