Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-09-2021, 15:38   #61
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Kurierska praca w końcu się skończyła. A tuż po niej nadszedł czas by przypuścić atak na orkową rafinerię. Niezwykle istotny cel strategiczny. Zlokalizowanie go nie było trudne, bowiem pokaźny kompleks wytwarzający paliwo wypuszczał w niebiosa gęste i liczne obłoki smolistego dymu. Pomocne okazały się też zdjęcia z orbity. Na miejscu okazało się, że rafineria była całkiem nieźle ufortyfikowana. Ale na szczęście słabo obsadzona przez względnie nieliczne siły wroga.

Drużyna B nie dostała konkretnych rozkazów odnośnie natarcia. Dlatego po prostu zrobiła to, co umiała najlepiej: spuściła znienawidzonym zielonoskórym srogi łomot. Sama Marie utoczyła krwi niejednemu orkowi, otrzymując przy okazji kilka nowych blizn do kolekcji. Po bitwie, w czasie bycia opatrywaną przez Ellę Min-Ji, podziwiała spektakularny pokaz sztucznych ogni. Płonące szyby oraz eksplodujące pojemniki i cysterny z promethium.


Dzień przed dotarciem do Camp Orange Léandre wkroczyła do szczelnie otoczonego przez gwardzistów namiotu. Wewnątrz było kilku oficerów i Komisarz – jej bezpośredni przełożony. Do tego trójka żołnierzy i powód tego całego zgromadzenia – Vorgen Smith. Podobno mógł „swoimi sposobami” uzyskać jakieś istotne informacje na temat ruchów sił orków. Stąd to całe zebranie. Choć według absolwentki Officio Prefectus niewiele na to wskazywało. Psyker zdawał się denerwować. A to sugerowało, że nie jest pewny tego czy mu się w ogóle uda. W każdym razie kobieta obserwowała go uważnie ze zwyczajowo złożonymi za plecami rękami. Dodatkowo miała odpiętą zapinkę kabury pistoletu boltowego. Tak na wszelki wypadek. Kiedy wiedźmiarz rozpalił węgle w leżącej przed nim misie, tylko delikatnie drgnął jej kącik ust. Wiara czarnowłosej w boga Imperatora była silniejsza niż strach przed magicznymi mocami. Potem psyker przyglądał się przez długi czas w niezmąconym skupieniu wznieconemu płomieniowi. Pozostawało jej więc czekać. I mieć się na baczności jakby zaczął mutować albo otwierać międzywymiarowe bramy dla piekielnych hord... W końcu jednak poprosił o mapę. Zatem coś dostrzegł. Później zaczął zdradzać informacje na temat rozstawienia i liczebności wroga oraz jego przyszłych ruchów i zamiarów, przez cały czas nie wychodząc ze swego mistycznego transu. Czynił to dość nieprecyzyjnie, co zapewne wynikało z jego ignorancji na temat struktury militarnej i wyposażenia wroga. Jednak zaprawieni w bojach z zielonoskórymi dowódcy potrafili wyłowić z jego opisów głębszy sens. Wszystko to trwało to jakąś godzinę. Przez ten czas nie stało się nic niespodziewanego i niebezpiecznego. Jedynie w pewnym momencie Vorgenowi zaczęła cieknąć krew z nosa, przez co Marie musiała w zdecydowany sposób powstrzymać jego zdjętą troską kompankę, coby nie przerwała mu czasem transu swoją próbą wytarcia posoki. I słusznie postąpiła, bo podawane przezeń informacje mogły być kluczowe dla losów przyszłej bitwy. Stąd nie można było dopuścić, by odmieniec przestał wieszczyć. Co ostatecznie wielce się opłaciło, bo wkrótce potem podał on niezwykle wiarygodne i ważkie dane na temat orkowego wojennego szefa. Następnie stracił przytomność.

Kiedy go zabrano, oficerowie zaczęli wymieniać między sobą uwagi.
Cytat:
— Myślicie, że jego informacje mają jakąś wartość?
— Rozpoznanie potwierdza część tego co mówił. Z drugiej strony to tylko Psyker. Jakiś byt może mu szeptać do ucha i wciągnąć nas w pułapkę.
— Dobrze, gdyby tak było, niech kapelan zetnie mu głowę po wszystkim.
— Sama się tym zajmę — wtrąciła sucho Leandre. — Ale lepiej by do tego nie doszło... Dla jego własnego dobra.


