Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2021, 15:38   #61
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Kurierska praca w końcu się skończyła. A tuż po niej nadszedł czas by przypuścić atak na orkową rafinerię. Niezwykle istotny cel strategiczny. Zlokalizowanie go nie było trudne, bowiem pokaźny kompleks wytwarzający paliwo wypuszczał w niebiosa gęste i liczne obłoki smolistego dymu. Pomocne okazały się też zdjęcia z orbity. Na miejscu okazało się, że rafineria była całkiem nieźle ufortyfikowana. Ale na szczęście słabo obsadzona przez względnie nieliczne siły wroga.

Drużyna B nie dostała konkretnych rozkazów odnośnie natarcia. Dlatego po prostu zrobiła to, co umiała najlepiej: spuściła znienawidzonym zielonoskórym srogi łomot. Sama Marie utoczyła krwi niejednemu orkowi, otrzymując przy okazji kilka nowych blizn do kolekcji. Po bitwie, w czasie bycia opatrywaną przez Ellę Min-Ji, podziwiała spektakularny pokaz sztucznych ogni. Płonące szyby oraz eksplodujące pojemniki i cysterny z promethium.


Dzień przed dotarciem do Camp Orange Léandre wkroczyła do szczelnie otoczonego przez gwardzistów namiotu. Wewnątrz było kilku oficerów i Komisarz – jej bezpośredni przełożony. Do tego trójka żołnierzy i powód tego całego zgromadzenia – Vorgen Smith. Podobno mógł „swoimi sposobami” uzyskać jakieś istotne informacje na temat ruchów sił orków. Stąd to całe zebranie. Choć według absolwentki Officio Prefectus niewiele na to wskazywało. Psyker zdawał się denerwować. A to sugerowało, że nie jest pewny tego czy mu się w ogóle uda. W każdym razie kobieta obserwowała go uważnie ze zwyczajowo złożonymi za plecami rękami. Dodatkowo miała odpiętą zapinkę kabury pistoletu boltowego. Tak na wszelki wypadek. Kiedy wiedźmiarz rozpalił węgle w leżącej przed nim misie, tylko delikatnie drgnął jej kącik ust. Wiara czarnowłosej w boga Imperatora była silniejsza niż strach przed magicznymi mocami. Potem psyker przyglądał się przez długi czas w niezmąconym skupieniu wznieconemu płomieniowi. Pozostawało jej więc czekać. I mieć się na baczności jakby zaczął mutować albo otwierać międzywymiarowe bramy dla piekielnych hord... W końcu jednak poprosił o mapę. Zatem coś dostrzegł. Później zaczął zdradzać informacje na temat rozstawienia i liczebności wroga oraz jego przyszłych ruchów i zamiarów, przez cały czas nie wychodząc ze swego mistycznego transu. Czynił to dość nieprecyzyjnie, co zapewne wynikało z jego ignorancji na temat struktury militarnej i wyposażenia wroga. Jednak zaprawieni w bojach z zielonoskórymi dowódcy potrafili wyłowić z jego opisów głębszy sens. Wszystko to trwało to jakąś godzinę. Przez ten czas nie stało się nic niespodziewanego i niebezpiecznego. Jedynie w pewnym momencie Vorgenowi zaczęła cieknąć krew z nosa, przez co Marie musiała w zdecydowany sposób powstrzymać jego zdjętą troską kompankę, coby nie przerwała mu czasem transu swoją próbą wytarcia posoki. I słusznie postąpiła, bo podawane przezeń informacje mogły być kluczowe dla losów przyszłej bitwy. Stąd nie można było dopuścić, by odmieniec przestał wieszczyć. Co ostatecznie wielce się opłaciło, bo wkrótce potem podał on niezwykle wiarygodne i ważkie dane na temat orkowego wojennego szefa. Następnie stracił przytomność.