Kontruderzenie orków zepchnęło główne siły imperialne w kierunku pozycji wyjściowej, czyli Camp Orange. Jednak dla powracającej Trzeciej Kompanii Fensalirskich Dragonów i jednostek towarzyszących stanowiło to idealną okazję, by uderzyć z zaskoczenia na tyły wroga. Istotną rolę w początkowej fazie odegrało skrajnie logiczne rozpoznanie taktycznej sytuacji przez tech-kapłana oraz wsparcie dowódcze kapłana Adeptus Ministorum.

Niespodziewane uderzenie na tyły zmusiło orków do przekierowania części sił, co odciążyło żołnierzy Astra Mililitarum walczących na przedpolach Camp Orange. I wprowadziło nieco zamieszania w szeregach orkoidów. Przy odrobinie inicjatywy i wysiłku dawało to możliwość wzięcia armii xenos w solidne kleszcze. Gorzej zorganizowani i mniej zdyscyplinowani zielonoskórzy zdawali się nie być przygotowani na taką ewentualność, co rozbudziło w ludziach nadzieję na odwrócenie losów bitwy.

Wszystko to jednak musiało zostać okupione hektolitrami krwi. Armaty i działa waliły nieprzerwanie, zaś gromki ostrzał z pokładowej i ręcznej broni palnej oraz laserowej co i raz przechodził w ogłuszające staccato. Trup słał się gęsto, a i otoczenie nie wyszło z batalii bez szwanku. Las tropikalny łamał się pod naporem tysięcy walczących i ich arsenału zniszczenia. Cześć nawet zajęła się ogniem, co siły Gwardii Imperialnej mogły poczytywać jako błogosławieństwo od Boga-Imperatora, ponieważ szalejąca pożoga odcięła część sił zielonoskórych. Sytuację tę wykorzystała młodsza komisarz, która po śmierci sierżanta z drużyny B przejęła dowodzenie nad nią i częścią Trzeciej Kompanii. Następnie przeprowadziła ryzykowne natarcie na kluczowe wzgórze leżące w głębi pozycji wroga. Miejsce, w którego okolicy znajdował się sam wojenny szef Grimmsnikk Tufgob.

Cytat:
Zabijasz, bez litości.
Giniesz, dla sprawy.
Oni zabijają, bez litości.
Oni giną, dla naszego Boga.
Dzięki sprytnemu podzieleniu sił i odpowiednim wykorzystaniu charakterystycznej dla Fensalirian wojny błyskawicznej, opartej o oddziały piechoty oraz lekkie pojazdy, Léandre jedynie przy niewielkich stratach w podkomendnych zajęła strategiczne wzgórze. Kładąc razem z nimi pokotem niezliczone zastępy zielonoskórych, co jednak nie obyło się bez reakcji ze strony głównodowodzącego siłami orków. Po otrzymaniu raportu od pilota śmierciokoptera Tufgob od razu począł zbierać najbardziej elitarne oddziały i przygotować się do odbicia straconego punktu. Bowiem pozostawienie go na pastwę ludzików mogłoby doprowadzić do całkowitego załamania prowadzonej przez niego ofensywy. Zaznajomiona z taktyką młoda kobieta jednak rozpracowała jego zamiar obserwując ruchy orkoidów z wysokości wzniesienia. A to sprawiało, że mogła nań odpowiednio zareagować. Nie zamierzała jednak się bronić. Uznała, że najlepszą obroną w tym wypadku będzie atak.

Najpierw na wybrane oddziały Grimmsnikka spadł ostrzał z bazyliszków. Marie specjalnie skupiła elitę wojsk przeciwnika, by potem wyprosić przez vox-kanał u dowództwa przekierowanie ostrzału na ściśle upatrzony przez siebie fragment terenu. I opłaciło się jej to. Wkrótce nadeszła kanonada. Ciężkie pociski spadały z hukiem czyniąc pokaźne spustoszenie w szeregach xenos. Przeorały też spory kawał dżungli. Kiedy udało się wystarczająco „zmiękczyć” doborowy trzon armii orkoidów, Marie odwołała ostrzał i nakazała swoim podkomendnym atak.

Przetrzebieni orkowie z oddziałów wojennego szefa z początku padali jak muchy pod gwałtownym i bezlitosnym natarciem Dragonów z Fensalir. Widać też było, że bliscy byli upadku morale i całkowitego rozbicia. Terkotanie ciężkich karabinów i blask niezliczonych lasgunów zwiastował nieodwracalną zagładę przeciwnika. Marie nawet dostrzegła potężną sylwetkę samego Grimmsnikka Tufgoba, który desperackimi uderzeniami wielkiego topora starał się zapędzić spanikowanych nobzów, meganobzów i meków do ataku. Wydawało się, że zwycięstwo w tym starciu należy do Imperium. I wtedy... naciągnęła niespodziewana odsiecz. Atakujący bez pardonu żołnierze Astra Militarum zostali zaskoczeni przez pokaźne siły wroga. A dokładnie, to uderzenia na ich flankę dokonała piechota i maszyny orkoidów. Jak do tego doszło? Jednemu z dzwinych chopów udało się skumulować pole Waaagh emitowane przez współbraci, przez co zapewnił im magiczną ochronę przez ogniem z płonącego lasu. Dzięki temu część odciętych przez pożar i dym oddziałów mogła przedostać się do centrum walk. Tak też natrafiła na potyczkę Fensalirian z elitarnymi orkami Tufgoba...

Piękna szarża zwiastująca spektakularne zwycięstwo zrządzeniem losu przerodziła się w masakrę imperialnych. Grupy rozwalaczy czołguw dewastowały za pomocą ciężkiej broni chimery i sentinele, z kolei całe zastępy chopów wsparte przez drużynę zabujczych puch i przerażajoncą śmierdź siały spustoszenie wśród ludzkiej piechoty.
Wracać! Wracać na linie frontu! — wydarła się potężnie młodsza komisarz jednocześnie wysadzając pociskiem kalibru .75 głowę jakiegoś uciekającego gwardzisty.
Potem po raz drugi i trzeci. Praktycznie na próżno. Dumni żołnierze Fensaliru poszli w rozsypkę. Większość z nich właśnie uciekała w panice. Ci, którzy zachowali dość odwagi po kolei ginęli, zasieczeni lub rozstrzelani, uginając się pod niesłabnącym naporem zielonych. Niespodziewane wsparcie rozbudziło morale w samym wojennym szefie, zebrał on swoich do natarcia i zawarczał tak głośno, że sam jego potężny głos poniósł się echem na przynajmniej milę. Za nim zaś poszły inne, należące do pozostałych orków. Zamieniając się chwilę później w ogłuszający wręcz ryk, który wzleciał aż do niebios. Wygrali.


Obficie umazana we krwi orków i zabitych tchórzy Marie przyglądała się z kamienną twarzą temu wszystkiemu. Zawiodła. Pozostało tylko pozbierać tych, którzy jeszcze stali i zarządzić odwrót. Licząc że rozemocjonowana horda nie dorżnie ich wszysztkich. Tym samym jednak oddać jej strategiczne wzgórze i otworzyć drogę do zmiażdżenia głównych sił Imperium... Nigdy. Nie zamierzała oddawać bezmyślnym xenos tak tanio zwycięstwa. Zebrała się wokół garstki dzielnych gwardzistów, którzy nadal walczyli, nie porzucając swoich pozycji w chwili największej próby.
— Kto chce, niech wraca. Zezwalam. A kto chce zostać...
Zerknęła w stronę zbliżającego się oddziału nobzów, na czele którego stał sam Tufgob. Gigantyczny wódz przed chwilą bez problemu gołymi rękoma obalił sentinela i zatłukł ogromną pięścią jego kierowcę. Wyglądał na niepowstrzymanego.

Kobieta przekazała ostatni, krótki komunikat do dowództwa przez vox po czym ucałowała zalany posoką symbol imperialnej aquili wygrawerowany na rękojeści swojej szabli i zwróciła się do pobliskich żołnierzy.
—Na pohybel orkowemu ścierwu! I na chwałę Imperium! Komu honor, gwardia i ojczyzna miłe... Za mną!
Zarządziła ostatnie, samobójcze kontruderzenie. A oni posłuchali.

W międzyczasie Grimmsnikk rąbnął dwuręcznym toporem w front staranowanej przez siebie chimery, miażdząc go jakby był z plasteliny. Drugim uderzeniem przebił się na wylot zabijając kierowcę pojazdu na miejscu. Niewiele też sobie robiąc z uderzających w niego pocisków bolterowych, stuberowych i promieni multilasera. Ponad trzymetrowa zielonoskóra bestia w megapancerzu mogła znieść o wiele większe obrażenia. Była symbolem armii. Jej zapału, dzikości, wytrwałości i siły. A także jej głową. Dlatego jeśli istniał choćby płomyk nadziei na odwrócenie losów wojny dla tej skazanej na śmierć garstki imperialnych, to zależał on od jej odcięcia. Tylko czy ktokolwiek potrafiłby powalić takiego potwora?...