Kiedy go zabrano, oficerowie zaczęli wymieniać między sobą uwagi.
Cytat:
— Myślicie, że jego informacje mają jakąś wartość?
— Rozpoznanie potwierdza część tego co mówił. Z drugiej strony to tylko Psyker. Jakiś byt może mu szeptać do ucha i wciągnąć nas w pułapkę.
— Dobrze, gdyby tak było, niech kapelan zetnie mu głowę po wszystkim.
— Sama się tym zajmę — wtrąciła sucho Leandre. — Ale lepiej by do tego nie doszło... Dla jego własnego dobra.


Kontruderzenie orków zepchnęło główne siły imperialne w kierunku pozycji wyjściowej, czyli Camp Orange. Jednak dla powracającej Trzeciej Kompanii Fensalirskich Dragonów i jednostek towarzyszących stanowiło to idealną okazję, by uderzyć z zaskoczenia na tyły wroga. Istotną rolę w początkowej fazie odegrało skrajnie logiczne rozpoznanie taktycznej sytuacji przez tech-kapłana oraz wsparcie dowódcze kapłana Adeptus Ministorum.

Niespodziewane uderzenie na tyły zmusiło orków do przekierowania części sił, co odciążyło żołnierzy Astra Mililitarum walczących na przedpolach Camp Orange. I wprowadziło nieco zamieszania w szeregach orkoidów. Przy odrobinie inicjatywy i wysiłku dawało to możliwość wzięcia armii xenos w solidne kleszcze. Gorzej zorganizowani i mniej zdyscyplinowani zielonoskórzy zdawali się nie być przygotowani na taką ewentualność, co rozbudziło w ludziach nadzieję na odwrócenie losów bitwy.

Wszystko to jednak musiało zostać okupione hektolitrami krwi. Armaty i działa waliły nieprzerwanie, zaś gromki ostrzał z pokładowej i ręcznej broni palnej oraz laserowej co i raz przechodził w ogłuszające staccato. Trup słał się gęsto, a i otoczenie nie wyszło z batalii bez szwanku. Las tropikalny łamał się pod naporem tysięcy walczących i ich arsenału zniszczenia. Cześć nawet zajęła się ogniem, co siły Gwardii Imperialnej mogły poczytywać jako błogosławieństwo od Boga-Imperatora, ponieważ szalejąca pożoga odcięła część sił zielonoskórych. Sytuację tę wykorzystała młodsza komisarz, która po śmierci sierżanta z drużyny B przejęła dowodzenie nad nią i częścią Trzeciej Kompanii. Następnie przeprowadziła ryzykowne natarcie na kluczowe wzgórze leżące w głębi pozycji wroga. Miejsce, w którego okolicy znajdował się sam wojenny szef Grimmsnikk Tufgob.

Cytat:
Zabijasz, bez litości.
Giniesz, dla sprawy.
Oni zabijają, bez litości.
Oni giną, dla naszego Boga.
Dzięki sprytnemu podzieleniu sił i odpowiednim wykorzystaniu charakterystycznej dla Fensalirian wojny błyskawicznej, opartej o oddziały piechoty oraz lekkie pojazdy, Léandre jedynie przy niewielkich stratach w podkomendnych zajęła strategiczne wzgórze. Kładąc razem z nimi pokotem niezliczone zastępy zielonoskórych, co jednak nie obyło się bez reakcji ze strony głównodowodzącego siłami orków. Po otrzymaniu raportu od pilota śmierciokoptera Tufgob od razu począł zbierać najbardziej elitarne oddziały i przygotować się do odbicia straconego punktu. Bowiem pozostawienie go na pastwę ludzików mogłoby doprowadzić do całkowitego załamania prowadzonej przez niego ofensywy. Zaznajomiona z taktyką młoda kobieta jednak rozpracowała jego zamiar obserwując ruchy orkoidów z wysokości wzniesienia. A to sprawiało, że mogła nań odpowiednio zareagować. Nie zamierzała jednak się bronić. Uznała, że najlepszą obroną w tym wypadku będzie atak.