Garstka desperacko nacierających imperialnych odbiła się niczym fala przyboju od obstawy orkowego najwyższego szefa. Jeden z dzielnych ogrynów wraził bagnet rozpruwacza w brzuch stojącego przed zniszczoną chimerą wodza. Chwilę później jego głowa została zamieniona w krwawą papkę przez topór Tufgoba. Niewiele lepszy los spotkał paru zwykłych gwardzistów, którzy otoczyli gigantycznego orkoida, dźgając i strzelając. Sama Marie w biegu rzuciła granatem kraken pod nogi wojennego szefa. Eksplozja przeciwpancernego pocisku mogłaby pozbawić kończyny kosmicznego marine, ale na monstrum zrobiła względnie niewielkie wrażenie. Zaryczało tylko potężnie rozjuszone, gdy poczuło swąd własnego osmalonego mięsa. Zresztą, nie na to liczyła wychowanka Schola Progenium. Korzystając z okazji szybko wspięła się na pojazd, przebiegła nad zniszczoną wieżyczką i korzystając z nabytej wysokości pchnęła swoją szablą w stronę głowy Grimmsnikka. Dzięki zrządzeniu losu trafiła pomiędzy płytami pancerza prosto w gardziel bestii. Zaciskając zęby Léandre docisnęła ostrze z całej siły, czując czyniony jej ręce opór masywnych tkanek i stalowych mięśni. Finalnie jednak udało jej się wepchnąć głownię aż po rękojeść w ogromne cielsko. Wtedy też pierwszy raz na jej twarzy odrysował się cień wyraźniejszych emocji. Było to zdumienie... i strach. Monstrum wciąż żyło. Gigant o niewyobrażalnym wigorze ryknął z bólu tak głośno, że młodsza komisarz niemalże ogłuchła. Jednak przeżył. Wkrótce potem jego masywna łapa chwyciła jej przedramię, obejmując je pokaźnymi paluchami w całości. Szef próbował wyszarpnąć boleśnie uwierającą go klingę, jednak Marie stawiła opór. Na niewiele się on jednak zdawał. Uścisk Tufgoba śmiało mógł iść w zawody ze zgniatarką do samochodów, a jego tytaniczna siła była w zasadzie nie do powstrzymania. Czarnowłosa momentalnie poczęła ustępować, jej dłoń cofnęła się, potem chrupnęły kolejno zmiażdżone kości, promieniowa i łokciowa, a następnie cała ręka gwałtownie wygięła się do tyłu, by w końcu przybrać nienaturalny kąt. Drugą młodsza komisarz próbowała kilkakrotnie oddać celny strzał w kierunku twarzy orkoida, ale z mizernym skutkiem. Po chwili usłyszała głośny trzask napiętych do granic wytrzymałości ścięgen i mięśni. Jej ręka najpierw została wyrwana ze stawu, potem całkowicie z korpusu. Fontanna krwi z urwanej kończyny zalała front chimery. Potem jeszcze niczym z posępnego kropidła padały krople posoki ściekające z girlandy utworzonej z resztek rozerwanych mięśni. Absolwentka Officio Prefectus momentalnie zrobiła się blada, a jej czoło pokryły liczne perliste krople potu. Pociemniało jej przed oczami. Nie krzyknęła jednak, zagryzając wargi do krwi. Chyba tylko dzięki temu i swej żelaznej determinacji nie straciła natychmiast przytomności. Jak przez mgłę obserwowała rannego Grimmsnikka z podnieceniem wymachującego jej ręką niczym ponurym trofeum. Orkowie byli niezwykle prymitywni, ale doceniali dobrą walkę. Dla „Kata Skrynnian” zakrwawiona kończyna kobiety była niezwykle cenna, bo jako jedna z niewielu wrogów zdołała zadać mu poważną ranę. Stojący w pobliżu poplecznicy zaczęli na przemian wrzeszczeć „Waagh!!!” i skandować jego imię. Jednak Marie nie miała ochoty ani czasu raczyć się tą barbarzyńską sceną. Miała niewiele czasu. Szarpnęła drugą dłonią w odważnym odruchu wsadzając ją między potężne kły, prosto w gębę rozradowanego orka.