Najpierw na wybrane oddziały Grimmsnikka spadł ostrzał z bazyliszków. Marie specjalnie skupiła elitę wojsk przeciwnika, by potem wyprosić przez vox-kanał u dowództwa przekierowanie ostrzału na ściśle upatrzony przez siebie fragment terenu. I opłaciło się jej to. Wkrótce nadeszła kanonada. Ciężkie pociski spadały z hukiem czyniąc pokaźne spustoszenie w szeregach xenos. Przeorały też spory kawał dżungli. Kiedy udało się wystarczająco „zmiękczyć” doborowy trzon armii orkoidów, Marie odwołała ostrzał i nakazała swoim podkomendnym atak.

Przetrzebieni orkowie z oddziałów wojennego szefa z początku padali jak muchy pod gwałtownym i bezlitosnym natarciem Dragonów z Fensalir. Widać też było, że bliscy byli upadku morale i całkowitego rozbicia. Terkotanie ciężkich karabinów i blask niezliczonych lasgunów zwiastował nieodwracalną zagładę przeciwnika. Marie nawet dostrzegła potężną sylwetkę samego Grimmsnikka Tufgoba, który desperackimi uderzeniami wielkiego topora starał się zapędzić spanikowanych nobzów, meganobzów i meków do ataku. Wydawało się, że zwycięstwo w tym starciu należy do Imperium. I wtedy... naciągnęła niespodziewana odsiecz. Atakujący bez pardonu żołnierze Astra Militarum zostali zaskoczeni przez pokaźne siły wroga. A dokładnie, to uderzenia na ich flankę dokonała piechota i maszyny orkoidów. Jak do tego doszło? Jednemu z dzwinych chopów udało się skumulować pole Waaagh emitowane przez współbraci, przez co zapewnił im magiczną ochronę przez ogniem z płonącego lasu. Dzięki temu część odciętych przez pożar i dym oddziałów mogła przedostać się do centrum walk. Tak też natrafiła na potyczkę Fensalirian z elitarnymi orkami Tufgoba...

Piękna szarża zwiastująca spektakularne zwycięstwo zrządzeniem losu przerodziła się w masakrę imperialnych. Grupy rozwalaczy czołguw dewastowały za pomocą ciężkiej broni chimery i sentinele, z kolei całe zastępy chopów wsparte przez drużynę zabujczych puch i przerażajoncą śmierdź siały spustoszenie wśród ludzkiej piechoty.
Wracać! Wracać na linie frontu! — wydarła się potężnie młodsza komisarz jednocześnie wysadzając pociskiem kalibru .75 głowę jakiegoś uciekającego gwardzisty.
Potem po raz drugi i trzeci. Praktycznie na próżno. Dumni żołnierze Fensaliru poszli w rozsypkę. Większość z nich właśnie uciekała w panice. Ci, którzy zachowali dość odwagi po kolei ginęli, zasieczeni lub rozstrzelani, uginając się pod niesłabnącym naporem zielonych. Niespodziewane wsparcie rozbudziło morale w samym wojennym szefie, zebrał on swoich do natarcia i zawarczał tak głośno, że sam jego potężny głos poniósł się echem na przynajmniej milę. Za nim zaś poszły inne, należące do pozostałych orków. Zamieniając się chwilę później w ogłuszający wręcz ryk, który wzleciał aż do niebios. Wygrali.


Obficie umazana we krwi orków i zabitych tchórzy Marie przyglądała się z kamienną twarzą temu wszystkiemu. Zawiodła. Pozostało tylko pozbierać tych, którzy jeszcze stali i zarządzić odwrót. Licząc że rozemocjonowana horda nie dorżnie ich wszysztkich. Tym samym jednak oddać jej strategiczne wzgórze i otworzyć drogę do zmiażdżenia głównych sił Imperium... Nigdy. Nie zamierzała oddawać bezmyślnym xenos tak tanio zwycięstwa. Zebrała się wokół garstki dzielnych gwardzistów, którzy nadal walczyli, nie porzucając swoich pozycji w chwili największej próby.
— Kto chce, niech wraca. Zezwalam. A kto chce zostać...
Zerknęła w stronę zbliżającego się oddziału nobzów, na czele którego stał sam Tufgob. Gigantyczny wódz przed chwilą bez problemu gołymi rękoma obalił sentinela i zatłukł ogromną pięścią jego kierowcę. Wyglądał na niepowstrzymanego.