— Zdechnij wreszcie... skurwysynu!
Nacisnęła spust. Potężna eksplozja pocisku boltowego rozsadziła tył głowy xeno, wystrzeliwując mózg i fragmenty kości na kilka metrów do przodu. Potwór zachwiał się i... wreszcie padł. Okrzyki podnieconych orków urwały się jak hejnał. Zapadła głucha cisza. Drobna jak na standardy zielonoskórych samica ludzików powaliła ich szefa. I stała na nogach mimo utraty ręki. Na twarzach xenos zagościło po równi zdumienie i strach. Marie chwiejnym krokiem zaczęła schodzić z pojazdu, używając cielska martwego Tufgoba niczym schodów. Kiedy szła orkowie cofali się równo z jej krokiem. W końcu ustała na trawie, samotna pośród zastępów wroga. Czując że zaraz porwie ją ciemność.
— Któryś... jeszcze? — zapytała prowokująco ostatkiem sił.
Tak naprawdę była to pusta groźba. Nie miała już naboi i zdawało się jej się, że stoi na granicy śmierci. W obecnym stanie nie dałaby rady kulawemu grotowi. Pozostała jeszcze chwila i rozerwą ją na sztuki... Jednak ku jej zdumieniu, orkowie popatrzyli po sobie... i rzucili się do panicznej ucieczki. Tak czy inaczej, chwilę później padła bez życia prosto w ziemię. Potem z nieba runęły pociski.

Eventy 2 i 3.

2. Z bonusikiem +20 od wiedźmiarza:
  • Zorientowanie się w sytuacji: 42/51 (za drugim podejściem po użyciu FP) na Scholastic Lore (Tactica Imperialis).
  • Manewr: 52/70 na Command.
3. Już normalnie, bez modyfikatorów:
  • Zorientowanie się w sytuacji: 15/41 na Scholastic Lore (Tactica Imperialis).
  • Manewr: 73/40 na Command.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 11-09-2021 o 16:22.
Alex Tyler jest offline  
Stary 12-09-2021, 21:43   #62
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Eklezjarchia... jeśli można było coś szczerze powiedzieć o wysłannikach Imperatora, duszpasterzach i opiekunach, tarczach i karzących mieczach Ojca Ludzkości... najlepiej sprezentowała to sytuacja Bitwy która miała miejsce, a wysiłek Fensaliriańskich Dragonów został spisany ręką spamiętywaczy...

Rozbicie zaplecza było pierwszą częścią, wielkim otwarciem batalii która miała nadejść. Erazerius i jego podwładni nie okazywali litości. Żadnej. Uderzenie było precyzyjne jak cięcie skalpelem Oddziałowej medyk. Musieli mieć pewność i najpewniej się udało tak sprawić, że nikt z zielonoskórych nie uszedł z życiem.

Przegrupowanie i uderzenie na wzgórze. Rozbicie oddziałów na mniejsze komanda, wciągnięcie orkoidów w pułapkę. Izolowanie i eksterminacja kiedy główne siły przekradały się na odsłonięte pozycje. Zielone ścierwo było niebezpiecznym przeciwnikiem, jednak to nie stanowiło problemu kiedy w ludziach palił się ogień wiary i nienawiści do plugawych xenos. Wzgórze zostało zdobyte.

Wzgórze. A następnie przegrupowanie i kontratak po szybkim przegrupowaniu na oddziały orkoidów idąc tym w sukurs młodej członkini Komisariatu. Zielonoskóre ścierwo widocznie zdecydowało się wykonać taktyczny odwrót widząc jak spragnione krwi i żądzy odwetu za śmierć przyjaciół oddziały Gwardii zbliżały się w gwałtownym pośpiechu. Widzieli jak jak Komisarz pada nieprzytomna na ziemię otoczona ciałami martwych towarzyszy broni. Odsiecz zaowocowała rzezią nie przepuścili im zniewagi jaką było targanie się na Imperialną własność.

Leandre została oddana w opiekę medyczną, a Sarvus przechodził po terenie niedawnego pogromu odkrywając przy tym martwe ciało bossa zielonej zgrai. Dragoni odnieśli sukces... a jego praca jednak dopiero co się zaczynała.

Rzuty na Command

Rzut 1: 09
Rzut 2: 08
Rzut 3: 18

 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 13-09-2021, 12:18   #63
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Lightbulb Pomyślne ukończenie warsztatów.

Bitwa pod Camp Orange okazała się przełomową w dziejach planety Skrynne i zadecydowała o jej losie na dziesiątki lat, jeśli nie ponad wiek.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=iFkbyajVWR8[/MEDIA]

Trzecia Kompania Dragonów wykazała się wyjątkową sprawnością wojenną, trafnie rozpracowując nieprzyjacielskie plany i wyznaczając celne kierunki natarć. Zaplecze orkowej armii zostało zdruzgotane w przeciągu kwadransów – wozy z materiałami wojennymi wybuchały niezgorzej od kompleksu wydobywczo-rafineryjnego promethium, zgromadzona artyleria była niszczona nim mogła zagrozić niespodziewanemu kontratakowi, a orkoidy (głównie gretchiny i pilnujące ich squigi i runtherds oraz garść mekboyzów) wyrżnięte w pień. To, plus wcześniejsza dewastacja kompleksu w górskiej dolinie już była śmiertelną raną, od której zielonoskórzy mieli się wykrwawić.

Trzeba było im jednak o tym dobitnie przypomnąć. Fensalirianie, wsparci przez rozbitków z oddziałów Brontian i Skrynnian, przegrupowali się i przypuścili szturm na najwyższe wzgórze w okolicy. Mimo zdewastowanego walkami i naturalnie trudnego terenu, było to dziecinnie proste – orkowie nie mieli najwyraźniej ochoty zostawać z tyłu aby obsadzać kluczowe pozycje. Za to znów wymietli całą hordę runtz, acz tym razem w okolicy kręciło się też sporo orków z podtypu znanego jako „loota boyz” - nic innego jak szabrownicy, najczęściej z klanu Deathskulls. Byli zbyt zajęci szabrownictwem i rywalizacją aby stawić zgrany zespół – i wszyscy z tego tytułu wyzdychali. Gwardia opanowała wzgórze...

...ale przeciwnik też miał coś na ten temat do powiedzenia. Kiedy płomienie rozlały się po okolicy, sam warboss Grimmsnikk Tufgob i jego elitarna kadra nobzów zainteresowała się tą okolicą. Częścią „sprytnego planu” miało być umieszczenie artylerii i drużyn tankbustaz & flash gitz na tym wzgórzu. Wywiązało się wtedy pamiętne starcie, w którym 3 Kompania i towarzyszące jednostki zostały praktycznie zmasakrowane i dopiero śmierć przebrzydłego „Kata Skrynne” z rąk komisarz i nieco spóźnione dotarcie części sił dowodzonych przez [b]tech-kapłana i kapelana[/i] pozwoliły na rozbicie tej hałastry i sprzątnięcie orkowych „specjalistów”. Padło też wielu nobzów... niekoniecznie z rąk Imperialistów, gdyż po śmierci Tufgoba i wyjścia hałastry z szoku natychmiast rozpoczęły się bratobójcze walki o władzę między orkoidami.

To wystarczyło, aby walne siły IG zdołały się przegrupować i wyprowadzić kontratak. Zdemoralizowani, zdezorganizowani i osłabieni zielonoskórzy stawili zbyt chaotyczny opór aby mieć szansę na wygranie tej bitwy. Trwała ona jeszcze całe godziny, całą resztę tej doby, ale „to i dobrze” - ilość zdechłych orkoidów jaka pokryła ziemie Tranh Dat była niczym dywan.

Ogarnianie się po tym burdelu trwało ponad tydzień. Trzeba było zreperować machiny, opatrzyć rany, uzupełnić zaopatrzenie, opracować dalsze działania w sztabowych namiotach. Orkowie przez ten czas rzedli w oczach, gdyż żaden z nobzów nie był w stanie wyjść na prowadzenie i złapać całe Waaagh! Skrynne za mordę. Sądząc po raportach z orbity, tam było podobnie – co wykorzystało Imperial Navy. Obydwie strony poniosły pewne straty, ale to orkowie stracili swojego „komodora” i zrejterowali, uciekli z układu gwiezdnego. IN zdobyło dominację aero-astro.