Kobieta przekazała ostatni, krótki komunikat do dowództwa przez vox po czym ucałowała zalany posoką symbol imperialnej aquili wygrawerowany na rękojeści swojej szabli i zwróciła się do pobliskich żołnierzy.
—Na pohybel orkowemu ścierwu! I na chwałę Imperium! Komu honor, gwardia i ojczyzna miłe... Za mną!
Zarządziła ostatnie, samobójcze kontruderzenie. A oni posłuchali.

W międzyczasie Grimmsnikk rąbnął dwuręcznym toporem w front staranowanej przez siebie chimery, miażdząc go jakby był z plasteliny. Drugim uderzeniem przebił się na wylot zabijając kierowcę pojazdu na miejscu. Niewiele też sobie robiąc z uderzających w niego pocisków bolterowych, stuberowych i promieni multilasera. Ponad trzymetrowa zielonoskóra bestia w megapancerzu mogła znieść o wiele większe obrażenia. Była symbolem armii. Jej zapału, dzikości, wytrwałości i siły. A także jej głową. Dlatego jeśli istniał choćby płomyk nadziei na odwrócenie losów wojny dla tej skazanej na śmierć garstki imperialnych, to zależał on od jej odcięcia. Tylko czy ktokolwiek potrafiłby powalić takiego potwora?...

Garstka desperacko nacierających imperialnych odbiła się niczym fala przyboju od obstawy orkowego najwyższego szefa. Jeden z dzielnych ogrynów wraził bagnet rozpruwacza w brzuch stojącego przed zniszczoną chimerą wodza. Chwilę później jego głowa została zamieniona w krwawą papkę przez topór Tufgoba. Niewiele lepszy los spotkał paru zwykłych gwardzistów, którzy otoczyli gigantycznego orkoida, dźgając i strzelając. Sama Marie w biegu rzuciła granatem kraken pod nogi wojennego szefa. Eksplozja przeciwpancernego pocisku mogłaby pozbawić kończyny kosmicznego marine, ale na monstrum zrobiła względnie niewielkie wrażenie. Zaryczało tylko potężnie rozjuszone, gdy poczuło swąd własnego osmalonego mięsa. Zresztą, nie na to liczyła wychowanka Schola Progenium. Korzystając z okazji szybko wspięła się na pojazd, przebiegła nad zniszczoną wieżyczką i korzystając z nabytej wysokości pchnęła swoją szablą w stronę głowy Grimmsnikka. Dzięki zrządzeniu losu trafiła pomiędzy płytami pancerza prosto w gardziel bestii. Zaciskając zęby Léandre docisnęła ostrze z całej siły, czując czyniony jej ręce opór masywnych tkanek i stalowych mięśni. Finalnie jednak udało jej się wepchnąć głownię aż po rękojeść w ogromne cielsko. Wtedy też pierwszy raz na jej twarzy odrysował się cień wyraźniejszych emocji. Było to zdumienie... i strach. Monstrum wciąż żyło. Gigant o niewyobrażalnym wigorze ryknął z bólu tak głośno, że młodsza komisarz niemalże ogłuchła. Jednak przeżył. Wkrótce potem jego masywna łapa chwyciła jej przedramię, obejmując je pokaźnymi paluchami w całości. Szef próbował wyszarpnąć boleśnie uwierającą go klingę, jednak Marie stawiła opór. Na niewiele się on jednak zdawał. Uścisk Tufgoba śmiało mógł iść w zawody ze zgniatarką do samochodów, a jego tytaniczna siła była w zasadzie nie do powstrzymania. Czarnowłosa momentalnie poczęła ustępować, jej dłoń cofnęła się, potem chrupnęły kolejno zmiażdżone kości, promieniowa i łokciowa, a następnie cała ręka gwałtownie wygięła się do tyłu, by w końcu przybrać nienaturalny kąt. Drugą młodsza komisarz próbowała kilkakrotnie oddać celny strzał w kierunku twarzy orkoida, ale z mizernym skutkiem. Po chwili usłyszała głośny trzask napiętych do granic wytrzymałości ścięgen i mięśni. Jej ręka najpierw została wyrwana ze stawu, potem całkowicie z korpusu. Fontanna krwi z urwanej kończyny zalała front chimery. Potem jeszcze niczym z posępnego kropidła padały krople posoki ściekające z girlandy utworzonej z resztek rozerwanych mięśni. Absolwentka Officio Prefectus momentalnie zrobiła się blada, a jej czoło pokryły liczne perliste krople potu. Pociemniało jej przed oczami. Nie krzyknęła jednak, zagryzając wargi do krwi. Chyba tylko dzięki temu i swej żelaznej determinacji nie straciła natychmiast przytomności. Jak przez mgłę obserwowała rannego Grimmsnikka z podnieceniem wymachującego jej ręką niczym ponurym trofeum. Orkowie byli niezwykle prymitywni, ale doceniali dobrą walkę. Dla „Kata Skrynnian” zakrwawiona kończyna kobiety była niezwykle cenna, bo jako jedna z niewielu wrogów zdołała zadać mu poważną ranę. Stojący w pobliżu poplecznicy zaczęli na przemian wrzeszczeć „Waagh!!!” i skandować jego imię. Jednak Marie nie miała ochoty ani czasu raczyć się tą barbarzyńską sceną. Miała niewiele czasu. Szarpnęła drugą dłonią w odważnym odruchu wsadzając ją między potężne kły, prosto w gębę rozradowanego orka.

— Zdechnij wreszcie... skurwysynu!
Nacisnęła spust. Potężna eksplozja pocisku boltowego rozsadziła tył głowy xeno, wystrzeliwując mózg i fragmenty kości na kilka metrów do przodu. Potwór zachwiał się i... wreszcie padł. Okrzyki podnieconych orków urwały się jak hejnał. Zapadła głucha cisza. Drobna jak na standardy zielonoskórych samica ludzików powaliła ich szefa. I stała na nogach mimo utraty ręki. Na twarzach xenos zagościło po równi zdumienie i strach. Marie chwiejnym krokiem zaczęła schodzić z pojazdu, używając cielska martwego Tufgoba niczym schodów. Kiedy szła orkowie cofali się równo z jej krokiem. W końcu ustała na trawie, samotna pośród zastępów wroga. Czując że zaraz porwie ją ciemność.
— Któryś... jeszcze? — zapytała prowokująco ostatkiem sił.
Tak naprawdę była to pusta groźba. Nie miała już naboi i zdawało się jej się, że stoi na granicy śmierci. W obecnym stanie nie dałaby rady kulawemu grotowi. Pozostała jeszcze chwila i rozerwą ją na sztuki... Jednak ku jej zdumieniu, orkowie popatrzyli po sobie... i rzucili się do panicznej ucieczki. Tak czy inaczej, chwilę później padła bez życia prosto w ziemię. Potem z nieba runęły pociski.

Eventy 2 i 3.

2. Z bonusikiem +20 od wiedźmiarza:
  • Zorientowanie się w sytuacji: 42/51 (za drugim podejściem po użyciu FP) na Scholastic Lore (Tactica Imperialis).
  • Manewr: 52/70 na Command.
3. Już normalnie, bez modyfikatorów:
  • Zorientowanie się w sytuacji: 15/41 na Scholastic Lore (Tactica Imperialis).
  • Manewr: 73/40 na Command.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 11-09-2021 o 16:22.
Alex Tyler jest offline