I to był gwóźdź do trumny orkoidów. Rozpoczęły się masowe naloty lotnicze i bombardowania orbitalne zgrupowań oraz baz zielonoskórych. Gwardia parła przez niegościnne rejony Skrynne, spowalniana przez bezładne bandy bądź cwanych Kommandosów, niemniej jednak nieubłaganie.

Do końca roku udało się wyprzeć orków z południowego kontynentu ('głównego', gdzie były bastiony ludzkiej cywilizacji). Opóźnienia wynikały z konieczności palenia rejonów gdzie orkowie się gnieździli, przebywali bądź choćby maszerowali – trzeba było wypalić pozostawione za nimi zarodki, sporysze, by znów nie namnożyły się hordy dzikich orkoidów. Te wciąż jednak mnożyły się w niebotyczne ilości na północnym kontynencie.

Pod koniec roku przybyły dodatkowe posiłki od Imperial Navy oraz statki Rodu RT Gibrahan. Podjęto drastyczną decyzję, nie odbiegającą jednak od tych przed laty. Za pomocą intensywnych ostrzałów broni klasy okrętowej oraz użycia broni masowego rażenia wysterylizowano północny kontynent w całości oraz zniszczono orkowe rokzy, które swego czasu „wylądowały” na planecie. Miało mieć to nieprzyjemne skutki dla klimatu Skrynne (choćby z powodu wywołanego zapyleniem atmosfery ochłodzenia) na dziesiątki lat, jednak była to cena, którą Ludzkość była w stanie ponieść.

Ósmy Fensaliriańskich Dragonów oraz pozostałe regimenty IG zostały docenione i odznaczone za męstwo na polu walki i skuteczną kampanię. Oprócz uzupełnień i (tymczasowego) priorytetu logistycznego, nie zostały przerzucone w bardziej zapalne rejony jeszcze przez okrągły rok. Niektórzy na to psioczyli, inni niekoniecznie. Zajmowali się ochroną odbudowującego się rządu planetarnego i interesów Imperium (jak ochroną instalacji zw. z promethium), trzebieniem agresywnej fauny, wypalaniem gniazd dzikich i niszczeniem kryjówek kosmicznych orkoidów... oraz „nakłanianiem” pozostałych osad survivalistów do powrotu na łono Imperium. Z tym ostatnim wiązał się szereg 'drobnych' problemów, które w przyszłości zaowocowały prawie-że wojną domową. Wprawdzie nie było to już za czasów kiedy Dragoni wciąż stacjonowali na Skrynne, to jednak przez dżunglową planetę przebrnęło kilka pomniejszych buntów – pierwszym był separatyzm, nieznacznie wsparty przez agentów Severańskiego Dominatu (szybko stłumiony; Dragoni jeszcze się na niego „załapali” w końcowych dniach roku 814.M31), później były zamieszki w miastach spowodowane pojawieniem się tzw. „Fałszywego Świętego” w Calixis (stłumione w kilka dni z powodu braku pokaźnej obecności kultu Św. Drususa na planecie – i tym samym niewielkiej liczby schizmatyków) oraz jadowite zrzeszenie grup survivalistów w „bliżej nieokreślony kult heretyków, renegatów i mutantów”, dzięki Bogu-Imperatorowi szybko wykryte i wypalone przez ekspertów.

Jeszcze pod koniec roku 813.M41 Skrynne stało się ważnym producentem promethium, a do 815 zaopatrywało cały Front Skrętu i Peryferia oraz dostarczało wysokie nadwyżki na inne imperialne światy. Miało to zabezpieczyć przemysł i machinę wojenną Imperium w nadchodzących trudnych dziesięcioleciach wojen z Arcywrogiem i wszelakimi xenos oraz być jednym z kluczy do pacyfikacji Frontu – długim i chwalebnym przedsięwzięciu, w którym Ósmy Fensaliriańskich Dragonów odznaczył się jeszcze nie raz, nie raz też odczuł gorycz porażki i słodycz zwycięstwa.

A pośród ów Dragonów byli oni: Drużyna B z Siódmego Plutonu Trzeciej Kompanii. Po skrynniańskim chrzcie ognia, okadzona oparami wojennej pożogi.

Ale to już była inna historia. Historia przepełniona wieloletnimi, krwawym zmaganiami na wielu polach bitew, przeciw wielu wrogom. Zbyt wiele bitew, zbyt wielu wrogów. Albowiem w czterdziestym pierwszym milenium istniała tylko wojna.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=H-6dKVNt1C4[/MEDIA]





+++ Koniec +++
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172